wtorek, 31 grudnia 2019

MROCZNA BAŚŃ: "Niedźwiedź i słowik" Katherine Arden.

Wyobraźcie sobie dawną, XIV-wieczną, daleką Ruś. To właśnie tam mieszka ze swoją rodziną Piotr Władimirowicz. Życie na skraju pustkowia nie jest łatwe, wiąże się z ciężką pracą i przetrwaniem okrutnie siarczystych mrozów, bowiem zima trwa tam znacznie dłużej. Ukojeniem od codziennych trudów stają się długie wieczory - Wasilisa wraz z rodzeństwem oraz nianią Dunią zasiadają przy ciepłym, kuchennym piecu i zatapiają się w klimacie opowiadanych przez staruszkę, dawno już zapomnianych legend i bajek. Wasilisa wyjątkowo interesuje się tym, co przekazuje im Dunia, zwłaszcza historią o Mrozie, błękitnookim demonie zimy, który wśród Rosjan budzi przerażenie. Są na szczęście duchy, które chronią domostwa i ich mieszkańców przed złem.

Pewnego dnia ojciec Wasi postanawia poślubić nową kobietę. Pierwsza żona, matka Wasilisy, zmarła krótko po jej narodzinach. Teraz Piotr przywozi z Moskwy swoją wybrankę, Annę. Nie wie jednego – kobieta jest nieco obłąkana, przeraźliwie boi się domowych duszków i chce się ich czym prędzej pozbyć. Fanatycznie wierząca w Boga ściąga do wioski księdza Konstantego, który ma zaprowadzić nowy porządek. I chociaż faktycznie widziadła stają się dla niej nieszkodliwe, to na wioskę zaczynają spadać co rusz kolejne nieszczęścia. Wasilisa jednak nie traci kontaktu z przyjaznymi zjawami, przez co dostrzega swoją magiczną moc... Czy uda jej się przywrócić dawny spokój, ochronić rodzinę i wioskę przed niebezpieczeństwem?



Piękna, mroczna i fascynująca baśń „Niedźwiedź i słowik” to tom otwierający „Trylogię Zimowej Nocy”. Powieść została osadzona w mitologii słowiańskiej, dzięki czemu zyskała intrygujący, magiczny charakter. Autorka stworzyła historię pełną legend, wierzeń, przesądów i rosyjskich tradycji, co pobudza ciekawość i wyobraźnię czytelnika. Świat tajemniczych stworzeń przeplata się z ludzkim, a pogańskie wierzenia z dopiero raczkującym chrześcijaństwem. „Niedźwiedź i słowik” nie ma charakteru prostych baśni, które znamy z dzieciństwa. W tej historii wyczuwalny jest niepokój, groza, mrok.

Poza wątkami fantastycznymi, autorka zwraca uwagę na kilka problemów społecznych. Jednym z nich jest wykluczenie przez wspólnotę kogoś, kto zachowuje się inaczej, niż przyjęto za standard. Główna bohaterka, Wasilisa, posiadała magiczne moce, których mieszkańcy wioski nie rozumieli. Edukowani przez przybyłego kapłana ślepo wierzyli, że to ona ściąga na nich demony. Tutaj trzeba zauważyć kolejny fakt – nie zawsze ten, który chce nas prowadzić, jest godzien zaufania. Warto zaznajomić się z tematem osobiście, z innym punktem widzenia, bo może się okazać, że ograniczeni do jednych poglądów, nie zauważyliśmy słuszności drugich.

Książkę Katherine Arden czyta się płynnie. Mimo osadzenia akcji w odległych czasach, język nie sprawia trudności w odbiorze. Dużym plusem jest mnogość bohaterów, zarówno ludzi, jak i przeróżnych stworzeń. Każda z tych postaci została wykreowana w interesujący sposób. Mnie do gustu najbardziej przypadła główna bohaterka, Wasilisa. Udowodniła, że kiedy w coś wierzymy i czujemy to sercem, należy o to zawalczyć, bez względu na piętrzące się trudności. POLECAM Z CAŁEGO SERDUCHA!

poniedziałek, 30 grudnia 2019

PIMPEK TESTUJE #3: Aloesowe, antybakteryjne mydło w płynie SANYTOL.

