poniedziałek, 30 maja 2016

Yankee Candle: Car Jar Fluffy Towels.

Hej hej! Tydzień rozpoczynamy wpisem dla zmotoryzowanych :). Znam takich kierowców, którzy absolutnie nie są zwolennikami umieszczania w swoich autach jakichkolwiek zapachowych gadżetów. Są też i tacy, którzy nie obejdą się bez oryginalnych, pachnących zawieszek. Jak się domyślacie zaliczam się do tej drugiej grupy. Długo zastanawiałam się nad wyborem zapachu do mojej Śnieżynki. Początkowo planowałam zakup ukochanej babeczki waniliowej (tutaj kilka słów na temat wosku), jednak wybór ten wydawał mi się trochę przesłodzony. Stwierdziłam, że w autku przyda się trochę świeżości. Odpaliłam stronę sklepu Goodies.pl i odnalazłam swój ideał!


Car Jar Fluffy Towels to zapach samochodowy z serii Classic w formie zawieszki. Rześki aromat, bo z takiej linii pochodzi ten wariant, unosi się w autku według opisu producenta do 4 tygodni. Świeżość prania miesza się z delikatnymi, cytrynowymi nutami. Muszę przyznać, że Yankee wraz ze swoimi niecodziennymi zapachami świetnie sprawdza się nie tylko w domowym zaciszu, ale i na trasie. Wsiadanie do autka stało się przyjemniejsze :). Za każdym razem, kiedy tylko otwieram drzwi, ze środka wręcz wypada rześki aromat.


Car Jar wisi u mnie już 2 tygodnie. Zapach najintensywniejszy był oczywiście w ciągu pierwszych 7 dni, teraz nieco osłabł, jednakże nadal jest wyczuwalny. Zawieszkę zaczepiłam przy oknie za kierowcą, ponieważ nie cierpię, kiedy cokolwiek bimba mi przy lusterku :D. Będę chyba musiała pomyśleć o wkładach zapachowych w formie paseczka zamieszczanego na kratce nawiewu.

Czy ktoś z Was używał już Yankee w samochodzie :)? Jak zawsze czekam na opinie! Życzę udanego tygodnia, Karolina.

sobota, 28 maja 2016

Noc Muzeów 2016.

W zeszłą sobotę w wielu miastach obchodzono Noc Muzeów. Tego dnia różne placówki kulturalne oferowały mniej lub bardziej ciekawe atrakcje dla zwiedzających. Przyznam szczerze, że w porównaniu do zeszłego roku, tym razem wybraliśmy punkty słabo zapierające dech w piersiach. 

W jednym z przypadków w ogóle szału nie było. To właśnie on poszedł na pierwszy rzut - Dom Marynarza Szwedzkiego, zabytkowy, modernistyczny budynek znajdujący się w Śródmieściu w Gdyni. Oddany został do użytku w 1936 roku, a do rejestru zabytków wpisano go w 1987 roku. Przez wiele lat w budynku mieścił się konsulat Szwecji. Co nas podkusiło, aby się tam wybrać? Otóż przeczytałam na jednej ze stron internetowych, iż jest to jedyna okazja, aby zobaczyć to miejsce w takim stanie, w jakim aktualnie się znajduje. W najbliższym czasie planowany jest remont Domu Marynarza Szwedzkiego, co w konsekwencji odmieni ten modernistyczny budynek. 





Zwiedzanie odbywało się w grupach liczących bodajże 20 osób. Wydawało nam się to troszkę za dużo, bowiem w niektórych pomieszczeniach bądź też korytarzach było naprawdę ciasno. Przewodniczka opowiadała, a właściwie w większości czytała z kartki rys i ciekawostki historyczne dotyczące miejsca. Przejście przez budynek wraz ze wszystkimi postojami trwało jakieś 20 minut. Czy żałujemy? Na pewno nie, zobaczyliśmy coś nowego, czego już na pewno więcej okazji do zwiedzania mieć nie będziemy. Organizatorzy postarali się zorganizować coś ciekawego, jednak samo miejsce wybitnie interesujące, przynajmniej dla nas, nie było. 









