czwartek, 26 lipca 2018

ŚWIĘCI GRZESZNICY: "Chaos" L.J. Shen.





Rosie
Podobno życie to piękne kłamstwo, a śmierć jest bolesną prawdą. Zgadzam się z tym.
Nikt nigdy nie sprawił, że poczułam się tak żywa, poza facetem, który nieustannie przypomina, że mój zegar tyka.
On jest moim błyszczącym, zakazanym owocem.
Uderzającym błędem, przeciwieństwem mojej dosadności, bezwstydności i szczerości.
Jest również byłym chłopakiem mojej siostry.
Ale zanim mnie osądzicie, powinniście wiedzieć jedno:
Ja pierwsza go zobaczyłam. Pierwsza zapragnęłam. Pierwsza pokochałam.
Jedenaście lat później wkroczył do mojego życia i zażądał drugiej szansy.

Dean Cole chce być moim jeźdźcem miedzianym. Mój rycerz w lśniącej zbroi w końcu się zjawił. Oby nie za późno. 

Dean
Podobno najjaśniejsze gwiazdy gasną najszybciej. Zgadzam się z tym.
Ona sprawia, że moje myśli płoną.
Jest wyszczekana, złośliwa i ma wielkie serce.
W świecie, w którym wszystko jest nijakie, ona świeci niczym Syriusz.
Jedenaście lat temu los nas rozdzielił.
Ale niech tylko spróbuje zrobić to ponownie.
Dobranie się do niej nie będzie łatwe, nie bez powodu jednak nazywają mnie Szatanem.
Rosie LeBlanc jeszcze zobaczy, jaki jestem waleczny.
A zdobycie jej będzie moim najsłodszym zwycięstwem. 

Po wciągającej "Intrydze", przyszła pora na "Chaos". Muszę przyznać, że lektura sprawiła mi wiele przyjemności. Drugi tom serii "Święci grzesznicy" czytało się równie dobrze, co pierwszy. L.J. Shen doskonale wie, jak w stworzony przez siebie świat wciągnąć czytelnika. W książce co prawda jest trochę banalności, ale chyba po to, aby później jeszcze bardziej wbić odbiorcę w fotel - jak się domyślacie w powieści nie brakowało elementów zaskoczenia. Treść książki skierowana jest raczej do tej części żeńskiego grona, której nie przeszkadza wulgarność. 

Cierpiąca na nieuleczalną chorobę Rosie zakochuje się w pewnym siebie Deanie. Miłość ta nie jest łatwa, zwłaszcza ze względu na charakter postaci, a także z uwagi na środowisko, z którego oboje się wywodzą. Są ciepłe uczucia, ale jest też nienawiść. Postępowanie bohaterów nie zawsze jest zrozumiałe, logiczne, czasem decydują się na coś, o czym ja sama nigdy bym nawet nie pomyślała.

Autorka obarczyła jedną z postaci mukowiscydozą - szczerze to nie przypominam sobie, abym w książce któregokolwiek innego pisarza trafiła na ten temat! Ogromny plus, taki zabieg pozwala na poszerzenie świadomości czytelnika w tym obszarze. Odbiorca widzi, z jakimi dolegliwościami zmaga się osoba dotknięta chorobą. W tym przypadku dotyczyło to Rosie, ambitnej kobiety, która nie mogła w pełni realizować swoich marzeń.

Odrobinkę żalu budzi epilog. Oczekiwałam czegoś mocnego, wiecie, takiego łupnięcia. Dostałam coś innego, osłodzonego, ale nie zmieniło to mojego odczucia wobec całej lektury. "Chaos" podobał mi się i na pewno będę chciała poznać kolejne części serii :).

Za egzemplarz "Chaosu"
serdecznie dziękuję Edipresse Książki.


wtorek, 24 lipca 2018

Los bywa przewrotny: "Małgośka" Anny Nejman.



Kiedy skoczysz na głęboką wodę,
wszystko może się wydarzyć.


Eliza to dojrzała kobieta mieszkająca wraz z mężem i synkiem w USA. Z jednej strony jest szczęśliwa, z drugiej zaś sielankowy klimat psuje jej obecność jednej kobiety - byłej narzeczonej Larry'ego, będącej jednocześnie jego aktualną pracodawczynią. W przerwie od domowych obowiązków Eliza zaprzyjaźnia się z Gretą, a dokładniej mówiąc Małgorzatą Rutkowską, bo tak nazywała się dawniej. Pisarka spisuje dzieje pochodzącej z polskiej wsi przyjaciółki...

Małgośka, po skończeniu 20 lat, udaje się do USA. Zostaje zaproszona tam celem oddania szpiku dla potrzebującego stryja. Życie bywa jednak przewrotne i zamiast trafić do rodziny, Małgośka ląduje w nocy pod amerykańskim domem, w którym z pewnością nie ma jej krewnych. Młoda dziewczyna, zwykle niewychylająca się przed szereg, staje przed wyzwaniem - musi poradzić sobie w obcym kraju. Na szczęście los bywa łaskawy dla Polki - co prawda nie jest to jakaś sielanka, ale dzięki szczęściu i dobrym osobom, pojawiającym się na jej dość krętej drodze, udaje jej się odnaleźć na obczyźnie.

