sobota, 28 listopada 2015

Pizza domowa.

Wiele razy z ust Adama padała prośba, abym na obiad przygotowała domową pizzę. Jako ta dobra i kochana połówka postanowiłam spełnić jego fantazję jedzeniową. Wracając pewnego dnia z uczelni, szperałam w sieci w poszukiwaniu łatwego przepisu. Zrobiłam jedynie screena, tak więc niestety nie mogę podzielić się z Wami blogiem, na jaki wtedy trafiłam. Co innego z recepturą, bo to zrzut ekranu telefonu idealnie załapał. Poniżej możecie zapoznać się z lekko zmodyfikowanym przeze mnie przepisem.


Wiadomo, najpierw trzeba przygotować spód. Niezbędne składniki:
  • 2 szklanki mąki,
  • 3/4 szklanki letniej wody,
  • łyżeczka suchych drożdży,
  • łyżeczka cukru,
  • szczypta soli,
  • łyżka oliwy.
Wykonanie jest banalnie proste. Do miski przesiewamy mąkę, natomiast do szklanki z letnią wodą dodajemy całą resztę i mieszamy dokładnie przez 4-5 minut. Płyn wlewamy do mąki i zagniatamy ciasto. Kiedy już osiągniemy odpowiednią konsystencję, miskę z zawartością odkładamy w ciepłe, zacienione miejsce, przykrywając ściereczką. Po godzinie możemy rozwałkować wyrośnięte ciasto, w razie konieczności wspomagając się posypywaniem mąką. Pierwszy raz zrobiłam kilka małych pizzerek, innym razem postawiliśmy na dwa większe wypieki. To od Was zależy, jak sobie podzielicie ciasto.


Porozmawiajmy o dodatkach. Wiadomo, każdy ma inne preferencje, ja mogę jedynie zaprezentować moją wersję. W oczekiwaniu na wyrośnięcie ciasta przygotowałam wybrane składniki:
  • lekko podsmażone plasterki pieczarek,
  • szynkę/kiełbaskę,
  • plasterki czerwonej cebuli,
  • paprykę pokrojoną w kostkę,
  • liście świeżego szpinaku,
  • ser (na zdjęciu mozarella),
  • opcjonalnie do wersji szpinakowej feta.


Na rozwałkowanym spodzie rozsmarowujemy według uznania keczup. Następnie układamy dodatki i wkładamy pizzę na 15-18 minut do nagrzanego do 180 stopni piekarnika. Potem już tylko wystarczy wyciągnąć wypiek i zabierać się do jedzenia ;)!


Tym sposobem macie możliwość przygotowania bardzo prostego dania w 1,5 godziny! Życzę Wszystkim smacznego, a jeśli brakuje Wam pomysłu na jutrzejszy obiad, śmiało możecie wykorzystać tę propozycję ;). Życzę wszystkim dobrej nocki, buziaki, K.

piątek, 27 listopada 2015

Targi kolejowe TRAKO 2015.

Witam Was serdecznie! Od dawna planowałam zamieścić ten wpis, tym bardziej, że samo wydarzenie miało miejsce 2 miesiące temu! Dni jednak toczyły się innym życiem, a ja nie miałam kiedy wpleść do bloga mojej miłości do pociągów. W końcu się udało - patrz tutaj. Teraz śmiało mogę kontynuować rozpoczętą niedawno tematykę kolejową. Dziś przygotowałam obiecany post na temat Targów Kolejowych TRAKO.

Karty dostępu - moja i Adasia, bo on także dostał darmowe zaproszenie
VIPowskie (dzięki uprzejmości naszego wystawcy miałam ich kilka).
Zacznę od początku - za każdym razem chciałam wziąć udział w takim wydarzeniu, jednak nie zawsze byłam na miejscu. W tym roku miało być inaczej... Mniej więcej dwa tygodnie przed planowanym eventem dostałam wiadomość o możliwości pracy właśnie na tych targach! Moje oczy zaświeciły się jak pięciozłotówki :D. Oczywiście wyraziłam ogromną chęć współpracy i tym sposobem pod koniec września spędziłam wraz z koleżanką cztery dni w kolejowych klimatach.