Cześć Myszorki! Dawno mnie tu nie było, ale już wracam, mam w końcu do zrealizowania misję ANTYBAKTERYJNĄ

Wiecie, jestem czyściutkim, zadbanym psiakiem, idealnym do głaskanka, mizianka, całowanka i tak dalej. Matka dba o moją higienę, kąpie mnie (całe szczęście nie za często, bo tego baaaardzo nie lubię!), a sąsiedzi i rodzina zachwycają się moją sierścią. I choćby nie wiem, jak byłbym wycackany, nigdy, ale przenigdy nie będę wolny od różnych bakterii. Na swoich czterech łapeczkach przemierzam chodniki, błota, czasem kałuże, trawy, gdzie chodzą różni ludzie, różne zwierzęta - wiadomo do czego zmierzam. A że lubię częste mizianka, to Matka lubi częste mycie rąk. Ostatnio w jej ręce trafiło mydło w płynie SANYTOL.


Antybakteryjne, nawilżające mydło SANYTOL okazało się być całkiem niezłym kosmetykiem. Matce pasuje zapach aloesu i zielonej herbaty, mnie także - mam ochotę te dłonie polizać, ale dziwnym trafem szybko znikają z mojego pola manewru.

Mydło zostało przetestowane dermatologicznie i hipoalergicznie w warunkach klinicznych. Producent obiecuje pielęgnację i ograniczenie drobnoustrojów. Wiecie, my nie mamy mikroskopu w oczach, ale wierzymy w informacje umieszczone na opakowaniu. 



Matka bardzo często kremuje dłonie, przesuszona skóra w tej partii ciała to u niej norma. Po SANYTOLU nadal używa swoich specyfików, ale mniej - zauważyłem, że czasem tego nie robi i o dziwo daje radę. Mydło zajęło miejsce przy kuchennym zlewie, w końcu przy "spożywce" higiena przede wszystkim!

Podsumowując - aloesowe, antybakteryjne mydło w płynie SANYTOL nawilża, oczyszcza i pozostawia przyjemnie pachnące łapki... to znaczy dłonie. Myślę, że z czystym sumieniem mogę przyznać mój #AtestPimpeusza! PIONA!


Za możliwość przetestowania mydła antybakteryjnego dziękujemy ZOO KARINA.

niedziela, 29 grudnia 2019

Czas cudów? "Tylko raz w roku"! Świąteczna powieść Agnieszki Lingas-Łoniewskiej.


"Połączyła ich magia świąt.
Rozdzieliła proza życia.
Gwiazdka jednak to czas cudów..."



Święta to czas pełen ciepła, pełen magii. To właśnie w Wigilię może stać się cud. Dokładnie tego dnia całe nasze życie może totalnie się odmienić.

Ela i Kamil przypadkiem wpadają na siebie tego wyjątkowego, grudniowego wieczoru. Jej świat właśnie legł w gruzach. Potrzebowała osoby, której mogłaby się zwierzyć. Kamil, zazwyczaj mało empatyczny, wręcz chłodny, wysłuchał tego, co miała do powiedzenia. Wysłuchał i pocieszył. Oboje byli pewni, że przytrafiło im się coś magicznego. Uczucie niczym z romantycznych, bożonarodzeniowych filmów.

Niestety, magia świąt nie trwa cały rok... Ela musi zmierzyć się z problemami rodzinnymi, ale Kamil także - czeka go starcie z zaborczą matką, która dla syna chciałaby wybrać jak najlepszą kandydatkę. On przecież zasługuje zawsze na kogoś bardziej wartościowego... I tak co roku, w Wigilię, Ela i Kamil wracają chociażby myślą do chwili pierwszego spotkania, do tego miejsca...