"Małgośka" to przepełniona emocjami powieść, od której nie sposób się oderwać. Autorka zabiera czytelników w podróż, podczas której nie ma chwili na nudę. Wciągająca, barwna akcja przyciąga i wywołuje pozytywne odczucia. Małgośka to zdecydowanie wyjątkowa postać. Zaradna, odważna - wielokrotnie zastanawiałam się, czy dałabym radę przetrwać w takiej sytuacji, w jakiej znalazła się bohaterka. Los podarował jej w prezencie ogrom zawirowań, wystawiając ją tym samym na próbę. Małgośka mimo wszystko dawała radę, co nadało powieści pozytywny ton. Szczęście, siła przyjaźni, to właśnie trafiło do mojego serca. Ta książka ma w sobie coś ciepłego, koi duszę. Polecam tę powieść bez względu na okoliczności - na smutki i na radości. 

Za egzemplarz powieści "Małgośka"
serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

niedziela, 22 lipca 2018

"Będziesz na to patrzył" Magdy Rem.


Nie zmrużysz oka - żeby czytać!
Przeczytasz - i nie zmrużysz oka!




Barczowie - rodzina na pierwszy rzut oka normalna, prowadząca zwyczajne życie. Marek pracuje jako lekarz, jego żona Elwira jest tłumaczką, a ich piętnastoletnia córka Marta to przykład dobrze wychowanego, zdolnego dzieckaSielankę przerywa pewien list, zupełnie niespodziewany, zamieniający szczęście w koszmar. Anonim zaadresowany do Marka burzy rodzinną "normalność". Po słowach "Będziesz na to patrzył!" nic już nie jest takie samo. Tego nie można zlekceważyć. Kto wysłał tę wiadomość? Komu zależy na tym, aby zniszczyć ład w rodzinie? Kto kieruje się sadystycznymi zapędami? Do jakich kroków zdolny jest prześladowca?

Nic nie jest jasne, nic nie wiadomo. Marek nie ma wyjścia, kolejne, dramatyczne wydarzenia sprawiają, że musi stanąć do walki, która na pewno nie będzie równa. Karty rozdaje prześladowca...

Książka "Będziesz na to patrzył" bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Nie mogłam oderwać się od tego pełnego zagadek utworu. Napięcie narastało z każdą kolejną stroną, a ciekawość tego, jak rozwiąże się cała ta sytuacja nie pozwalała odłożyć na bok powieści. Tego właśnie oczekuję od książki akcji. Nawiasem mówiąc, "Będziesz na to patrzył" to kombinacja elementów charakterystycznych dla thrillera, kryminału, horroru i kontrastującej z tymi gatunkami powieści obyczajowej. Wiele scen przepełnionych było dramatyzmem, autorka świetnie manipulowała moimi emocjami. Przedstawione sceny, poszczególne wątki i szaleństwo prześladowcy budowały napięcie, wzmagały odczucie niepewności, prowadzące koniec końców do czytelniczego strachu. Autorka nie poskąpiła dość drastycznych scen. Chęć zemsty potrafi posunąć cierpiącego, zaślepionego człowieka do okropnych czynów, popełnianych bez litości...

Treść książki bardzo dobrze się śledzi dzięki przystępnemu stylowi autorki. Magda Rem posługuje się językiem, który absolutnie nie sprawia problemów w odbiorze. Książkę czyta się ekspresowo i właściwie nie ma się do czego przyczepić. No, może poza pozorną normalnością rodziny. 

"Będziesz na to patrzył" to książka, po którą warto sięgnąć. Świetna, trzymająca w napięciu odskocznia od codzienności, w sam raz na trwające teraz wakacje :).

Za egzemplarz "Będziesz na to patrzył"
ogromnie dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

wtorek, 17 lipca 2018

WIELKI POWRÓT: "Magda M. Ciąg dalszy nastąpił" Radosława Figury.

Na ten moment czekali chyba wszyscy fani serialu - ogłoszenie wieści o kontynuacji serialu w postaci książki i w końcu jej wydanie ucieszyło spore grono sympatyków Magdy M. Do tej grupy zaliczałam się i ja, o czym mogliście się przekonać w trakcie lektury TEGO WPISU. W dniu premiery niezwłocznie pognałam do księgarni i odebrałam swoje cudeńko. Wieczorem, przed snem przeniosłam się do warszawskiego świata Magdy i jej przyjaciół. Starość nie radość, dlatego też wielkie plany zarwania nocy dla tej książki ulotniły się, gdy tylko powieki przestały współpracować i usilnie chciały się zamknąć. Do książki wracałam więc w każdej wolnej chwili... Czas wydać opinię, bo ta powieść to wielka niespodzianka! Od razu uprzedzam - będzie trochę (ale tylko trochę) spoilerów.