TRAKO to jedno z największych i najbardziej prestiżowych spotkań zarówno w Polsce, jak i w Europie (tutaj zajmuje drugie miejsce!). Podczas każdej edycji wystawcy krajowi i zagraniczni prezentują aktualny wówczas stan rozwoju systemów transportu szynowego oraz infrastruktury na terenie Polski oraz całego świata. W tym roku nie było inaczej. W trzech halach Centrum Wystawienniczo-Kongresowego AMBEREXPO oraz w dostawionych namiotach swoje firmy prezentowało ponad 600 wystawców. Wśród nich byli między innymi reprezentanci spółek Grupy PKP, PESA, DB, SIEMENS, NEWAG, ARRIVA...

Notes, który już zużyłam, rozkłady jazdy (zbieram nawet stare), smycz,
naklejki, mini kredki, kalendarzyk i mega praktyczna torba - ach :D!
Co my robiłyśmy na targach? Zmieniałyśmy się - jedna zostawała na stanowisku, druga zaś odwiedzała innych wystawców, rozdając im Katalog Firm Kolejowych i jednocześnie proponując możliwość zamieszczenia reklamy własnej firmy w tej broszurze. Przy okazji oglądałyśmy różne ekspozycje w postaci makiet kolejowych oraz zbierałyśmy materiały dla siebie, a wierzcie mi, było ich SPORO! 

To właśnie ten katalog dystrybuowałyśmy na halach.
Cieszyłam się, że po przyjeżdżał po nas Adam, inaczej bym chyba nie doszła do przystanku z tymi rozrywającymi się już siatami. Jedynie ostatniego dnia nie mógł się pojawić na miejscu, na szczęście tego pamiętnego piątku nie miałam tak dużo gadżetów ze sobą. Oczywiście pierwszego dnia zebrałam najwięcej, gdyż wtedy obsługiwałyśmy największe hale A, B, C, gdzie moim zdaniem ulokowano najciekawszych wystawców. To właśnie tam udało mi się pozbierać między innymi Rynek Kolejowy, który niewątpliwie przyda mi się podczas pisania pracy magisterskiej. Starałam się dość często przechodzić obok stoiska tego wystawcy, ponieważ za każdym razem na ekspozycji pojawiał się jakiś archiwalny numer, którego jeszcze nie miałam.


 


Program targów był bogaty - liczne debaty, konferencje, seminaria, pokazy i prezentacje kusiły... Niestety, z racji naszych obowiązków nie mogłyśmy wziąć w nich udziału. Drugiego dnia po skończonej pracy postanowiłyśmy skorzystać z zaproszenia na October Fest :). Na jednym z niemieckich stoisk odbywała się typowa tego typu impreza. Pierwszych bodajże 100 osób mogło otrzymać szklany kufel, jednak w związku z naszym rozkładem godzinowym pracy mogłyśmy o tym pomarzyć. Poszłyśmy później jedynie napić się piwa, którego w końcu nie skończyłyśmy, gdyż do ogromnych plastikowych kubków nalano smaczny płyn aż po same brzegi. Obejrzałyśmy za to przy okazji kilka makiet.




DB umieściło mini makietę pod szkłem
w podłodze - ciekawy pomysł, ciekawy :).
Inną ciekawą atrakcję stanowiła ekspozycja ulokowana na zewnątrz budynku, którą zwiedziłyśmy po wszystkim w piątek, tak na szybko. Zaraz przed AMBEREXPO znajdowały się tory wystawiennicze, gdzie można było między innymi zobaczyć nowy tramwaj od Solarisa. TRAMINO, bo tak się nazywał ów pojazd, zrobił na mnie wrażenie, szczególnie kolorystyka wnętrza ;)! Z chęcią zaprezentowałabym fotki, niestety tamtego dnia miałam sporego pecha - zapomniałam aparatu, planowy autobus nie przyjechał, uciekł mi tramwaj, potem rozładowała się bateria w telefonie... Jeszcze jakieś pytania ;)? 

To już któreś z kolei moje Solarisowe materiały - w zeszłym roku byliśmy
wraz z kołem naukowym w ich fabryce pod Poznaniem ;)!
Na torach przy peronie Gdańsk Stadion Expo znajdowała się ekspozycja taboru kolejowego. Swoje maszyny prezentowały m.in. NEWAG, PESA, SIEMENS, STADLER, czyli tak naprawdę najwięksi producenci taboru. Premierowym eksponatem był Dart, najnowszy i najdłuższy polski elektryczny zespół trakcyjny, który ma obsługiwać ruch na liniach dalekobieżnych. Pojazd zaprojektowała PESA dla PKP Intercity. Tutaj mój telefon jeszcze miał trochę siły i pozwolił mi na zrobienie kilku zdjęć. PS. Wybaczcie zatem jakość ;).