Czy uczucie tej dwójki okaże się na tyle silne, aby stawić czoła przeszkodom? Czy Ela i Kamil mają szansę na wspólną przyszłość? Bo kiedy, jak nie w Gwiazdkę, zdarzają się cuda?

Tak, tak, tak! Jestem zachwycona świąteczną lekturą od Pani Agnieszki. #DilerkaEmocji ponownie gra na uczuciach odbiorcy, sprawiając, że nie sposób oderwać się od lektury i porzucić losy bohaterów, z którymi, jak się okazuje, tak bardzo można się zżyć. To idealna książka na okres świąteczny. Serce wręcz się rozpływa. Moja czytelnicza dusza była rozdarta - czy Kamil i Ela będą razem? Czy los okaże się dla nich łaskawy i ponownie splecie ich drogi? 

Poza graniem na emocjach i zaserwowaniem magicznej atmosfery świątecznej, z cudnym, zimowym klimatem w tle, autorka zawarła kilka cennych, wartościowych przesłań. W zawiłych losach bohaterów, które wielokrotnie wyciskają z oczu łzy, podkreśliła znaczenie szczerej rozmowy, walczenia o swoje szczęście. Człowiek może się pogubić, to zupełnie naturalne, że błądzimy, nikt przecież nie jest alfą i omegą, jednak ważne jest to, aby chcieć się w tym wszystkim odnaleźć, wyjść na prostą. Dla każdego los przewiduje drugą szansę, grunt to zrozumieć, dostrzec, co jest tak naprawdę dla nas ważne i jaki kolejny krok poczynić.

"Tylko raz w roku" to książka, która chwyta za serce. Bezapelacyjnie to jeden z moich świątecznych hitów, które czyta się wręcz na jednym wdechu. Jestem totalnie zauroczona! 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Burda Książki.
 

sobota, 21 grudnia 2019

KRYMINALNE BOŻE NARODZENIE: Zbiór opowiadań "Cicha noc".

Historie literackie utrzymane w świątecznym klimacie zawsze kojarzyły mi się z obyczajówkami, romansami i tym podobnymi powieściami. Ale przecież nie zawsze musi być słodko, kolorowo, przytulnie, prawda? Czasem Boże Narodzenie niekoniecznie musi mieć ten ciepły klimat...

"Magiczna atmosfera Świąt Bożego Narodzenia sprzyja wszelkiego rodzaju tajemnicom i niezwykłym wydarzeniom. Dlatego autorzy kryminałów tak często umieszczają akcję swoich książek w świątecznej scenerii. Książka, którą trzymasz w ręku, zawiera najciekawsze opowiadania kryminalne pióra zarówno wybitnych pisarzy, jak i mało znanych, a nawet zapomnianych autorów. Wszystkie te utwory łączy wyjątkowy klimat, misternie skonstruowana zagadka i niespodziewane rozwiązanie".


TAK JEST MOI DRODZY, "Cicha noc" to 15 opowiadań kryminalnych, których akcja rozgrywa się w okolicy Bożego Narodzenia. Magiczna i sielankowa świąteczna aura miesza się z dreszczykiem emocji, a wszystko to za sprawą kryminalnej otoczki, jaką zaserwowali mistrzowie gatunku. Muszę przyznać, że klimat okazał się kapitalny. Przełom XIX i XX wieku, angielska zima, srogie temperatury, śnieg, ale i przyjemne, pełne magii przygotowania do świętowania okazały się być wspaniałą mieszanką. 

W tej książce każdy znajdzie coś dla siebie. Opowiadania z jednej strony mają coś wspólnego, świąteczny akcent, z drugiej zaś różnią się od siebie. Inny styl autorów, oryginalny pomysł na treść, odmienny klimat. Raz będziemy czekać na rozwiązanie zagadki związanej z kradzieżą, innym razem z morderstwem. 