SŁOWEM WSTĘPU


Zwyczajnie niezwyczajny dzień, Magda spędza poranek razem z Piotrem, drocząc się i wciąż darząc głębokim uczuciem. Ta dwójka nadal się kocha i wiele wskazuje na to, że ich związek za chwilę wkroczy w kolejny etap. Magda znajduje ukryty pierścionek zaręczynowy, który najprawdopodobniej tego wieczora wręczy jej Piotr. Ona też będzie mieć dla niego niespodziankę. Zaniepokojona kupuje w aptece testy, które potwierdzają ciążę. Nareszcie! Los bywa jednak przewrotny... To, co wielokrotnie spędzało jej sen z powiek odbiera ukochanego na zawsze. Jak z nową rzeczywistością poradzi sobie główna bohaterka? Co życie przygotowało dla niej i dla jej bliskich?

WIELKI POWRÓT - CZY TO TA SAMA MAGDA?


Świat Magdy M. się zmienił, zdecydowanie można to odczuć - w końcu wydarzenia rozgrywają się po wielu latach od zakończenia emisji serialu. Życie toczy się dalej i minione lata sporo zweryfikowały, Magda stała się w pewnych kwestiach pewniejsza siebie. Prowadzi też teraz bloga. Życie jej przyjaciół również ewoluowało. Trzeba jednak przyznać, że klimat wciąż pozostaje ten sam, a bohaterowie nadal wypowiadają się w "swoim stylu" (czy tylko ja słyszałam w głowie odpowiednio tonowane głosy aktorów z serialu i widziałam oczami wyobraźni ich mimikę i gesty :D?). Przyjaciele wciąż są dla siebie bratnimi duszami. Wspierają się w trudnych chwilach, nie mydlą sobie oczu, ale szczerze wypowiadają się na dane tematy. Wciąż są charakterni, różnorodni, każdy ma swoje zdanie, dokładnie tak, jak miało to miejsce w serialu.

Mecenas Miłowicz wciąż jest ambitna, rozsądnie dąży do celu. I chociaż musi przeżyć wszystko po swojemu (zwłaszcza te najgorsze w życiu chwile), to po pewnym czasie wraca "stara Magda". Ta, która na polu prawniczym czuje się jak ryba w wodzie i bierze na celownik trudne sprawy. Ta, która potrafi postawić do pionu swoich przyjaciół w ciężkich chwilach, przemówić im do rozsądku czy zorganizować akcję "ratunkową" - chociażby dla rodzącej Agaty. Ta, która potrafi kochać na nowo.


WĄTEK MAGDY I PIOTRA


Nie ukrywam, że rozwinięcie tego tematu byłoby dla mnie najprzyjemniejszą opcją. Właściwie, to gdzieś tam w sercu miałam nadzieję, że autor pozwoli w pełni rozkwitnąć tej miłości. W końcu serial kończył się w taki sposób, że wiele osób odczuwało niedosyt! Niestety, nie zawsze dostajemy to, o czym marzymy. To byłoby zbyt kolorowe. Powiem szczerze, że domyślałam się, co wydarzy się w związku z postacią Piotra. Po okładkowym streszczeniu w głowie zakiełkowała myśl, że on zniknie. I faktycznie, zniknął. Śmierć Piotra to nie to, czego chciałam, ale takie jest życie - przewrotne. Tylko, na Boga, czemu Pan, Panie Radku uśmiercił go przed zaręczynową kolacją?! Może to idiotyczne, ale tak chociaż na chwilę przedłużyłoby się szczęście tej dwójki. Poza tym, jak na jeden wieczór, to zbyt wiele spadło na Magdę - śmierć ukochanego i utrata jeszcze nienarodzonej istotki w tym samym czasie to zdecydowanie za dużo grzybów w barszczu.

CZY MUSZĘ OBEJRZEĆ SERIAL, ABY ZROZUMIEĆ LEKTURĘ?

Nie. Książka została tak skonstruowana, że z powodzeniem można ją traktować jako odrębny twór. Autor zresztą wielokrotnie nawiązuje do przeszłości, liczne retrospekcje pozwalają zrozumieć pewne fakty, zdarzenia, także ktoś nowy w świecie Magdy M. powinien bez problemu w tym wszystkim się odnaleźć. Oczywiście z całego serca zachęcam do obejrzenia serialu, ale spokojnie możecie sięgnąć po książkę bez znajomości odcinków sprzed lat.


HALO HALO, COŚ TU NIE PASUJE...

Albo jestem taką psychofanką, albo po postu czepiam się szczegółów, ale były momenty, w których zapalała mi się lampka. Agata płacząca na filmie o surykatkach? Okay, ale przez te same zwierzaki, o ile dobrze pamiętam, rozczulała się w serialu Karolina, przeżywająca wówczas kryzys małżeński z Waligórą.

Totalnie nie pasowały mi do tego świata nawiązania polityczne. To, że nie przepadam za tą sferą, to jedno. Najważniejsze jednak jest to, że w serialu takich nawiązań nie było, to, co serwowano nam na ekranach pozwalało na odskocznię w różowych okularach od świata. Co prawda minęło wiele lat, życie bohaterów się zmieniało, ale jakoś no nie pasowały mi te nawiązania do ogólnej koncepcji.