Zaraz po Domu Marynarza Szwedzkiego udaliśmy się do samochodu, aby podjechać na Chylonię. Tam bowiem znajduje się Gdyńskie Muzeum Motoryzacji. W hali wystawowej można podziwiać piękne, mające swoją historię eksponaty - klimatyczne samochody oraz motocykle pochodzące z XX wieku. 




Wstęp kosztował w tym przypadku symboliczną złotówkę. W normalnych warunkach bilety kosztują 7 złotych dla osób dorosłych oraz 3 zł dla dzieci do lat 14. Muzeum zwiedzać można od poniedziałku do soboty.






Przejście przez tak naprawdę jedno pomieszczenie nie zajmuje zbyt wiele czasu, ale zdecydowanie warto poświęcić tę chwilę na odwiedzenie muzeum. Co ciekawe, wszystkie wystawione pojazdy składają się z oryginalnych części i są gotowe do jazdy! Ich sprawność wykorzystuje się podczas różnorodnych świąt narodowych, ale także w filmach czy podczas ślubów. 





Po krótkiej wizycie w motoryzacyjnym królestwie postanowiliśmy udać się do Muzeum Emigracji. Już pod samym budynkiem mieliśmy problem z zaparkowaniem - nie wróżyło to zbyt dobrze. W końcu dotarliśmy do środka, a naszym oczom ukazała się... GIGANTYCZNA KOLEJKA! Ostatnio nie tryskamy energią, dlatego postanowiliśmy odpuścić czekanie i po prostu wyjść na sekundę taras, aby przez chwilę popodziwiać zachód słońca nad stocznią. 










W Gdyni z okazji Nocy Muzeów uruchomiono bezpłatną linię NM. Na zdjęciu poniżej możecie zobaczyć, jakie cacuszka kursowały tego dnia :)! Autobus złapałam właśnie pod nieszczęsnym Muzeum Emigracji.


Nie mając już zbytnio sił na włóczenie się po mieście, zdecydowaliśmy odpuścić i wrócić do domu. Rok wcześniej wykorzystaliśmy ten wieczór do maksimum (odwiedziliśmy Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni, ORP Błyskawicę oraz gdańskie Hewelianum), dlatego w tym zwolniliśmy obroty. Za rok na pewno bardziej zaszalejemy :)!

Jak Wasza Noc Muzeów? Jakie atrakcje czekały na Was w miastach? Pochwalcie się! Moc uścisków, Karolina.

piątek, 27 maja 2016

Pokochałam Callie i Kaydena!

Hipnotyzująca, pełna emocji i namiętności okładka mówiła sama za siebie. Nie mogłam od niej oderwać wzroku, kiedy pierwszy raz wyświetliła mi się zupełnym przypadkiem na ekranie komputera. Sprawdziłam ogólne opisy, bez wyszukiwania spoilerujących opinii. Historia wydała mi się ciekawa. Te dwa czynniki wpłynęły na moją decyzję - KUP "Przypadki Callie i Kaydena"!


Czy jedna chwila może odmienić życie?

Dla Kaydena cierpienie w milczeniu było jedynym sposobem, by przeżyć. Jeśli miał szczęście, nie wychylał się i wypełniał polecenia, mógł przetrwać kolejny dzień. Jednak pewnej nocy, kiedy zdawało się, że jego szczęście – a może nawet i życie – właśnie się kończy, pojawiła się ona...

Callie nie wierzyła w szczęśliwe zrządzenia losu. Przynajmniej od czasu swoich dwunastych urodzin, gdy odebrano jej wszystko. Kiedy najgorsze już minęło, dziewczyna pogrzebała uczucia i przysięgła nigdy nikomu nie zdradzić, co się naprawdę wydarzyło. Teraz, sześć lat później, nadal zmaga się z bolesną tajemnicą…

Gdy traf sprawia, że Kayden i Callie zaczynają uczęszczać do tego samego college’u, chłopak z determinacją postanawia poznać bliżej piękną dziewczynę, która odmieniła jego los. Jest przekonany, że Callie nie pojawiła się w jego życiu bez powodu. Im bardziej próbuje stać się częścią jej świata, tym mocniej uświadamia sobie, że tym razem to ona potrzebuje ocalenia.




Jedna z ostatnich nocy przed rozpoczęciem nowego życia w colleg'u wiele zmienia w życiu Callie i Kaydena. Oboje z bagażem bolesnych doświadczeń wkraczają w kolejny etap. Bohaterowie spotykają się ponownie, tym razem w innych okolicznościach. Choć w przeszłości niewiele mieli ze sobą do czynienia poza jednym, znaczącym spotkaniem, w colleg'u zaczyna się coś dziać, między nimi rozwija się uczucie... Przyjaźń, miłość, istna chemia. Nie, nie jest to typowe romansidło. W książce pojawia się wątek miłości, jednak nie odczułam jej przesytu. W tle dzieją się inne, niezwykle ważne dla Callie i Kaydena sprawy. Poważne, trudne, mogące dotknąć każdego z nas.

Historia opowiadana jest jednocześnie z perspektywy dwóch osób - głównych bohaterów. Bardzo podobał mi się taki podział, bo mogłam poznać odczucia Callie, a za chwilę dowiadywałam się, jak na daną sytuację zapatrywał się Kayden. W dialogach poznałam też przyjaciół tej dwójki. Z małego śledztwa w sieci zauważyłam, że autorka poświęciła i im kilka książek, których póki co na polskim rynku jeszcze nie ma. A szkoda, bo bardzo polubiłam te postacie. 

"Przypadki Callie i Kaydena" wciągnęły mnie bez reszty. A co tam, że za chwilę kolokwium, że magisterka czeka, że trzeba zrobić jeszcze to i to. Czytałam w każdej wolnej chwili. Emocje wręcz kipiały, a za każdym razem, kiedy już miałam odłożyć książkę, w głowie słyszałam donośne głosy: jeszcze jedna strona, jeszcze jeden rozdział! Z zapartym tchem śledziłam sprawy rodzinne bohaterów, wspólnie spędzany czas z przyjaciółmi (ach, ta młodość), a także gorącą i zarazem trudną miłość Callie i Kaydena (ten wątek hipnotyzował mnie chyba najbardziej :D). Kiedy nagle okazało się, że za kolejną kartką nie ma już nic poza okładką, wpadłam w czarną rozpacz. Czemu ja nie kupiłam drugiej części?! Zakończenie pierwszej kolokwialnie mówiąc jest mocne. Cóż, zamiast od razu zabrać się za kontynuację losów bohaterów, będę musiała grzecznie poczekać, aż dojdzie moje zamówienie :).

Czy ktoś z Was miał już do czynienia z tą książką? Czy tak samo jak ja pokochaliście tę lekturę :)? Czekam na opinie! Moc buziaków, K.

wtorek, 24 maja 2016

DZIEŃ MATKI: Inspiracje prosto z drogerii.

Cześć Wszystkim! Mam nadzieję, że pamiętacie o zbliżającym się Dniu Matki :)? Jeśli nie macie jeszcze prezentu, pomysłu możecie szukać w tym poście. Jest to trzeci i ostatni wpis z garścią inspiracji. Dziś zajrzymy do drogerii.

1. Perfumy - to taki standardowy i jednocześnie uniwersalny prezent. Wręczyć je można nie tylko z okazji majowego święta, ale także na urodziny lub pod choinkę. Kupujmy sprawdzone flakoniki. Każdy nos ceni sobie określone zapachy, dlatego łatwo popełnić gafę i nie trafić w gust obdarowywanej osoby. Chyba każda kobieta ma swój ulubiony zapach, dlatego warto przeprowadzić dyskretny wywiad i dokonać właściwego wyboru.


