środa, 28 lutego 2018

Zagrajmy w grę... "Srebrny łabędź" Amo Jones.

Zapraszam na mroczną, ale i porywającą przygodę z serią Elite Kings Club!


Madison Montgomery to typowa dziewczyna wywodząca się z bogatego domu. Sielankę przerywa zbrodnia, którą popełnia jej matka. Kobieta w dodatku odbiera sobie życie, wywołując tym samym ogromny skandal. Jak nie trudno się domyślić, Madison staje się obiektem plotek, domysłów, uwag. Jest na językach wszystkich, szeptom nie ma końca.

Szansą na nowe życie staje się przeprowadzka. Ojciec dziewczyny postanawia ponownie się pobrać i zmienić miejsce zamieszkania. Madison trafia do prywatnej szkoły, ale nie odnajduje tam upragnionego spokoju. Okazuje się, że miejsce skrywa pewne straszne tajemnice, a uczęszczający tu uczniowie muszą mieć się na baczności ze względu na Elite Kings Club - dziesięcioosobową grupę niepokornych chłopaków, którzy sieją postrach. Madison początkowo nie wierzy krążącym po szkole plotkom, jednak wszystko się zmienia, gdy wpada w oko przywódcy klubu, Bishopowi. Okazuje się, że ten rozpoczął już na nią polowanie...

Dlaczego członkowie elitarnej grupy mimo, że nienawidzą Madison, starają się zapewnić jej w dyskretny sposób bezpieczeństwo? Jakie inne tajemnice skrywają szkolne mury i nowe miejsce? O co chodzi w całej tej grze?


"Srebrny łabędź" to bardzo intrygująca i nieprzewidywalna książka. Mroczna okładka nadaje powieści specyficznego klimatu, a ogromna doza tajemniczości płynąca z treści tylko go podkręca. Fabuła dotyczy głównie młodzieży, ale w książce nie brakuje scen erotycznych, rozgrywających się właśnie między nastolatkami. Akcja dzieje się szybko, dzięki czemu książkę czyta się błyskawicznie. Autorka funduje czytelnikom wiele sprzecznych emocji. Raz nie można oderwać się od treści, a za chwilę wydarza się coś, przez co ma się ochotę rzucić książką gdzieś daleko.

Przygoda z serią Elite Kings Club nie jest dla każdego. Trzeba być przygotowanym na co najmniej dziwne, nieprzemyślane, absurdalne zachowanie młodzieży, totalne zepsucie bogatych nastolatków z tak zwanych "wyższych sfer". Zdziwiło mnie i zraziło postępowanie głównej bohaterki. Sądziłam, że po śmierci matki dziewczyna się załamie, będzie przeżywać żałobę. Madison jednak prezentuje zupełnie odwrotną postawę. Ewidentnie zapomniała o szacunku wobec samej siebie, a za naiwność i uległość powinna dostać chyba jakiś medal... Inni bohaterowie nie są bez wad, aczkolwiek nie irytowali mnie tak bardzo, jak główna postać.

Pierwszy tom serii Elite Kings Club ma swoje dobre i złe strony. To niezobowiązująca lektura, niewymagająca jakichś głębszych refleksji. Wciągająca zagadka, mroczna aura przepełniona tajemnicami, irytująca bohaterka i garść absurdalnych sytuacji - mieszanka, którą jedni pokochają, drudzy znienawidzą, a jeszcze inni po prostu nie poczują nic specjalnego. Czy sięgnę po kolejną część? Przyznam, że jestem jej ciekawa i z chęcią dam jej szansę :).

Za książkę "Srebrny łabędź" oraz jej fantastyczne zapakowanie
serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

poniedziałek, 26 lutego 2018

Los bywa przewrotny - "Spotkamy się przypadkiem" Małgorzaty Garkowskiej.

Książek, w których losy bohaterów, z pozoru nie mających ze sobą nic wspólnego, łączą się ze sobą, czytałam już kilka. Jedne były lepsze, inne słabsze, jak to w literackim świecie bywa. Od czasu do czasu lubię sięgnąć po taką tematykę. Tym razem trafiłam na "Spotkamy się przypadkiem" Małgorzaty Garkowskiej. Efekt? Spędziłam kilka relaksujących godzin nad przyjemną historią.


Maria to czterdziestoletnia wdowa w żałobie. Jej serce wypełnia żal i smutek związany z utratą najbliższych - męża i córki. Niegdyś jej mąż kupił pewien lokal w malutkiej miejscowości koło Warszawy. Chciał, aby kobieta mogła spełnić swoje marzenia. Maria postanawia w końcu otworzyć tam małą pizzerię. Pewnego wieczoru prawie przejeżdża nieuważnie przechodzącą przez jezdnię kobietę. Jest nią Joanna, młoda nauczycielka języka angielskiego, która przyjechała do miasteczka przyciągnięta ofertą zawodową oraz służbowym mieszkaniem. W szkole Joanna trafia na nieśmiałego, wrażliwego, rudowłosego Janka, który przykuwa jej uwagę talentem do języków obcych. Chłopaka wychowuje ojczym, który po śmierci żony niezbyt sobie radzi z czymkolwiek. Jego pijaństwo i niekiedy przemoc to nie jedyny problem, który ma na głowie zagubiony Janek... W szkole czeka na niego banda dokuczających mu nastolatków.

Historie postaci krzyżują się i łączą, zmieniając tym samym ich życie. Czy podejmując wybory i dokonując trudnych decyzji, wykorzystają nowe szanse?


"Spotkamy się przypadkiem" to ciepła, urocza książka. Nie jest przepełniona banalnymi wątkami. Przyciąga przyjaznym klimatem bezpiecznego i spokojnego miasteczka, choć trzeba zaznaczyć, że nie zawsze jest tam kolorowo. Sielankę przerywają, jak to w życiu, różne przeciwności losu, z którymi mają styczność bohaterowie. Sprawia to, że książka ma realistyczny wydźwięk, bo przecież każdy z nas ma kłopoty i nikt nie prowadzi beztroskiego bytu. Wszyscy przeżywamy mniej pozytywne chwile, spotykamy się z poważnymi problemami. Grunt to doceniać szczęśliwe momenty, nawet, jeśli związane są z drobnostkami. Autorka w swej powieści zawarła wiele prawd, podjęła się wartościowych, życiowych, choć nie zawsze łatwych tematów. Lektura zmusza chwilami do refleksji.


