sobota, 4 maja 2019

TOKAJ: Winnice Tokaj-Hétszőlő i piwnica Rákóczi Pince.

Wielką fanką wina nie jestem, aczkolwiek dobrego trunku nigdy nie odmawiam, zwłaszcza białego. Kiedy okazało się, że Adam w związku z naszym wyjazdem na Węgry zaplanował przystanek w Tokaju i degustację właśnie białych win, bardzo się ucieszyłam! To było wspaniałe doświadczenie, o czym chcę dziś opowiedzieć.


Piwnicę Rakoczego (Rákóczi Pince) odwiedziliśmy zaraz po krótkim spacerku po mieście. Nazwa tego magicznego miejsca wywodzi się od arystokratycznej rodziny Rakoczych, ponieważ w XVII wieku Tokaj podlegał pod władanie wielu członków tejże książęcej rodziny. W XVII i XVIII wieku piwnica Rakoczego i dwór stanowiły miejsce, gdzie handlowano winem. Tutaj znajduje się również największa w tokajskim regionie winiarskim podziemna sala rycerska, wprowadzająca w iście średniowieczny klimat.  

Ten więc, kogo szczęście tu sprowadza, by w naszych czasach właśnie tu degustował wino, stąpa śladami królów, książąt i możnowładców, którzy nie przypadkiem mówili podczas delektowania się Tokajem Aszú, że to Wino Królów – Król Win!
(Napisał: Miklós Makoldi, archeolog)

Zwiedzanie piwnicy i degustacja win ku naszej uciesze odbyły się w języku polskim. Programem były zainteresowane także dwie rodziny z naszego kraju, dobraliśmy się więc idealnie :D. Przesympatyczny przewodnik opowiadał o dziejach Rákóczi Pince oraz o winach - procesie ich powstawania i przechowywania. 




Oprowadzanie po piwniczce wieńczyła niespieszna degustacja 6  białych win w przepięknej sali rycerskiej. Kierowcom zaserwowano słodki, wyborny sok z winogron, natomiast pozostali dorośli mogli raczyć się wyjątkowym smakiem win. Rozpoczynaliśmy od tych wytrawnych, przechodząc przez półsłodkie, aż do słodkich i bardzo słodkich. Każdy z degustujących otrzymał kartkę z nazwami poszczególnych win w kolejności, w jakiej je próbowaliśmy. Było to bardzo pomocne przy późniejszych zakupach, ponieważ mogłam zaznaczyć, które trunki wplotły się w mój gust. Byłam jedyną osobą, która miała długopis - jak się domyślacie, wędrował on między degustującymi :D.  Na stole znalazły się także małe, słone bułeczki. Sprawdziły się idealnie w chwili, gdy próbowałam najsłodsze wino. Przełamały smak, który raczej nie zachwycił moich kubków smakowych. Szczegóły dotyczące degustacji oraz cennik znajdziecie tutaj.
 

Na miejscu można dokonać zakupów. Nie byłabym sobą, gdybym nie skorzystała z takiej okazji! W zakupowym szale chwyciłam oczywiście wyborny sok winogronowy, który podpiłam Adamowi jeszcze przed degustacją. Do tego wybrałam półsłodkie wino, w którym wyczuwalny był o ile dobrze pamiętam kwiat bzu, a także trunek z kategorii słodkich (nie mylić z tym najsłodszym :D!). Wzięliśmy też kilka butelek dla rodziny - wszystkim bardzo smakowało!

Wina warto przechowywać w odpowiedniej temperaturze. Podczas naszej wizyty na Węgrzech panowały upały, dodajmy do tego czarne auto i mamy zdecydowanie nieidealne warunki. Wybierając się w dalekie podróże zawsze zabieramy ze sobą lodówkę turystyczną (podłączaną do kontaktu, przetwornicy lub gniazda zapalniczki), w której wnętrzu utrzymuje się temperatura średnio o 15 stopni niższa, niż ta panująca w otoczeniu (link do wpisu z naszym niezbędnikiem wyjazdowym - KLIK). W hotelach wina trzymaliśmy w lodówkach pokojowych, a przemieszczając się pomiędzy nimi wspomagała nas właśnie lodówka turystyczna. Celem uzyskania lepszego efektu schłodzenia, mroziliśmy butelki z wodą (taki dodatkowy wkład).

Po zakończeniu wizyty w Rákóczi Pince, udaliśmy się na pieszą wycieczkę celem zwiedzenia zachwycającej winnicy Tokaj-Hétszőlő. Spacerując pomiędzy dojrzewającymi, soczystymi winogronami, czułam się jak w bajce. Winnica ta miała wielu właścicieli, należała m.in. do
Károla Gáspára, będącego autorem węgierskiego tłumaczenia Biblii, księcia Transylwanii Gábora Bethlena czy też do wspomnianej wcześniej rodziny Rakoczych.
Władali nią także Habsburgowie.















Wizyta w Rákóczi Pince oraz spacer po fascynującej winnicy Tokaj-Hétszőlő były wspaniałym doświadczeniem. Jeśli będziecie kiedyś gdzieś w okolicy, koniecznie zahaczcie o to miasto. W Tokaju spędziliśmy pół dnia, w porze obiadowej wyruszyliśmy w trasę do kolejnego punktu naszej wycieczki - Egeru. O nim właśnie będę pisać w kolejnym poście podróżniczym, na który już teraz serdecznie zapraszam :).


Zobacz także: TOKAJ: Początek węgierskiej wyprawy. Kadry ze spaceru po mieście.

4 komentarze:

  1. Pięknie tam jest. Taka wycieczka do winnicy to świetna sprawa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale widoki!! Jak tam pięknie!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Piwniczka ma swoj charakter. Swietny pomysl na wyjazd :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Taka degustacja wina to fajna sprawa :) W dodatku w takim przepięknym miejscu. Śliczne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń