sobota, 29 lutego 2020

Emocjonalny rollercoaster: J. Harrow "Nieodpowiednia dziewczyna".


Gdy cały świat jest przeciwko,
a serce nie słucha rozumu,
może wydarzyć się wszystko...



Eve to młoda, utalentowana artystka - zajmuje się tatuowaniem. Nie wierzy w miłość i doświadczona przeszłością nie szuka związków. Z natury jest buntowniczką, a jej ozdobione malunkami ciało tylko daje pretekst do osądzania jej z góry. 

Daniel to facet idealny. Pochodzi z kochającej rodziny, posiada dobre wykształcenie i zawsze potrafi zachować się odpowiednio do sytuacji, z pełną kulturą. Nigdy nie mógł narzekać na brak wsparcia ze strony bliskich.

Eve i Daniel to totalne przeciwieństwa... Pewnego dnia spotykają się w studiu tatuażu. Daniel, zachęcony przez swoją dziewczyną, Alice, zamierza wytatuować sobie miłosną pamiątkę. Kiedy jednak trafia na Eve, coś się zmienia. Fascynacja dziewczyną sprawia, że chce ją poznać mimo wszystko bliżej. Nie wie nawet, że ich drogi los skrzyżował już wcześniej...

"Nieodpowiednia dziewczyna" to książka, którą można porównać do uczuciowego, literackiego rollercoastera. Ta niebanalna historia wciąga każdym słowem i nie pozwala na oderwanie się od siebie. Autorka stworzyła bardzo emocjonalną powieść, w której porusza temat trudnej miłości i niełatwej przeszłości. Lubię sięgać po książki, gdzie ważną rolę odgrywają przeplatające się ze sobą demony przeszłości i uczucia. 

Pokochałam Eve i Daniela. Mimo, że nie zawsze byli wobec siebie szczerzy, a co więcej Daniel przez dłuższą chwilę nawet mnie irytował, to jednak oboje mieli w sobie coś takiego, co sprawiło, że zależało mi na ich szczęściu. Podobał mi się zabieg pisania rozdziałów z ich punktu widzenia, dzięki temu jeszcze bardziej zżyłam się z bohaterami i mogłam spojrzeć na pewne sprawy z ich perspektywy. Wisienką na torcie okazała się nutka erotyzmu. W tego typu relacji, jaka łączyła Eve i Daniela, aż się prosi o chemię i iskry. 

Podobało mi się także wplecenie na karty powieści motywu pamiętnika, ale nie chcę nic więcej zdradzać, żeby nie psuć Wam przyjemności z lektury! A jest to książka zdecydowanie godna polecenia. Wpadajcie do księgarń, zamawiajcie online, szukajcie w bibliotekach - warto!

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

piątek, 28 lutego 2020

LITERATURA DZIECIĘCA: Arnold Lobel "Mała świnka".


"W najlepszej zabawie nieraz przyjemnie jest się trochę ubrudzić.
Kto się zgadza, ręka w górę!"


Chlewik na pewnej farmie zamieszkiwała mała świnka. Bardzo lubiła jedzonko, hasanie po gospodarstwie, spanie i przede wszystkim taplanie się w błotku. Siadała, z przyjemnością zanurzała się w nim i odpoczywała. Była bardzo szczęśliwym zwierzakiem, farmer i jego żona uwielbiali ją i wielokrotnie powtarzali: "Jesteś najfajniejszą świnką na świecie". 

Niestety, pewnego dnia żona gospodarza postanowiła zabrać się za porządki. O ile w niczym nie wadziło śwince sprzątanie w domu, o tyle jej szczęśliwa codzienność zawisła na włosku, gdy kobieta zabrała się również za stodołę, stajnię, kurnik i... chlewik. Świnka bardzo ubolewała, bowiem zniknęło jej ukochane błotko. Rozgniewana uciekła w nocy z farmy... 

Jakie przygody czekały na świnkę? Czy odnalazła bezpieczne schronienie?