Niewątpliwym plusem powieści są jej bohaterowie. Ich charakterystyka, w moim odczuciu, nie pozostawia nic do życzenia. Każda z postaci została wykreowana w sposób przemyślany, autorka nie posunęła się do przesady w budowaniu ich osobowości. Na mój pozytywny odbiór powieści miał wpływ także lekki styl autorki. Książkę czyta się lekko i szybko, ale czasami warto na chwilę przystopować i oddać się przemyśleniom, do których popycha treść.

"Spotkamy się przypadkiem" w przystępny sposób udowadnia, że ludzkie losy potrafią być przewrotne i się ze sobą splatać.  Jeśli macie ochotę na ciepłą, uroczą lekturę, poruszająca dobre i złe strony życia, śmiało możecie sięgnąć po tę powieść. Mnie chwyciła za serce :).

Za egzemplarz "Spotkamy się przypadkiem"
serdecznie dziękuję Zysk i S-ka Wydawnictwo.

Serce nigdy nie zapomina - "Tkanki" Dominiki van Eijkelenborg.

Czy wraz z sercem można przeszczepić wspomnienia i uczucia innej osoby?


Evi Brouwer, nastolatka cierpiąca na bardzo poważną chorobę serca, potrzebuje przeszczepu. Dziewczyna z dnia na dzień staje się coraz słabsza. Jej życie zależy od operacji, od tego, czy znajdzie się dla niej organ. W takich sytuacjach silne emocje przeżywają nie tylko chorzy, ale ich bliscy. Nie inaczej jest w przypadku zrozpaczonej matki Evi, Chantal, przechodzącej załamanie. Kiedy kobieta powoli już traci nadzieję na uratowanie córki, nagle pojawia się możliwość przeszczepu. Evi otrzyma serce Finyi, młodej dziewczyny, która zginęła w wypadku samochodowym.

Wydawałoby się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Nikt nie spodziewał się, że przeszczepiony organ zachowa, niczym twardy dysk, wspomnienia oraz, co gorsza, cechy osobowości dawczyni. Niestety, istnieje takie zjawisko, jak pamięć tkankowa... Serce Finyi staje się intruzem w ciele Evi. Zaczyna przejmować nad nią i jej życiem kontrolę. Evi dręczą niezrozumiałe sny, a coś tajemniczego, nieznanego, ciągnie dziewczynę w obce jej miejsca i popycha w ramiona Sandera.

Matka Evi dopiero teraz może tak naprawdę stracić córkę. Czuje, że sytuacja jest poważna i decyduje się zrobić wszystko, co możliwe, aby nie dopuścić do tragedii. Czy uda jej się przekonać kogokolwiek, że z jej dzieckiem dzieje się coś bardzo niedobrego? Czy przeszczepiony organ może i chce zaszkodzić Evi?

"Tkanki" to wciągający thriller polskiej autorki z Suwalszczyzny, mieszkającej obecnie w Holandii. Przyznam szczerze, że nazwisko początkowo mnie zmyliło i myślałam, że mam do czynienia z zagraniczną twórczynią. Byłam mile zaskoczona, gdy dowiedziałam się, że autorką tak dobrej książki jest rodzima pisarka! To moje pierwsze spotkanie z twórczością Dominiki van Eijkelenborg, które uważam za niezwykle udane. Książka, choć początkowo średnio mnie wciągała, potem zaabsorbowała mnie do tego stopnia, że nie mogłam się od niej oderwać. Autorka poruszyła w swym utworze kwestię pamięci tkankowej, z czym nigdy wcześniej się nie spotkałam. Ciało człowieka, już na poziomie tkanek, może zapamiętywać niektóre odczucia, kojarzyć bodźce, zarówno pozytywne, jak i negatywne. Temat interesujący i z pewnością oryginalny. Kolejną pozytywną stroną książki był niewątpliwie tajemniczy i niosący niepokój klimat. Ja, jako odbiorca, byłam niesamowicie ciekawa, co wydarzy się za chwilę i jakie będzie zakończenie całej tej historii. W tej książce nie brakuje emocji, zwłaszcza, że narracja prowadzona jest z perspektywy kilku bohaterów, a Ci z kolei zostali bardzo dobrze wykreowani - mam tu na myśli prawdziwą mieszankę charakterów, bez postaci nudnych niczym przysłowiowe "flaki w oleju". 

Kochani, jeśli szukacie naprawdę dobrego, zaskakującego i przede wszystkim oryginalnego thrillera, śmiało możecie sięgnąć po "Tkanki". Dominika van Eijkelenborg skradła tą książką moje serce, może skradnie i Wasze :)?

Za egzemplarz recenzencki "Tkanki"
serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu!

środa, 21 lutego 2018

PRZEDPREMIEROWO: "Zapytaj astronautę. Wszystko, co powinieneś wiedzieć o podróżach i życiu w kosmosie" Tim Peake.

W dzieciństwie kosmos znajdował się w kręgu moich zainteresowań. Kolorowe planety, intrygujący układ słoneczny i gwiazdy bardzo mnie ciekawiły. Zbierałam wycinki z gazet, drukowałam informacje oraz obrazki pobrane z sieci. Astronomia była mi bliska, pamiętam moją radość, gdy w szkole przyszła pora na jej naukę. Wszelkie wyjścia do planetarium przyspieszały bicie serca... Kiedy otrzymałam propozycję przedpremierowego zrecenzowania książki "Zapytaj astronautę. Wszystko, co powinieneś wiedzieć o podróżach i życiu w kosmosie", nie mogłam odmówić!