Nie zrozumiałam też, jakim cudem Agata na szpitalnym łóżku sprzeciwiała się rozsądnym argumentom swoich przyjaciół odnośnie urodzenia córeczki. Fakt, ten Rudzielec zawsze był pokręcony i zawsze kierował się swoimi zasadami, ale ślepa wiara w opinie kobiet na internetowych forach była totalnie nie w jej stylu, zupełnie irracjonalna. Zero rozsądku, totalny absurd. No ale minęło trochę czasu, może i Agata tak bardzo się zmieniła...

Jeszcze jedno... Casablanca na DVD?! Przecież kiedy Agata była jeszcze z Bartkiem (serialowe dzieje) i ten nie chciał obejrzeć filmu na kasecie VHS (w jego domu przecież było wszystko, co najlepsze, magnetowid? no way!), ona się oburzyła. Przecież Casablanca na taśmie to była klasyka. Teraz jakby nigdy nic przyjaciele mieli korzystać z płytki. Technologie się zmieniają, ale szkoda zatarcia tej tradycji.

BYŁO WARTO!

Choć nie wszystko poszło po mojej myśli (i po myśli tysięcy fanów związku Magdy i Piotra), to uważam, że "Magda M. Ciąg dalszy nastąpił" to wartościowa lektura i ogromnie się cieszę, że mogłam się z nią zapoznać. Autor potrafi zaskoczyć i zmylić czytelnika. Z przyjemnością prześledziłam losy bohaterów, przerzucałam kartkę za kartką w każdej wolnej chwili - ja, chodząca grzecznie spać o 22, naginałam swój wieczorny grafik dla choćby kilku rozdziałów powieści, by potem o 5 wstać totalnie niewyspana. Książka liczyła lekko ponad 500 stron, co z jednej strony mnie zadowoliło, mogłam dłużej dawkować to, co pokochałam już wiele lat temu, ale z drugiej chciałoby się jeszcze więcej! Człowiek dochodzi do końca i nagle w duszy pojawia się nutka żalu - jak to, już?! Liczę na to, że powstanie kolejna powieść i że nie trzeba będzie na nią tyle czekać. Najlepiej już, zaraz, za chwilę :). Z tym samym klimatem, w tym samym stylu, z tymi wszystkimi opisami, wzlotami i upadkami, ciętymi ripostami, inteligentnym i niebanalnym humorem. Dziękuję za tę książkę!


Dodam też, że należę do grupy, która liczy na kontynuację w postaci serialu! Wiele osób wiąże śmierć Piotra z faktem, że według plotek Paweł Małaszyński nie chciał już odgrywać swojej roli. Dodając jedno do drugiego wynikałoby, że jest cień szansy na wznowienie produkcji... Ale to tylko takie czysto fanowskie deliberacje :D. 

"Oblubienica morza" Michelle Cohen Corasanti, Jamal Kanj.


Cztery różne osoby. Jedna historia o ojczyźnie i miłości ponad podziałami.


Żydowskie pochodzenie Sary ściąga na nią problemy. Wcześniej żyła w dostatku, co zawdzięczała dochodowemu zajęciu ojca. Teraz, po wypędzeniu z Rosji pragnie ułożyć sobie życie na nowo. Trafia do Palestyny, gdzie podejmuje pracę jako pielęgniarka. Na jej drogę los zsyła Yousefa. Zakochują się w sobie, ale ta miłość nie jest łatwa. Różnice w pochodzeniu oraz konflikt palestyński-izraelski wprowadzają nieco komplikacji.

Ameer jest mieszkańcem libańskiego obozu dla uchodźców. Kiedy udaje mu się w końcu wyjechać do stanów, rozpoczyna wszystko od początku, jako naukowiec. Niestety, demony przeszłości ścigają go niczym cień.

Rebeka to niepokorna osiemnastolatka żydowskiego pochodzenia. Nie popiera, a właściwie sprzeciwia się złemu traktowaniu społeczności arabskich przez jej rodaków. Rozstaje się też z narzeczonym, który ośmiela się podnieść rękę na służącą o arabskim pochodzeniu.

Losy Sary, Yousefa, Ameera i Rebeki łączą się ze sobą (choć początek na to nie wskazuje), pozwalając czytelnikowi na prześledzenie historii pewnych pokoleń, podróż po kontynentach i bliższe poznanie tego, co dzieje się w narodach skonfliktowanych społecznie, religijnie i politycznie.

"Oblubienica morza" to wielowątkowa powieść, w której odnajdziemy garść cennych prawd. Michelle Cohen Corasanti u Jamal Kanj skupili się, moim zdaniem, na dość ważnych kwestiach - walce z niesprawiedliwością, z podziałami w społeczeństwie. To tematy na topie, co rusz słyszymy o konfliktach, zwłaszcza na polu religijnym i politycznym. W "Oblubienicy morza" mamy wyłożone jak kawa na ławę negatywne skutki wojen, które przepełnione są okrucieństwem i niepokojem targającym wnętrzem niewinnych ludzi. Takie nakreślenie historii oraz, co trzeba koniecznie zaznaczyć, realistyczna kreacja bohaterów sprawiają, że konflikt palestyńsko-izraelski staje się dla nas bardziej zrozumiały. Sara, Yousef, Ameer czy Rebeka to takie same osoby, jak my wszyscy. Każdy mógłby znaleźć się na ich miejscu. Dzięki temu postaci są bliższe odbiorcy.

