poniedziałek, 30 marca 2020

KSIĄŻKA PEŁNA MAGII I HUMORU: Marcin Hybel "Różdżka z Fershey".


"Rzucanie zaklęć niesie ze sobą spore ryzyko.
Wielu śmiałków próbowało stworzyć różdżkę,
dzięki której można byłoby zapanować nad przekorną naturą magii."


Przenieśmy się w czasie do XI wieku. Wówczas siedemnastoletni, początkujący czarodziej Magnus, mieszkający w podlondyńskiej mieścinie Fershey, wplątuje się w niemały ambaras. Chłopak zazwyczaj był bardzo pilnym uczniem szkoły magicznej, ale od czasu do czasu poznawał smak kłopotów. Tak też stało się teraz. Uciekając przed miejscowymi chuliganami, przypadkiem, przy użyciu swojej różdżki, kiedy to próbuje cofnąć czas o kilka godzin, przenosi się do czasów współczesnych. Chłopak traci przytomność, a wyglądająca jak patyk różdżka trafia... do pyska pewnego wilczura. 

Czy Magnus wróci do swojego miasta i swojej epoki? Czas rozpocząć przygodę pełną magii i humoru.

"Różdżka z Fershey" to rewelacyjna, lekka, niezwykle przyjemna w odbiorze powieść. Autor posługuje się takim stylem, że nie sposób oderwać się od tej jakże magicznej historii, w której średniowiecze miesza się ze współczesnością. To opowieść pełna humoru, momentami stająca się komedią omyłek, z płynną akcją i bohaterami, których nie sposób nie polubić. Właściwie, to odnajduje się w nich coś, co do nich zbliża, co sprawia, że życzy im się jak najlepiej i kibicuje we wszelkich kłopotliwych sytuacjach. 

"Różdżka z Fershey" nie tylko poprawia nastrój i humor. Poza niekontrolowanymi wybuchami śmiechu, warto przygotować się też na chwile wzruszenia, a nawet i smutku. Na szczęście zawsze gdzieś tli się nadzieja na lepszą przyszłość. Wiara potrafi wiele zdziałać, a warto też pamiętać, że po każdej burzy w końcu wychodzi słońce. Jedno jest pewne - emocji nie brakuje.

Kochani, gorąco polecam Wam tę książkę, to lektura dla wszystkich tych, którzy chcą poczuć się młodo (lub wciąż tak się czują), którzy szukają odskoczni od świata, zwłaszcza teraz, w tych trudnych czasach. Będziecie się przy niej świetnie bawić :).

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.


SERNIK NA ZIMNO: Snickers.

Cześć! Dziś serwuję coś dla osłody w tych trudnych czasach ;). Sernik, na który przepis podpatrzyłam w jednym z filmików na FB, którego to nie zapisałam, ale po części zapamiętałam i siłą rzeczy zmodyfikowałam improwizując. Smakuje rewelacyjnie i ekspresowo znika z lodówki.


SKŁADNIKI NA SPÓD:
200 g herbatników
2 czubate łyżki masła orzechowego
80 g masła

SKŁADNIKI NA MASĘ:

500 g twarogu na sernik
250 g mascarpone
¾ szklanki cukru pudru
płaska łyżeczka cukru wanilinowego
sok z połowy dużej cytryny
5 batonów snickers*
* u mnie 5 batonów z dwóch trójpaków,
nie wiem, czy różnią się wielkością
od sprzedawanych pojedynczo

SKŁADNIKI NA WIERZCH:

4 paski mlecznej czekolady
4 paski białej czekolady
opcjonalnie posiekane orzeszki ziemne


PRZYGOTOWANIE:
  1. Rozpuścić w rondelku masło. Odstawić do przestygnięcia.
  2. Zmielić w blenderze herbatniki na „piach”. Dodać masło orzechowe, dokładnie wymieszać, a następnie dolać ostudzone masło i ponownie dobrze wymieszać.
  3. Na tortownicy (moja ~ 18 cm średnicy) dół wyłożyć papierem. Wysypać masę na spód i dokładnie, równomiernie rozprowadzić, dobrze ugniatając.
  4. Odstawić na pół godziny do lodówki.
  5. Do dużej miski wrzucić twaróg, mascarpone i cukier puder. Zmiksować do uzyskania jednolitej masy.
  6. Dodać cukier wanilinowy. Skropić masę sokiem z połówki dużej cytryny. Wymieszać.
  7. Pokroić snickersy w małe kosteczki (polecam najpierw przekroić batony wzdłuż). Dodać do masy, wymieszać, rozprowadzić na schłodzonym spodzie i odstawić do lodówki na około 7-8 godzin.
  8. Górę ozdobić utartą czekoladą i opcjonalnie posiekanymi orzeszkami ziemnymi.

