poniedziałek, 26 marca 2018

THE FIELD PARTY: "Kocham Cię bez słów" Abbi Glines.

Na wzmianki odnośnie dorobku literackiego Abbi Glines trafiałam bardzo często. Zdjęcia książek jej autorstwa wiele razy przewijały mi się przed oczami, czy to w blogosferze, czy na Instagramie. Nigdy jednak nie sięgałam po te powieści. To był błąd! Jestem już po pierwszym spotkaniu z twórczością Abbi i wiem, że na pewno nie ostatnim.


West to popularny przystojniak grający w liceum w futbol. Pod maską pewnego siebie chłopaka, który nie zwraca uwagi na dziewczyny, skrywa się cień cierpienia. West nosi w sobie ogromny ból, bowiem nie umie sobie poradzić z chorobą ojca - zabijającym go rakiem. Przerażony chłopak ze swojego problemu obnaża się przed Maggie, koleżanką ze szkoły. Dziewczyna staje się jedyną powierniczką jego bolesnej tajemnicy, żalu, cierpienia. West nie zdaje sobie jednak sprawy, że Maggie również skrywa w sobie coś tragicznego. Przed dwoma laty ojciec zabił na jej oczach matkę. Maggie wówczas zamilkła, z własnego wyboru przestała mówić - być może to uczyniło z niej idealną powierniczkę Westa.

Czy West i Maggie potrafią jeszcze kochać? Czy ich zranione serca odzyskają spokój?

"Kocham Cię bez słów" to naprawdę świetna młodzieżówka! Nie spodziewałam się aż takiego poziomu. Autorka poruszyła w swej powieści wiele trudnych tematów, dzięki którym lektura stała się wyjątkowa i wartościowa. Śmierć bliskich, zwłaszcza rodziców, nie jest przyjemnością. To okropne wydarzenie, niosące wiele cierpienia. Zwłaszcza, że nie da się tego czasem uniknąć. Dokładnie w takiej sytuacji znaleźli się główni bohaterowie, Maggie i West. To właśnie ból ich połączył. Przyjaźń, która zrodziła się poniekąd z cierpienia, stała się czymś więcej. Między bohaterami zrodziło się uczucie. Nie takie dzikie, jak w typowych młodzieżówkach. Podobała mi się kreacja Maggi i Westa, jak na swój wiek byli naprawdę dojrzali, być może miało to związek z bagażem doświadczeń, jaki oboje nosili na swych barkach. 

Abbi swoją powieścią najpierw łamie nam serce, a potem przynosi nadzieję na ukojenie i dobre zakończenie. Treść i styl autorki powodują, że książkę czyta się bardzo szybko. Fabuła jest wciągająca, z żalem robiłam przerwy na czytanie (powieści powieściami, ale kiedyś trzeba coś zjeść czy zająć się obowiązkami domowymi... :D). "Kocham Cię bez słów" to piękna historia, po którą warto sięgnąć! Już czekam na kolejną część serii "The Field Party" :).

Za egzemplarz powieści "Kocham Cię bez słów"
serdecznie dziękuję Wydawnictwu Pascal.

sobota, 24 marca 2018

CHAPEL SPRINGS: "Małżeństwo do poniedziałku" Denise Hunter.

O moim uwielbieniu twórczości Denise Hunter wspominam chyba przy każdej recenzji jej książki. Cóż, może i się powtarzam, ale naprawdę, pióro tej autorki bardzo dobrze mi się kojarzy. Wszystkie powieści Denise, po które miałam okazję sięgnąć, w pełni mnie zadowalały. To piękne historie romantyczne na tle obyczajowo-religijnym. Nie przeraźcie się tylko tym drugim członem - zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy wyznają tę samą wiarę. Autorka na szczęście nawiązuje do Boga w sposób nienachalny, wyważony. To sprawia, że jej powieści są wyjątkowe, dlatego też nie wahałam się, czy sięgnąć po kolejną część serii "Chapel Springs". Czy czwarty już tom cyklu, "Małżeństwo do poniedziałku", okazał się równie udany i utrzymał poziom poprzednich?