"Nie pozwól nikomu, aby powiedział ci, że nie możesz czegoś osiągnąć"
Tim Peake

Tim Peake, były członek załogi Międzynarodowej Stacji Kosmicznej ISS, brytyjski astronauta ESA, opowiada w niezwykle interesujący sposób o kosmosie. "Zapytaj astronautę. Wszystko, co powinieneś wiedzieć o podróżach i życiu w kosmosie" to wspaniały, pełen pasji do nauki przewodnik, który zdradza tajniki pracy w przestrzeni pozaziemskiej. Doświadczenia Peake'a, zarówno dotyczące pracy w kosmosie, jak i samych przygotowań do wyprawy, zostały ujęte w formie pytań i odpowiedzi. Zastanawialiście się kiedyś, jak wygląda podróż poza naszą planetę? Czy w kosmosie można pić herbatę, czy jest tam dostęp do internetu, jak skorzystać z toalety, jak funkcjonuje się w stanie nieważkości, jak wygląda wschód i zachód słońca i jak często na dobę można go obejrzeć? Jeśli tak, to koniecznie musicie sięgnąć po tę lekturę. Poznając tajemnice wszechświata i odkrywając cuda technologii kosmicznej, poczujecie się jak prawdziwi badacze. Zamieszczone w książce obrazki i fotografie pozwolą na lepsze rozumienie niektórych zagadnień oraz pobudzenie wyobraźni. Tim Peake w klarowny sposób wyjaśnia poruszone w przewodniku kwestie. Sięgając po "Zapytaj astronautę. Wszystko, co powinieneś wiedzieć o podróżach i życiu w kosmosie", rozruszacie swoje szare komórki, poczujecie głód wiedzy. Nigdy nie zdawałam sobie sprawy, jak złożona może być procedura załadowania zdjęcia spoza Ziemi na profil społecznościowy! Nie sądziłam też, że ściąganie skarpetek w kosmosie może okazać się niezwykle problematyczne, a pierwszy prysznic po powrocie na ląd niekoniecznie musi oznaczać stuprocentową przyjemność. 

Lektura dostarczyła mi ogromną frajdę i przede wszystkim poszerzyła moją wiedzę na temat kosmosu. Wierzcie mi, bardzo chciałabym podzielić się z Wami tymi wszystkimi ciekawostkami, ale... musiałabym chyba skopiować całą książkę! Nie pozostaje mi nic innego, jak po prostu polecić Wam "Zapytaj astronautę. Wszystko, co powinieneś wiedzieć o podróżach i życiu w kosmosie". To naprawdę wartościowa książka i myślę, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie.

Za egzemplarz książki serdecznie
dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.



piątek, 16 lutego 2018

Summer Harbor: "Tylko pocałunek" Denise Hunter.

Denise Hunter wróciła z kolejną częścią Summer Harbor! Po powieściach "Jak płatki śniegu" i "Uciekająca narzeczona" przyszła pora na trzeci tom cyklu - "Tylko pocałunek". Oj, bardzo niecierpliwie czekałam na tę powieść.


Riley, jeden z braci Callahan, planuje w końcu powiedzieć swojej przyjaciółce prawdę. Chce wyznać Paige uczucia, które tak długo skrywał w sobie i zdobyć jej serce po swoim powrocie z obozu szkoleniowego w armii. Niestety, pewne wydarzenia w Afganistanie zmieniają wszystko. Jego życie już nigdy nie będzie takie samo. Wybuch miny czyni z Rileya nieodwracalnie niepełnosprawną osobę. W tej sytuacji Paige staje się nieosiągalnym celem, marzeniem nie do spełnienia. Riley myśli jak większość mężczyzn - kobieta zasługuje na kogoś więcej, niż na kalekę, którym będzie zmuszona się opiekować. Nie chce zniszczyć jej życia. 

Los sprawia, że Riley w czasie rekonwalescencji musi mieszkać u Paige. Dziewczyna ochoczo podejmuje się bezinteresownej opieki nad przyjacielem. O dziwo, Callahan szybko odzyskuje siły i zaczyna funkcjonować samodzielnie. Żarty żartami, uśmiechy uśmiechami, a w duszy Callahana wciąż kryje się ból. Mijają dni, a Paige zaczyna... czuć coś do Callahana. Jej uczucia się zmieniają. Czy Riley będzie w stanie przyjąć jej miłość? Nie chce przecież fundować Paige życia z inwalidą...

Uwielbiam lekkie pióro Denise Hunter. Jej książki czyta się niezwykle przyjemnie, no i szybko, choć nie wiem, czy brać to za plus, przez to zdecydowanie zbyt wcześnie żegnam się z ulubionymi bohaterami i klimatycznym, niewielkim miasteczkiem Summer Harbor, gdzie toczy się akcja. Bardzo cenię sobie przyjemne powieści obyczajowo-romantyczne, jakimi czaruje swoich czytelników Denise.

W książce "Tylko pocałunek" odbiorca ma szansę zobaczyć, jak w piękny sposób kiełkuje i rośnie w sercu miłość. Nie zawsze musi być burza emocji, szalejąca namiętność i przyciąganie się jak magnes, typowe dla jeszcze nastolatków. Tutaj mamy dwójkę dojrzałych ludzi, z pewnym bagażem doświadczeń, którzy zupełnie inaczej odbierają rodzące się między nimi uczucie.

Niech powoli rozkwitająca miłość Was nie zmyli co do akcji! Ta jest dynamiczna, wszelkie opisy są treściwe, nie ma nudnego owijania w bawełnę. Autorka w swej powieści zawarła nie tylko wątek romantyczny, ale i trudną tematykę. Wielu ludzi, tak jak Callahan, musi zmagać się z chorobami czy niepełnosprawnością. Samoocena człowieka w takiej sytuacji jest inna, niż przed nieszczęśliwym wypadkiem czy zdiagnozowaniem jakiejś choroby. Najważniejsze, to nie zamykać się na pomoc innych, życzliwych ludzi. Oni nie chcą źle, nie chcą też poniżyć chorego. Denerwowało mnie przekonanie Callahana, że Paige będzie żyć lepiej bez niego i jego uczuć. Wiedział lepiej, co jest dla niej dobre. Takich wątków w literaturze i filmie było już całkiem sporo, teoretycznie powinnam być przyzwyczajona, ale pióro Denise w tej kwestii i tak wywołało we mnie sporo emocji. Na szczęście każdy tom serii Summer Harbor kończył się dobrze, były ukochane przeze mnie happy endy, więc nie bałam się o relację głównych bohaterów. 

Podsumowując - "Tylko pocałunek" to wspaniała powieść, od której nie będziecie mogli się oderwać. Choć jest to trzeci tom serii "Summer Harbor", bez obaw można po niego sięgnąć bez znajomości poprzednich części. Wierzcie, warto :).

Za egzemplarz "Tylko pocałunek"
serdecznie dziękuję Dreams Wydawnictwo.

czwartek, 15 lutego 2018

FALLEN CREST: "Akademia" TIJAN.

Witam w miasteczku Fallen Crest! Poznacie tam zagubioną dziewczynę, Samanthę oraz piekielnie atrakcyjnych braci, Logana i Masona. Gotowi na spotkanie?