Podsumowując - spełniłam jedno ze swoich marzeń! Tyle kolei w jednym miejscu, co tu dużo mówić... O wielu firmach tak naprawdę nie ma się pojęcia, nie zwraca się uwagi. Sama złapałam się na tym, jadąc tramwajem już po TRAKO. Spojrzałam przez okno i przy torowisku zauważyłam coś w stylu skrzyneczki chyba elektrycznej :D. Jednak to mało istotny fakt, bowiem na tym białym pudle widniał symbol jednej z firm, o której istnieniu i kierunku działalności dowiedziałam się właśnie dzięki targom. Co jeszcze... Zebrane materiały, jak już wspominałam, przydadzą mi się do pisania pracy, ale też pozwolą dowiedzieć się więcej na temat tego, co w tym kolejowym świecie się dzieje. Jeśli tylko będę mieć taką okazję w przyszłym roku, na pewno z niej skorzystam, a jeżeli nie, to bez wątpliwości wybiorę się po prostu jako zwyczajny gość ;)!




Za ten kalendarz dziękuję Wioli, bo to ona
właśnie go przytargała do naszej kanciapki <3.
Ktoś z Was był na tych targach? A może chcielibyście wziąć w nich udział ;)? Czekam na oponie! Dziękuję Wam za uwagę, do usłyszenia :*! 

poniedziałek, 23 listopada 2015

Historia pewnej miłości...

Jakieś dwadzieścia, może osiemnaście lat temu... Działka. Słychać charakterystyczny sygnał w oddali. Ona już wie, co się święci. Odkłada wszystko to, czym się zajmowała i biegnie co sił w nóżkach na ścieżkę. Wybiera odpowiednie miejsce, czyli tak naprawdę to, co zawsze, staje na paluszkach i wytęża wzrok. To już za chwilę... Słychać go coraz bardziej... Sekunda, jedna, druga!!! JEST! W oddali, w jedynym takim malutkim fragmenciku, którego nie zasłania żadne drzewo, żaden krzak, pojawia się POCIĄG. Chociaż ta chwila trwa zaledwie kilka sekund, ona po wszystkim odchodzi z uśmiechem na ustach i z nadzieją, że niedługo znowu usłyszy trąbę.

Tak, tą małą dziewczynką byłam właśnie ja. Już w dzieciństwie bardzo interesowały mnie pociągi, wielokrotnie też prosiłam o kolejkę, której koniec końców nigdy nie dostałam :D. Czy to jednak sprawiło, że przestałam podziwiać kolej? Nie było takiej opcji!



Za sterami <3.
Jakieś osiem lat temu dowiedziałam się, że miłość do kolei można wyrazić na zdjęciu. Niby nic dziwnego, ludzie fotografują wiele innych rzeczy, ludzi, zwierzęta... Jednak jakoś tak nie myślałam o tym, aby celować obiektyw w środki transportu. Tak czy siak, poszła lawina. Przeglądałam strony internetowe, wpatrywałam się w pasjonujące fotografie. Zaliczyłam pierwszą w swoim życiu podróż pociągiem! Przecież to jedno z najważniejszych wydarzeń w mojej wówczas dotychczasowej egzystencji. W końcu nadszedł dzień, kiedy sama zaczęłam łapać w kadrze pędzące do kolejnej stacji piękne składy. Poznałam specyficzne nazewnictwo, jeździłam na wycieczki kolejowe. Chociaż moja wiedza była i nadal jest daleka od ideału, cała ta przyjaźń z pociągami i szlakami sprawia mi wiele przyjemności. 


Moja ulubiona lokomotywa elektryczna - tzw. BYK :).
Przyszedł magiczny czas wyjazdu na studia... Drogę między wynajmowaną stancją a zacną uczelnią pokonywałam zarówno autobusem, jak i POCIĄGIEM. Co prawda korzystałam tylko z SKMki, ale nadal jest to pociąg. Wciąż słychać te wszystkie dźwięki, jakie towarzyszą podróży koleją. Lubiłam siadać przy oknie i obserwować pędzący świat, pędzące Trójmiasto. Nadal to robię. Do rodzinnego domu jeździłam oczywiście pociągami. Rzadko kiedy wybierałam PKS, tylko pod wpływem jakiegoś przymusu i czynników niezależnych ode mnie samej. Po każdej odbytej podróży chowałam swój bilecik do koperty podpisanej konkretnym rokiem. Zbieram wszystkie, jakie tylko wykorzystałam podczas swoich wycieczek. Brakuje mi tylko tych, które musiałam zanieść do księgowej, aby dostać rozliczenie za szkolny wyjazd - a to właśnie wtedy zaliczyłam praktycznie świeżo oddaną do użytku, wyremontowaną linię Chełmża-Bydgoszcz. Pamiętam też dwukrotny wspólny zakup biletu na jednym papierku, co koniec końców pomysłem dobrym nie było, gdyż zwyczajnie w świecie zapomniałam go zabrać potem od współtowarzyszy wakacyjnej podróży.