Powieść ta wzrusza. Wylewałam łzy nie dlatego, że w książce zostały zawarte wątki romantyczne. Moim sercem szargało zło tego świata, to, jakie potworności dotykają narody, jakie tragedie mają miejsce na świecie. Najgorsze jest to, że to właśnie ludzie fundują sobie wiele nieszczęść. Człowiek człowiekowi bywa wilkiem.

Jestem pod ogromnym wrażeniem "Oblubienicy morza". Ta historia chwyta za serce, naprawdę ciężko oderwać się od lektury. To trudna, ale i piękna historia. Gorąco polecam tę pozycję. 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu SQN.


niedziela, 15 lipca 2018

SECOND CIRCLE TATTOOS: "Rozdarte serce" Scarlett Cole.



Tatuażystę Cujo w przeszłości porzuciła matka, wywołując tym samym u niego pewien rodzaj uprzedzenia do głębszych relacji z kobietami. Brody Matthews, bo tak w rzeczywistości nazywa się artysta, woli unikać komplikacji w życiu, zwłaszcza w miłości. Kobiety stanowią dla niego źródło problemów, tak więc unika okazji do zawierania zażyłości. Jak to w życiu bywa, niektórych rzeczy nie da się zaplanować. Tak samo Cujo nie przewidział, że gdy na jego drodze pojawi się Drea, serce mu zmięknie. Piękna, pracowita dziewczyna, której los nie oszczędza - opieka nad śmiertelnie chorą matką, dwa etaty i ciągłe marzenie o chwili odpoczynku w spokoju to trochę ciężka mieszanka. Drea i Cujo to totalnie odmienne charaktery. Ich spotkanie wywołuje napięcie, wprowadza zamieszanie, ale i przynosi uczucie. Gorącą miłość w rytmie love-hate.

"Rozdarte serce" to drugi tom serii SECOND CIRCLE TATTOOS. Pierwsza część, "Najtwardsza stal" okazała się być lekturą, którą przyjemnie się czytało. Niewiele zmieniło się w przypadku kolejnego tomu, on także przypadł mi do gustu. Po "Rozdarte serce" można sięgnąć bez znajomości wcześniejszej historii, jednak jeśli o mnie chodzi, to raczej preferuję zachowywanie kolejności przy poznawaniu jakiejkolwiek serii.

Co dobrego mogę napisać na temat "Rozdartego serca"? Na pewno na plus zasługuje wartka i w moim odczuciu wciągająca akcja, ciężko zrobić sobie pauzę. Mnogość różnorodnych wątków - od obyczajowych, romantycznych, po kryminalne i psychologiczne - nie pozwala na nudę. W książce nie brakuje też fragmentów, które skutecznie podnoszą napięcie. Sięgając po "Rozdarte serce" należy być przygotowanym na całą paletę emocji. Autorka zadbała, aby na kartach powieści znalazły się też wartości, które wielu z nas bardzo sobie ceni, mam tu na myśli m.in. szczerą przyjaźń.

Język książki, sposób, w jaki została opowiedziana historia Cujo i Drei sprawiają, że powieść czyta się przyjemnie. Pióro Scarlett Cole sprawia, że przenosimy się do wykreowanego przez autorkę świata w taki sposób jak byśmy znaleźli się tam na miejscu, byli tuż obok bohaterów. W mój gust wplotły się fragmenty, w których nie brakowało humoru, ironii, ciętych ripost. W tego typu lekturach to zawsze mile widziane urozmaicenie!

Za egzemplarz "Rozdartego serca" serdecznie dziękuję
Wydawnictwu Akurat oraz Business & Culture.




czwartek, 12 lipca 2018

Pomysłowa i oryginalna: "Bez przeszłości" Keith Donohue.


Pełna napięcia opowieść o miłości i zauroczeniu, współczesna wariacja na temat mitu o Orfeuszu i Eurydyce.


Kay Harper razem z mężem Theo spędzają w Quebecu letnie wakacje. Ona pracuje w cyrku na stanowisku akrobatki, on zaś w tym czasie tłumaczy biografię Eadwearda Muybridge'a, brytyjskiego fotografa, będącego pionierem w swojej dziedzinie. 

Któregoś razu Kay dostrzega na wystawie zamkniętego sklepiku ze starymi zabawkami, Quarte Mains, interesującą lalkę. Wręcz się w niej zakochuje, ale nawet nie wie, że tę chwilę zapamięta na zawsze. Wracając pewnej nocy do domu, czuje, że ktoś ją śledzi. Wówczas dostrzega światło w swoim ulubionym sklepiku. Gdy okazuje się, że drzwi są otwarte, Kay decyduje się schronić się przed niebezpieczeństwem w środku, przecież nic nie może jej grozić w otoczeniu uroczych zabawek... Nie spodziewa się, że wejście do tajemniczego, zagadkowego miejsca, które znała tylko z zewnątrz, z ulicy, zmieni wszystko.

