niedziela, 26 kwietnia 2015

Wspomnienie wakacji cz. II.

Witajcie Kochani! Trochę czasu minęło od ostatniego posta, a przecież obiecałam opisać dalszy ciąg wakacyjnej wycieczki. Niestety, ale w zeszłą sobotę z przyczyn niezależnych ode mnie siadł internet :D. Kiedy już odzyskałam dostęp do świata wirtualnego, za oknem pojawiła się ogromna pokusa - słońce, nieskazitelnie czyste niebo oraz weekend, o którym opowiem w następnym poście (tak, tak, była wycieczka). Ale jestem!!! PS. Mam nadzieję, że pamiętacie o konkursie :). Zaraz po weekendzie majowym podam wyniki.

Jak już opowiadałam w poprzednim wpisie nasz urlop spędziliśmy nie tylko w Kołobrzegu. W przedostatni dzień naszego wyjazdu postanowiliśmy wybrać się gdzieś niedaleko. Adaś zrobił rozeznanie terenu i na pierwszy rzut poszedł Kamień Pomorski, miasto w województwie zachodniopomorskim.



Byliśmy tam krótko, bowiem nie jest to miejsce, gdzie spędza się cały dzień, przynajmniej w moim mniemaniu. Jednym ze wspomnień, jakie przywiozłam z tego miejsca, był brak wolnego kawałka czegokolwiek do zaparkowania haha :D. W końcu ulokowaliśmy się w pobliżu ratusza, który widzicie na powyższej fotografii. Oczywiście nie jest to jedyna rzecz, jaką zapamiętałam podczas tego wyjazdu. 


Wybraliśmy się na mały spacer w pobliżu mariny i muszę przyznać, że było bardzo uroczo. Mimo, iż tydzień się wówczas dopiero zaczynał, spacerowiczów mogłam zliczyć na palcach obu rąk. Niestety nie zakupiłam żadnej pocztówki, czego żałuję, ale autentycznie nie znalazłam miejsca,  gdzie można by było nabyć choć trochę widokówek, być może ja - taki szary turysta nie orientuję się za bardzo na obcych terenach :D. Za to w Trzęsaczu, który stanowił kolejny punkt naszej wycieczki, takiego problemu już nie miałam.


Miejsce przedstawione na powyższej widokówce to wieś położona nad Morzem Bałtyckim, jakże by inaczej. Według moich obserwacji Trzęsacz cieszy się uznaniem, bowiem spotkałam tam masę turystów wypoczywających nad wodą czy też spacerujących w okolicy ruin kościoła.


Jak rzecze Wikipedia, ruiny te to pozostałość po wybudowanym na przełomie XIV i XV wieku gotyckim kościele pw. św. Mikołaja. Świątynia pierwotnie wzniesiona w odległości ok. 1,8-2 km od brzegu morza, pośrodku wsi, uległa zniszczeniu w wyniku procesów abrazyjnych. Do dzisiaj zachowała się jedynie południowa ściana kościoła znajdująca się u szczytu klifu.


Ruiny można obserwować z promenady, o ile nie boicie się wysokości, bowiem część przeznaczona do spaceru znajduje się wysoko nad plażą... spojrzenie w dół niektórych może wprawić w paraliż i strach :D. Pozostałości kościoła były jedyną rzeczą, jaką widzieliśmy w Trzęsaczu. Przeglądając różne strony internetowe dowiedziałam się, iż w tej malowniczej wsi znajduje się jeszcze kilka obiektów atrakcyjnych pod kątem turystycznym. Mam nadzieję, że kiedyś znowu pojawi się okazja do odwiedzenia tego miejsca, bo bardzo chętnie nadrobiłabym straty! 

Ostatnim "dodatkowym" punktem naszego urlopu była Ustka. Wracając z Kołobrzegu do Trójmiasta wyznaczyliśmy trasę przebiegającą przez to urokliwe miasto.


W dzieciństwie praktycznie co roku wyjeżdżałam na wakacje do Ustki, a to wszystko dzięki temu, iż tata pochodzi z tych stron i po prostu łączyliśmy odwiedzenie rodziny z wypoczynkiem nad morzem.