Ulubiony zapach MEXX ICE TOUCH. Mojej mamie także się podoba :).
2. Gadżety do pielęgnacji ciała - panie zdecydowanie lubią dbać o jego kondycję. Warto wówczas pomyśleć, czego jeszcze im brakuje w kolekcji. Do głowy przychodzą mi dwie propozycje - tańsza i droższa. Pierwsza dotyczy pielęgnacji całego ciała - mam tu na myśli szczotkę do masażu na sucho, dostępną m.in. w Rossmannie za około 10 złotych. O zbawiennym działaniu tego typu zabiegu pisałam tutaj.

Moja Rossmannowska szczotka do ciała :).
Druga opcja skupia się na konkretnej partii ciała - elektryczny pilnik do stóp. Prezent wiąże się  jednak z większym wydatkiem.

Zestaw do pielęgnacji stóp marki Scholl - źródło.
3. Dodatki do kąpieli - w tym roku zdecydowałam się dołączyć do prezentu dla mojej mamy kryształki do kąpieli Kneipp. Jedna saszetka to wydatek rzędu 5 zł.


Każdej kobiecie należy się chwila relaksu, dlatego wybrałam wariant z melisą.
Nie jest to jedyny produkt, który można przypisać do tej kategorii. Na sklepowych półkach znajdziecie mnóstwo różnorodnych soli (np. BingoSpa), olejków (np. Bielenda) czy też przepięknie pachnących płynów do kąpieli (np. Luksja).


źródło
źródło

Widząc takie cudowności żałuję, że nie mamy wanny! źródło

Dziękuję za Wasze odwiedziny i śledzenie moich pomysłów. Mam nadzieję, że jeśli pokierujecie się tymi wskazówkami, Wasze mamy będą zadowolone :).

PS.  Ja już mam skompletowany prezent, a Ty ;)? Ściskam, Karolina!

sobota, 21 maja 2016

DZIEŃ MATKI: Kuchennych gadżetów czar.

Witajcie Kochani! Kontynuując tematykę z poprzedniego wpisu, pragnę przeskoczyć z zapachowych inspiracji na prezent dla mamy do zupełnie innej kategorii. Dziś skupimy się na kuchni. Wiele mam uwielbia pichcić, wówczas czują się jak w raju, jak w sercu domu. Warto wykorzystać tę miłość do pieczenia oraz gotowania i poszukać pomysłu na tej bazie. 

1. Przybory kuchenne - których de facto jest cała masa. Cel jest jeden: mają ułatwić codzienne gotowanie. Jeśli Twoja mama nie ma jeszcze przesiewacza do mąki, KUP GO! Jak pomyślę, że kiedyś bawiłam się sitkiem... To samo dotyczy tarki - nowa z IKEI z pojemniczkiem zdecydowanie pomogła mi w kuchni. A może nowe foremki do ciastek? Używanie tych samych wzorów może wprowadzić monotonię. Pieczenie pieczeniem, ale pozostaje jeszcze smażenie. Tutaj polecam foremki do jajek sadzonych, które z powodzeniem znajdują zastosowanie również przy naleśnikach czy też jakichś pulchnych placuszkach. Tego typu gadżetów możecie szukać w takich sklepach jak Ikea, Duka, Pepco, Home and You, ale także w najzwyklejszych hipermarketach.



2. Tekstylia - czyli delikatna, domowa rewia mody. Takie upominki bardzo cieszą! Pamiętacie, jak dostałam na urodziny przepiękny komplet z zimowym motywem? Od razu gotowanie nabrało innego znaczenia. Korzystając z okazji, iż mamy teraz wiosnę, można wybrać jakiś kwiatowy, lekki motyw. A może wersja pin up? Oczywiście w cale nie musi to być przymus, to tylko propozycja. Oryginalnych fartuchów jest cała masa. W niektórych kobiety będą wyglądać jak w prawdziwej kreacji. Inspiracji możecie szukać m.in. na stronie Home and You. Przyznam szczerze, że kilka fartuszków i innych tekstyliów wpadło mi w oko :).


3. Sprzęt do smażenia - czytaj patelnia. Naprawdę, niektóre potrafią sprawić, że smażenie nabierze innego wymiaru. Od kiedy Adaś kupił cudowną patelnię marki Tefal, do której nic nie przywiera i z łatwością się ją myje, od razu stała się moją ulubienicą. Poza tradycyjną, można rozejrzeć się także za specjalną do naleśników lub do jajek sadzonych. 