"Cicha noc" skupia w sobie opowiadania utrzymane w stylu klasycznych kryminałów. Szukający krwawych zbrodni nie odczują satysfakcji, natomiast Ci, którzy cenią sobie zagadki logiczne, dedukcję, pracę ekscentrycznych detektywów, z pewnością będą zadowoleni z wyboru lektury. W mojej ocenie jest to naprawdę świetna pozycja! Złota epoka kryminału w świątecznej otoczce jest na wyciągnięcie ręki :).

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.


Mroczne miasteczko pełne tajemnic: Camilla Sten "Osada".




Zło nigdy nie śpi, a przeszłość zawsze skrywa jakieś tajemnice. 

Górniczą osadę Silvertjärn zamieszkiwało prawie dziewięciuset mieszkańców. Do czasu... Sześćdziesiąt lat temu cała populacja tego miasteczka zniknęła bez śladu. Zagadka wciąż nie została rozwiązana, nikt nie ma pojęcia, co tak naprawdę wydarzyło się wtedy w tamtym miejscu. Czy ktoś lub coś zabiło wszystkich? A może nadciągnął jakiś kataklizm? Przecież to nie możliwe, aby aż tyle osób zapadło się nagle pod ziemię...

Alice już w dzieciństwie słyszała od swojej babci opowieści o osadzie Silvertjärn i tajemniczym zniknięciu jej mieszkańców. Tak tajemniczym, że aż intrygującym. Teraz, jako młoda dokumentalistka, pragnie na własną rękę zająć się tamtymi wydarzeniami. Jest zafascynowana, zdeterminowana i ma również nadzieję, że materiał, który zamierza przygotować, pozwoli jej na osiągnięcie zawodowego sukcesu. Wybiera się z kilkoma osobami na kilka dni do opuszczonej osady. To, co wydawałoby się niegroźne i dawno już zapomniane, okazuje się, że nadal rzuca swój cień, zwłaszcza, że poszukiwanie rozwiązania zagadki zamienia się w walkę o życie...

"Osada" to powieść, która zasiewa w czytelniku dreszczyk grozy, strach. Mroczny, tajemniczy i właściwie klaustrofobiczny klimat tej książki trzyma w napięciu (choć nie od pierwszej strony), z rozdziału na rozdział intryguje, potęgując tym samym chęć poznania prawdy - co tak naprawdę wydarzyło się w miasteczku? Ta historia zmrozi krew w żyłach i odkryje jedne z najmroczniejszych zakątków ludzkiej duszy.

Dużym plusem "Osady" jest poprowadzenie narracji dwutorowo. Wydarzenia poznajemy z dwóch perspektyw - przeszłej i teraźniejszej. Śledzimy akcję, która właśnie się rozgrywa, ale i wracamy do tego, co miało miejsce wiele lat temu. Dzięki takiemu zabiegowi łatwiej jest wczuć się w tę historię, rozeznać w wydarzeniach. 

W tym przedświątecznym szaleństwie "Osada" będzie świetnym przerywnikiem od słodkiej, przytulnej atmosfery ;). Takie horrory to ja chętnie polecam ;)!


Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

sobota, 14 grudnia 2019

Strach, mrok, niepokój: Alvin Schwartz "Więcej upiornych opowieści po zmroku".


"Witajcie w przerażającym świecie Upiornych opowieści,
ponadczasowej kolekcji opowiadań o strachu,
mrocznej zemście i nadprzyrodzonych zdarzeniach,
okraszonych mrożącymi krew w żyłach ilustracjami."


W tym przedświątecznym, jakże urocznym i przytulnym klimacie, postanowiłam zaserwować coś kontrastującego, z pewnością pozbawionego słodyczy. Dziś chciałabym zaprezentować książkę na jeden, lekko mroczny wieczór. 