Zawsze bardzo chętnie wracam w te strony i wybieram się na spacer wzdłuż wody, przechodząc potem na promenadę. Zrobiliśmy tak też i tym razem, delektując się smakiem dawno niejedzonej przez nas waty cukrowej. Mieliśmy nie lada ubaw, gdyż jak dzieci ubrudziliśmy się tą słodką chwilą. 


Niestety nie udało nam się zobaczyć urokliwych uliczek tego miasta, gdyż nie mieliśmy zbyt wiele czasu, dlatego też skupiliśmy się jedynie na wypoczynku nad wodą. Do Ustki nie jest daleko, więc liczę na to, iż pewnego słonecznego dnia wybierzemy się tam ponownie.

Cieszę się, że mogłam podzielić się z Wami tymi wakacyjnymi, ciepłymi wspomnieniami. Pamiętajcie o konkursie, gorąco zachęcam do udziału! Uciekam teraz odpocząć trochę przed TV. Mam nadzieję, że nie przestanie odbierać, gdyż za oknem szaleje burza :D. Trzymajcie się ciepło i do usłyszenia!

piątek, 17 kwietnia 2015

KONKURS: Wspomnienie wakacji cz. I.

Cześć Misiaczki! I jak, Wasze twarze promienieją pięknym uśmiechem? W końcu mamy weekend. Jeśli nie, to mam nadzieję, że ten post zmieni każdy ponury nastrój. Powoli porządkuję swoje pocztówki, no a jak wiadomo, takie pamiątki (np. z wakacji) niosą wiele miłych refleksji. Oczywiście i u mnie wywołały lawinę wspomnień w związku z zeszłorocznym wyjazdem. W związku z tym chciałabym opowiedzieć Wam o moich letnich feriach w Kołobrzegu!


No więc! W lipcu odwiedziliśmy to piękne miasto z zamiarem solidnego odpoczynku. Pierwszy dzień faktycznie spędziliśmy na regenerowaniu sił... siedząc z tyłkami w mieszkaniu! Pogoda nie sprzyjała zbytnio planom poznawania uroków miasta, więc większość tamtej pamiętnej soboty zleciała nam na oglądaniu telewizji. Odwiedziliśmy jedynie drogerię oraz zrobiliśmy sobie spacerek do sklepu, gdzie po drodze podziwialiśmy rzekę Parsętę - przynajmniej wiedzieliśmy już gdzie się wybrać, kiedy słońce zagości na sklepieniu niebieskim :).


W niedzielę warunki pogodowe okazały się o wiele lepsze i mogliśmy wyruszyć w nieznane. Na początek wybraliśmy się na spacer takim bo ja wiem... deptakiem :D. Trochę szkoda, że nie zrobiłam zdjęcia, ale krążyły tam setki osób, w związku z czym trochę ciężko byłoby mi uchwycić klimat tego miejsca. Po jednej stronie wystawiały się różne stoiska z kiczowatymi gadżeto-pamiątkami, zaraz potem oczom ukazywały się budki z goframi, lodami, a jeszcze dalej głodni mogli zjeść na szybko kebab, zapiekanki czy jakieś rybki z frytkami, co kto woli :). Jeśli komuś przeszkadzał tłok i ilość sklepików, mógł skręcić na drugą stronę, gdzie do dyspozycji spacerowiczów był park z dużą ilością zieleni, drzew i alejek. Skorzystaliśmy z tej opcji i tym sposobem dotarliśmy na plażę :).


Za-ko-cha-łam się! Po tej wizycie każdego następnego dnia musiałam zaliczyć spacer po piasku wzdłuż morza. Nie wyobrażałam sobie, aby nie pójść na plażę, tym bardziej, że oferowała ona wiele atrakcji...


... na przykład takich! Budujący ten piękny zamek z piasku i wody mieli rzeszę ciekawskich obserwatorów, których twarze zdradzały ogromną fascynację tym obiektem. Cóż, nie ma się co dziwić, przecież nie każdy posiada talent do takich prac artystycznych. Również i ja wyciągnęłam aparat i uwieczniłam ten moment, na pamiątkę, oczywiście. 