Mam nadzieję, że pomogłam chociaż w jakimś stopniu co niektórym w poszukiwaniu kuchennego prezentu :). Pamiętajcie - to są moje propozycje, każda z mam ma inny gust, ale o tym to już Wy wiecie najlepiej. Trzymajcie się ciepło, Karolina.

czwartek, 19 maja 2016

DZIEŃ MATKI: Zapachowo z Goodies.pl.

Kochani! Ten szczególny dzień wypada raz w roku, więc warto zastanowić się, co mogłoby sprawić naszym kochanym mamom radość. Wiadomo, każda z nich ma inny charakter, zupełnie odmienne upodobania, jednak zdarza się, że dany pomysł może przypaść do gustu większemu gronu rodzicielek. Dlatego też przybywam z postami pełnymi pomysłów na prezent. Na pierwszy rzut pachnące inspiracje od Goodies.pl.

1. Woski - często czytam na niektórych blogach, że Wasze mamy polubiły się z tartaletkami marki Yankee Candle. Jeśli posiadacie w domu kominek, z którego mogłaby korzystać też mama, czemu nie zaszaleć i nie sprawić jakiegoś kompleciku ciekawych zapachów :)? Na stronie sklepu znajdziecie mnóstwo niecodziennych połączeń aromatycznych do wyboru. Wystarczy poszperać w zakładce woski przy Yankee Candle lub Kringle Candle.

Woski marki Yankee Candle, w tym mój najnowszy, pięknie pachnący
nabytek -
Summer Peach. Zapach idealny na wiosnę i lato.
Idealny też na prezent dla mamy :).
2. Świece - opcja dla mam, które nie posiadają kominka. Do wyboru mamy np. małe, średnie i duże słoje z jednym knotem w przypadku Yankee Candle, czy też duże słoje z dwoma knotami od Kringle Candle. Czas palenia zależy oczywiście od wielkości produktu. Decydując się na ten wariant, warto rozważyć zakup odpowiednich zapałek. Przy tych największych świecach przydadzą się długie zapałki. Może nie od samego początku, ale gdy knot zejdzie nam do połowy słoja, na pewno potrzebne będą takie gadżety.

Duży słój Yankee Candle o zapachu Vanilla Cupcake - dla mnie poezja!
Już po samym otwarciu wylewa się słodki aromat, m.in. wanilii.
3. Zapach do samochodu - coś dla zmotoryzowanych mam. Kobiety lubią, gdy w ich otoczeniu ładnie pachnie. To dotyczy również autka. Niedawno sprawiłam sobie zawieszkę z Yankee Candle i jestem zadowolona :). Na stronie sklepu znajdziecie różne warianty tych zapachowych gadżetów.

Zawieszka Car Jar Fluffy Towels - i w autku od razu jest
przyjemnie :). Aż wysiadać się nie chce, poważnie :D!
Więcej propozycji znajdziecie na stronie sklepu Goodies.pl. Śmiało można tam szukać pomysłu na prezent z okazji Dnia Matki. Spieszcie się, święto mam lada chwila! A już niebawem kolejne inspiracje, tym razem dla mam uwielbiających spędzać czas w kuchni ;). Pozdrawiam serdecznie, Karolina.

środa, 18 maja 2016

DIY: Słoik z karteczkami.

Cześć Kochani! Wybaczcie mi moją nieobecność zarówno tutaj, jak i na Waszych blogach, ale ostatnio tyle się dzieje... W każdym razie na pewno nadrobię zaległości w Waszych wpisach :). Tymczasem przejdźmy do sedna - jak już kiedyś wspominałam, czasami budzi się we mnie dusza artystyczna i lubię zrobić coś własnoręcznie. Różnie bywa z wolną chwilą, dlatego też wciąż jeszcze nie zabrałam się za album scrapbookingowy. Bywają jednak momenty, kiedy uda mi się wygospodarować krótką część dnia na wykonanie jakiegoś pomysłu. Tak też było niedawno, a efekty mojej pracy znajdziecie poniżej :).