"Więcej upiornych opowieści po zmroku" Alvina Schwartza to zbiór opowieści, które zasieją nutkę grozy u młodzieży, ale też uczucie niepokoju u starszych czytelników. Odbiorca ma do czynienia z duszami nieszczęśników, którzy tak naprawdę nie zdają sobie sprawy, że ich żywot już dobiegł końca. Zmarli powstający z grobów, gnijący narzeczeni, wampiry i inni bohaterowie o "ludzkim" usposobieniu to nie jedyne postaci, których zadaniem jest zasianie strachu. Grozę mają budzić także zwierzęta. Wyobraźnia pracuje, a dodatkowym wspomagaczem, poza samą treścią książki, są też idealnie wpisujące się w klimat opowieści, liczne i genialne ilustracje Stephena Gammella.

Muszę przyznać, że lekko rozczarowała mnie długość samych opowiadań. Są one wyjątkowo krótkie, dwie, trzy strony to zdecydowanie za mało, aby zbudować solidnie upiorny klimat. Odczuwałam niepokój, jednak nie bałam się. Młodsi czytelnicy mogą bardziej wczuć się tę aurę. Sięgając po "Więcej upiornych opowieści po zmroku" należy nastawić się na klimatyczną, niezobowiązującą lekturę.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

czwartek, 12 grudnia 2019

Cztery pory roku w Bieszczadach - przepiękny album od Wydawnictwa BOSZ.

Chcieliście kiedyś, w myśl popularnego powiedzenia, rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady? Łatwo powiedzieć, ale czasem trudniej zrobić. A gdyby tak móc poznać magiczne zakątki tej cudownej krainy, zupełnie nie ruszając się z domu? Niemożliwe staje się możliwe - wystarczy sięgnąć po bogato ilustrowany album "Bieszczady", wydany w formacie A4. 


Książka została podzielona na cztery części, a każda z nich ukazuje uroki Bieszczad o innej porze roku. W ten sposób odbiorca ma okazję poznać tę magiczną krainę wiosną, latem, jesienią oraz zimą. 



Każda strona to przepiękne, urzekające, całostronicowe fotografie przyrody. Agnieszka i Włodzimierz Bilińscy, Marek Kosiński, Marcin Nawrocki, Piotr Skórnicki, Leszek Szurkowski, Jan Włodarczyk uchwycili w kadrach m.in. drzewa, lasy, zwierzęta, rośliny, wodę. Oko cieszą zarówno krajobrazy, portrety fauny, jak i zdjęcia makro. Jeśli można zakochać się w miejscu na odległość, to właśnie ten album jest tego idealnym przykładem. 




"Bieszczady" to przepięknie wydana pozycja, która stanowi rewelacyjny pomysł na prezent. Podbije serca podróżników, miłośników gór, ale nie tylko. Tym, którzy byli już w Bieszczadach, przypomni o ich pięknie, a tym, którzy jeszcze nie mieli okazji odwiedzić tej magicznej krainy, zaczaruje serce i zachęci do nadrobienia tych braków :).

Album dostępny jest pod adresem: KLIK.

Recenzja powstała w ramach współpracy z portalem Bookhunter.pl.

niedziela, 8 grudnia 2019

Wciąga bez granic: Gabriela Gargaś i Marcel Woźniak "Tysiąc obsesji".


On jest wszystkim, o czym marzyła. Ona – tym, czego on nie może mieć.

Książka, która wciąga bez granic. Książka, od której nie można się oderwać. Książka, która wywołuje szereg emocji. Książka pełna pasji, a także mroku. Zapraszam na recenzję "Tysiąc obsesji" autorstwa Gabrieli Gargaś i Marcela Woźniaka.