"Mała świnka" autorstwa Arnolda Lobela to cudowna opowieść skierowana dla młodszych czytelników, choć ja, mając prawie trzydziestkę na karku, także miałam ogromną przyjemność zapoznania się z nią. Sięgając po tę lekturę nie sądziłam nawet, że totalne zapomnę o Bożym świecie i przeniosę się do prawie beztroskiej krainy. Prawie, bowiem żywot małej świnki nie zawsze był szczęśliwy i kolorowy. Zwierzątko, uciekając z farmy, nie spodziewało się nawet, że może wpaść w tarapaty. Dotąd mieszkała w przyjaznym miejscu, wśród kochających ludzi, jednak nie wszędzie można trafić na takie warunki. Świnka, szukając poza farmą ulubionego błotka, z rozczarowaniem przenosiła się z miejsca na miejsce. Świat okazał się nie być tym, czego szukała. Miasto, do którego trafiła, było brudne, ale nie w taki sposób, jaki szukała. Miało w sobie coś przerażającego, nieprzyjaznego, o czym niestety musiała się sama przekonać.

Ta króciutka lektura podkreśla i uczy dzieci, że to dom jest dla nich najbezpieczniejszym miejscem. Wszędzie dobrze, ale to w domku jest najlepiej, szukając w złości czegoś innego, możemy wpaść jak świnka w kłopoty. Po drugie, czasami to, co wydaje nam się właściwe, nie zawsze jest dobre dla innych. Podejmując pewne decyzje, trzeba też liczyć się z innymi. Żona farmera chciała uporać się z porządkami, jednak nie wzięła pod uwagę tego, że może naruszyć strefę komfortu zwierząt.

"Mała świnka" to przeurocza lektura, do czytania zwłaszcza razem, z maluchem. W mojej ocenie jest przepięknie ilustrowana, co też zauważyła moja druga połówka. Chwyta za serce, a mnie nawet i wzruszyła. Gorąco polecam!

Recenzja powstała w ramach współpracy z portalem Bookhunter.pl.

środa, 26 lutego 2020

REWELACYJNY DEBIUT: Daniel Komorowski "Furia Wikingów".

Surowa Skandynawia i gniewni wojownicy, których zna cały świat - Wikingowie. Przed nimi nie ma rzeczy niemożliwych. To silni, waleczni mężczyźni, którzy nie boją się dalekich wypraw kupieckich, łupieżczych czy osadniczych. Cel jest jeden - zapewnić sobie miejsce w Valhalii, krainie wiecznego szczęścia dla poległych w chwale wojowników. Przewodzący im Ragnar ma jeszcze jedną misję - pragnie wypełnić skierowaną do niego i jego synów przepowiednię.


Pozycja, którą zajmuje Ragnar, nie do końca wszystkim pasuje. O sławę niezwykle ambitnego i walecznego wojownika z Północy zazdrosny jest Karol Wielki. Zamierza obalić rządy Ragnara i wprowadzić swoje porządki. Ivar, jeden z synów Ragnara, sieje zaś postrach na nowych ziemiach...


Świat Wikingów zawsze wydawał mi się fascynujący, a kiedy moja druga połówka zaczęła przygodę z serialem, mimowolnie rzucałam okiem na ekran, z czasem wciągając się coraz bardziej. I chociaż Ci wojownicy prowadzili bardzo krwawe i brutalne walki, to nie zniechęciło mnie to do tego świata, wręcz przeciwnie, ich zawzięcie i dążenie do celu przyciągnęły mnie. To, co podpatrzyłam na ekranie, dostałam i w książce. A nawet więcej.

"Furia Wikingów" wciąga od samego początku. W tytule słusznie znalazło się słowo "furia". Autor nie szczędzi scen, w których w znakomity sposób słowem pobudza wyobraźnię i obrazuje szaleńczą, wściekłą, ale i ekscytującą walkę. Wikingowie nie boją się śmierci, są na nią gotowi. Są honorowi, a jeśli mają zginąć, to za coś, w co głęboko wierzą. A jeśli już mowa o wierze, to ten aspekt także mnie zafascynował. Cenię sobie w książkach nawiązania do religii, a mitologia skandynawska zawsze budziła we mnie zainteresowanie. Kult bogów, oddawanie im czci, zawierzanie w ważnych sprawach oraz pobudki ku temu przykuwają moją uwagę, a autor w świetny sposób przelewa je na papier i wkomponowuje w tę wyjątkową historię.