Abby i Ryan rozwiedli się kilka lat temu. Kobieta jednak nie poinformowała o tym fakcie swoich rodziców. Swego czasu ich stosunki uległy ochłodzeniu, relacje z ojcem nie należały do najprzyjemniejszych, dlatego też Abby nie zabiegała o kontakty z familią. Sytuacja zmienia się w momencie, gdy zbliża się impreza rocznicowa jej rodziców. Abby daje namówić się matce na udział w tym wydarzeniu. Tylko co teraz zrobić z tym, że ona i Ryan już nie są małżeństwem?

Ryan McKinley z jednej strony usiłuje zapomnieć o byłej żonie, z drugiej zaś nadal żywi do niej ciepłe uczucia. Tęsknotę za Abby potęguje fakt, że mężczyzna czuje się coraz bardziej samotny w nowym domu, tym, o którym ona zawsze marzyła. Kiedy do Ryana docierają wieści na temat imprezy byłych teściów, mężczyzna upatruje w tym wydarzeniu szansy od losu. Zjawia się u drzwi Abby i deklaruje chęć towarzyszenia jej podczas rocznicy rodziców. Właściwie, to komunikuje, że do Summer Harbor i tak pojedzie. To od niej zależy, czy z nią, czy bez niej. Abby nie odmawia. Wie, że wspólny wyjazd to dobry krok, zważywszy na to, że jej rodzice nie mają pojęcia o rozstaniu. Jak ułożą się relacje Abby i Ryana podczas rocznicowej imprezy? Co zmieni się w ich stosunkach? Czy będzie happy end?

Lektura "Małżeństwo do poniedziałku" Denise Hunter oczarowała mnie w stu procentach. Ta historia przyciąga, autorka pisze w rewelacyjny sposób, jej styl jest lekki, nie można się wręcz oderwać od kart powieści. Fabuła została przemyślana, tak samo jak kreacja bohaterów. Całość ma realistyczny wydźwięk, nic nie jest naciągane, dlatego też tak łatwo zatopiłam się w tej historii i emocjonalnie zżyłam z postaciami. Bardzo kibicowałam Ryanowi i Abby. Podobał mi się upór mężczyzny, za wszelką cenę starał się naprawić relacje z byłą żoną. Za rozpad małżeństwa winni byli oboje, ale najważniejsze, że impreza rocznicowa rodziców Abby ponownie złączyła ich drogi.

Uwielbiam powieści Denise za to, że pisarka nie skupia się powierzchownie na miłości, ale zagłębia się w emocje, wydarzenia i relacje poszczególnych bohaterów. Nadszarpnięte zaufanie i odbudowanie związku nie jest łatwą sprawą i na pewno nie da się tego wszystkiego naprawić od tak, jak przy użyciu czarodziejskiej różdżki. Potrzebny jest czas i praca nad relacjami, nad sobą samym. Małżeństwo to nie tylko miłość, to także sztuka kompromisu, wzajemna troska o potrzeby drugiej osoby, a czasami i spięcia, kłótnie, które trzeba koniecznie wyjaśniać, aby unikać kolejnych nieporozumień. Bardzo podoba mi się fakt, że Denise przemyca do swoich powieści wiele mądrych wskazówek, prawd. Jej książki to nie tylko sposób na miłe spędzenie czasu, to także okazja do refleksji, głębszych przemyśleń.

"Małżeństwo do poniedziałku" to naprawdę rewelacyjna powieść, którą szczerze polecam! Nie martwcie się, że jest to kolejna część serii, a Wy nie czytaliście poprzednich. Książkę można traktować jako osobną historię, nieznajomość wcześniejszych tomów nie sprawi Wam kłopotu w odbiorze najnowszego.

Za egzemplarz "Małżeństwo do poniedziałku"
serdecznie dziękuję Dreams Wydawnictwo.

czwartek, 22 marca 2018

Kate Hudson "Pretty Happy. Przepis na pokochanie siebie".