Los bywa nieprzewidywalny. Łączy często drogi osób, które teoretycznie nigdy nie powinny się ze sobą spleść. A jednak. Anika ma narzeczonego, dziewięcioletniego synka i plany na przyszłość - pragnie wziąć ślub ze swoim partnerem. Robert, biznesmen będący emerytowanym piłkarzem, nie może pochwalić się tak pozytywnymi planami. Nie dość, że jest w separacji z żoną, to jeszcze nie potrafi porozumieć się ze swoim dorastającym synem. Anika i Robert spotykają się przypadkiem... Przypadek jednak staje się niebezpieczną grą. Chwila rozmowy i rosnące napięcie sprawia, że na tym jednym spotkaniu się nie kończy. Oboje wpadają w wir namiętności, ale i w świat pełen niebezpieczeństw, tajemnic, mroku...

Trzy miesiące później na Dworcu Centralnym zostają znalezione zwłoki pewnego mężczyzny. 



Po dotarciu do końca lektury, na usta cisnęło mi się słowo... "WOOOOOW". Naprawę, wielkie, ogromnie "WOOOOOW". Spodziewałam się elektryzującej historii, ale nie sądziłam, że moje oczekiwania zostaną spełnione znacznie ponad zakładany poziom. Ta książka wciąga bez granic, wręcz obsesyjnie, zupełnie jak w tytule. Tutaj nie ma miejsca na nudę, a elementy zaskoczenia to coś, co nie jest obce autorom. Wątek miłosny nie jest jedynym tematem poruszonym w tej historii. Autorzy zaserwowali również fragmenty kryminalne, które stanowią ciekawe urozmaicenie tej książki.

Co do stylu, w jakim została utrzymana ta historia, muszę przyznać, że gdyby nie informacja odnośnie autorów, nie zauważyłabym, że pracował nad nią duet. Powieść czyta się tak, jakby napisała ją jedna osoba, co uważam za spory plus. Kiedyś trafiłam na lekturę, w której wyraźnie wyczuwało się odmienne style autorek i o ile jednej twórczość bardzo ceniłam, druga była mi obca i niestety nie wzbudziła mojej sympatii. Na pochwałę zasługuje także różnorodna kreacja bohaterów. Jedni budzili dobre emocje, inni wręcz nienawiść, zwłaszcza, że po bliższym poznaniu cała pozytywna otoczka opadała i ukazywała się prawdziwa twarz. 

Miłość, pożądanie, obsesje, sensacja, zamieszanie, bałagan, zdrada, tajemnice, kłamstwa, śmierć - ta kompilacja wciąga! Polecam :).

Recenzja powstała w ramach współpracy z portalem Bookhunter.pl.

piątek, 29 listopada 2019

Szczenięce lata jednego z najsłynniejszych psich bohaterów literackich - W. Bruce Cameron i jego cudna powieść "Był sobie szczeniak. Bailey".

Któż nie zna Baileya? Historia tego przesympatycznego psiaka podbiła serca zarówno czytelników, jak i kinomaniaków. Tym razem autor zaserwował jego historię z lat szczenięcych. 




Kiedy Bailey poznał ośmioletniego Ethana, wiedział, że to będzie więź na zawsze, na dobre i na złe, choćby nie wiadomo co się działo. Nie tylko bawił się z chłopcem, ale poznawał życie na famie, a czasem nawet broił. I jak to w przyjaźni bywa, czasem na horyzoncie pojawiają się trudne chwile, w których trzeba się wzajemnie wspierać. Bailey jako bystry czworonóg postawił sobie za cel obronę Ethana. Pytanie tylko, czy uda mu się ochronić chłopca przed naprawdę poważnymi kłopotami?