Kolejnego dnia Theo nie może odnaleźć żony. Jest zrozpaczony. Obsesyjnie i z determinacją przemierza ulice Quebecu w nadziei, że odnajdzie Kay. Sytuacji nie polepsza policja, która w jednej ze swych hipotez zakłada, że to Theo może mieć coś wspólnego z zaginięciem akrobatki. Nikt nie przypuszcza, że Kay została... zamieniona w lalkę. Uwięzioną w magicznym świecie kobietę może uratować tylko utęskniony Theo. Musi ją odnaleźć i rozpoznać - pytanie tylko, w jaki sposób?

"Bez przeszłości" skusiło mnie swoim opisem, który zdecydowanie wywołał dreszczyk grozy i zaciekawienie. Podeszłam więc do lektury z nadzieją na trzymające w napięciu wydarzenia i małą dawkę "zdrowego", czytelniczego lęku. Keith Donohue spełnił moje oczekiwania, a co więcej, w pakiecie dostałam także elementy prozy obyczajowej, przygodowej oraz magii, science fiction. Autor posługuje się przystępnym językiem, czytanie książki sprawiło mi wiele przyjemności. Akcja toczy się raczej niespiesznie, ale w sposób jak najbardziej interesujący. Nie ma mowy o nudzie. Ciekawym zabiegiem było zaczerpnięcie inspiracji z mitu o Orfeuszu i Eurydyce, którego znajomość przy okazji sobie odświeżyłam :).

"Bez przeszłości" to trochę taka bajka dla dorosłych z dreszczykiem. Fantazje mieszają się z realiami, a czytelnik przepada w wyimaginowanym świecie. Zaciera się granica między tym, co jest tylko i wyłącznie wytworem ludzkiej wyobraźni a rzeczywistością, z którą codziennie każdy się zmierza. W moim odczuciu lektura ta jest jak najbardziej godna uwagi. Bardzo pomysłowa i oryginalna!

Za egzemplarz "Bez przeszłości"
ogromnie dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.



wtorek, 10 lipca 2018

Jeden wielki zachwyt - "Kocham tylko tak" Kate Sterritt.




Emerson to dziewczyna, która od dziecka musiała zmagać się z wieloma problemami, między innymi na polu rodzinnym. Jej matka nie zachowywała się jak kochająca swe dziecko rodzicielka, a brat wraz z kolegami znęcał się nad nią. Pragnąc wolności, ucieczki od cierpienia, Emerson próbowała odnaleźć ukojenie w sztuce nad rzeką. Tam, jako nastolatka, poznała Merekiego, z którym się zaprzyjaźniła. Oboje po pewnym czasie poczuli do siebie coś jeszcze. Los nie był jednak łaskawy - pewne wydarzenia wszystko zmieniły...

Otworzyłam książkę, przewracałam kartkę za kartką, aż dotarłam do końca. Oczekiwałam lekkiej historii, idealnie wplatającej się w letni, wakacyjny klimat. Tym bardziej, że okładka w tej kwestii też robi swoje i daje nadzieję na historię właśnie o takim wydźwięku. Co dostałam w rzeczywistości? Na pewno nie sielankową opowieść. "Kocham tylko tak" to wspaniała książka, aż brak mi słów. Bezapelacyjne dziesięć na dziesięć. To niełatwa historia, która łamie serce i otwiera tamę blokującą łzy. Nie spodziewałam się czegoś takiego. Ta książka przenika do głębi.

"Kocham tylko tak" wywołuje tyle emocji, że ciężko się po wszystkim pozbierać. Na mojej czytelniczej ścieżce trafia się wiele dobrych książek, perełek, ale ta... TO PRAWDZIWY DIAMENT! Czytelniczy kac po tej lekturze trzyma i nie chce odpuścić. Interesująca fabuła, osobliwi bohaterowie z artystyczną duszą, zaskakujące zwroty akcji, niemieszające w głowie nawiązania do przeszłości (a przecież retrospekcje często wprowadzają mały bałagan i zbijają z tropu), jak najbardziej przystępny język, no po prostu wszystko jest idealnie skrojone! Pełen zachwyt. Must have, must read.


"Kocham tylko tak" to książka, którą z całego serducha mogę polecić WSZYSTKIM! Wywarła na mnie ogromne wrażenie i z pewnością będę jeszcze do niej wracać. Honorowe miejsce na półce już jest :). 

Za egzemplarz "Kocham tylko tak"
serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

poniedziałek, 9 lipca 2018

PRZEDPREMIEROWO: "Niebo na własność" Luke'a Allnutt'a.



Dziecko w oczach kochających rodziców zawsze będzie najważniejszą istotką na świecie. Wnosi do rodziny radość, szczęście. Można by uznać, że taka familia, gdzie mama, tata i dziecko są razem, jest po prostu w komplecie. Nie inaczej było w przypadku Jack'a. Chłopczyk stał się źródłem harmonii, która scalała rodzinę. Rob i Anna długo starali się o potomka, a kiedy po wielu nieudanych próbach na świecie pojawił się ich synek, stał się ich oczkiem w głowie. Pełnia szczęścia i moc zachwytów.