Wiosna teoretycznie już się rozpoczęła, w praktyce różnie to wygląda. Nie zmienia to jednak faktu, że cieplejsze dni są już coraz bliżej, a w związku z tym wiele osób zapragnie zmienić coś w swoim życiu. Wiecie co? Na zmiany każdy czas jest dobry, ale wiosną dzieje się coś takiego, co dodaje dodatkowej energii do działania. Zdarza się, że niekiedy po prostu czujemy, że to jest ta chwila, innym razem potrzebujemy jakiejś motywacji, inspiracji. Drogie Panie! Jeśli chcecie poczuć się lepiej, pokochać siebie i swoje ciało i szukacie jakichś wspomagaczy, to ja chciałabym zaproponować Wam przepięknie wydany poradnik Kate Hudson "Pretty Happy. Przepis na pokochanie siebie".



Kate Hudson zapewne sporo osób kojarzy z wielkiego ekranu, chociażby z takich filmów, jak "U progu sławy", "Jak stracić chłopaka w 10 dni" czy "Żywioł. Deepwater Horizon". Piękna aktorka postanowiła zdradzić sekret, a właściwie sekrety, jak osiągnąć rewelacyjne samopoczucie, cieszyć się ze swojego wyglądu i prowadzić zdrowy tryb życia. Wszystko sprowadza się do tego, jak zostać - po prostu - szczęśliwą kobietą.

Przez moje dłonie przeszło kilka poradników, ale "Pretty Happy. Przepis na pokochanie siebie" zdecydowanie jest tym najlepszym! Eleganckie, atrakcyjne wydanie w twardej oprawie bezapelacyjnie cieszy oko. Piękne zdjęcia i barwna, zachowana w dobrym guście szata graficzna wpadają w oko i sprawiają, że poradnik jest jeszcze przyjemniejszy w odbiorze. Treść została przekazana w przystępny sposób. Nie ma tu mowy o nudnych, teoretycznych zagadnieniach. Wskazówki i tajniki, jakie przekazuje Kate Hudson, mają poparcie w przykładach. Odbiorca może poczuć się tak, jakby autorka siedziała z nim przy jednym stoliku i w luźny, ale konkretny sposób opowiadała, na co warto zwrócić uwagę, aby zmienić coś w swoim życiu na lepsze. Wszystkie aspekty, jakie poruszyła i wyjaśniła Kate, są dla mnie zrozumiałe i inspirujące. Każdy z nas miewa gorsze dni, autorka także, ale nie oznacza to, że czegoś "nie da się" zrobić. Droga do osiągnięcia równowagi i harmonii nie jest prosta, jednak nie ma rzeczy i sytuacji nie do pokonania.

Do poradników zawsze podchodzę z rezerwą. Każdy ma swoje racje i kieruje się swoimi ścieżkami, prawdami i wierzeniami. Nie wszystko trzeba koniecznie brać w 100% do siebie, można zaczerpnąć tylko trochę, więcej lub po prostu nic. Kate nie narzuca "Rób tak i tak, bo jak nie to jesteś do kitu i nic nie osiągniesz". Autorka wskazuje, co pomogło JEJ osiągnąć sukces i pozwoliło na pokochanie siebie. Odbiorca może skorzystać z tych tajników, ale nie ma takiego przymusu. Część ze wskazówek na pewno będzie niektórym z czytelników znana, chociażby te dotyczące prawidłowego odżywiania i wyborów lepszych produktów (niegazowana zamiast bąbelkowej itp.), natomiast sporo wiadomości może okazać się nowością.

"Pretty Happy. Przepis na pokochanie siebie" to pozycja nie tylko do prześledzenia. Na poszczególnych stronach zawarte zostały pewne testy, ćwiczenia, dzięki czemu możemy zapoznać się nie tylko z samą treścią, ale i dać coś od siebie, podjąć już pierwsze kroki na ścieżce zmian. Bardzo fajnym dodatkiem jest "zeszyt myśli" do osobistych notatek.

Podsumowując - jeśli szukacie inspirującego, motywującego, pięknie wydanego poradnika, z którego dowiecie się, jak jeść, ćwiczyć i jak kształtować siebie nie tylko od zewnątrz, ale i wewnątrz, to śmiało możecie sięgnąć po tę pozycję pełną nie tylko treści, ale i pięknych fotografii czy ćwiczeń na różnych obszarach życia.