Jedno z ulubionych... Gdańsk Zaspa.
Przychodzą wakacje po pierwszym roku studiów. Wraz z przyjaciółmi zorganizowaliśmy sobie "weekend życia". Najpierw wybrałam się z przyjacielem w zaciszne miejsce w Borach Tucholskich, gdzie odpoczynkowi nad jeziorem towarzyszyło spędzenie czasu przy torowisku w oczekiwaniu na składy towarowe. Potem zgodnie z planem postanowiliśmy pojechać do Chojnic na nockę. Dlaczego tam? Dlatego, że dokładnie z tej stacji wyruszał około siódmej na Hel PIĘTROWY skład ze SPALINOWĄ lokomotywą na czele. Półwysep był kolejnym punktem tamtej wycieczki, tak więc niestraszne było nam spanie na dworcowych ławkach. Poświęciliśmy się w dobrej sprawie - puściutki rano wagon BIPA oraz zaliczenie pierwszy raz calusieńkiej trasy od A do Z. Długo wspominaliśmy ten wyjazd. Nadal to robimy.


Klimatyczna BIPA o poranku.
Drugi rok studiów przyniósł kolejne doświadczenia. Podczas urodzinowej imprezy wręczono mi prezenty. Nawet nie marzyłam o tak cudownych niespodziankach. Na pierwszy ogień poszedł tort od przyjaciółki... I to nie byle jaki! Na górze widniał obrazek ukazujący LOKOMOTYWĘ, a jej numer symbolizował liczbę wiosen, jakie już miałam za sobą. Coś pięknego. Czas na inne prezenty - a wśród nich moja pierwsza KSIĄŻKA o tematyce kolejowej. Co prawda źle wydana (środek wklejono "do góry nogami" względem okładki), ale nie miało to większego znaczenia, liczy się treść! No i obrazki :). Od tego czasu w mojej kolekcji pojawiło się jeszcze kilka nowych pozycji, które a to sama sobie sprawiłam, a to dostałam przy kolejnych okazjach. Na drugim roku studiów wkręciłam się też w postcrossing, a dzięki niemu otrzymałam wiele cudownych kolejowych pocztówek, a przyjaciel podarował mi cudowne znaczki o tej tematyce!


To tylko część mojej kolejowej biblioteczki!
Ostatni semestr studiów licencjackich to istne kolejowe szaleństwo. Po pierwsze - wybór przedmiotu dodatkowego. Zgadnijcie, na co się zapisałam? Na TRANSPORT KOLEJOWY! Mimo, że na zaliczenie nie wystarczała sama obecność (bo przecież tak wybiera się głównie pdw :P), to i tak wiedziałam, że chce tam chodzić. Zrobienie na koniec prezentacji o tematyce związanej z pociągami to przecież czysta przyjemność! Po drugie - wizyta w SKM. Nie, nie w pociągu, ale w zajezdni. Dzięki uczęszczaniu na wcześniej wspomniane zajęcia oraz uczestnictwu w spotkaniach Koła Naukowego TiM (Transport i Marketing) miałam tę cudowną okazję, aby poznać trochę lepiej trójmiejskie zbawienie komunikacyjne. Mogłam przyjrzeć się wielu rzeczom z bliska... No i po trzecie - najważniejsze - obroniłam pracę pt. "Perspektywy rozwoju towarowego transportu kolejowego w Polsce". Jej pisanie było dla mnie czystą przyjemnością! 80 stron tekstu, w który wplotłam zdjęcia własnego autorstwa. Z pokoju wyszłam z piękną piąteczką. Dziś, pisząc również o kolei swoją pracę tym razem magisterską, nie jestem już taka dumna z licencjatu :D. Ale wiadomo, starszy człowiek z reguły jest też mądrzejszy o różne doświadczenia.