Po rozwodzie rodziców, Sam wraz z mamą przenosi się do domu nowego partnera rodzicielki. Wówczas w jej życiu pojawia się dwóch przystojnych facetów, będących synami bogatego biznesmena, u którego zamieszkały. Logan i Mason Kade reprezentują ten typ faceta, o którym marzy sporo dziewczyn, a na pewno każda z Fallen Crest. Samantha nie chce być jedną z nich. Choć uczą się w zupełnie innych szkołach, to spotykają się codziennie w domu. Sam nie troszczy się o to, jak postrzegani są bracia, jaką mają opinię, że budzą postrach, nie zważa też na ich lekceważący stosunek wobec niej. Sądzi, że tak będzie lepiej. Zero uczuć. Nawet nie wie, jak bardzo się myli!

Tijan kolejny raz zaserwowała czytelnikom książkę, w której nie brakuje buntowniczych emocji. Gniew miesza się z namiętnościami, dramat goni dramat. Wszystko nakręcają młodzi bohaterowie, których koniecznie darzy się sympatią. Dialogi między nimi także nie budzą pozytywnych odczuć. Główna bohaterka, Sam, to bardzo irytująca, mocno problematyczna i kłótliwa postać. Z braćmi, Loganem i Masonem, było nieco lepiej, ich obecność w całej tej historii nie powodowała we mnie tak negatywnych emocji, jak w przypadku Sam. Sytuacja trochę się zmieniła, gdy do akcji wkroczył motyw "kto się czubi, ten się lubi", a najzwyczajniej w świecie ujmując - od wrogów do kochanków.

"Fallen Crest. Akademia" opowiada o życiu buntowniczych nastolatków, ale niech Was nie zwiedzie ta grupa wiekowa bohaterów - w ich życiu jest tak dużo namiętności i niegrzecznych wątków, że zaryzykowałabym stwierdzenie, iż nie ma ich tylu w niektórych erotykach! Muszę jednak zaznaczyć, że dramaty na tle miłosnym nie są jedynym tematem, jaki zawarła w swej powieści autorka. Tijan porusza dość istotne kwestie, np. mówiące o konflikcie z rodzicami, o potrzebie bliskości, również tej w rodzinie.

Przyznam szczerze, że "Anti-stepbrother. Antybrat" tej samej autorki, który czytałam całkiem niedawno (KLIK), o wiele bardziej mi się podobał. Niemniej jednak jeśli lubicie emocjonujące powieści young adult i nie przerażają Was irytujące postaci, możecie sięgnąć po książkę "Fallen Crest. Akademia", którą czyta się szybko. Już niedługo na rynku wydawniczym pojawi się kolejna część - "Rodzina".

Za egzemplarz powieści "Fallen Crest. Akademia"
serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.



środa, 14 lutego 2018

A Ty, jakie masz priorytety? "Deadline na szczęście" Anny Tabak.

Kochani, tą wieczorową porą mam dla Was coś z kobiecej literatury! Niedawno w moje ręce trafiła książka "Deadline na szczęście" autorstwa Anny Tabak, pisarki, którą część z Was być może miała okazję poznać dzięki powieści "Bursztynowy Anioł". Zapraszam do lektury!


Wydaje Ci się, że wiesz, czego pragniesz?
Możesz się zdziwić, gdy złośliwy los powie: "Sprawdzam!"

Ewa, główna bohaterka powieści, to menedżerka mieszkająca w Krakowie wraz z mężem. Swoje życie poświęciła karierze zawodowej. Gdy na jej drodze pojawiała się możliwość awansu lub choćby zdobycia nagrody, Ewa, kobieta nastawiona na sukces, ambitnie pięła się po szczeblach kariery zawodowej w międzynarodowej korporacji. Kobieta łatwo rezygnowała z czasu spędzonego z własnym mężem lub przyjaciółmi na rzecz nadgodzin w biurze. Jej życie prywatne praktycznie nie istniało. Praca, praca, praca. Zaniedbany związek, zero pasji. Wszystko zmienia się w chwili, gdy Ewa odbiera pewien telefon... Czasem niepożądany obrót wydarzeń może na przekór wprowadzić do życia wiele dobrego!

"Deadline na szczęście" to z jednej strony bardzo przyjemna, lekka powieść na jedno, góra dwa popołudnia, z drugiej zaś to książka, która zmusza do refleksji, dotyka bowiem istotnych, bliskich współczesnym ludziom tematów. Teraz, kiedy świat pędzi jak szalony, większość osób podąża ślepo ścieżkami kariery, zatracając się w swoich ambicjach i pogoni za sukcesem. Niejednokrotnie gubimy priorytety, zapominamy, co tak naprawdę w życiu jest najważniejsze. Czasem warto przyjrzeć się swojej karierze zawodowej, bowiem są rzeczy ważniejsze od deadlinów i wyścigu szczurów w korporacji. Nie każdy sukces oznacza prawdziwe szczęście.

Bardzo podobała mi się historia stworzona przez Annę Tabak. To było moje pierwsze czytelnicze spotkanie z tą autorką, ale na pewno nie ostatnie. Pisarka zgrabnie poprowadziła fabułę, wykreowała naprawdę interesujących bohaterów, których obdarowałam sympatią. Nie dało się ich nie lubić. To dotyczy także Ewy - choć na początku nie pochwalałam jej dzikiego pędu za karierą i zapominania o tym, co tak naprawdę w życiu się liczy, to potem dziękowałam w duszy autorce, że zafundowała tej bohaterce taką przemianę.

"Deadline na szczęście" to wartościowa książka z morałem. Myślę, że wiele osób odnalazłoby w niej coś dla siebie. Powieść polecam z czystym sumieniem!

Za egzemplarz powieści "Deadline na szczęście"
serdecznie dziękuję Zysk i S-ka Wydawnictwo.



Kringle Candle: Wosk Mystic Sands.

Woskowy sezon trwa! Ostatnio nie ma dnia, abym nie wrzucała czegoś nowego do kominka. Kilka dni temu wyciągnęłam z moich kringlowych zapasów MYSTIC SANDS od Goodies.pl. Wrażenia? Pozytywne!


W uroczym pudełku ukryto pobudzającą zmysły kompozycję zapachu egzotycznych kwiatów i aromatycznych, orientalnych przypraw. Po rozpaleniu można poczuć się jak podczas wizyty w prawdziwym SPA. Pomieszczenie zamienia się w oazę relaksu. Nic tylko wypoczywać w takich klimatach! Wyczuwalne są nuty fiołka, bergamotki, bursztynu, drewna sandałowego, a nawet powiedziałabym, że piasku. Magic Sands to bardzo oryginalna, niecodzienna kompozycja o bardzo dobrej mocy. Wosk trzeba dawkować rozsądnie, inaczej ten męski zapach może w końcu Was zmęczyć. 