Za egzemplarz "Pretty Happy. Przepis na pokochanie siebie"
serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

wtorek, 20 marca 2018

ALABAMA SUMMER: "Wszystko, czego pragnę" J. Daniels.

Bestsellerowa J. Daniels przybywa z kolejną częścią serii "Alabama Summer". Drugi tom cyklu, zatytułowany "Wszystko, czego pragnę", mam już za sobą. Jak wrażenia? Opinii szukajcie poniżej!


Luke Evans to taki typowy facet łamiący kobiece serca. Mimo to Tessa go pokochała. Naiwnie oddała mu swoje serce, chociaż gdzieś w głębi nie chciała tego robić, skoro on nie chciał się zaangażować. Z uczuciami jednak nie tak łatwo jest wygrać. "Dał mi tyle, dokładnie tyle, ile potrzebowałam, żeby się w nim zakochać. Powtarzam to sobie, by przekonać o tym samą siebie. Ale przecież znam prawdę. Zakochałabym się w nim nawet na odległość". Teraz Tessa próbuje go znienawidzić. On nie chciał tego samego, co ona. Zapominanie o Luke'u nie jest proste, zwłaszcza, że miłość i uczucia nie wybierają.

Tessa Kelly w oczach Luke'a to modliszka. To wszystko, co ich łączyło, było dla niego idealne. Marzył o tym. Co więc się stało, że teraz oboje próbują wzajemnie się znienawidzić i o sobie zapomnieć? Cóż, w jego oczach winna rozpadowi relacji jest Tessa... "Miłość jest dla ludzi, którzy mają nadzieję, a ja nie mam już żadnej".

Uczucia nie są łatwą sprawą. Miłość nie oznacza wiecznej krainy szczęśliwości, gdzie znane są tylko i wyłącznie te przyjemne, pozytywne uczucia i aspekty związku z drugą osobą. Główni bohaterowie chyba o tym zapomnieli. Choć łączyło ich niezaprzeczalne przyciąganie, pogubili się w tym. Chwilami, śledząc losy bohaterów, odczuwałam irytację. Na Boga! Dorośli ludzie, a nie mogą do siebie dotrzeć... Gonili się niczym małe dzieci na podwórku. Rozumiem, jaki wpływ na życie i zachowanie człowieka może mieć pewien bagaż doświadczeń czy określone wydarzenia, jednak były momenty, kiedy wystarczyło powiedzieć STOP i po prostu zacząć wszystko na nowo. Nie zmienia to jednak faktu, że całość jest naprawdę wciągająca. Emocje wirowały, nie było miejsca na znudzenie akcją czy bohaterami. "Wszystko, czego pragnę" przyciągnęło mnie poniekąd kreacją na powieść w typie "love-hate". Ostatnio zdarzało mi się dość często sięgać po takie utwory, każdy jeden miał w sobie coś ciekawego, również ten autorstwa J. Daniels.

Podsumowując - książkę czyta się przyjemnie. Jest pełna emocji, począwszy od gorących zbliżeń, chemii i iskrzenia, po sarkazm i burzliwe kłótnie. Lektura idealna na leniwe popołudnie lub wieczór. Styl autorki jest przystępny w odbiorze. Myślę, że spore grono pań będzie zauroczone tą historią. Ja jestem na tak :).

Za egzemplarz powieści "Wszystko, czego pragnę"
serdecznie dziękuję Edipresse Książki.

poniedziałek, 19 marca 2018

ŚWIĘCI GRZESZNICY: "Intryga L.J. Shen.

Kiedy tylko znalazłam w sieci wzmiankę o "Intrydze", wiedziałam, że będę chciała ją przeczytać.I wiecie co? Łooooooo! Co to była za książka! Tak mnie wciągnęła od pierwszych stron, że przepadłam na kilka ładnych godzin. Zapraszam na recenzję :).


Emilia:
"Podobno miłość i nienawiść to te same uczucia, tylko doświadcza się ich w trakcie różnych okoliczności. To prawda. Mężczyzna, o którym marzę, nawiedza mnie również w koszmarach. To znakomity prawnik. Utalentowany kryminalista. Piękny kłamca. Dręczyciel i wybawiciel, potwór i kochanek. Dziesięć lat temu zmusił mnie do ucieczki z małego miasteczka, w którym mieszkaliśmy. A teraz przyszedł do mnie w Nowym Jorku i nie odejdzie, dopóki nie weźmie tego, co należy do niego."

