Pewnie każdy z nas stara się jak najlepiej wykorzystać swój wolny czas. Szukamy różnych imprez organizowanych w naszych miastach i okolicach, aby w interesujący sposób spędzić kilka dni weekendu. Tak też było i w moim przypadku, gdyż poszukując inspiracji na sobotę trafiłam na ogłoszenie o dniach otwartych w BECECIE.
BCT to Bałtycki Terminal Kontenerowy mieszczący się w Porcie Gdynia, w bardzo bliskim sąsiedztwie Estakady Kwiatkowskiego. Rozpoczęcie budowy tego miejsca datuje się na rok 1976, a trzy lata później obsłużono pierwszy statek. Z końcem lat 90tych terminal osiągnął zdolność przeładunkową 250 tys. TEU, a rok temu wspomniana wartość uległa prawie podwojeniu. Pewnie niektórzy zastanawiają się: "TEU - co to takiego?". Już tłumaczę, jest to jednostka wykorzystywana w transporcie kontenerów. 1 TEU odpowiada kontenerowi 20stopowemu. To tyle słowem wstępu, przejdźmy do konkretów!
Na początku wraz z Adasiem zapoznaliśmy się z najbliższą atrakcją, ulokowaną praktycznie przy samym wejściu na teren BCTu. Mianowicie chodzi o budkę, w której rozstawiona była cudowna makieta. Biorąc pod uwagę moje transportowo-KOLEJOWE zainteresowania wyobraźcie sobie radość, jaka przepełniła moje wnętrze, kiedy ujrzałam to cudo :). BCT to nie tylko port, suwnice, woda... Praca tego miejsca wiąże się z obsługą ładunków, które bardzo często transportowane są właśnie koleją.
Makieta nie należała do jakichś ogromnych, toteż po kilku minutach podziwiania miniaturowych lokomotyw pędzących wiadukcikami i tunelami z ładunkiem w postaci kontenerów udaliśmy się w poszukiwaniu kolejnych atrakcji.
Jedną z nich była możliwość podniesienia kontenera przy użyciu odpowiedniego sprzętu, co możecie zobaczyć na powyższym zdjęciu. Nad powodzeniem całej operacji czuwał wykwalifikowany pracownik, tak więc bez obaw do pojazdu mogły wejść dzieci. Kolejka nie należała do krótkich, dlatego też odpuściliśmy sobie zaliczenie tego "stanowiska".
Udaliśmy się w kierunku następnej atrakcji, którą niestety również musieliśmy pominąć... BCT dla zwiedzających przygotował niespodziankę - bodajże prawie godzinny rejs w obrębie portu. Wiadomo, wszystkich na raz zabrać się nie dało, więc z gigantycznej kolejki, jaka ustawiła się do stateczku, do środka zmieściła tylko część oczekujących osób, w której nas oczywiście nie było :D. Mogliśmy za to wejść na pokład innego statku, jednakże bez możliwości wypłynięcia. Cóż, dobre i to!
Dzięki ulotce, jaką otrzymaliśmy przy wejściu, dowiedzieliśmy się co nieco o nowych suwnicach nabrzeżowych, które zostały uruchomione w styczniu tego roku. Przeznaczone do obsługi statków kontenerowych (w tym również oceanicznych) dźwignice mogą załadować lub rozładować powyżej 35 kontenerów w ciągu godziny!
Nowe nabytki BCTu otrzymały imiona wyłonione w drodze konkursu - są to mianowicie GDYNKA i GDYNEK. Z takich ciekawszych faktów - jedna suwnica waży 1020 ton, czyli tyle, co 20 wielorybów grenlandzkich. Jeśli chodzi o jej wysokość, to spokojnie można porównać ją do wysokości gdańskiego Kościoła Mariackiego. Udźwig na chwytniku to z kolei waga 10 słoni indyjskich.
Ku mojej rozpaczy nie wszędzie można było wsadzić swój nochal :). Od zawsze marzył mi się spacer wśród ogromnych bloków powstałych z kontenerów, niestety musiałam zadowolić się jedynie widokami z pewnej odległości. W gruncie rzeczy to zrozumiałe - prace w bececie odbywały się na bieżąco, nie można było przecież zatrzymać wszystkich procesów ze względu na zwiedzających. Wydzielono określony teren, na którym goście mogli się bezpiecznie poruszać, a resztę oznaczono jako strefę niedostępną.
W jednej z hal znajdujących się na terenie terminalu można było obejrzeć rzeczy, które zostały zaimportowane, a nikt ich nigdy nie odebrał. Wśród takich rodzynków znalazły się głównie pojazdy, które możecie zobaczyć na poniższym zdjęciu. Był to ostatni punkt naszego spaceru.