    SMACZNEGO!

    Przepis w fromacie PDF możecie pobrać TUTAJ.

poniedziałek, 23 marca 2020

NIEZWYKŁA BAŚŃ: Diane Setterfield "Była sobie rzeka".


"To była najdłuższa noc w roku, kiedy wszystko może się zdarzyć.
Trzy dziewczynki zaginęły. Jedna wróciła. Opowieść się rozpoczyna…"


W pewną zimową noc dzieją się niesamowite wydarzenia. W starej, angielskiej Gospodzie pod Łabędziem nad Tamizą, słynącej z gawędziarskiej tradycji, pojawia się nieznajomy. Jest ciężko ranny, a w ramionach trzyma martwą dziewczynkę. Ku zdziwieniu wszystkich, godzinę później dziecko ożywa. Nikt nie może w to uwierzyć, jednak stało się. Czy to cud?

Mieszkańcy chcą wyjaśnić zagadkę tajemniczego, niezrozumianego zdarzenia. Co rusz pojawiają się nowe teorie mające wyjaśnić cud tamtej nocy. Czas mija nieubłaganie, wątpliwości się kumulują, a niewiadoma zdaje się nią pozostać. Sprawy nie ułatwia fakt, że dziewczynka, która zmartwychwstała, nie mówi. Nie jest w stanie odpowiedzieć na nurtujące wszystkich pytania - kim tak naprawdę jest, skąd pochodzi, czy ma jakąś rodzinę? 

Zagadka zagadką, ale dziewczynki nie można pozostawić samej sobie. Chęć opieki wyrażają trzy rodziny. W ożywionym dziecku zamożna żona właściciela fabryki widzi porwaną przed dwoma laty córkę, rodzina farmerów sądzi, że to ich wnuczka, bowiem syn prowadzi dość lekkoduszny i swawolny tryb życia, a gospodyni proboszcza, skromna i skryta kobieta, w dziewczynce upatruje młodszą siostrę.  Każdy ma swoją historię, swoją opowieść, w której rzeczywistość nierzadko miesza się z fantazją... 

"Są historie, które powinno się opowiadać na głos.
Są takie, które powinno się opowiadać szeptem.
I są wreszcie takie, które na zawsze powinny zostać nieopowiedziane."

"Była sobie rzeka" to absolutnie wyjątkowa, przemyślana, magiczna powieść, obok której nie można przejść obojętnie. Pomijając już niezwykłe, przyciągające wzrok wydanie (oprawa graficzna to niewątpliwy atut tej książki, zachwyca w każdym możliwym calu), sama historia wciąga od pierwszej strony. To urzekająca, intrygująca baśń, naszpikowana nieoczekiwanymi zwrotami akcji. Wielowątkowość eliminuje ryzyko znudzenia, a tajemniczy klimat podsyca zainteresowanie czytelnika. Sporo tych plusów, prawda? A to jeszcze nie koniec!

Diane Settrefield w swojej powieści zawarła pewne motywy, które zdecydowanie trafiły w moje czytelnicze gusta. Po pierwsze, bardzo spodobało mi się wplecenie na karty powieści pierwiastka gawędziarskiego. Snucie anegdot, legend, historii - to leży w naturze człowieka. Opowieści są przekazywane z pokoleń na pokolenia, tak ludzkość poznawała od wieków świat i swoje dzieje. W Gospodzie Pod Łabędziem w Radcot miejscowi zbierali się i ucztowali właśnie przy legendach. 