Mystic Sands przypadł mi do gustu. Czeka nas jeszcze wiele wspólnych wieczorów :). A Wy, mieliście już okazję przetestować ten kringlowy  wosk? Opinie mile widziane! Przesyłam buziaki, Karolina.

wtorek, 13 lutego 2018

PREMIERA: "Korespondencja" Giuseppe Tornatore.

„Jesteśmy w stanie zobaczyć martwe gwiazdy, mimo że już nie istnieją.
To właśnie ich tragiczny koniec pozwala nam je odkryć”


"Korespondencja" autorstwa Giuseppe Tornatore to krótka, ale treściwa opowieść o miłości dojrzałego mężczyzny, Eda Phoerum oraz zakochanej w nim, dużo młodszej studentki, Amy Ryan. On jest światowej sławy astrofizykiem, ma żonę i dwójkę dzieci. Ona, poza studiami, zajmuje się kaskaderką, będącą jej źródłem utrzymania. Potajemne spotkania kochanków, ze względu na okoliczności, są rzadkie. Ich związek to głównie kontakty na stopie wirtualnej - niecierpliwie wyczekiwane smsy czy połączenia za pośrednictwem sieci. Wszystko wygląda w miarę dobrze (no bo czy miłość w czasach Internetu może zastąpić rzeczywistą relację?), uczucie się rozwija, aż nagle autor funduje czytelnikom niespodziewany obrót wydarzeń...

Nie sądziłam, że taka krótka powieść może wywołać tyle wrażeń! Wraz z bohaterami przeżywałam każdą chwilę, odczuwałam bez mała te same emocje. Wszelkie opisy były bardzo treściwe, żadnego "owijania w bawełnę" przez autora. Lubię większe objętościowo powieści, wówczas mogę dłużej delektować się przyjemnością z ich czytania. Tej jednak mała liczba stron pasuje idealnie. Wszystko, co najważniejsze, zostało w niej zawarte. Nic dodać, nic ująć. Nie brakuje emocji, ani też fragmentów zmuszających czytelnika do przemyśleń, refleksji, zwłaszcza na temat współczesnych relacji z drugim człowiekiem. Myślę, że każdy powinien po tę pozycję sięgnąć.

Za książkę pt. "Korespondencja" Giuseppe Tornatore
serdecznie dziękuję Domowi Wydawniczemu Rebis.


poniedziałek, 12 lutego 2018

Przybrany brat, a może jego wróg? "Anti-stepbrother. Antybrat" TIJAN.

Mówią, że jakie pierwsze wrażenie, taki potem obraz danej osoby, rzeczy, sprawy. Reguła ta ma swoje zastosowanie również w świecie literatury. Uwielbiam, kiedy książka obcego mi autora porywa do granic, wówczas wiem, że warto będzie przeczytać następne publikacje. Niedawno pierwszy raz sięgnęłam po twórczość TIJAN. Na początek wybrałam powieść "Anti-stepbrother. Antybrat". Szczerze? Jestem zachwycona!


W związku z tym, że ojciec Summer bierze ślub, do ich rodziny wkraczają dwie nowe osoby - macocha i jej syn. Kevin, mimo, że jest teraz przybranym bratem Summer, budzi w niej fascynację. To typ faceta, który raczej nie narzeka na powodzenie. Teoretycznie nie łączą ich żadne więzy krwi, a sama dziewczyna nie miałaby nic przeciw, aby zaszło między nimi coś więcej, niż tylko ślub rodziców i zamieszkanie pod jednym dachem.

Kiedy Kevin wyjeżdża do college'u, podkochująca się w nim Summer postanawia rozpocząć naukę na tej samej uczelni. Wierzy, że to ich do siebie zbliży. Niestety, nadzieje pryskają jak mydlana bańka. Kevin zdążył już znaleźć nowy obiekt westchnień. Wszystko zmienia się, kiedy na drodze Summer los stawia niegrzecznego, wytatuowanego i piekielnie przystojnego Cadena, znajomego Kevina ze studenckiego bractwa. Panowie zdecydowanie nie darzą się sympatią. Z dnia na dzień Summer z Cadenem zbliżają się do siebie... Z kim ostatecznie zwiąże się Summer?

Książka bardzo mi się podobała, choć przyznam, że znalazłam w niej kilka nieścisłości, jednak są to drobnostki, które nie wpłynęły negatywnie na mój odbiór historii stworzonej przez Tijan. Pomysł na fabułę uważam za naprawdę dobry. "Anti-stepbrother. Antybrat" to powieść obyczajowa, romans i erotyk w jednym. Nie brakuje wątków związanych z przyjaźnią, dorastaniem czy relacjami w rodzinie. Mogłoby się wydawać, że to nieco oklepana historia. Ile już było takich powieści, w których główna bohaterka zakochiwała się w kimś, w kim właściwie nie powinna. Rozterki sercowe, rodziny po przejściach, czasy studenckie - brzmi znajomo, zdecydowanie. Ważne jest jednak to, że Tijan inaczej podeszła do tematu. Wniosła coś świeżego, coś, co wywoływało zaskoczenie. Chętnie wracałam do powieści (gdybym miała więcej czasu, pewnie połknęłabym ją na raz!). W tym miejscu muszę wspomnieć o małym minusie - czasami miałam wrażenie, że autorka coś chciała przekazać, ale sama się w tym gubiła, w wyniku czego i ja miałam problem w rozeznaniu się w treści i bohaterach. A skoro już o postaciach mowa, to przejdźmy do ich sylwetek. Summer na początku wydawała mi się irytującą bohaterką, wręcz naiwną. Później, po poznaniu Cadena, zaczęła się zmieniać. Kolejne strony powieści tworzyły w mojej głowie nowy, lepszy w odbiorze obraz Summer. Właśnie, jeśli chodzi o Cadena, to stał się moim ulubieńcem. Niby taki niegrzeczny chłopak, kojarzący się z innymi, literackimi bad boyami, z drugiej zaś krył w środku coś więcej. Nie było oczywiste, co tak naprawdę chowa w swoim wnętrzu. Zupełnie inaczej odebrałam Kevina. Najchętniej skopałabym mu jego szanowne cztery litery. "Dupek" to i tak delikatne określenie. Nikt mnie tak nie denerwował w tej powieści, jak on.