Cóż to takiego? Pomysł na pewno nie raz przemknął Wam w internecie czy też w prasie. Sama niejednokrotnie słyszałam o takim oryginalnym prezencie dla bliskiej osoby. Mała iskierka inspiracji wystarczyła, aby zapłonął artystyczny ogień weny. Dla tych, którzy pierwszy raz słyszą o słoiku - do środka wrzucamy wypisane własnoręcznie kolorowe karteczki, które w zamyśle obdarowywana osoba będzie losować każdego dnia.

Co na nich napisać? Tutaj pełna dowolność! Mogą to być wyznania "Kocham Cię, bo ...", romantyczne cytaty, wspomnienia, fragmenty piosenek. Czego tylko pomysłowa dusza zapragnie.

Co będzie potrzebne? Dowolny słoik (mój z IKEI), nożyczki, długopis, kolorowy papier formatu a4, wstążka.


Pięć różnego koloru kartek tniemy na jednakowe kształty. Ja zdecydowałam się na podłużne. Następnie starannie wypisujemy karteczki i składamy je według uznania. Teraz wystarczy już tylko wrzucić je do słoiczka i wymieszać. Do mojego weszło 80 paseczków. Na koniec zakładamy wstążeczkę i gotowe!



Mojemu Adasiowi tak spodobał się ten pomysł, że teraz losuje codziennie kilka karteczek - rano, w obiad i na wieczór :). Słoiczek i jego wykonanie nie należą do drogich przedsięwzięć, więc jeśli szukacie oszczędnej, a mimo wszystko ciekawej inspiracji, prosto od serca, to ten wpis zdecydowanie jest dla Ciebie. A jeśli swoją wizję macie już uporządkowaną w głowie, to stworzenie tego oryginalnego prezentu zajmie Wam jeden wieczór. 

Czy ktoś już robił coś podobnego :)? Czekam na opinie! Buziaki, Karolina.

środa, 11 maja 2016

Majowy book haul.

Cześć! Z dzisiejszego wpisu na pewno ucieszą się mole książkowe :). Ja sama mam uśmiech od ucha do ucha, no może prawie, bo jeden szczegół sprawił, że się trochę rozczarowałam... Zacznijmy od początku. Niedawno dostałam od rodziców bonusik w postaci kilku dodatkowych pieniążków. Cały czas rozbudowuję swoją biblioteczkę o wymarzone tytuły, tak więc postanowiłam dołożyć trochę ze swoich zaskórniaków i zafundować sobie małe książkowe szaleństwo. Dziś odebrałam z poczty przesyłkę z Aros.pl - trzy upragnione pozycje są już moje! Niestety, jedna z nich ma lekki mankament, ale o tym przekonacie się za chwilę.


1. James Dashner - Więzień Labiryntu. Czasami mam ochotę na jakąś książkę z działu fantastyki. Postanowiłam więc odpalić portal lubimyczytać.pl i przejrzeć, jakie to tytuły przypisano do tej kategorii. Tak trafiłam na dobrze ocenianego Więźnia Labiryntu (7,81). Już kiedyś obiło mi się o uszy kilka pozytywnych opinii na temat wspomnianej lektury.




2. Brithainy C. Cherry - Kochając Pana Danielsa. Tematyka zdecydowanie wplatająca się w moje gusta. Ocena na portalu również nie pozostawia wątpliwości - 8,33 musi coś znaczyć! Jedna książka tej autorki grzecznie czeka na półeczce na swoją kolej. Dziś ustawiam obok drugą. Bardzo się cieszę z tego zakupu.