SKM - Gdynia Cisowa.
Mimo, iż nie zdążyłam przejechać się wieloma pięknymi składami, a moje podróże zdominowały szynobusy czy też elektryczne zespoły trakcyjne, nie narzekam, coś tam widziałam, czymś tam jechałam. Na mojej liście wciąż widnieje mnóstwo miejsc związanych z koleją, które muszę kiedyś koniecznie zobaczyć. Choć czas wolny zdecydowanie ukrócają obowiązki, znajdę czasem chwilę, by skorzystać z okazji i pstryknąć kilka fotek, np. PENDOLINO :). 


PENDOLINO jeszcze przed regularnym ruchem.
Jednym z ostatnich, większych i ważniejszych dla mnie wydarzeń związanych z koleją były Targi Kolejowe TRAKO, gdzie miałam okazję pracować! Już w następnym poście poruszę ten temat, a teraz chciałabym się już z Wami pożegnać. Do następnego, K :*!

piątek, 20 listopada 2015

Cudowne Bory Tucholskie.

Każdy ma jakieś swoje ulubione, magiczne miejsce, które odwiedza co jakiś czas. Może tam spokojnie odetchnąć i w pełni się zrelaksować. To, że nie ma do niego dostępu na co dzień tylko podkreśla jego wyjątkowość. Ja właśnie takie miejsce odnalazłam kilka lat temu - są to Bory Tucholskie, a dokładniej jezioro we wsi Główka. 


Zawsze, kiedy wybieram się w te strony, mówię, że jadę do Rosochatki. Wynika to z faktu, iż po prostu stacja kolejowa, przy której zatrzymuje się teraz już tylko szynobus, nazywa się właśnie Rosochatka. Zazwyczaj podróż w te strony związana jest po części z wycieczką kolejową - często siadamy ze znajomymi gdzieś przy torach i czekamy na pociągi. Za każdym razem jednak taki wyjazd ma głównie na celu odpoczynek nad jeziorem! Cisza, spokój i praktycznie ani żywej duszy. Latem można spotkać więcej osób w tych rejonach, jednak to zależy, jak się przytrafi. Kiedyś wybrałam się tam w dniu, kiedy organizowano festyn. Muzyka, strażacy i w ogóle pełne szaleństwo ;). Z reguły jednak można delektować się  tam dźwiękami przyrody i od czasu do czasu trąbą przejeżdżającego pociągu towarowego lub osobowego...



My z Adasiem postanowiliśmy wybrać się do Rosochatki na początku października. To był już drugi, wspólny raz nad tym jeziorem, a przy okazji kolejny, kiedy świętowaliśmy nasz dzień. Posiedzieliśmy sobie trochę na rozłożonym na pomoście kocu, pojedliśmy smakołyki i ruszyliśmy na spacer wzdłuż linii brzegowej. Niezbyt daleko, bo mimo czystego nieba i pięknie świecącego słoneczka było dość chłodno! Spora dawka świeżego powietrza oraz mnóstwo rewelacyjnych widoków przykleiło uśmiech na nasze twarze ;). Spójrzcie tylko na te zdjęcia!









Mam nadzieję, że tymi kolorowymi zdjęciami zrekompensowałam niektórym listopadową pluchę! Szczerze to mam już serdecznie dość tej szarości... 


Lecę do łóżka, życzę wszystkim dobrej nocki. Ściskam, K.

czwartek, 19 listopada 2015

Jagodowa muffinka od Perfecty.

Czasami przychodzą takie chwile, że w wirze codziennych obowiązków chcemy poczuć się wyjątkowo. Mamy ochotę zafundować sobie relaks, przy okazji robiąc coś dla siebie. Dziewczyny, jeśli szukacie słodkiej ucieczki od codzienności, a dodatkowo chciałybyście zadbać o swoje ciało, to chyba znalazłam coś dla Was.


Od razu na wstępie powiem, że jeśli nie lubicie słodkich zapachów, to ten komplecik zdecydowanie nie jest dla Was. Jeżeli jednak nie zaliczacie się do tej grupy, no to polecam polować na promocje! Uwielbiam peelingi, musy i masła od Perfecty SPA, dlatego też kiedy trafiłam na ten zestaw w korzystnej cenie, nie mogłam się oprzeć. 


Zacznę od masła do ciała - ma lekką, jogurtową konsystencję, dlatego nadaje się również do pielęgnacji ciała latem. Wiadomo, przy wysoko skaczących temperaturach w tym okresie nie myślimy raczej o obciążaniu ciała ciężkimi kosmetykami. Jeśli chodzi o wchłanianie, to zależy, ile nałożycie na siebie tego specyfiku. Nie zauważyłam, aby masło zostawiało brudne ślady na ubraniach. Pozostający na skórze zapach, raczej jogurtu niż muffinki, mimo wszystko jest przyjemny, pewnie usłyszycie od swojego mężczyzny "ładnie pachniesz" :). Produkt dość dobrze nawilża, jednak jeśli ktoś pragnie mocniejszych atrakcji dla swojej suchej skóry, mógłby się nieco rozczarować.