Na szczególną uwagę zasługuje motyw wody, rzeki. Ta historia płynie tak, jak rzeka. Bywa kręta, niewzruszona, czasem przyspiesza, czasem spowalnia tempo. Zupełnie jak życie ludzkie, które także pełne jest niespodziewanego, nieoczekiwanego. Rozgałęzia się w różne strony, tworząc nowe historie i dając mnóstwo możliwości interpretacji otaczającego świata i rozgrywających się wydarzeń. Rzeka obecna jest w sposób zarówno metaforyczny, jak i faktyczny, w końcu akcja rogrywa się nad Tamizą. 

Nie mogłabym zapomnieć o bohaterach. Każdy ma w sobie coś wyjątkowego, przedstawia odmienną historię, problemy, wywodzi się z różnych środowisk. Z jednej strony mamy do czynienia z podziałami społecznymi, nierzadko tragediami, z drugiej zaś znajdziemy coś pozytywnego, chociażby przyjaźnie. Postaci występujące na kartach powieści są bardzo realistyczne, co zbliża do nich czytelnika. 

Na koniec chciałabym skupić się na stylu, w jakim została napisana "Była sobie rzeka". Autorka posługuje się językiem, który idealnie komponuje się z baśniowym charakterem powieści. Diane Setterfield słowem podkreśla magiczny klimat tej niezwykłej historii, nie zapominając o tym, aby dać czytelnikowi chwilę wytchnienia i czas na refleksje.


"Była sobie rzeka" z pewnością znajdzie się w moim zestawieniu najlepszych książek roku 2020. Tak, wiem, na takie podsumowania przyjdzie jeszcze czas, ja jednak jestem zakochana w tej książce, kolokwialnie mówiąc, na maksa! 

Recenzja powstała w ramach współpracy z portalem Bookhunter.pl.

niedziela, 15 marca 2020

POWIEŚĆ PRZEPEŁNIONA OPTYMIZMEM: Ewa Sosnowska "Majka".


"Z przyjaciółmi życie jest łatwiejsze!"



Majka, po wyjściu za mąż za Roberta, nie odcięła się od swoich przyjaciółek. Choć głowę zaprzątają liczne obowiązki i sprawy, udało jej się zrobić coś dla swoich bratnich dusz. Spełnia marzenie Kamy i organizuje dla niej i jej narzeczonego Maćka wesele... dość w nietypowym miejscu, bo na WIEŻY SKOCZNI NARCIARSKIEJ! Majka pomaga nie tylko Kamie, ale i Aśce i Pawłowi, którzy wybierają się na Syberię.

Szaleństwa szaleństwami, przyjemności przyjemnościami... Los nie zawsze bywa łaskawy. Czasami przychodzi trudniejszy czas, kiedy to trzeba uporać się z kłodami rzucanymi pod nogi. Dla Majki, ale i dla Roberta, nadchodzą gorsze chwile. Były chłopak świeżo upieczonej panny młodej, Wojtek, zostaje wplątany w niebezpieczną aferę kryminalną... Na domiar złego Robert musi zmierzyć się z demonami przeszłości studenckiej. Majka wspiera męża, tak samo rodzice, dzięki czemu udaje się zamknąć pewne sprawy. Nowożeńcy, chcąc odpocząć od zawirowań, wybierają się na wycieczkę do Hiszpanii. Czy uda im się odciąć tam od codzienności?

"Majka" to lekka powieść obyczajowa, która potrafi zaskoczyć. Z jednej strony jest bardzo sympatycznie, czasami szaleńczo, a czasami nawet i nieco naiwnie, z drugiej zaś pojawiają się komplikacje i robi się nieprzyjemnie. Na szczęście tylko na moment.

Spodziewałam się, że "Majka" będzie lekką, optymistyczną lekturą i tak w rzeczywistości było. Tutaj wszystko może się wydarzyć, zarówno pozytywnego, jak i negatywnego, ale w tej kwestii nie ma się co martwić, bo cokolwiek by to nie było, zawsze można pokonać te trudności. Zwłaszcza, jeśli ma się obok nieocenione wsparcie najbliższych osób.

Muszę przyznać, że moje serce w całości skradła tytułowa Majka. To postać do rany przyłóż, każdy chciałby mieć taką przyjaciółkę. Nie do końca było to dla niej dobre, bo poświęcała bardzo dużo czasu innym, mając go coraz mniej dla siebie i dla męża. Charakterystyka bohaterki z jednej strony ukazuje, jak ważni są dla człowieka przyjaciele i bliscy, ale z drugiej podkreśla znaczenie spokoju i wolnej chwili na własne sprawy. 