"Był sobie szczeniak. Bailey" to przepiękna historia o przyjaźni między człowiekiem a zwierzęciem. Autor ukazał nie tylko dobre chwile takiej relacji, które zostają zamknięte w księdze wspomnień jako te radosne, pełne szczęścia i uśmiechu. W. Bruce Cameron zawarł na kartach tej historii przesłanie - posiadanie zwierzęcia to nie tylko dobre strony. Bywają chwile trudniejsze, bowiem czy to pies, czy kot, czy też każdy inny domowy pupil, wszystkie te istoty potrzebują odpowiedniej opieki, a to nie zawsze jest łatwą sprawą. Posiadanie zwierzęcia ma swoje blaski, ale i cienie. Jak każde inne stworzenie ma swoje uczucia - niekoniecznie w takiej samej postaci, jak nasze, ludzkie. Opiekun, człowiek, przyjaciel takiej istoty musi pamiętać o odpowiedzialności. 

Szczenięce lata bohatera "Był sobie pies" rozczuliły moje serducho. Z jednej strony oczarowała mnie sama historia, z drugiej zaś w głowie gdzieś chowało się pytanie - jak wyglądało "dzieciństwo" naszego Pimpeusza? Adoptowaliśmy go już jako dorosłego psiaka, którego przeszłość nie była nikomu znana...

"Oto pełna ciepła ilustrowana opowieść dla dzieci o wesołych przygodach zabawnego psiaka, którego pokochał świat!"- z tym się nie do końca zgadzam! Nie tylko dla dzieci, nie tylko dla młodzieży, również i dla dorosłych, ba, wszystkich kochających psy! Choć muszę przyznać, że ta książka będzie idealnym prezentem dla najmłodszych, którzy marzą o czworonożnym przyjacielu. Pomoże im wiele spraw zrozumieć i przede wszystkim nie sprawi trudności w odbiorze, napisana jest bowiem naprawdę przystępnym językiem, zachowana w lekkim stylu. Święta lada moment, warto więc pomyśleć o takiej niespodziance pod choinką ;).

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

piątek, 22 listopada 2019

ŚWIĄTECZNE CZYTANIE: Terri Blackstock "Dosięgnąć świąt".


"Fanaberie starszej pani, gburowaty taksówkarz i zapracowana prawniczka.
Czy z tego układu wyniknie coś dobrego?"




Nieco zgorzkniały taksówkarz Finn Parrish w wyniku pewnych wydarzeń spędza cały dzień w klinice ze starszą panią poruszającą się na wózku. Kobieta cierpi na demencję. Na tyle przypomina mu jego matkę, którą pod koniec jej życia zawiódł, że postanawia staruszce pomóc. Z drugiej strony nie rozumie też, dlaczego rodzina kobiety nie interesuje się jej losem...


Sydney Batson obawia się o swoją posadę. W kancelarii adwokackiej, w której pracuje, zapowiadają się zwolnienia. Decyduje się na poprowadzenie pewnej nieczystej sprawy jako obrońca. Sfrustrowana i przepracowana prawniczka ma żal do siebie i do całej tej sytuacji, że nie ma nawet czasu, aby zapewnić opiekę dla babci...

Jak los pokrzyżuje drogi bohaterów? Co wyniknie z tej przeplatanki?


"Dosięgnąć świąt" to niewątpliwie nieszablonowy, nieprzeciętny, oryginalny romans z tematem świątecznym w tle. Autorka zaserwowała czytelnikom przeuroczą historię, która wywoła na ich twarzach uśmiech, rozbawi nie raz i nie dwa, ale i wzruszy, skłoni do przemyśleń, refleksji. Człowiek często kieruje się niewłaściwymi priorytetami w swoim życiu. Czasem nie ma okazji, aby to zauważyć. Autorka stara się zwrócić uwagę odbiorcy na to, co tak naprawdę w codzienności (przepełnionej często nieustającą gonitwą na szczyt) jest najważniejsze. Dzięki temu ten nieprzeciętny romans śmiało można określić jako życiowy, uniwersalny, idealny dla każdego i w każdym momencie.