Podsumowując - bardzo się cieszę, że miałam okazję zapoznać się z ksiażką "Anti-stepbrother. Antybrat". Wywołała we mnie wiele emocji, a tego oczekuję od dobrej lektury. Spędziłam przy niej kilka przyjemnych godzin! No i ta okładka... Ach :D!



Za egzemplarz powieści "Anti-stepbrother. Antybrat"
serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.


Kringle Candle: Wosk Secrets.

Zazwyczaj nie wybieram wosków, w których czuć nuty drzewne. Jakoś mi z nimi nie po drodze. Sprawa ma się inaczej z tajemniczym woskiem marki Kringle Candle SECRETS od Goodies.pl. To małe, eleganckie cudeńko z niewiadomych przyczyn mnie skusiło. Może to przez ten sekret ;)?



W wosku Secrets zamknięto aromatyczną kompozycję nut cytrusowych, roślin botanicznych oraz zapach egzotycznego drewna. Mieszanka ta, swoją drogą intensywna, jest bardzo przyjemna dla nosa. Po rozpaleniu w kominku już niewielkiego kawałka wosku, pomieszczenie wypełnia się ciepłą, męską, lekko świeżą wonią. Kojarzycie ten charakterystyczny zapach z sieciówki Stradivarius? Myślę, że Secrets można do niego porównać. Kompozycja ma sobie coś tajemniczego, klucz na opakowaniu idealnie to oddaje. Wosk jest wydajny, o bardzo dobrej mocy, z jego dawkowaniem należy więc postępować ostrożnie, zbyt duża ilość produktu w kominku może okazać się na dłuższą metę męcząca dla nosa i co gorsza dla głowy.

Wosk Secrets przypadł mi do gustu. Znacie ten zapach? Jak zawsze czekam na opinie! Buziaki, K.

sobota, 10 lutego 2018

Bernard Minier mrozi krew w żyłach! Recenzja książki "Noc".

Moi Drodzy, po dawce lektur obyczajowych i romantycznych, pora na coś mrożącego krew w żyłach! 31 stycznia miała miejsce premiera najnowszej książki Bernarda Miniera - "Noc", będącej czwartą częścią serii o komendancie Martinie Servazie.



Inspektor norweskiej policji, czterdziestoletnia Kirsten Nigaard, prowadzi sprawę morderstwa pewnej kobiety, która pracowała na platformie wiertniczej zlokalizowanej na Morzu Północnym. Ofiara została zamordowana w kościele w Bergen, a jej ciało ktoś pozostawił na ołtarzu. Można by pomyśleć - "brutalna zbrodnia, ale takie się niestety zdarzają". Nie codziennie jednak bywa, że w kieszeni denatki znajduje się kartkę z nazwiskiem policjanta lub policjantki - w tym przypadku Kirsten! O co tak naprawdę chodzi?

Na zbiórce personelu brakuje jednego z pracowników. W jego kabinie policjantka znajduje tajemnicze zdjęcia. Kilka dni później Kirsten spotyka się z komendantem Martinem Servazem w jego biurze, w Tuluzie we Francji. Ku zaskoczeniu Martina, na przywiezionych przez policjantkę zdjęciach rozpoznaje... siebie. Co więcej, jest jeszcze jedna fotografia, tym razem przedstawiająca dziecko. Na jej odwrocie zapisano imię - Gustav. Materiał zebrany przez norweską inspektor pozwala sądzić, że za tym wszystkim stoi Julian Hirtmann, wróg Servaza, nieuchwytny psychopata i morderca.

Czy można wygrać z niebezpiecznym przestępcą?

"Noc" mrozi krew w żyłach. Mroczny, ponury nastrój odczuwa się już od pierwszych stron, a właściwie od samej okładki! No powiedzcie, czy ten mroźny, nocny obrazek nie przynosi na myśl niepokojących skojarzeń? Autor wie, jak pociągać sznurki, aby zabawić się emocjami czytelnika. Bernard Minier zadbał o nieoczekiwane zwroty akcji, które moim zdaniem w dobrym kryminale są niezbędne. Opisy, zwłaszcza szczegółowe, budują i potęgują napięcie. Do tego wszystkiego dochodzi zaskakujące zakończenie - czego chcieć więcej? Nie jestem mistrzynią odgadywania zagadek kryminalnych, jednak zdarza się, że czytając niektóre pozycje w pewnych momentach w mojej głowie rodzą się podejrzenia co do rozwiązania zagadki. Śledząc wydarzenia zawarte w książce "Noc" nie miałam bladego pojęcia, jakie będzie zakończenie. Być może jest to poniekąd zasługa złożonej fabuły. Jedynym elementem, który mi się nie spodobał, było zafundowanie postrzelenia i śpiączki Martinowi. Co prawda nie znam tej postaci z poprzednich trzech części cyklu (to moje pierwsze spotkanie z twórczością Miniera) i nie wiem, jak zachowywał się wcześniej, jednak w moim odczuciu był to zbędny wątek.

Najnowsza książka Miniera zaskakuje, szokuje. Niebezpieczeństwo czyha na każdym kroku... Polecam ją zwłaszcza na wieczorne czytanie w łóżku - nadchodząca noc i jej klimat tylko spotęguje emocje. Książka wywarła na mnie pozytywne wrażenie, zdecydowanie ją polecam! Myślę, że w przyszłości (być może niedalekiej) sięgnę po wcześniejsze tomy serii o Martinie Servazie :).

Za egzemplarz "Noc" autorstwa Bernarda Miniera
serdecznie dziękuję Domowi Wydawniczemu Rebis.


czwartek, 8 lutego 2018

Kringle Candle: Wosk Strawberry Lemonade.

Hej! Wiecie co? Jestem chyba mistrzynią chomikowania wosków. Najpierw nakupuję, a potem leżą w mojej szufladzie i czekają w kolejce. Niedawno, po chyba stu latach, wygrzebałam Strawberry Lemonade od Goodies.pl. Wrzuciłam go od razu do kominka i czekałam na efekty - a te nie były byle jakie :).


Strawberry Lemonade to zamknięty w designerskim produkcie zapach orzeźwiającej lemoniady połączonej ze słodyczą świeżo zerwanych truskawek. Po umieszczeniu w kominku kawałka wosku, stopniowo uwalnia się aromatyczna esencja. Na myśl od razu przychodzą wspomnienia letnich, gorących, słonecznych dni, kiedy pragnienie gasiło się właśnie pyszną lemoniadą. Aromat produktu jest intensywny, już niewielka część wosku wystarczy, aby pomieszczenie wypełniło się wonią wakacyjnych wspomnień. Zapach utrzymuje się w pokoju do kilku godzin po zgaszeniu. Strawberry Lemonade najlepiej sprawdzi się wiosną lub latem.