3. Jessica Sorensen - Przypadki Callie i Kaydena. Podobnie jak poprzedni tytuł, książka należy do grona tych, które czytam najchętniej. No i znowu mamy do czynienia z wysoką oceną - 8,02 na lubimyczytać.pl. Jeśli tylko będę zadowolona, sięgnę po następną część "Ocalenie Callie i Kaydena". Ale, żeby nie było tak kolorowo, to niestety muszę zaznaczyć, iż to właśnie ta książka sprawiła mi lekki zawód. Spójrzcie na uszkodzony górny grzbiet :(. Mogłabym bawić się w reklamacje, jednak w moim odczuciu szkoda mi na to czasu. Naprawdę, ostatnio liczę każdą sekundę, rozplanowuję najlepiej jak się da swój dzień, tydzień, miesiąc, a mimo to brakuje mi niekiedy chwili na ważne i mniej ważne sprawy :).


Teraz tylko znaleźć czas na czytanie :D! Adam wyjeżdża na kilka dni, więc myślę, że przed snem będzie na to idealny moment :). Kiedy jesteśmy razem w domu wieczorne czytanie w sypialni (a tam najwygodniej) nie ma racji bytu - "Zgaaaaaaaś świaaaatłooooo"... Faceci! Pozdrawiam Was serdecznie, Karolina.

poniedziałek, 9 maja 2016

Yankee Candle: Wosk Summer Scoop.

Witajcie Kochani! Panująca ostatnio w otoczeniu aura niewątpliwie dodaje nam poweru. Taki pozytywny wpływ wiosny i cieplejszych dni przekłada się na nastrój i zachcianki - a tych ostatnich w kwestiach zapachowych mam wiele. Niedawno postanowiłam rozpalić tartaletkę, jaką swego czasu zakupiłam na goodies.pl - mowa o SUMMER SCOOP.


Jakby nie patrzeć, zapach ten idealnie pasuje na obecne i nadchodzące miesiące. Wosk pochodzi z zapachowej linii Yankee Candle z serii Classic. Głównym, wyczuwalnym aromatem są lody truskawkowe - kto z nas ich nie lubi? Niestety, zważywszy na kalorie niekiedy musimy odmówić pokusie. Teraz nie musimy się o to martwić! Przed rozpaleniem obawiałam się, że ostra słodycz, którą poczułam "na sucho" doprowadzi mnie do bólu głowy... Nic bardziej mylnego! Wosk okazał się bardzo przyjemny w zapachowym odbiorze, nie dusi, no i przede wszystkim nie jest sztuczny. Tartaletka jest wydajna, wsypuję mniej więcej 1/6 i cieszę się delikatną słodyczą przez kilka godzin. 

Czy ktoś z Was palił już w swoim kominku ten wosk :)? Gorąco pozdrawiam, Karolina.

sobota, 7 maja 2016

Majówkowy haul z IKEĄ.

Cześć Kochani! Poza aktywnym wypoczynkiem na świeżym powietrzu, majówkę spędziliśmy także na drobnych zakupach. No dobra, może nie takich drobnych, bo w jednym ze sklepów poszła prawie stówa... Tak, to właśnie IKEA jest sprawcą dużego ubytku portfela. Cóż, ostatnio nie mamy zbyt dużo wolnego czasu, więc 2go maja, kiedy na szczęście praktycznie wszystkie sklepy były otwarte, postanowiliśmy skorzystać z okazji i pojechać rano do szwedzkiego raju. Skorzystaliśmy z kilku promocji dla posiadaczy karty IKEA FAMILY, które obowiązywały właśnie do tego dnia, ale skusiliśmy się także na produkty w podstawowych cenach. Co znalazło się w naszym koszyku?

1. Miski MYNDIG - naczynka oczarowały mnie już podczas marcowej wizyty w sklepie. Oboje wolelibyśmy wersje matowe, ale jak nie ma co się lubi, to się lubi co się ma! Nie mogłam sobie odpuścić tych misek. Oczami wyobraźni widzę te wszystkie dania, które w nich serwuję :D. Cena jednej sztuki to 7,99 zł.


2. Tarka z pojemnikiem CHOSIGT -  w domu jedna tarka już jest, jednak nie taka funkcjonalna! W zestawie znajdują się dwa wkłady o różnej wielkości oczek oraz zamykane pudełko, dzięki czemu utarty produkt można przechowywać np. w lodówce bez obaw o mieszanie się zapachów żywności. Cena tarki to 9,99 zł.