Po kilku latach sytuacja zaczęła się zmieniać. Zdrowie chłopca przeszło na złe tory. Jego zachowanie wzbudzało niepokój, a do tego pojawiły się problemy z mówieniem i utrzymaniem ciała w równowadze. Medycyna była nieubłagana, a diagnoza druzgocąca - rak. Złośliwy nowotwór mózgu. Świat rodziców chłopca się zawalił. Anna i Rob zrobiliby przecież wszystko dla swojego dziecka, byle było szczęśliwe i zdrowe... W tej dramatycznej sytuacji pozostało im walczyć o życie Jack'a. Czy desperacja może występować w pakiecie ze wsparciem?

"Niebo na własność" to wyjątkowa, poruszająca powieść. Nie jest łatwa, chwyta za serce, wzrusza i ogólnie wywołuje ogrom emocji, które niekoniecznie należą do przyjemnych. Sporo w niej cierpienia, doświadczeń boleśnie uderzających w człowieka, rozpaczy i nadziei, która co rusz odradza się w sercach. Tak niebezpieczna choroba, jaką jest rak, potrafi zmrozić krew w żyłach, zwłaszcza, jeśli chodzi o kogoś nam bliskiego. Przeżywanie razem z chorym ciężkich chwil, walka o jego życie i przyszłość wyczerpuje człowieka, zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Za przykład mogą posłużyć główni bohaterowie, Rob i Anna. Choć dążyli do tego samego - chcieli uratować swoje dziecko, to poza tym celem wspólnego mieli coraz mniej. Zaczęły się kłótnie, odmienne zdania. Uczucia bohaterów zostały wystawione na próbę i to bardzo poważną. Jak poradzić sobie w takiej sytuacji?

Ogromny plus dla autora za autentyczność bohaterów i realistyczny zarys fabuły. Ekspresyjność Anny i Roba, reakcje na pewne informacje i zdarzenia były według mnie jak najbardziej prawdziwe. Ci bohaterowie walczyli z diabłem. Usilnie próbowali odzyskać nadzieję, szukali pomocy wszędzie - czy tak właśnie to nie wygląda? O podobnych przypadkach dowiadujemy się z telewizji, prasy, internetu. Rodzice dotkniętych śmiertelną chorobą dzieci desperacko szukają pomocy. W książce było dokładnie tak samo. Co więcej, autor pokazał, że taka walka ma też swoje "skutki uboczne". Przecież relacja między rodzicami Jacka diametralnie się zmieniła...

Na koniec nawiążę jeszcze do oprawy książki. Okładka idealnie współgra z treścią. Białe tło, subtelnie wkomponowane zdjęcie chłopczyka przytulającego się do rodzica i dające do myślenia zdanie "Kiedy wszystko już stracone, liczy się tylko miłość" - moim zdaniem projekt doskonały.

Jeśli miałabym ponownie stanąć przed decyzją, czy w ogóle po tę książkę sięgać, ponownie nie wahałabym się ani chwili! Od początku przeczuwałam, że będzie to kawał dobrej literatury i tak też było. Moi Drodzy, ta powieść jest wyjątkowa i nie powinno się żałować na nią swojego czasu. Napisana przystępny językiem, poruszająca ważne i trudne tematy, trafi do serc wielu czytelników. Polecam wszystkim, niezależnie od wieku czy płci. 

Za egzemplarz książki "Niebo na własność"
serdecznie dziękuję Wydawnictwu Otwartemu
.


czwartek, 5 lipca 2018

Step, Babi i Gin wracają: "Trzy razy ty" Federica Moccii.

W "Trzech metrach nad niebem" Babi złamała mu serce. W "Tylko ciebie chcę" Gin nauczyła go kochać na nowo. W "Trzy razy ty" Step staje na rozstaju dróg...



Po kilku latach wreszcie przyszła pora na kontynuację losów Stepa, Babi i Gin. Pamiętam wakacje, kiedy zatapiałam się w twórczości włoskiego reżysera i pisarza, Federica Moccii. Pożerałam książkę za książką, a w pamięci szczególnie wyryły mi się historie "Trzy metry nad niebem" oraz "Tylko ciebie chcę". Wieść o trzecim tomie ucieszyła mnie ogromnie. Liczyłam na ekscytującą lekturę - czy taką właśnie zafundował swoim czytelnikom Moccia?

Świat Stepa zdecydowanie się zmienił. Z chłopaka, który nie stronił od wariactw, popołudni spędzanych na placu z przyjaciółmi i od jazdy na motorze, wyrósł na człowieka sukcesu. Układało mu się na polu zawodowym - został producentem telewizyjnym, a także w sferze prywatnej - lada chwila nastąpi jego ślub z Gin, idealną kandydatką na żonę. Gin swego czasu przeszła swoje ze Stepem. Wybaczyła mu zdradę z jego dawną miłością, Babi. Teraz miała dla niego radosną nowinę. Problem w tym, że Babi także przygotowała dla Stepa zaskakujące wieści...

Cieszę się, że akcja książki została osadzona po kilku latach od poprzednich wydarzeń, a nie bezpośrednio po. Dzięki temu u bohaterów zarysowała się pewna przemiana. Spodobało mi się to, że Babi w końcu postanowiła podążać swoim torem, bez ingerencji jej matki, która tylko mieszała. Dziewczyna dorosła i zrozumiała, że powinna stawiać swoje potrzeby, pragnienia, swoje zdanie ponad to, czego chciała rodzicielka. Lepiej późno niż wcale!