Kringle Candle jak zwykle mnie nie zawiodło. Czy i Wy mieliście okazję zapoznać się ze Strawberry Lemonade? Dajcie koniecznie znać, jak wrażenia. Ja jestem bardzo zadowolona! Przesyłam pozdrowienia, Karolina.

wtorek, 6 lutego 2018

Piękna i zaskakująca opowieść: "Wszystkie pory uczuć. Zima" Magdaleny Majcher.

O "Wszystkich porach uczuć", cyklu polskiej pisarki Magdaleny Majcher, słyszałam już jakiś czas temu, przy okazji pojawienia się na rynku wydawniczym pierwszego tomu zatytułowanego "Jesień". Lubię książki poruszające kwestie, które mogą dotyczyć życia każdego czy każdej z nas. Uczucia, dylematy, szczęśliwe momenty - powieści obyczajowe są niezwykle bliskie memu sercu. Byłam bardzo ciekawa serii "Wszystkie pory uczuć", a dzięki Wydawnictwu Pascal miałam okazję zapoznać się z drugim tomem, zatytułowanym "Zima". 


Róża przez całe swoje życie pomagała innym. Pod jej opieką znajdowały się nie tylko opuszczone dzieci, będące wychowankami jednego z domów dziecka, ale także jej młodsza siostra. Ze względu na jej niepełnosprawność, Róża musiała poświęcać Miłce sporo uwagi. Najważniejsze było dobro innych, siebie i swoje potrzeby stawiała na dalszym planie, traktowała po macoszemu. Teraz, będąc kobietą dojrzałą, postanowiła skorzystać z szansy, jaką podarował jej los. Czas samotności się kończy - wychodzi za mąż za Tadeusza. Pełnię szczęścia zakłóca jednak niewyjaśniona sprawa z przeszłości, która nie daje jej spokoju. Rozwiązanie tej zagadki zna jedynie jej młodsza siostra...

Książka "Wszystkie pory uczuć. Zima" Magdaleny Majcher bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła! Akcja rozwijała się powoli, początkowo nie spodziewałam się większego poruszenia, myślałam raczej, że sięgam po zwykłą obyczajówkę. Jakże się myliłam! W chwili przejścia do drugiej części powieści, w której została zawarta przeszłość Róży, emocje zaczynają sięgać zenitu. W końcu mamy szansę poznać tajemnicę sprzed lat. Nie sposób oderwać się od książki! Na uznanie zasługuje nie tylko sama koncepcja fabuły, ale i kreacja bohaterów. Niektóre z postaci wzbudziły moją sympatię od samego początku, inne zaś powędrowały na czarną listę. Jedną z takich bohaterek była siostra Róży. Miała w sobie tyle sprzeczności i negatywnych cech charakteru, że czasem marzyłam, aby jej w tej książce nie było! Za chwilę jednak porzucałam tę myśl, bowiem bez tej mrocznej postaci cała historia nie "smakowałaby" tak dobrze. Relacja sióstr budzi ogrom emocji, a o to właśnie chodzi - książka nie może przecież nudzić czytelnika.

Drugi tom serii "Wszystkie pory uczuć" to książka przemyślana, poruszająca, nieco pouczająca. Autorka udowadnia, że każda chwila w życiu człowieka jest dobra, aby rozpocząć wszystko od nowa. Nie ma czegoś takiego, jak właściwy moment na zmiany. One mogą mieć miejsce zawsze, bez względu na wiek, wystarczy tylko tego chcieć.

Jeśli chodzi o treść powieści, to na plus zasługuje również zawarcie w niej nawiązania do czasów PRL-u. Zabieg ten pozwala czytelnikowi na chwilę przenieść się do tamtych lat, poczuć specyficzny klimat kolejek i produktów na kartki.

Jak pewnie zdążyliście już zauważyć (w sumie to wielokrotnie to podkreślałam), uwielbiam piękne oprawy książek. Taka już ze mnie okładkowa sroka! Nie powiem, kiedy pierwszy raz zobaczyłam na ekranie laptopa okładkę "Zimy", zakochałam się - grafika chwyciła mnie za serce. Drugi zachwyt miał miejsce w chwili, gdy książkę miałam już w ręku. No coś fantastycznego! Przyjemna w dotyku okładka, piękne kolory i wytłoczony tytuł zrobiły na mnie wrażenie.

Niecierpliwie czekam na kolejną powieść Pani Magdaleny. Jak głosi tył okładki, "Wiosna" już wkrótce - nie mogę się już doczekać! Póki co pozostaje mi polecić "Zimę" - to naprawdę wspaniała powieść :).

serdecznie dziękuję Wydawnictwu Pascal.

niedziela, 4 lutego 2018

Historia pikantna i niebezpieczna: "Tajemniczy mężczyzna" Kristen Ashley.

"Pierwszy tom bestsellerowej serii, w której zagadki, tajemnice i niebezpieczne wydarzenia przeplatają się z miłosnymi uniesieniami i gorącą namiętnością."




Los na drodze rozwiedzionej Gwendolyn stawia mężczyznę jej marzeń. Tajemniczy facet na tyle podoba się Gwen, że ta po kilku drinkach w barze decyduje się zaprosić go do domu. Po wspólnie spędzonej namiętnej nocy nieznajomy znika bez śladu, jednak wieczorem... pojawia się znowu. I tak już dobre półtora roku. Gwendolyn czuje, że to mężczyzna jej życia. Mimo, że nie zna ani jego imienia, nie wie, kim tak naprawdę jest, nie ma też pojęcia, jak dostaje się do jej mieszkania. Romans zapewne trwałby w najlepsze, jednak nagle w życiu bohaterki zaczynają dziać się dziwne rzeczy, mają miejsce niepokojące sytuacje. Mafijne porachunki jej młodszej siostry ściągają na bohaterki powieści masę kłopotów. Gwen wpada w oko przystojnemu przywódcy bandy motocyklistów. Zainteresowali się nią niebezpieczni, bezwzględni gangsterzy. Mało tego, Gwen zwraca na siebie uwagę pewnego policjanta z Denver. To nie może się dobrze skończyć... Wówczas w grze pojawia się tajemniczy nieznajomy. Czy jednak nie jest za późno?