Daniel Komorowski w swojej książce, poza wątkami nawiązującymi do bitew, historii czy wierzeń, zawarł także aspekty emocjonalne. Czytelnik ma szansę poznać Wikingów nie tylko od tej walecznej i brutalnej strony. Ci wojownicy, tak jak każdy inny człowiek, mają uczucia. Kochają, wiedzą, czym jest przyjaźń, sojusze, ale także zdradzają i rywalizują między sobą. Bardzo podobała mi się różnorodność bohaterów i ich charakterystyka. Oczywiście moje serce podbił Ragnar, ale inne postaci również zasługują na uwagę i pochwałę kreacji. Idealnym przykładem jest kontrastujący z Ragnarem Ivar. To szaleniec, którym kierował gniew, wściekłość, brak barier, skrupułów. Jego zachowanie budziło przerażenie...


Podsumowując, autor zaprezentował losy Wikingów w rewelacyjny, wciągający sposób. Przy tej książce nie można się nudzić. O Wikingach może napisać każdy, o ich motywacjach, bitwach, porażkach i zwycięstwach. Nie każdy jednak ma smykałkę do tego, aby zrobić to w tak budujący napięcie, intrygujący i inny, niż "suchy", teoretyczny sposób. Gorąco polecam Wam "Furię Wikingów"! 

Za możliwość przeczytania "Furii Wikingów"
serdecznie dziękuję Wydawnictwu Replika.


niedziela, 23 lutego 2020

JACK REACHER: Lee Child "Zgodnie z planem".

Jack Reacher, podróżując bez celu autobusem, trafia na starszego mężczyznę, który zdecydowanie potrzebuje pomocy. Nieznajomy stał się celem podróżującej z nimi szumowiny. Aby nie dopuścić do przestępstwa, Jack wysiada z autobusu zaraz za obserwowanymi wcześniej ludźmi. Nie zdaje sobie jednak sprawy z tego, że ten dobry uczynek jest pierwszym krokiem do zatopienia się w grubszej sprawie.

Jack daje się namówić na wizytę w domu staruszka, gdzie okazuje się, że małżeństwo znalazło się w poważnych tarapatach. Okazuje się bowiem, że starsi państwo, zmuszeni sytuacją rodzinną, zaciągnęli spory dług u niebezpiecznych ludzi. Reacher, chcąc im pomóc, musi wkroczyć na pole bitwy dwóch szajek - jednej z Ukrainy i drugiej z Albanii. A żeby było jeszcze ciekawiej... walczące o terytorium gangi to nie jedyny wróg, z którym Jack będzie musiał się zmierzyć.



"Zgodnie z planem" to już 24 tom cyklu "Jack Reacher" autorstwa Lee Child. Przyznam, że było to moje pierwsze literackie spotkanie z tym brytyjskim pisarzem. Nigdy wcześniej nie sięgałam po jego twórczość i to był błąd! Dlaczego?

Historia stworzona przez autora wciągnęła mnie właściwie od pierwszych stron. I muszę z radością stwierdzić, że ta rewelacyjna przygoda trwała do samego końca. Intrygujące wątki, dobre tempo akcji, elementy zaskoczenia - to część recepty na świetną książkę. Styl Lee Child przypadł mi do gustu, "Zgodnie z planem" czytało się naprawdę dobrze, co więcej, odniosłam wrażenie, że stałam się pionkiem w czytelniczej grze. Autor wodził mnie za nos, dawał pewną wskazówkę, aby za chwilę zupełnie pokrzyżować szyki i mnie zmylić.

Ogromnie, ale to przeogromnie spodobała mi się kreacja głównego bohatera. Jack nie miał domu, rodziny, a tylko podróżował z minimum bagażu. Osobiście uwielbiam wszelkiej maści wojaże, dlatego też Reacher stał się bliski mojemu czytelniczemu sercu. Jack to niebanalna postać.

Ucieszyło mnie także zakończenie lektury. Wygrała sprawiedliwość, czyli dokładnie to, co lubię w tego typu utworach. Nic tak nie irytuje, gdy zło staje na piedestale i tryumfuje. 