Brutal:
"Emilia to biedna artystka. Jest piękna i nieuchwytna niczym kwiat wiśni. Dziesięć lat temu wkroczyła do mojego życia nieproszona i wywróciła je do góry nogami. I słono za to zapłaciła. Emilia LeBlanc jest dla mnie niedostępna. To była dziewczyna mojego najlepszego przyjaciela. To kobieta, która zna mój najmroczniejszy sekret, córka pokojówki, którą wynajęliśmy do pomocy w naszej posiadłości. To powinno mnie zniechęcić do pogoni za nią, ale jest inaczej. Ona mnie nienawidzi. Też mi coś. Niech się lepiej do mnie przyzwyczaja."

"Intryga" to pierwszy tom serii "Święci Grzesznicy" bestsellerowej autorki jednych z najlepiej sprzedających się powieści. Sukcesy autorki nie są bez pokrycia, bowiem już po tej lekturze czuć, że L.J. Shen wie, jak zadowolić czytelnika. Lekki styl sprawia, że książkę czyta się szybko. Autorka nie stroniła od takich urozmaiceń, jak akcenty humorystyczne czy cięte riposty. Fabuła jest godna uwagi, bawi, ale i wzrusza. To niełatwa, pogmatwana, aczkolwiek pełna emocji historia. Próżno szukać w niej uroków romantycznej miłości. "Intryga" hipnotyzuje swoją nieprzewidywalnością i napięciem, a nawet i brutalnością. Główny bohater nie stronił od zaczepek skierowanych w stronę Emilii. To dość nietypowy twardziel o skomplikowanej osobowości. Emilia dawała sobie docinać, co średnio mi się podobało, no bo jak to tak, powinna się jakoś obronić przed zawistnym dręczycielem! Nic jednak nie dzieje się bez przyczyny... Więcej zdradzić nie mogę. Po prostu musicie poznać tę historię.

Jeśli lubicie powieści oparte na kontrastującym wzorcu "miłość i nienawiść", pełne niespodzianek i komplikacji, to śmiało możecie sięgnąć po słodko-gorzką "Intrygę". Nie będziecie się nudzić! Dobrze skrojona fabuła, interesująca kreacja bohaterów, wciągające wydarzenia, niejednokrotnie pobudzające wyobraźnię... Krótko mówiąc - polecam :)

Za egzemplarz powieści "Intryga"
serdecznie dziękuję Edipresse Książki.



czwartek, 15 marca 2018

Wzrusza i zmusza do refleksji: "Wszystko przed nami" Samanthy Young.

Nora O'Brien postanawia zostawić za sobą Indianę i wyrusza za mężczyzną do Szkocji. Wierzy, że dobrze postępuje, goniąc za marzeniami. Ma nadzieję, że wszystko pomyślnie się ułoży. Niestety, życie funduje jej rozczarowania. W nowym kraju nie czuje się dobrze, trzy spędzone tam lata są dla niej bezowocne, a kropką nad "i" staje się nieudane małżeństwo. Nora wewnąrz czuje się źle, ma poczucie winy, żal... Wszystko się zmienia, gdy los zsyła na jej drogę starszego od niej Aidana Lennoxa, bardzo przystojnego Szkota, zajmującego się muzyką. Patrząc na tę dwójkę z zewnątrz można by sądzić, że zupełnie do siebie nie pasują. Pozory jednak mylą, bowiem między Norą a Aidanem rodzi się uczucie. Oboje odnajdują w sobie iskrę pożądliwości, wyczuwają chemię. Wspólnie spędzane chwile, namiętności, radości i uciechy powodują, że chce się im żyć, mimo, że przeszłość ich nie rozpieszczała.