3. Naczynka żaroodporne SMARTA - planowałam kupić taką mniejszą wersję naczynia do tarty, ale oczywiście nie było już tego modelu! Tak to jest, jak się odkłada niektóre sprawy na potem. Nie chcąc znowu żałować, zdecydowałam się na inny produkt z serii SMARTA, który także miałam w planach. Cena jednej sztuki 7,99 zł.


4. Pudełko na lunch FESTMALTID - zdecydowanie jestem zwolenniczką przygotowywania posiłków na wynos już w domu. Niestety, nie zawsze jest na to czas... Jednak chcąc się zmobilizować, zaopatrzyłam się w nowiusieńki pojemniczek. Dotychczas owsiankę, makaron ze szpinakiem czy jakieś sałatki nosiłam w opakowaniu po lodach. Ani to efektowne, ani bezpieczne. FESTMALTID to praktyczne rozwiązanie z dobrym zamknięciem pojemnika oraz możliwością podzielenia jedzenia w dwóch komorach. W ten sposób można zabrać ze sobą porcję makaronu/ryżu oraz pokrojoną marchewkę lub paprykę jako delikatną przekąskę :). Opcji jest mnóstwo. Cena regularna - 12,99 zł, cena z kartą IKEA FAMILY - 10,99 zł (obowiązuje do 29go maja).




5. Podstawka SKURAR - biała komponuje się z produktami, które posiadamy już z tej serii. Dekorują one nasz stolik podczas wizyt znajomych, dlatego nie mogło zabraknąć tej największej wersji z podstawek. Idealnie nadaje się do wyłożenia muffinek czy innych ciasteczek. Kiedyś widziałam w części kuchennej ddtvn jej wykorzystanie jako talerza do klopsików :O. Cena za sztukę to 14,99 zł.


6. Osłonka na doniczkę SKURAR - choć na stole podczas imprez króluje biel, to jednak czarna wersja doskonale pasuje do mebli w salonie. Szczególnie, że staliśmy się dumnymi posiadaczami nowego kwiatka :D. Szczegóły znajdziecie w kolejnym punkcie, a tymczasem ja podam cenę czarnego cacuszka - cena regularna 5,99 zł, z kartą IKEA FAMILY 5,09 zł.


7. DRACAENA MARGINATA - zdecydowanie nie mam ręki do kwiatów. Kiedyś dostałam od Adasia przepiękną azalię, po prostu wyglądała bajecznie, jednak była także wymagająca... No i ostatecznie zostały same badyle. Dlatego też cenię sobie świeże, cięte roślinki w wazonie. Na dracenę trafiłam przypadkiem, przeglądając promocje na stronie sklepu. Droga nie była, więc stwierdziłam - zaryzykuję! Cena regularna - 5 zł, cena z kartą - 4,25 zł.



8. Wazon VASEN - oj, chorowałam na niego! Ostatnim razem nie był dostępny, więc kupiłam inną wersję, którą wypełniłam suszem (możecie zobaczyć tutaj). VASEN zamierzam wykorzystywać do świeżych roślin. Cena wazonu ze szkła bezbarwnego to okrągłe 5 zł.


9. Torebki plastikowe ISTAD - używam wersji różowej (1,2 l oraz 2,5 l) i jestem zadowolona z tego rozwiązania. Mrożę w tych woreczkach np. pierogi, ale to nie jedyne ich zastosowanie. Mniejszą, zieloną wersję kupiłam z myślą o mamie, która także stała się fanką tych torebeczek. Cena regularna - 9,99 zł, cena z kartą IKEA FAMILY - 8,00 zł (obowiązuje do 29go maja).


Czy ktoś z Was posiada wymienione produkty :)? Szczerze przyznam, że jest jeszcze kilka rzeczy, które mam na celowniku. Wolę chyba jednak co jakiś czas pojawiać się w tym sklepie, wydane miliony rozkładają się wówczas na mniejsze kwoty, które aż tak bardzo nie bolą :D. Pozdrawiam ciepło i do zobaczyska! Karolina.