"Majka" jest kontynuacją książki "Czekoladowego rendez-vous", której nie miałam okazji przeczytać. Muszę przyznać, że na początku lektury odczuwałąm lekkie zagubienie i faktycznie nie wszystko jest jasne. Strona po stronie tak się zagłębiłam w przygodach bohaterów, że zapomniałam o pewnych brakach. 

Kochani, zaparzcie sobie pyszną kawkę, zabierzcie ulubione ciacho i zasiądźcie do tej lektury, połkniecie ją ekspresowo, gwarantuję! Lekka, niezobowiązująca historia w sam raz na leniwe popołudnie.

Recenzja powstała w ramach współpracy z portalem Bookhunter.pl.

sobota, 14 marca 2020

ROMANS NA ŚLĄSKU: Weronika Tomala "Tam, gdzie diabeł mówi dobranoc".


Daria to przykład zaradnej i ambitnej kobiety, której sukces to drugie imię. Ma dobrą pracę i apartament w Warszawie. Jej serce zajmuje narzeczony Rafał, choć trzeba przyznać, że ostatnio nie układa im się wybitnie dobrze...

Pewnego dnia szef wysyła ją na Śląsk, do Rybnika. Delegacja mająca trwać pół roku rozpoczyna się od niespodzianki - hotel, w którym miała się zameldować, okazuje się zlokalizowanym na obrzeżach, niedaleko kopalń, domkiem starszej, ale przesympatycznej pani. I choć nowe środowisko budzi w przyzwyczajonej do komfortu Darii wątpliwości, nie traci zapału do pracy, przecież to tylko pół roku, jak sobie powtarza. Nawet, gdy na jej drodze staje przystojny górnik Artur. Mężczyzna widzi w Darii lubiącą luksus karierowiczkę ze stolicy i absolutnie nie zamierza jej ustępować. Wręcz przeciwnie, przy każdej okazji uciera jej nosa. Jak to się mawia, trafiła kosa na kamień.

Rozpoczyna się gra, gdzie uczucia przeplatają się ze stereotypami i pozorami. Co z niej wyniknie?



"Tam, gdzie diabeł mówi dobranoc" to książka, którą czyta się z ogromną przyjemnością. Właściwie, to nie widzę w niej minusów. Po pierwsze, co pewnie już zdążyliście zauważyć, cenię sobie literaturę, w której nie brakuje uczuć. Romanse zajmują pierwsze miejsce we wszelakich moich osobistych rankingach literackich - mam ich najwięcej w swojej biblioteczce, górują też wśród przeczytanych pozycji. 

Po drugie, cenię sobie dobry, nienaciągany humor w lekturze. W trakcie czytania powieści Weroniki Tomali, autorki bloga ktoczytaksiazki-zyjepodwojnie.blogspot.com, nie brakowało momentów, w których szczerzyłam się do siebie. No ale wiadomo, wiecznie wesoło być nie może - muszę przyznać, że miałam moment, w którym zakręciła mi się łezka w oku. Koniecznie chciałabym zapoznać się z dwiema poprzednimi książkami autorki.

Rozważając kolejne plusy, nie mogłabym nie wspomnieć o naprawdę świetnie wykreowanych bohaterach! Każda z postaci ma w sobie coś barwnego, coś takiego, co sprawia, że jej osobowość przyciąga. Daria dążyła do celu, była ambitna. Choć trafiła nie tam, gdzie planowała, potrafiła zagryźć zęby i działać dalej. Pani Jadzia, do której trafiła, to już w ogóle oaza dobroci, ciepła. Nie sposób nie pokochać tej kobiety! Oczywiście moje serce podbił przystojny górnik Artur, prawdziwy mężczyzna... ;).

"Tam, gdzie diabeł mówi dobranoc" to romans okraszony tematyką, której jeszcze nie spotkałam w tego typu literaturze. Mam tu na myśli środowisko górnicze. Czytałam powieści z akcją zlokalizowaną w mieście, na egzotycznych wyspach, na ranczu, na wsi, nad morzem, w górach, w lesie... Można by tak wymieniać i wymieniać, górnictwa jednak w tej wyliczance nie znajdę.