Peeling moim zdaniem jest godny uwagi. Zdecydowanie odczułam właściwości złuszczające dzięki ostrym drobinkom, jednak to nie jest jeszcze ten idealny ścierak, jakiego od pewnego czasu poszukuję. Walory zapachowe podobne jak przy maśle. 

Podsumowując - warto kupić, jeśli dostaniemy w promocji. Ja mój komplecik nabyłam za 20 złotych (po 10 za każdy produkt), jednak gdybym miała zapłacić ok. 30 zł, to pewnie bym sobie odpuściła. No dobra, na opakowaniu pewnie widziałyście napis "ODMŁADZAJĄCE". Co tu dużo się oszukiwać, tego raczej nie oczekujcie. Jeśli jednak nie macie zbyt dużych wymagań, a chcecie sobie po prostu zafundować małe domowe SPA z dobrym kosmetykiem, to śmiało, wyruszcie do drogerii na polowanie ;). Z mojej strony to byłoby na tyle! Buziaki, widzimy się już jutro!

środa, 18 listopada 2015

Liebster Blog Award #2.

Hej hej :)! Pozostajemy jeszcze w tematyce LBA. W poprzednim wpisie wspominałam, że dostałam cztery nominacje - na dwie już odpowiedziałam, a na resztę właśnie dziś przyszedł czas. O ile pierwszy zestaw pytań był stosunkowo prosty, drugi nie raz mnie zgiął! Bez owijania w bawełnę przejdźmy do sedna.

źródło

1. Najukochańsza potrawa na świecie - możesz podać przepis.

Oooj właściwie, to mam dwie! Zdecydowanie są to zrazy oraz ogórkowa mojej babci. O ile zupę jem częściej, tak mięsko kojarzy mi się z obiadami wydawanymi z jakiejś okazji - święta, urodziny itp. Przepisu niestety nie posiadam, ale wierzcie na słowo - pychota.

2. Kim chciałaś zostać jak byłaś dzieckiem i dlaczego?

Bardzo podobne pytanie dostałam przy pierwszej nominacji, dlatego też pozwolę sobie po prostu skopiować poprzednią wypowiedź ;). Moje plany zmieniały się jak w kalejdoskopie. W marzeniach o przyszłości byłam piosenkarką, dziennikarką, pisarką, policjantką, detektywem... Szczerze powiedziawszy nawet nie pamiętam, na czym w końcu się skończyło, w każdym razie nic z tych rzeczy nie zrealizowałam, bo jak dobrze pójdzie i uda mi się dostać pracę w zawodzie, będę związana z transportem.

3. Pomyśl o swoim dzisiejszym dniu - co miłego Cię spotkało?

Co prawda dzień się jeszcze nie skończył, jednak póki co najcudowniejszym faktem było to, iż mogłam się w końcu wyspać! Żadnych budzików, żadnych telefonów, naturalna pobudka... Nawet słońce mnie powitało, bo teraz już za oknem tylko przygnębiająca szarość.

4. Ulubiony film, który podnosi Cię na duchu.

O nie! Jak ja mam odpowiedzieć na to pytanie, kiedy takich filmów jest cała masa?! Pójdę tropem tego, co ostatnio oglądałam - bardzo lubię wszystkie części Minionków i to właśnie je mogę wskazać jako JEDNE z ULUBIONYCH filmów. Budziły we mnie wiele pozytywnych emocji, no a zakończenia były mega pozytywne! Idąc tropem tego, co jest ostatnio bardzo popularne i reklamowane, to lubię też Listy do M. Widziałam w kinie, oglądałam potem setki razy w TV i jakoś tak mam słabość do tego filmu, pewnie ze względu na zawarty w nim klimat świąt. Czekam teraz, aż w końcu A. wróci z wyjazdu i skoczymy sobie do kina na kolejną część :).

5. Ulubiona piosenka, której możesz słuchać bez końca.

Jak już ostatnio wspominałam, nie wyobrażam sobie dnia bez muzyki. Pewnie się domyślacie - na pewno nie wybiorę w takiej styuacji tylko jednej. No i macie rację! Pokazałam Wam płytki moich ulubionych zespołów i to właśnie piosenki tych męskich grup są najbliższe mojemu sercu. 