Piaskowe budowle to nie jedyny powód, dla którego chętnie wracałam na plażę... Chociaż już kilka lat mieszkam nad morzem, to dopiero w Kołobrzegu po raz pierwszy miałam okazję zobaczyć zachód słońca!!!


Tę cudowną chwilę mogłabym przeżywać bez końca. Szczerze przyznam, że było to najlepsze doświadczenie zeszłorocznych wakacji, tym bardziej, że miałam odpowiednią osobę u swojego boku ^^. Mogłabym teraz powstawiać tysiące zdjęć ukazujących zachody słońca i dalej rozpisywać się na temat uroku tej chwili, jednak Kołobrzeg to nie tylko plaża. Jak już tak się chwalę doświadczeniami, których smak poznałam w wakacje po raz pierwszy, to koniecznie muszę wspomnieć o wizycie na szczycie latarni morskiej!


Do dziś trzymam w portfelu bilety zakupione w kasie tej wieżyczki. W środku znajdowało się mini muzeum, gdzie w szklanych gablotach prezentowano różne skarby morza, między innymi okazałe muszle.


Na kolejnym pięterku turyści mogli zaopatrzyć się w pamiątki, a muszę przyznać, że wybór był naprawdę spory. Pokonawszy wspomniane poziomy dochodziło się do miejsca docelowego! Żałuję trochę, że słońce chowało się za chmurami i nie chciało rozświetlić miasta i plaży, ale może innym razem będę mieć takie szczęście!


Na górze bardzo wiało, więc domyślacie się pewnie, że nasze selfie poprawialiśmy kilka razy, aż w końcu udało uchwycić się moment, w którym nie miałam włosów na twarzy. Niestety fotka nie jest na tyle korzystna, aby ją tu umieścić, musicie obejść się smakiem, hehe :D. 

Deptak, plaża, zachody, latarnia... co jeszcze podobało mi się w Kołobrzegu? Fontanna na jednym z placów Starego Miasta! Chyba to jeden z nielicznych tego typu obiektów, które mnie urzekają... Tym bardziej, że ów atrakcja miała dwa oblicza!


Powyższa oraz poniższa fotografia przedstawia fontannę w oświetleniu dziennym...


... jednak najlepsze dopiero przed nami! Okazało się, że wieczorami, kiedy zapada zmrok, fontanna zmienia kolory!


Warto wieczorem przespacerować się w tej okolicy i spocząć choć na chwilę na ławeczce, a wszystko to aby móc podziwiać niezwykły teatrzyk barw... Uchwyciłam na zdjęciach kilka zmian, między innymi odcienie fioletu z różem czy zieleni z jasnym niebieskim, tak jak to widać na zdjęciu. Czułam się w tym miejscu magicznie i znowu muszę przyznać, że był to pierwszy taki pokaz, jaki miałam okazję zobaczyć. Kolejny pierwszy raz, no patrzcie :D!

Zanim pojechaliśmy do Kołobrzegu, zrobiłam małe rozeznanie w internecie, tak na szybko. Kiedy ujrzałam bindaż... TAK TAK JA CHCĘ TO ZOBACZYĆ! Okazało się, że mieszkaliśmy bardzo blisko tej atrakcji, więc praktycznie każdego dnia mogłam cieszyć się jej widokiem.


Bindaż, tak jak większość obiektów, wieczorem był podświetlany. Niestety nie zrobiłam wtedy zdjęcia, nie zawsze bowiem wychodziłam z aparatem :P. Natomiast podczas spaceru na Stare Miasto zabezpieczyłam się w ten sprzęt, a jakże! 


Mój Fujik przydał się kilka razy, na przykład podczas spotkania z ogromnym żółwiem...