Drodzy, gorąco polecam Wam powieść Weroniki Tomali! Ta książka napisana jest tak, że ciężko się od niej oderwać. A co ważne, autorka poruszyła kwestie, które myślę, że trafią do serca wszystkich czytelników - mam tu na myśli stereotypowe spojrzenie na świat, na ludzi, a także miłość, która naprawdę potrafi pojawić się niespodziewanie, zupełnie nieoczekiwanie, dokładnie, jak w tytule, nawet "tam, gdzie diabeł mówi dobranoc". Nie będziecie się nudzić przy tej lekturze ;).

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

piątek, 6 marca 2020

POWIEŚĆ PEŁNA GROZY: Tim Lebbon "Milczenie".


"Kiedy każdy wydany odgłos może oznaczać śmierć…"




Wyobraźcie sobie bardzo rozbudowany system jaskiń, w którym w ciemnościach żyją budzące strach, potworne, cuchnące, nieznane ludzkości stworzenia... Pewnego dnia na ów przerażające i niebezpieczne miejsce trafiają naukowi badacze. Niestety, kiedy jaskinie zostają odkryte, bestie wydostają się na zewnątrz. Są niezwykle głodne, mają ogromny apetyt i bardzo szybko się rozprzestrzeniają po całej Europie. Celem ich polowań jest wszystko to, co wydaje jakikolwiek dźwięk. Ochroną przed ich atakiem jest MILCZENIE.

Ally dobrze wie, jak to jest żyć w absolutnej ciszy. Jest niepełnosprawna - nie słyszy. Wraz z rodziną musi zawalczyć o przeżycie, co będzie o tyle łatwiejsze, że potrafią bezdźwięcznie posługiwać się językiem migowym. Zmuszeni są jednak, żeby opuścić dom i znaleźć takie miejsce, w którym będą bezpieczni. Zagrożeniem dla nich są nie tylko tajemnicze istoty, ale i ludzie. Bo przecież w takich momentach i w człowieku mogą obudzić się demony...

"Milczenie" to książka grozy, ukazująca świat w obliczu katastrofy i paniki społecznej. Każdy rozdział rozpoczyna się od krótkiego wpisu obrazującego aktualną sytuację - czy to notki z czyjegoś Twittera, czy oficjalnego komunikatu policji, czy też wpisu blogowego. Sytuacja jest poważna, a ludzkość musi walczyć o przetrwanie. Śmierć stała się wszechobecna, a przeszywający strach to chleb codzienny. 

Autor nie tylko zatacza apokaliptyczne wizje, ale i rzuca światło na psychikę człowieka. Ludzie w obliczu zagrożenia ukazują bardzo często zupełnie inną twarz, niż ta, którą można poznać w "normalnej" sytuacji. Każdy walczy o przetrwanie i jest w stanie zrobić wiele, aby móc realizować swój cel. Autor ukazuje mroczną stronę ludzkiej duszy w zderzeniu z katastrofą - dbanie o swoje potrzeby, znieczulica, obojętność, bezduszność, narastającą agresję, wściekłość, a wręcz obłęd.

"Milczenie" czyta się płynnie. Przystępny w odbiorze styl Tima Lebbona nie sprawia problemu w odbiorze lektury. Książka stanowi literacką adaptację filmu "Cisza" z 2019 roku. Osobiście nigdy go nie oglądałam, więc w tej kwestii wypowiedzieć się nie mogę, natomiast w odniesieniu do formy pisanej jak najbardziej wyrażam pozytywną opinię. Ta historia niewątpliwie ma swój charakterystyczny, mroczny, groźny klimat. Momentami czułam się tak, jakbym i ja miała walczyć o przetrwanie wraz z rodziną Ally i innymi ludźmi. 

Drodzy, jeśli lubicie książki utrzymane w mrocznym klimacie apokalipsy, ta powinna trafić w Wasz gust. Mnie bardzo się spodobała! Polecam :).

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

środa, 4 marca 2020

PRAKTYCZNY PRZEWODNIK: "Dubaj, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Oman".