Koniecznie chciałabym wspomnieć o elemencie, który może pewne grono czytelników odstraszyć. W tej historii nie brakuje trupów, brutalności, dokładnych opisów. W tego typu lekturach zbrodnie nie powinny nikogo dziwić, jednak nie zawsze autorzy serwują je w tak szczegółowy sposób.

Na koniec mała wskazówka dla osób, które tak jak ja, nie sięgały wcześniej po twórczość Lee Child. Chociaż "Zgodnie z planem" jest kolejną częścią cyklu, można bez obaw sięgnąć po nią bez znajomości poprzednich tomów. 


Recenzja powstała w ramach współpracy z portalem Bookhunter.pl.

poniedziałek, 17 lutego 2020

OPOWIEŚĆ O UPADKU I SZALEŃSTWIE: Ane Riel "Żywica".


"Co się dzieje, jeśli kochasz kogoś tak bardzo,
że chcesz go zatrzymać przy sobie za wszelką cenę,
w bezpiecznym miejscu?"


Rodzina Haarder żyje na uboczu. Zamieszkuje jedną z odosobnionych, porośniętych świerkami, duńskich wysepek. Prowadzi tryb życia, który nie jest zrozumiały przez innych z "otoczenia". Mieszkańcy sąsiadującej wyspy uważają ich za dziwaków, ale nie wtrącają się do ich spraw, zwłaszcza, kiedy pewnego dnia Pan Haarder ogłasza śmierć swojej córki. Szanują żałobę po dziewięcioletniej Liv. Rodzina tym bardziej może zachować swoją prywatność i utrzymać sekrety. Również te mroczne...

"Żywica" to... No właśnie. Zazwyczaj w tym miejscu piszę coś w stylu "porywający thriller", "chwytająca za serce powieść romantyczna", "wciągający kryminał". A dziś? Mam ogromny problem, bowiem brakuje mi jednego, spójnego określenia na powieść duńskiej pisarki, Ane Riel. To nie jest jednoznaczna lektura. Wstrząsa, właściwie od samego początku. 

Wstęp wydaje się makabryczny, dziwny, przerażający, wręcz zbyt ciężki, jak na wprowadzenie do wnętrza książki. A trzeba przyznać, że wnętrze także szokuje. Czytelnik poznaje losy rodziny, która żyje na uboczu, z dala od wszystkim nam znanej, współczesnej cywilizacji. Dla nas taka egzystencja może wydawać się szaleństwem, ale dla rodziny Haarder to sposób na życie, na zachowanie równowagi, na bezpieczny byt. Nawet kosztem szokującej mistyfikacji. 

W Żywicy" czytelnik odnajduje całą masę aspektów psychologicznych. Autorka ukazuje inne, niż romantyczne, oblicze miłości. Miłości tak silnej, tak obsesyjnej, tak przepełnionej lękiem i obawami, że aż popychającej do zdumiewających działań. Zaskakujące jest to, jak przerażające może być wnętrze danej osoby, to, w jaki sposób kształtuje los innych, to, co im wpaja, to, jak tworzy swoją rzeczywistość... Tworzy życie w klatce. 

Sięgając po "Żywicę" czułam, że będę mieć do czynienia z mocną lekturą, dobitną. Nie sądziłam jednak, że przeniosę się do świata tak szokującego, niepokojącego, momentami wręcz obrzydliwego. To szaleństwo nie ma jednak w sobie odrzucenia od lektury, ciekawość i zaintrygowanie wygrywają. 

Książka Ane Riel to powieść, którą ciężko przyporządkować do jakiejkolwiek szufladki. Ciężko też określić, w czyje gusta się w plecie, a w czyje nie. To książka, którą trzeba przegryźć samemu. Dla mnie to jedna z tych pozycji, które odbierają mowę. 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

sobota, 15 lutego 2020

PORYWAJĄCY THRILLER: Shari Lapena "Ktoś, kogo znamy".


"Bardzo trudno jest mi napisać ten list. Mam nadzieję, że zanadto nas nie znienawidzicie... Ostatnio, kiedy nie było państwa na miejscu, mój syn włamał się do waszego domu..."


Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, jak wygląda życie Waszych sąsiadów? Jakie mają tajemnice? Czy ta okazywana do tej pory uprzejmość i przemiłe usposobienie to coś stałego, czy może element, który opadnie jak maska z twarzy w chwili, gdy prawda będzie bliska ujrzeniu światła dziennego?

Wyobraźcie sobie ciche przedmieście urokliwego miasteczka oddalonego od Nowego Jorku o dwie godziny jazdy. Wydawałoby się, że to miejsce może być oazą spokoju. Niestety. Nieznany sprawdza włamuje się do domów. Jego celem są komputery. Bezproblemowo wdziera się do systemu i poznaje to, co skrywają mieszkańcy danego domu. Wizja ujawnienia sekretów budzi w ludziach strach. Pojawiają się listy z przeprosinami, ale przy okazji krążą też plotki. Mieszkańcy miasteczka snują pewne teorie na temat sprawcy tych zdarzeń, mają swoje podejrzenia, ale żadnych konkretów. Oliwą dolaną do ognia staje się morderstwo. Ginie kobieta, której wcześniej także włamano się do domu... Jaki będzie następny ruch? Kto jest odpowiedzialny za te wydarzenia? Robi się coraz bardziej skomplikowanie i niebezpiecznie...

"Ktoś, kogo znamy" to porywający thriller, który na każdym roku intryguje bardziej i bardziej. Shari Lapena doskonale wie, jak kreować historię i budować napięcie, aby czytelnik był usatysfakcjonowany. To już trzecia książka tej autorki, po którą miałam okazję sięgnąć i która mnie nie zawiodła. Tutaj nic nie jest pewne, niektóre wydarzenia mocno zaskakują, a w czytelniczych poszukiwaniach sprawcy często byłam zbijana z pantałyku. Ku mej uciesze pojawiły się wątki psychologiczne, w tego typu literaturze dla mnie to niczym wisienka na torcie. Autorka gra na emocjach nie tylko odbiorcy, ale i bawi się uczuciami bohaterów, pokazuje ich osobowości i charaktery w różnych odsłonach. Jak zachowa się człowiek w obliczu ujawnienia jego niewygodnych sekretów?

Jeśli macie ochotę na kawał dobrego thrillera, napisanego w przystępnym stylu, nieprzewidywalnego, zaskakującego, intrygującego, wciągającego od samego początku, to ta pozycja zdecydowanie jest dla Was. Shari Lapena tą lekturą w stu procentach spełniła moje oczekiwania.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

wtorek, 11 lutego 2020

OPOWIADANIA PEŁNE GROZY: Stefan Darda "Opowiem ci mroczną historię".

Sięganie po książki nieznanych mi wcześniej autorów zawsze jest dla mnie pewną intrygującą, literacką przygodą. A kiedy okazuje się, że dana lektura przypada mi do gustu, mam podwójną przyjemność. Idealnym tego przykładem jest zbiór opowiadań Stefana Dardy, zatytułowany "Opowiem ci mroczną historię".


"Opowiem Ci mroczną historię" to zbiór krótkich form, które Stefan Darda, jeden z najpopularniejszych polskich autorów literatury grozy, tworzył przez lata. Część opowiadań została opublikowana już wcześniej, również za granicą, a niektóre z nich były nawet nominowane do nagrody literackiej. Czytelnika w mroczny, klimatyczny świat horroru, zabiorą takie opowiadania, jak:
  •  Ostatni telefon,
  •  Dwie dychy na gwiazdkę,
  •  Retrowizje,
  •  Spójrz na to z drugiej strony,
  •  Kryzys wieku średniego,
  •  tytułowe Opowiem ci mroczną historię,
  •  Rowerzysta,
  •  Nika,
  •  Pierwsza z kolei.

W zbiorze każdy znajdzie coś dla siebie. Dla mnie to była zupełna nowość, jeśli chodzi w ogóle o twórczość tego autora. Ci, którzy śledzą jego poczynania literackie, również się nie zawiodą, bo chociaż część z tekstów ujrzała już wcześniej światło dzienne, to pozostała nie była nigdzie publikowana. 

Stefan Darda swoimi historiami niejednokrotnie wywołuje ciarki, dreszczyk niepokoju. Opowiadania są zwięzłe, nie ma zbędnych treści, które "na siłę" powiększałyby objętość książki. Autor posługuje się przystępnym w odbiorze językiem, a dzięki tej lekkości książkę wręcz się połyka. Pan Stefan miesza elementy grozy, kryminału, thrillera, bawi się gatunkami, dorzuca elementy psychologiczne, a także związane z ludowymi wierzeniami. Niekiedy pojawiają się wątki, nad którymi warto przez chwilę się zastanowić, przemyśleć kilka kwestii, mogących dotyczyć każdego z nas, dotknąć nas bezpośrednio lub kogoś z otoczenia. Muszę jednak przyznać, że pojawił się drobny minus. W przypadku niektórych historii poczułam nutkę przewidywalności. Nie zmienia to jednak mojej pozytywnej oceny całości.

Polecam te jakże oryginalne opowiadania, których różnorodna tematyka intryguje i nie pozwala na znudzenie treścią. Z pewnością jeszcze sięgnę po inne książki autora.

Recenzja powstała w ramach współpracy z portalem Bookhunter.pl.

niedziela, 9 lutego 2020

PODSUMOWANIE MIESIĄCA: STYCZEŃ 2020.

Cześć! Na początku roku zapowiadałam, że będzie na Was czekać trochę nowości na blogu :). Nie rzucając słów na wiatr ruszam z serią podsumowań miesięcznych. Styczeń minął mi niesamowicie szybko. Nawet dobrze się nie obejrzałam, a już minął pierwszy tydzień lutego. Jaki był początek nowego roku? 

DOŚWIADCZENIA

W tym roku Adam kolejny raz udał się na narty. Chciał zabrać mnie ze sobą, jednak nie dysponuję nieskończoną ilością dni wolnych, co mnie przyblokowało (on pracuje u siebie, ja na etacie i w konsekwencji mam ograniczoną pulę urlopu do wykorzystania). Wakacje teraz, zimą, skróciłyby te letnie. Adam, przygotowując się do wyjazdu, zarezerwował dla nas lekcje na skipasie. On jest bardziej zaawansowany, a ja dopiero się uczyłam. Fantastyczna sprawa, choć mój wewnętrzny cykor nieco mnie pospinał i wyżej niż przy barierce nie chciałam jeździć :D. Na pewno jeszcze kiedyś skorzystam z takiej aktywności, mam nadzieję, że następny raz zrobię to już na stoku.

KOLEJNE URODZINY

W tym roku na mój licznik wskoczyła liczba 29. Ostatnia dwudziestka, za rok już trójka z przodu. Nie robiłam żadnej hucznej imprezy, chyba się "starzeję", bo już któryś rok z rzędu stawiam na spokojne urodziny. Zjedliśmy pyszny obiad w knajpce, skusiliśmy się na kawałek tortu cytrynowego z Sowy (do tej pory zamawialiśmy całe ciasto, tym razem ograniczyliśmy się tylko do dwóch porcji), udaliśmy się na dłuższy spacer i leniuchowaliśmy potem do końca dnia. 

PANIC! AT THE DISCO

Styczeń zdecydowanie należał do jednego z moich ulubionych zespołów. W aucie praktycznie nie rozstawałam się z ich płytami, co więcej, udało mi się dokupić brakujące egzemplarze w dobrej cenie i tym sposobem skompletowałam całą dyskografię. O Panic! At the disco opowiem w osobnym poście.



HAUL MODOWY I SPOŻYWCZY

Tak, jak kiedyś prawie w ogóle nie korzystałam z zakupów przez internet, tak teraz stałam się ich zwolenniczką. Oszczędzam czas, niejednokrotnie pieniądze i mam przyjemność z otwierania paczuch. Oczywiście nie zawsze preferuję tę metodę, są sytuacje, kiedy wolę udać się do sklepu stacjonarnego, zwłaszcza w przypadku poszukiwania ubrań. W styczniu pod względem modowym zakupy poczyniłam i online, i stacjonarnie. Dorwałam na stronie mojego ukochanego Diverse'a dwie torebki, a co więcej, przy wizycie już w sklepie wyhaczyłam trzecią. 


W styczniu uzupełniłam zapasy w granolach. Od pewnego czasu wprost ubóstwiam produkty One Day More, mają fajny skład i przede wszystkim są przepyszne. Nawet Pimpeusz ledwo się im opiera (pewnie dlatego, że za wysoko stoją na półce :D). 



Dodatkowo zamówiłam moje ulubione miody smakowe od Pasieki Sadowskich. Polecam z całego serducha! Kilka słoiczków zostawiłam rodzicom, bo im także przypadły te pyszności do gustu.


W styczniu zapomniałam o prowadzeniu kalendarzyka z przeczytanymi stronami, ale w lutym nadrabiam zaległości, także w kolejnym podsumowaniu zaprezentuję wyniki ;). Widzimy się w tym cyklu za miesiąc, pozdrowionka! K.

niedziela, 2 lutego 2020

THRILLER-PETARDA: Harlan Coben "O krok za daleko".

Simon Greene znajduje się o krok od obłędu. Jego cały świat kręci się wokół poszukiwań swojej uzależnionej od narkotyków córki, która wpadła w złe towarzystwo. I kiedy w końcu, po wielu miesiącach, udaje się mu namierzyć Paige i trafia do Central Parku, na jego drodze staje Aaron, przez którego dziewczyna zniknęła.

Simon nie odpuszcza i szuka córki dalej. Jest zdeterminowany, mimo, że dzieją się naprawdę dziwne rzeczy. Okazuje się, że w mieszkaniu, w którym przebywała Paige, zostają odnalezione zwłoki Aarona. Co więcej, ktoś strzela żony Simona, Ingrid, narażając ją tym samym na utratę życia. Sytuacja jest poważna. Tak poważna, że załamany mężczyzna z niepokojem zadaje sobie pytanie, co tak naprawdę się dzieje w życiu Paige i przede wszystkim czy to ona jest winna śmierci Aarona?

Czasem trzeba zrobić naprawdę wiele, aby odnaleźć prawdę. Nawet posunąć się O KROK ZA DALEKO. 



Wierzcie lub nie, ale mimo, że Harlan Coben należy do grona niezwykle poczytnych pisarzy, ja dopiero teraz zetknęłam się z jego twórczością. "O krok za daleko" to pierwsza książka Cobena, która trafiła w moje ręce, ale z pewnością nie ostatnia. Kiedy skończyłam i zamknęłam książkę, nie wiedziałam właściwie, co powiedzieć. To było jedno wielkie WOW. Byłam i jestem pod ogromnym wrażeniem. 

Trzeba przyznać, że autor zaserwował naprawdę sporą dawkę emocji. Wydarzenia wielokrotnie wręcz wbijały w fotel, a intrygująca historia nie dawała od siebie uciec. Przerzucałam stronę za stroną, zaciekawiona chciałam czym prędzej poznać rozwiązanie tej dziwnej, zagmatwanej zagadki. Nawet nie snułam domysłów co do zakończenia tej historii. Autor tak skonstruował fabułę, tak poplątał wątki w akcji, że nie próbowałam zastanawiać się jakoś głęboko nad tym, co czeka mnie na końcu. Owszem, gdzieś w głowie pojawiała się myśl "a może chodzi o to...", jednak od razu odpuszczałam. Szkoda czasu na domysły, gdy przed sobą ma się tak absorbującą, przyciągającą lekturę.

W mojej ocenie z pewnością na plus (już kolejny) zasługuje kreacja postaci. Bohaterowie są wyraziści, konkretni. Na uwagę zasługuje rewelacyjne pióro autora, książkę pochłania się nie tylko dzięki intrygującej historii, ale również dzięki łatwemu w odbiorze stylowi. Rozdając kolejne plusy, nie mogłabym pominąć faktu, że akcja została osadzona we współczesności, a w historii pojawił się temat narkotyków. Od dawna lubię sięgać po lektury, w których pojawia się kwestia środków odurzających i uzależnienia od nich. 

"O krok za daleko" to jeden z moich styczniowych hitów. Must have, must read :). POLECAM!

Recenzja powstała w ramach współpracy z portalem Bookhunter.pl.