Bullet For My Valentine - All These Things I Hate


HIM - Killing Loneliness


6. Wyobraź sobie, że możesz stać się bohaterem/bohaterką swojej ulubionej książki - jaka to książka i dlaczego akurat ta?

Praktycznie za każdym razem, kiedy czytam książkę, mam ochotę wcielić się w danego bohatera. Każda z postaci, z jakimi miałam do czynienia w mojej karierze czytelniczej, w pewien sposób zdobywała u mnie plusy. Jako pierwsze przyszło mi na myśl, iż chciałabym zostać którymś z dzieciaków znanej wszystkim ksiązki Astrid - "Dzieci z Bullerbyn". To jedna z niewielu szkolnych lektur, które mi się tak bardzo podobały. Pozycja lekka, miła i przyjemna, pozwala przenieść się do prawie beztroskich czasów dzieciństwa. Dzieciaki nie tylko przeżywały różne fascynujące przygody, ale także wiele się uczyły. Wszystko było takie naturalne... Zupełnie odmienne od tego, z czym można się zetknąć w dzisiejszych realiach.

7. Twoim zdaniem lepiej być: anielsko dobrym, zabójczo pięknym czy wybitnie inteligentnym?

Na pewno nie zabójczo pięknym, bo samym wyglądem człowiek nie żyje... Uroda może przyciągnąć, tak samo jak inteligencja, jednak moim zdaniem zatrzymać ludzi przy sobie może tylko osoba dobra. Nie nadskakująca i dająca się wykorzystywać, ale po prostu miła, a jakimś stopniu wrażliwa i dobroduszna. 

8. Jedna rzecz lub osoba, bez której nie wyobrażam sobie życia.

Kolejne trudne pytanie. Takich osób jest wiele, tak samo jak i rzeczy... Wybaczcie, ale nie potrafię się ograniczyć, tak więc pominę to pytanie, bo musiałabym stworzyć baaaaaardzo rozległy elaborat :D. Nie martwcie się jednak, na liście na pewno nie znalazłby się telefon komórkowy, bez którego wiele ludzi dziś nie wyobrażałoby sobie dnia. 

9. Kawa czy herbata?

Kolejne pytanie, które się powtórzyło. Choć bardzo lubię sobie zrobić od czasu do czasu pyszną kawkę Nespresso z mleczną pianką prosto z ekspresu, to jednak herbata stanowi znakomitą część tego, co wypijam każdego dnia. Poza wodą, której spożywam około 2 litrów dziennie, drugie tyle pochłaniam herbaty :D. Jest to takie moje małe uzależnienie, szczególnie trudne do pokonania, kiedy trafię do odpowiedniej alejki sklepowej, a przed oczami ukaże mi się mnóstwo rodzajów herbat. Nawet nie potrafię wybrać tych, które smakują mi najlepiej, gdyż zwyczajnie jest ich cała masa. Nasze domowe, drewniane pudełko niestety nie jest w stanie pomieścić wszystkich...

10. Gdyby jutro był koniec świata, to co chciałabyś zrobić dzisiaj?

W końcu nadarzyła by się okazja, aby przekonać Adama, że chociaż na ten jeden, ostatni dzień możemy zabrać psa ze schroniska! Nieugięcie nie zgadza się na czworonożnego przyjaciela w mieszkaniu, jak będzie dom, to wtedy... Ale w tym czasie mogę już pomóc jakiemuś biednemu, opuszczonemu puszyściakowi!!! 

Kilka lat temu z Niuńkiem podczas akcji "Weź psa ze schroniska na spacer".

11. Gdybyś miała porównać się do zwierzęcia, to co by to było?

Heh, chyba jakiś zmutowany mix wszystkich gatunków :D. Czasem dobra jak słodziutki piesek, niekiedy chodząca własnymi drogami niczym kot... Czasem ślepa jak kret, uparta jak osioł. Mogłabym tak porównywać bez końca. Dziś na przykład jestem totalnym leniwcem!

12. Gdybyś miał magiczną moc do wykorzystania na jeden raz, to co byś zrobiła? 

Zaczarowałabym maszynę losującą totka w taki sposób, aby wypadła wytypowana przeze mnie szóstka! Wygrane miliony (oczywiście w kumulacji) przeznaczyłabym nie tylko na spełnienie moich marzeń, ale także i bliskich. Chciałabym też pomóc osobom potrzebującym.