"Trzy razy ty" to lektura nieprzewidywalna. No dobra, może w niektórych miejscach można się domyśleć, jednak ja, bez pewnych naprowadzeń w tekście, nigdy bym nie wpadła na taki rozwój akcji. Czasami tyle się działo, że miałam chwilowy problem z odnalezieniem się w całej tej historii. Na szczęście wszystko szybko wracało do normy, mimo, iż pojawili się nowi bohaterowie i nowe wątki. Korciło mnie, aby zajrzeć na ostatnią stronę od razu i dowiedzieć się, co Moccia przewidział dla swoich bohaterów, na szczęście wytrzymałam (choć z trudem).

Powiem szczerze, że nie do końca spełniły się moje oczekiwania względem tej lektury. W moim odczuciu autor w niektórych sytuacjach zaszalał ze zbędnymi opisami. Zagłębianie się w każdy szczegół związany z pracą Stepa niepotrzebnie wydłużał książkę. Ilość stron przed zabraniem się za lekturę zrobiła na mnie wrażenie, ale zaraz potem zrozumiałam, że w dużej mierze jest to wynik właśnie tych fragmentów. Nie powiem, poszczególne wiadomości, dzięki którym można było zagłębić się w kulisy pracy przy produkcji programów telewizyjnych, wzbudzały moje zaciekawienie. Jednakże co za dużo, to niezdrowo.
Poza tym małym mankamentem, czas spędzony nad lekturą uważam za udany. Miło było móc powrócić do historii, która przed laty chwyciła mnie za serce. W moim odczuciu trzecia część serii to obowiązkowy punkt na czytelniczej liście miłośników historii Stepa, Babi i Gin. Ta książka wieńczy cały cykl, Moccia doprowadza do końca wszystkie wątki. 

Za egzemplarz "Trzy razy ty"
serdecznie dziękuję Wydawnictwu Muza.

niedziela, 1 lipca 2018

DOMNIEMANIE NIEWINNOŚCI: "Prawo miłości" Whitney G.

 

Relacja Andrew i Aubrey była burzliwa. On, bezduszny prawnik ostrzegał ją, że ma pewne zasady, których nigdy nie zmieni. Serce nie sługa - dziewczyna mimo wszystko zakochała się w nim. I kiedy zdawałoby się, że wszystko dobrze się układa, pojawiły się nowe okoliczności. Ten, który gardził kłamstwem, który żądał prawdy i tylko prawdy, sam nie o wszystkim Aubrey powiedział. Zataił pewne kwestie, które diametralnie zmieniły ich stosunki.

Prawnik jest święcie przekonany, że poradzi sobie w nowej sytuacji. Przecież wcześniej, zanim poznał Aubrey, nie angażował się w żadne związki... Chcąc zastąpić dziewczynę, wpada w wir przypadkowych randek - zupełnie, jak kiedyś. Coś się jednak zmieniło - każda kobieta, do której chce się zbliżyć, przypomina mu Aubrey. I chociaż zamknął ten rozdział za sobą, to jednak nie zdawał sobie sprawy, ile tak naprawdę dla niego znaczyła.

Teraz to on musi się postarać. Czy Aubrey będzie po tym wszystkim w stanie dać Adrew kolejną szansę?

Czekałam na ten tom "Domniemania niewinności" niecierpliwie! To trzecia, ostatnia część losów Andrew i Aubrey. Polubiłam tę emocjonalną historię o ich pogmatwanych losach. Sprawnie tocząca się akcja, charakterni bohaterowie i przystępny w odbiorze język już w pierwszym tomie przekonały mnie do tej serii. Niecierpliwie oczekiwałam kontynuacji. W tej części niewiele się zmieniło. Książkę połknęłam w ekspresowym tempie, tak dobrze mi się ją czytało. Ogromny plus, że jest dłuższa niż dwie pozostałe. Ostatnim razem bardzo ubolewałam nad niewielką ilością stron. Rozkręciłam się na dobre, a tam był już koniec... Tym razem mogłam nieco dłużej cieszyć się fascynującą lekturą.

W kwestii bohaterów muszę zaznaczyć, że podobało mi się to, w jaki sposób autorka pokierowała postać Andrew. Zaszła w nim pewna zmiana - poczuł coś więcej, niż tylko pożądanie i chęć zaspokojenia swoich pragnień. Z reguły w tego typu lekturach, kiedy bad boy jest zły do granic możliwości, po zakochaniu się następuje cudowne uleczenie. W "Prawie miłości" nie uświadczymy takiej nagłej przemiany. Owszem, Andrew poszedł po rozum do głowy, postanowił odzyskać Aubrey, na szczęście nie pozbył się cech charakteru, dzięki którym ona poczuła do niego coś więcej (i dzięki którym pokochało go spore grono czytelniczek ;)). Nadal był pewny siebie, stanowczy, z ciętym językiem. 


Kochani, ja pokochałam tę serię, może i Wy się skusicie :)? Idealna na rozluźnienie się.

Za egzemplarz "Domniemanie niewinności. Prawo miłości"
serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.