Najnowsza książka Terri Blackstock została napisana w takim stylu, że właściwie czytelnik płynie przez jej karty, zatapiając się w tej prostej, ale jakże urokliwej powieści. Cała ta historia, dobrze wykreowani bohaterowie, spory ładunek emocjonalny przyciągają jak magnes. Lektura "Dosięgnąć świąt" właściwie od pierwszych stron powoli podbijała moje serce, by na koniec ono zapłakało - "Jak to, już koniec?!". Jestem zauroczona tą historią i bardzo się cieszę, że właśnie ją wybrałam na rozpoczęcie sezonu ze świątecznymi książkami.

Drodzy, ogromnie polecam Wam tę lekturę! Jestem przekonana, że jej treść Was nie zawiedzie. Przygotujcie sobie tylko kocyk, zaparzcie przepyszną herbatę lub przygotujcie coś słodszego, np. kakao, a potem już zatapiajcie się w treści książki. W takiej atmosferze będzie smakować jeszcze bardziej!

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Dreams.


niedziela, 17 listopada 2019

Thriller futurystyczny: Peter Høeg "Efekt Susan".


"Opowiesz jej o swoich największych tajemnicach"


Susan Svendsen posiada pewną wyjątkową umiejętność. Potrafi skłonić rozmówcę do wyjawienia swoich sekretów. Skłanianie ludzi do nieświadomego wyjawiania tajemnic i skrywanych myśli wykorzystywała przez wiele lat, jednak przyszła pora, kiedy ten dar zamienił się w ostatnią deskę ratunku dla niej i jej rodziny, grozi im bowiem więzienie.

Tajemniczy urzędnik państwowy składa Susan ofertę. Jedynym ratunkiem z tej sytuacji jest odnalezienie byłych członków Komisji Przyszłości, rzecz jasna ściśle tajnej. Kobieta ma wykorzystać swoje zdolności i dowiedzieć się od tych osób, co zawierał ostatni raport komisji. Sprawa jednak nie jest taka prosta, ponieważ ktoś bardzo potężny nie życzy sobie ujawnienia treści raportu. 

Na Susan czeka wiele trudności. Musi wykorzystać nie tylko swój dar, ale zarówno wiedzę, jak i szalone pomysły. Okazuje się bowiem, że sprawa nie jest taka prosta, a droga do rozwiązania śledztwa będzie bardzo kręta.

"Efekt Susan" to książka nietypowa. Pierwszy raz miałam do czynienia z thrillerem futurystycznym. Nie powiem, żeby stał się moim ulubionym rodzajem literackim, bo tak nie jest. Było to coś nowego, jednak jednorazowego. 

Po pierwsze, nie do końca pasowało mi zaserwowanie w tak dużym natężeniu przeszłości Susan, zwłaszcza, że przeplatanie jej z teraźniejszością wprowadzało w moich myślach trochę zamętu. Chwilami miałam problem z odnalezieniem się w tej całej sytuacji, w tym ciężkim, zawiłym śledztwie. Po drugie, zdarzały się momenty, że czułam się po prostu zmęczona lekturą. Nie wiem, czy to te opisy mnie tak znużyły, czy powolnie rozwijająca się akcja, przynajmniej na początku książki. Później, muszę przyznać, wydarzenia nabrały tempa. Wśród wszechobecnego chaosu zawsze to jakiś plus. Ach, jeszcze bohaterowie... Z nimi także nie poczułam chemii. Nie było tego czegoś...

Peter Høeg zaintrygował mnie pomysłem na zdolność wyciągania z ludzi sekretów. Ogólny zarys fabuły z okładkowego streszczenia również wzbudził moją ciekawość. Niestety zagłębienie się w lekturę i w szczegóły (niektóre z nich w sumie nic nie wnosiły, poza rozproszeniem uwagi) nie wzbudziło już we mnie tak pozytywnych emocji. Mnie "Efekt Susan" nie powalił na kolana, ale myślę, że niektórym czytelnikom może przypaść do gustu :).

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.