13. Która postać z bajki jest Twoją ulubioną i dlaczego? 

Nie mam takiej! Oglądałam mnóstwo bajek, czy to serialowych, czy to nakręconych w formie filmu i zwyczajnie nie potrafię wybrać. Istnieje wiele postaci, które pokochałam, a które jednocześnie mimo wszystko różnią się od siebie. Każda ma w sobie coś, co budzi pozytywne emocje, miłe skojarzenia, jednak wybranie tej jedynej jest dla mnie niewykonalne!

14. Gdybyś miała zaczarowany ołówek, to co byś nim narysował jako pierwsze, żeby ożyło?

Wspominałam o tym przy pytaniu odnośnie końca świata - chciałabym mieć psa, dlatego też pewnie to zwierzątko wyszłoby spod mojego magicznego ołówka ;). Wtedy nie byłoby już odwrotu!

15. W jakim kraju chciałbyś się urodzić na nowo, gdybyś miał wybór i tam mieszkać?

W Norwegii bądź Szwecji. Powoli zaczynają mnie fascynować te rejony, a wiem też, że życie jest tam łatwiejsze. Kocham Polskę, jednak to, co tu się czasem wyprawia pozostawia wiele do życzenia... Absurdy momentami gonią absurdy. 

Co tu dużo mówić, zakochałam się w Szwecji.

16. Jakiej potrawy byś nie zjadł, nawet gdyby zapłaciliby Ci za jej zjedzenie milion dolarów?

Na pewno przez moje usta (a potem i gardło) nie przeszłyby wymyślne dania typu "baranie jaja" albo "baranie oko" czy coś w tym stylu. Kiedyś widziałam w jakichś reality show, jak uczestnicy musieli zmagać się z takimi zadaniami. Chryste! Tak samo nie zjadłabym żadnych robaków, żab, ślimaków...

17. Kto z Twoich ulubionych bohaterów (książkowych, filmowych, serialowych) nadawałby się na Twojego przyjaciela? Kto jest Twoją bratnią duszą?

Siedzę i myślę, myślę i siedzę... Przeglądam w myślach okładki książek i próbuję sobie przypomnieć, czy przypadkiem jakiś z bohaterów nie jest moją bratnią duszą. Przypominam sobie filmy i seriale, no i NIE WIEM! Wiele postaci podbija moje serce, jednak czy to byłaby już przyjaźń... ;)?

18. Gdybyś mogła przenieść się w czasie do wybranego okresu w dziejach i kraju/kontynentu, to gdzie byś się wybrał?

Do Starożytnej Grecji lub Egiptu, bo zawsze mnie fascynował ten okres i kult bogów. Pamiętam, że kiedyś nawet pisałam w podstawówce na ten temat referat na lekcję historii :). 

19. Twoje najbardziej szalone/odważne marzenie, które chciałbyś spełnić? 

Czy to szalone? Nie wiem, ale marzy mi się zaliczyć każdą linię kolejową na świecie. Na początek chętnie wybrałabym się w podróż koleją transsyberyjską. Chciałabym też podczas niektórych wyjazdów móc śledzić przebieg z kabiny maszynisty!

Ulubiona linia w Borach Tucholskich :).

20. Co byś dał św. Mikołajowi na gwiazdkę w prezencie? 

Upiekłabym jakieś pyszne, świąteczne ciasteczka i zapakowałabym w najpiękniejsze gwiazdkowe pudełko. Dołączyłabym też ciepłe, grube skarpety z motywem nawiązującym do obchodzonej okazji.

21. Jakie jest Twoje ulubione święto/zwyczaj/tradycja? 

Boże Narodzenie!!! Dlaczego? Bo bardzo lubię robić prezenty, tak więc wówczas mam okazję poszaleć. No i kocham ten okres za to, że wszędzie pojawiają się klimatyczne światełka i mnóstwo pięknych ozdób, przed zakupem których swoją drogą się z bólem serca często muszę wstrzymać. Ciepło i magia tych świąt to zdecydowanie jeden z aspektów sprawiających, że uwielbiam grudniowe szaleństwo.

22. Wymień 2-3 blogi, które najchętniej czytasz i polecasz mi, żebym zachęciła się do ich czytania :). 

Anka, błagam! Litości. Ja mam się ograniczyć do 2-3 blogów?! Nie ma opcji, kochana. 


No i uporałam się z pytaniami :). Dziękuję wszystkim za nominacje! Było mi bardzo miło. Już jutro kolejny post - jak zwykle zapraszam Was serdecznie. Trzymajcie się, buziaki.