"Gdy inne kraje wysyłały już rakiety na Księżyc, ludzie w Dubaju wciąż wiedli spokojne życie w cieniu palm daktylowych. Możliwe, że niewiele uległoby zmianie, gdyby nie marzenie ówczesnego szejka, który (...) zapragnął, żeby również o Dubaju usłyszał i rozmawiał cały świat". 

Tak też się stało. Dubaj niegdyś był niewielką osadą, teraz fascynuje na każdym kroku. Miasto Zjednoczonych Emiratów Arabskich, położone na południowym wybrzeżu Zatoki Perskiej, co roku niczym magnes przyciąga coraz to liczniejsze rzesze turystów. Nowoczesność? Rozmach? Luksusy? Ciepły klimat? Tego, co kusi w tym magicznym mieście, jest cała mała, można wymieniać w nieskończoność. Jedno mogę uznać za pewnik - marzę o wizycie w Dubaju i pewnego dnia zrealizuję to marzenie. Dlatego też postanowiłam zrobić pierwszy krok i sięgnąć po praktyczny przewodnik "Dubaj, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Oman", nad którym pracowały Joanna Składanek, Wanda Rybkowska-Cegielska, Joanna Dera, Marta Kobylińska oraz Katarzyna Adamus.



W przewodniku znajdują się praktyczne informacje dotyczące m.in. tytułowego Dubaju, ZEA, Omanu, Abu Dhabi. Treść została podzielona na cztery główne bloki - Inspirator, Zwiedzanie, Poznaj Emiraty i Oman oraz Zaplanuj wyprawę. W publikacji przybliżono charakterystyki miejsc wartych odwiedzenia pod kątem zwiedzania - bez czego żaden przewodnik nie miałby racji bytu. Polecono też miejsca, w których warto się posilić, rozerwać czy też zaszaleć na zakupach. W książce znajdziemy oczywiście praktyczne informacje dotyczące noclegów, wymaganych dokumentów, ubezpieczenia, przepisów celnych, transportu, języka czy waluty. Wszystko to, co turysta powinien wiedzieć, chcąc udać się na zagraniczną wycieczkę. 

Wybierając ten przewodnik nie sądziłam, że znajdę w nim dodatkowo wiele ciekawostek dotyczących religii, obyczajów, a także przyrody. Podobało mi się zawarcie informacji dotyczących świąt i festiwali. Okazje do celebrowania zostały podzielone według miesięcy, tak więc przez cały rok można trafić na tamtejsze wydarzenia "specjalne". Autorki pokusiły się także o zestawienie rekordów Guinnessa w Dubaju! Wiedzieliście, że 21 mieszczących się w Dubaju wieżowców przekracza wysokość 300 m? To ponad dwa razy więcej, niż w jakimkolwiek mieście na całej kuli ziemskiej. W Dubaju znajduje się też najwyższy hotel świata. A to nie jedyne rekordy przedrostkiem "naj".

Sięgając po tego typu publikacje jednym z aspektów, na które zwracam szczególną uwagę, jest format. Książka powinna być niewielka, idealnie mieścić się do plecaka/torebki i przede wszystkim nie ważyć tony. Pod tym względem ten przewodnik sprawdza się znakomicie. Trochę mniej cieszy mnie oprawa graficzna w środku, Inspirator po części został wydrukowany w kolorze, natomiast resztę tego bloku i pozostałe działy zachowano w szarej kolorystyce. O ile nie przeszkadza mi to w kwestii tekstu, o tyle mapy czy zdjęcia wolałabym jednak móc odczytywać i oglądać już w przyjemniejszych dla oka barwach. Nie ujmuje to jednak książce niczego merytorycznego! To po prostu kwestia gustu i tego, co kto lubi. 

Przewodnik "Dubaj, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Oman" to publikacja idealna na przygotowanie się do wyjazdu w ów strony. Zwięzłe, praktyczne informacje, garść ciekawostek, mapy, miejsca godne odwiedzenia - to brzmi jak przepis na udaną wyprawę. Na pewno zabiorę ją ze sobą wyruszając w podróż do Dubaju!

Recenzja powstała w ramach współpracy z portalem Bookhunter.pl.