... czy też w trakcie podziwiania historycznej części miasta. Kurcze, czuję, że baaaaardzo chciałabym tam wrócić! Mam nadzieję, że w któreś z najbliższych wakacji będzie mi dane powrócić do tych pięknych miejsc... Szczególnie, że to jeszcze nie koniec mojej opowieści! Wyjazd trwał w końcu kilka dni, ale nie wszystkie spędziliśmy w Kołobrzegu. Zastanawiacie się, co takiego i przede wszystkim gdzie robiliśmy podczas naszego urlopu? O tym już wkrótce! A teraz czas na obiecaną niespodziankę... KONKURS!


Jak już wspominałam na początku wpisu, to właśnie pocztówka sprawiła, że poddałam się wakacyjnym marzeniom. W ten sposób znalazłam dla Was zadanie! Chciałabym, abyście opisali jedno z piękniejszych wspomnień, jakie przywieźliście ze sobą z wycieczki, urlopu, ferii zimowych, letnich etc. Autor, bądź też autorka komentarza, który najbardziej spodoba się jury (w składzie ja i mój niezwykle wybredny Adaś :P) zdobędzie nagrodę niespodziankę! Zdradzić mogę tylko tyle, że jednym z elementów prezentu będzie pocztówka... może nawet kilka! Oczywiście są pewne warunki, ale myślę, że nie takie straszne ;). 

Po pierwsze: Będę wdzięczna za wstawienie bannera konkursowego do siebie na bloga :-).
Po drugie: Proszę o zaobserwowanie mojego bloga.
Po trzecie: Odpowiadajcie na pytanko ;)!

Osoby, które się zgłoszą i udzielą odpowiedzi w komentarzu, proszone są również o wpisanie z jakiego bloga obserwują moją stronkę. Konkurs będzie trwał do 30go kwietnia, więc macie kilkanaście dni na wzięcie w nim udziału :). Życzę wszystkim powodzenia! No i dobrej nocki, bo już późno. Trzymajcie się, pozdrawiam!

wtorek, 14 kwietnia 2015

Targi turystyczne w Gdańsku.

Cześć! Ostatnio trochę Was zaniedbałam, ale niestety nie miałam kompletnie czasu i sił, aby tu zajrzeć. Planowałam już wczoraj opisać wydarzenie minionego weekendu, jednak poniedziałek wyssał ze mnie wszelką energię. Z żalem stwierdzam, że będzie tak co tydzień, bo doszły mi dwa zajęcia na rano, więc tym sposobem spędzam cały dzień na uczelni... aż się wracać nie chce do mieszkania! W każdym razie nie będę teraz się tu więcej smucić i przejdę do miłego aspektu tego wpisu - soboty :).

11 kwietnia rozpoczął się Festiwal Turystyki i Czasu Wolnego w Gdańsku, który wcześniej występował pod nazwą "Gdańskie Targi Turystyczne". Wydarzenie trwało do niedzieli, ale my odwiedziliśmy AmberExpo tylko pierwszego dnia. Tak, dokładnie tam miała miejsce konferencja, o której pisałam tu. W budynku zlokalizowane były stoiska turystyczne oraz promujące sport (prezentowano np. rowery, które są jakby nie patrzeć jedną z opcji aktywnego spędzania czasu wolnego), natomiast na parkingu rozstawiły się Food Trucki. Zdecydowaliśmy się zapoznać tylko z ekspozycją turystyczną.


Dokładnie z tymi dwiema papierowymi siatkami, jakie rozdawano na terenie hali gdzie wystawiały się reprezentacje różnych regionów, wróciliśmy do domu :D. Oczywiście na zdjęciu są one puste, bo ich zawartość znajduje się tuż obok. Ledwo donieśliśmy nasze zdobycze z samochodu do domu - były dość ciężkie i myślę, że lada moment torby mogłyby pęknąć :D. Przynieśliśmy różne foldery reklamowe, mapy, przewodniki, pocztówki i inne gadżety, ale o tym poniżej! 


Jednym z wystawców była Stena Line, którą za pewne każdy kojarzy z wycieczkami do Szwecji. Zastanawiamy się od pewnego czasu nad takim wyjazdem, więc grzechem by było ominąć to stoisko. Spodobał się nam oczywiście najdroższy wyjazd, ale za to chyba najbardziej bogaty w atrakcje - chodzi o "Łosie i kraina szkła". Mamy jeszcze trochę czasu, aby zdecydować się na konkretny rejs i wybrać jego datę, gdyż takie podróże dostępne są tylko w określonych dniach.