"Tajemniczy mężczyzna" to pierwszy tom z cyklu "Dream Man". Kristen Ashley zaserwowała czytelnikom wielowątkowy romans z mieszanką erotyki i niebezpiecznych, kryminalnych fragmentów. Książkę czyta się szybko, napisana jest przystępnym językiem. Autorka zadbała o fabułę wywołującą wachlarz różnorodnych emocji - nie ma tu miejsca na nudę. Kristen wplotła do powieści masę problemów, komplikacji. Mamy tu wzloty i upadki, ale nie brakuje też fragmentów, w których za dużo słodyczy. Sceny łóżkowe są, ale całe szczęście ich ilość nie zdominowała książki! To było miłe zaskoczenie. Ogólnie wszystko wydaje się być w porządku, ale... No właśnie, mam kilka ALE.

Najbardziej w książce denerwowała mnie postać Gwendolyn. Niby starsza, mądrzejsza siostra, z drugiej zaś zachowywała się często bezmyślnie, jej tok rozumowania totalnie mi nie odpowiadał. Kobieta chwilami nie zdawała sobie sprawy, jak poważna jest jej sytuacja i jakie niesie zagrożenia. Nie do końca też przemawiał do mnie pomysł na kilku super hiper facetów, którzy kręcili się wokół tej jednej Gwen. Chciałoby się rzec, że to ogromne powodzenie bohaterki jest nieco przesadzone.

"Tajemniczy mężczyzna" to dobra książka, która powinna się spodobać wielu paniom. Będziecie denerwować się na Gwen, ale powieść ma swoje pozytywne strony, które pozwolą Wam zapomnieć o irytującym zachowaniu bohaterki. Poza tym, historia liczy sporo ponad 500 stron, dzięki czemu odbiorca ma szansę na dłuższą, czytelniczą przygodę :).

Za egzemplarz "Tajemniczy mężczyzna"
serdecznie dziękuję Business and Culture oraz Wydawnictwu Akurat.




czwartek, 1 lutego 2018

Poradnik oparty na doświadczeniach: "Projekt miłość" Karoliny Krauze.

Z poradnikami nigdy nie było mi po drodze. Ostatnio coś się zmieniło i od czasu do czasu zdarza mi się zajrzeć do tego typu publikacji. Niedawno w moje ręce trafił egzemplarz "Projekt miłość" Karoliny Krauze, autorki bloga rozwiedziona.pl. Lekturę otworzyłam dosłownie na chwilę, z ciekawości, czytanie miałam rozpocząć za kilka dni. Nawet nie zauważyłam, kiedy wylądowałam w okolicach 50tej strony. 


Karolina Krauze napisała naprawdę dobry poradnik dla żeńskiego grona czytelników. Dzięki przystępnej formie czyta się go naprawdę szybko i z przyjemnością. Autorka swoje rozważania opiera na doświadczeniach, nie przekazuje treści, będącej jedynie suchą teorią, której czasem głowa pęka, bo wszędzie jej pełno. Wyobraźmy sobie naukowe rozważania grona ekspertów w tej dziedzinie... Wieje nudą na kilometr! Autorka nie przelewa na papier poglądów, przypuszczeń, koncepcji hipotetycznych, lecz opiera się na wiedzy życiowej, powstałej na bazie doświadczeń (nie tylko własnych).


Karolina Krauze opisuje różne sytuacje w relacjach damsko-męskich i je analizuje, interpretuje. Przedstawia wady płci pięknej oraz błędy popełniane przez kobiety. Pewnie nie zdziwicie się, jeśli zgodzę się z autorką - wielu z nich nie zauważamy! Czasem my, panie, mogłybyśmy zastanowić się nad swoim zachowaniem, czy na pewno słusznie i dobrze postępujemy w pewnych sytuacjach? Możliwe, że to właśnie nasze czyny przyczyniają się do nieudanych relacji damsko-męskich. W poradniku spotykamy się z opisem typowych kobiecych i męskich postaci. Mamy zarówno charakterystykę matki polki, jak i karierowiczek, dążących do celu po drabinie sukcesu. Przeczytamy o facetach, należących do grupy cwaniaków, a także o przedstawicielach typu "Piotruś Pan".

Jak głosi fragment okładki, poradnik ten jest "dla każdego, kto przeżył rozstanie". Nie do końca się z tym zgadzam. Sięgnąć po tę książkę mogą także panie, które dopiero co szukają miłości lub już ją znalazły. Każda kobieta odnajdzie w nim wiele wskazówek, jak postępować w relacjach z potencjalną lub obecną drugą połówką. Niektóre z nich przydatne są nawet w "zwykłych", codziennych kontaktach z innymi ludźmi.


Niekiedy dobrze jest przyjrzeć się pewnym sprawom z boku. Karolina poniekąd zrobiła to za nas, warto więc poznać jej punkt widzenia. Nie musicie się z nią zgadzać, bo ile ludzi, tyle różnych charakterów i wypracowanych poglądów. Może się jednak okazać, że niektóre treści dadzą Wam do myślenia i tylko na tym skorzystacie.

Za egzemplarz "Projekt miłość" 
serdecznie dziękuję Wydawnictwu Znak.


Kringle Candle: Wosk Blueberry Muffin.

Nie jest tajemnicą, że uwielbiam w świecach i woskach słodkie kompozycje zapachowe, wzorujące się na aromacie wybornych, domowych wypieków. Jednym z takich produktów jest BLUEBERRY MUFFIN marki Kringle Candle od Goodies.pl. Zdecydowanie skradł moje serce!


W 40 g produktu zamknięty został aromat świeżo upieczonych, dopiero co wyciągniętych z pieca, pysznych muffinek wypełnionych wybornym, jagodowym nadzieniem. Dla fanów "jedzeniowych" zapachów będzie to prawdziwy rarytas. Po rozpaleniu wosku w kominku, pomieszczenie szybko wypełnia się przyjemnym, słodkim, smakowitym aromatem. Wyrazistym i długotrwałym, ale nie duszącym. Po Blueberry Muffin sięgam głównie w okresie jesienno-zimowym. Salon, w którym trzymamy kominek, staje się przytulniejszy, cieplejszy - nie mówię tu rzecz jasna o temperaturze, a o klimacie ;).

Na jednym opakowaniu wosku na pewno się nie skończy, mogę zapewnić, że Blueberry Muffin jeszcze wiele razy wyląduje w moim koszyku. A Wy, mieliście już tę przyjemność uraczenia się zapachem jagodowych muffinek od Kringle Candle? Pozdrawiam ciepło, K.