Podsumowując - godzinka spędzona w BCT to z jednej strony niewiele, jednak patrząc z zupełnie innej perspektywy można dostrzec wiele plusów. Dla mnie z pewnością było to połączenie teorii, którą przyswajałam w technikum czy też na studiach, z praktyką - zobaczyłam z bliska wiele urządzeń, procesów... No i weszłam do środka kontenera! Zobaczyć taką swego rodzaju skrzynię można zawsze - czy to na obrazku, czy nawet gdzieś od zewnątrz, jednak nie jest codziennością móc znaleźć się w jej wnętrzu! Dowiedziałam się również wielu ciekawych faktów, które poszerzyły moją wiedzę na temat BCTu. Muszę przyznać, że sobotnie popołudnie zaliczam jak najbardziej do udanych, a o mile spędzonym czasie na terenie terminalu przypominać będzie mi drobny upominek, jaki otrzymaliśmy podczas wizyty przy stoisku filipińskim.
Suszonych mango jeszcze nie próbowałam, ale z pewnością moje podniebienie nimi nie pogardzi :P. W wolnej chwili planuję dokładne zapoznanie się z informatorem "Więcej zabawy na Filipinach", a ta oryginalna torebeczka przyda mi się do zapakowania prezentu bliskiej osobie :).
Życzę wszystkim miłego popołudnia i przesyłam ogromne buziaki! PS. W najbliższą sobotę organizowany jest w Gdyni dzień otwarty Stena Line, w którym zamierzam wziąć udział, także szykujcie się na kolejną relację! Pozdrawiam Was serdecznie.
Na początku wydawało mi się, że taki dzień nie mógłby mi się spodobać. Ale właściwie to większość z opisanych przez Ciebie atrakcji mnie zaintrygowała - podnoszenie kontenera (tak, chciałabym podnieść kontener, haha), rejs stateczkiem, te stare pojazdy, których ktoś nie odebrał... To wszystko wydaje się świetne. Zresztą chyba nie tylko ja tak sądzę, bo piszesz o długich kolejkach, czyli wydarzenie zaciekawiło niejedną osobę. :)
OdpowiedzUsuńPodobno w tym roku BCT odwiedziło 3000 osób! Rejsów było kilka, ale z racji naszego późnego przybycia do terminalu wiedzieliśmy, że może nam się nie udać załapać na ten ostatni. Może za rok :D!
Usuń♥
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o tym miejscu. Wiedziałam, że gdzieś tam, w jakimś porcie, przeładowuje się jakieś tam towary w jakichś tam kontenerach. I tyle - na tym kończyła się moja wiedza. BCT to, z pewnością, interesujące miejsce. Cieszę się, że wycieczka Ci się udała. :)
OdpowiedzUsuńMiło mi, że cieszysz się z mojej wycieczki ^^. Pierwszy raz o bececie usłyszałam w technikum, przygotowywałam chyba nawet jakiś referat czy coś na transport... No a potem wiedza pogłębiła się na studiach. Teraz mogłam posmakować chociaż część tej wiedzy w praktyce :)!
UsuńMnie zaintrygowało to miejsce! :) Kontenery co prawda zawsze kojarzyły mi się z... umieszczaniem tam zwłok w amerykańskich serialach :p Co prawda zawsze mi się podobało jak kontenery były ustawione jeden na drugim, więc szkoda że akurat ta część była zamknięta i nie można było wśród nich pochodzić. Chętnie podniosłabym także kontener - to musi być fajne uczucie :D Szkoda, że nie udało się Wam załapać na rejs stateczkiem, bo to też była pewnie fajna atrakcja:)
OdpowiedzUsuńHehe ja podobnie momentami kojarzę kontenery - była kiedyś taka scena w Komisarzu Rexie, która właśnie rozgrywała się na terenie terminalu, na szczęście nie chodziło o zwłoki, a jedynie o sceny akcji :D.
UsuńZ jednej strony szkoda, ale mam nadzieję, że może za rok skorzystam w pełni z różnych atrakcji oferowanych przez organizatorów dnia otwartego BCTu :).
Mnie się najbardziej podoba ten stary czerwony samochód :)) Chyba cięzko byłoby mnie od niego odciągnąć. A do kontenera za żadne skarby świata bym nie weszła...z obawy, że mnie ktoś w nim zamknie :D
OdpowiedzUsuńSzczerze? Też się trochę bałam, że mogę zostać w nim zamknięta, ale to tylko moja podświadomość :D, przecież to dzień otwarty, nikogo nie chcą narażać na niebezpieczeństwo :).
UsuńAle super spędziłaś wolny czas :) Szkoda, że u mnie nie ma takich "imprez". Musze przeprowadzić się nad morze :) A suszone mango jadłam i osobiście polecam :)
OdpowiedzUsuńOj tam, na pewno u Ciebie są takie imprezy, których nie ma u mnie :)!
UsuńNo ja już jestem po degustacji i powiem tak - BOMBA!!! Połowa paczuszki została przekazana mojemu tacie i mamie, no i oni również byli zachwyceni :).