Wśród "zagranicznych" miejsc prezentowanych na targach znalazła się także Praga. Swego czasu zastanawialiśmy się nad odwiedzeniem czeskiej stolicy i raczej nie zrezygnowaliśmy z tego pomysłu, dlatego zaopatrzyliśmy się foldery, mapy, a także w płytę CD. Może przydadzą się nam w trakcie planowania ewentualnej wycieczki do sąsiadów :).


Chyba najładniejsze informatory turystyczne znalazłam przy stoisku promującym PODLASKIE! Są bardzo interesujące, barwne, prezentują wiele ciekawych miejsc, atrakcji turystycznych i ich opisów, i co najważniejsze - nie posiadają tylko i wyłącznie samych adresów miejsc noclegowych, jak w przypadku ulotek niektórych wystawców.


Bardzo się ucieszyłam, kiedy trafiłam na materiały z LUBELSKIEGO, w tym informatory związane z Zamościem i Roztoczańskim Parkiem Narodowym. Swego czasu miałam okazję odwiedzić Zwierzyniec, który znajduje się na terenie niezwykle urokliwego RPN. Chociaż była to wycieczka raczej kolejowa, to jej nieodłącznym elementem pozostawało przez cały czas piękno otaczającej mnie wówczas natury. Chciałabym móc kiedyś tam powrócić i koniecznie odwiedzić Zamość!


Chełmno - miasto zakochanych, które jest celem niejednej pary. Sama wciąż szukam okazji, aby tam zawitać z Adasiem :). Wiele moich znajomych już odwiedziło to miejsce, tym samym robiąc mi apetyt na taką wycieczkę! Chyba przestanę przeglądać faceebook'a i zdjęcia udostępniane przez innych użytkowników hehe :). W każdym razie ze stoiska promującego Chełmno wróciłam z kilkoma folderami, breloczkami (oczywiście w kształcie serca, jak przystało na miasto zakochanych) i pocztówkami.


Tutaj następuje moment, w którym mam ochotę udusić Adama :D. Kiedy odwiedziliśmy stoisko PGE Areny tylko ja wzięłam pocztówki... No dobra, cieszę się przecież, że chociaż mam te dwa egzemplarze, szkoda tylko, że ewentualnych kopii nie będę mogła wysłać do postcrossingowych przyjaciół. Rarytasem była moneta z 2012 roku, którą wyhaczyliśmy tym razem już w dwóch egzemplarzach. Jeden pozostanie w kolekcji Adama, drugą oddam tacie :). 


Stoisk związanych z Kaszubami było kilka, dlatego też na zdjęciu prezentuję zbiorcze materiały. Wybór był ogromny - każdy odchodzący od ekspozycji mógł ze sobą zabrać mapę, informatory, płyty CD czy też foldery oparte o tematykę kulinarną. Niektórzy z wystawców oferowali możliwość skosztowania lokalnych wyrobów.


Jednym z takich produktów było piwo KELLER. Szczerze powiem, że mi zasmakowało, niestety nie mam porównania w Adamie, gdyż po pierwsze zawsze jest kierowcą, po drugie... nie lubi piwa :). Lubujący się raczej w bezprocentowych napojach także mogli znaleźć coś dla siebie, bowiem niektóre ekspozycje częstowały sokami i wodami rodem z regionalnych wytwórni.


Wśród wystawców nie zabrakło tych zachęcających do wizyt w rejonach nadmorskich. Barwne mapki kuszą do zapoznania się z nimi i wybrania miejsca docelowego dla naszych podróży :). 


Na targach nie można było narzekać oczywiście na brak miejsc typu "Biskupin", bo z takim skojarzyło mi się Grodzisko Owidz, kiedy tylko skończyłam przeglądać informator. Muszę przyznać, że to bardzo ciekawa oferta na spędzenie wolnego czasu, gdyż turysta poznaje w trakcie spaceru po tym miejscu budowę średniowiecznego grodu, może zobaczyć wnętrze chat i usłyszeć historie na temat Grodziska Owidz.


Bardzo zadowolona jestem także z powyższej książeczki, gdyż posiada wiele pięknych zdjęć i opisów miejsc m.in. pod kątem historycznym. Będzie to pewnie jeden z tych informatorów, które jako pierwsze przejrzę z uwagą :).

Łowy łowami, ale uważam, że takie targi turystyczne to niezwykle ciekawa sprawa. Pomijając możliwość zdobycia wielu różnych gadżetów, mamy tak naprawdę szansę poznać często nowe dla nas miejsca, pogłębić wiedzę na temat ich kultury czy też historii. Kto wie, może takie festiwale staną się dla nas inspiracją i za cel kolejnej podróży obierzemy sobie region, który zachwycił nasze serce właśnie podczas takiej imprezy? 

Dziękuję wszystkim za uwagę i serdecznie zapraszam na kolejne wpisy, gdyż zgodnie z niedawną zapowiedzią szykuję dla Was konkursik... już w ten weekend! Nie przegapcie okazji ;)! Życzę wszystkim dobrej nocki i do zobaczyska w piątek!

wtorek, 7 kwietnia 2015

Poświąteczny post.

Hej hej :D. Jak minęła Wam tegoroczna Wielkanoc? Szczerze powiem, że dla mnie dość znośnie, aczkolwiek do dziś odczuwam skutki przejedzenia... I o ile przyzwoicie zapełniłam swój brzuch w niedzielę, to kolejne dni przyniosły mi mnóstwo kalorii :D. Nie chodzi tu tylko o dojadanie wałówki otrzymanej od mamy, ale o stołowanie się na mieście! Tak, mój cudowny chłopak, mimo pełnej lodówki, zabrał mnie wczoraj na spacer, którego punktem końcowym była wizyta w jednej z gdańskich knajpek...

Muszę przyznać, że restauracja, do której trafiliśmy, należy do jednych z fajniejszych miejsc, w których miałam okazję przebywać. Billy's to sieć knajpek utrzymana w stylu amerykańskim, a w Gdańsku mamy możliwość odwiedzenia dwóch takich lokali. My udaliśmy się do tego nad Motławą, dzięki czemu mogliśmy rozkoszować się nie tylko zamówionymi daniami, ale i wieczornym widokiem na wodę :). Zamówiliśmy kanapki Marylin oraz Elvis i z czystym sumieniem mogę je polecić! Porcje są spore, więc lepiej iść tam z pustym brzuchem, bo i tak pewnie zostawicie co nieco na talerzu. Myślę, że jeszcze kiedyś tam wrócimy, ponieważ serwowane potrawy były naprawdę smaczne no i nie zapuszczaliśmy korzeni przy stoliku w oczekiwaniu na swoje zamówienie ;). Oczywiście muszę pochwalić niezwykle miłą i profesjonalną obsługę. Także - jeśli będziecie w Gdańsku na starówce i nagle poczujecie nieodpartą chęć zjedzenia czegoś pysznego, nie bójcie się wchodzić do Billy's :)!

Wracając jeszcze do świąt - podczas wizyty w domu spakowałam wszystkie swoje czyste kartki oraz te pochodzące z wymian i w najbliższym czasie będę je segregować! Szykujcie się na mały konkursik z tej okazji :). Póki co odrywam się od komputera i zabieram za naukę do prezentacji, jutro czeka mnie dziesięć minut stania przed całą grupą i opowiadania o LHSie (Linia Hutnicza Szerokotorowa). Nie to, żebym nie lubiła tego tematu, bo przecież kocham kolej, jednakże o wiele raźniej jest przedstawiać dany temat chociaż z jedną dodatkową osobą. No cóż, zachciało mi się studiowania, to teraz muszę cierpieć :P. Zostawiam Was z grudziądzką wiewiórką, jaką uwieczniłam na zdjęciu podczas niedzielnego spaceru w parku miejskim. 


PS. Czy u Was też woła się na te zwierzaki BAŚKA? Czekam na opinie, bo mój Adam nie mógł wyjść z podziwu gdy usłyszał o takim zwyczaju :D.

piątek, 3 kwietnia 2015

Wielkanoc :)

Dobry wieczór! Jak widzicie troszkę się tutaj u mnie zmieniło - a to wszystko dzięki Krzysiowi, który pomógł mi wprowadzić zmiany, kiedy ja sobie z tym nie mogłam poradzić. Dziękuję Ci bardzo, jesteś moim wybawcą ;)! A teraz przejdę do spraw bardziej bieżących. Jutro jedziemy do moich rodziców na święta, a ja oczywiście mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia... Ale co tam, nie pali się! Przecież nie mogę Was zostawić bez okazjonalnego posta :).

Cóż, do jakichś specjalnych fanów Wielkanocy nie należę, ale lubię ten okres. Dodatkowego uroku dodawała zawsze piękna, słoneczna, wiosenna pogoda, niestety w tym roku nie ma raczej na co liczyć... Poprawiam więc tegoroczne święta wspomnieniami z lat ubiegłych. Jednym z takich miłych wydarzeń, jakie trzymam w swojej pamięci, było szukanie koszyczka pozostawionego dla mnie przez zajączka w lesie :D. Już Wam opowiadam, o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi.

Będąc kilkuletnią dziewczynką uwielbiałam spędzać czas z babcią (no w sumie to do dziś tak jest) i chodzić na spacery. Krótko przed świętami zabrała mnie do lasu i zaproponowała, abym pokazała miejsce, w którym wielkanocny zajączek mógłby zostawić dla mnie prezencik :D. Podekscytowana wskazałam na któreś z drzew... Po niedzielnym śniadaniu, które odbywało się u babci, tata zabrał mnie na spacer do lasu i nie uwierzycie!!! Pod jednym z drzewek czekał na mnie koszyczek pełen słodyczy! Było to dla mnie niezwykle miłe doświadczenie i choć któregoś razu zrozumiałam, że ta niespodzianka to tak naprawdę pozytywna intryga zorganizowana przez dorosłych, to mimo wszystko bardzo ciepło wspominam tę świąteczną niedzielę.

W tym roku mały zajączek był u mnie już kilka razy :D. Pierwszy przyszedł od Madzi, z którą od dłuższego czasu, poza wymianą kartek, obdarowujemy się raz w miesiącu drobnymi prezencikami ^^. 


Tę cudowną figurkę znalazłam w wielkanocnej paczuszce :). Muszę przyznać, że byłam o krok od zakupu tej samej rzeczy dla Niej! Byłaby to już druga taka wymiana, bo na grudniowe święta przyszykowałyśmy dla siebie identyczną ozdobę :D. Pamiętam moje rozbawienie, kiedy w Wigilię otworzyłam przesyłkę. Wracając jednak do teraźniejszości, przedstawiam Wam resztę zawartości paczuszki.


Jak widzicie prócz figurki otrzymałam także uroczą karteczkę z życzeniami i herbatki, których jeszcze nie wypróbowałam. Myślę, że gdy nadejdzie ta chwila będę mieć dylemat "od której by tu zacząć". Tak to jest, kiedy rozpieszczają Cię takimi rarytasami! To jednak nie koniec - tegoroczny zajączek zaszczycił mnie jeszcze dwiema miłymi niespodziankami, jakie wyciągnęłam pod koniec tygodnia ze skrzynki :).


Te urocze karteczki to zasługa Dorotki i Oli, którym jestem wdzięczna za pamięć. Sprawiłyście mi wiele radości, bo pocztówki oraz zapisane na ich odwrocie życzenia są bardzo ładne :). 

Czas, abym teraz ja dodała coś od siebie. Hm... w kwestii składania życzeń to raczej nie należę do ideałów, na których trzeba się wzorować ^^. Mimo wszystko chciałabym Wam, tak od serca, życzyć spokojnych, zdrowych, radosnych świąt. Niech miną w rodzinnej atmosferze, z uśmiechem na twarzy. Miłego i do zobaczyska po ;)!