Jak się okazuje, los przyszykował kolejne przeszkody na ich jak dotąd szczęśliwej drodze - dla Aidana zsyła kolejny cios, po którym Szkot nie szuka wsparcia u Nory, lecz znika z jej życia. Strata mężczyzny jest dla niej bolesna, ale mimo to postanawia zawalczyć o siebie. Gniew sprawia, że Nora chce iść przed siebie i realizować swoje marzenia. Wszystko układa się się według planu. Realizuje cele, unikając zawirowań w życiu emocjonalnym. Nie jest to jednak łatwe, bowiem w jej życiu po kilku latach ponownie pojawia się Aidan. Ich relacje wyglądają tym razem zupełnie inaczej. Szkot żywi do niej niechęć, jest oschły... Jak w takiej sytuacji ułożą się losy bohaterów? Co przyniesie im przyszłość?

"Wszystko przed nami" to świetna, życiowa powieść przepełniona emocjami. Historia stworzona przez autorkę porusza ważne tematy. Główna bohaterka musiała podjąć niełatwą decyzję. Jak się potem okazało, nie była ona do końca właściwa, Norę dręczyły wyrzuty sumienia, a kiedy już wydawałoby się, że wyszła na prostą, czekały na nią kolejne problemy i zranione serce. Jak w życiu każdego innego człowieka - nigdy nie bywa tak, że wszystko jest albo czarne, albo białe. Los potrafi zaskakiwać, nie zawsze na naszych twarzach widnieje uśmiech. Czasem się zdarza, że dotykają nas też raczej nieprzyjemne uczucia. Za takie autentyczne podejście do tematu autorce należy się ogromny plus. Na uwagę zasługuje też lekki styl Samanthy, jej książki czyta się niezwykle przyjemnie. Nie są to romanse skupiające się tylko i wyłącznie na burzy emocji zakochanych w sobie bohaterów. Autorka z miłością miesza również inne aspekty życia, porusza niełatwe tematy, pokazuje, że nie ma takich problemów, których nie da się rozwiązać.

"Wszystko przed nami" to naprawdę świetna książka. Czytelnik ma szansę odnaleźć w niej nie tylko chwilę przyjemności i odskoczni od codzienności, ale i kilka cennych prawd. Książka zmusza do przemyśleń, wywołuje sporo emocji. Jak dla mnie to naprawdę godna polecenia pozycja!

Za egzemplarz powieści "Wszystko przed nami"
serdecznie dziękuję Burda Książki.

środa, 14 marca 2018

WILLA POD KASZTANEM: "Światło o poranku" Krystyny Mirek.

"Willa pod Kasztanem" to cykl powieści obyczajowych, który zapoczątkowała ciepła, grudniowa historia "Światło w Cichą Noc", autorstwa znanej i lubianej przez czytelników Krystyny Mirek. W związku ze zbliżającą się wiosną na rynku wydawniczym ukazała się kolejna część serii - "Światło o poranku". Czy drugi tom "Willi pod Kasztanem" podbije serca książkoholików :)?

 

Nadszedł styczeń, po Świętach Bożego Narodzenia pozostały tylko wspomnienia. Czas powrócić do rzeczywistości, do pracy. Magda nie ma łatwego zadania. Musi stawić czoła spotkaniu z byłym, zdradzieckim narzeczonym, który ją zostawił oraz jego przyszłą żoną, czyli jej szefową. Brzmi fatalnie, a co więcej, kobieta ta nie należy do przyjaznych osób, to oschła i wyzywająca postać, która zrobi wszystko, aby osiągać swoje cele... Antek poszukuje dla siebie jakiegoś nowego zajęcia - nadal rozgląda się za pracą w Krakowie, gdzie chciałby się osiedlić, zostać już na stałe. Bianka, mimo, iż w domu babci Kaliny czuje się dobrze, decyduje się na powrót do dawnego życia w stolicy. Jak będzie wyglądać jej życie w Warszawie? W końcu długo nie było jej zarówno w pracy, jak i na uczelni. No i najważniejsze - jak będą wyglądać jej stosunki z matką oraz z braćmi, Bartkiem i Michałem?

Jak ułożą się losy bohaterów? Co przyniesie im początek roku i nadchodząca wiosna? Czy odnajdą szczęście?

"Światło o poranku" to bardzo przyjemna w odbiorze lektura obyczajowa. Wydarzenia, jakie rozgrywają się na kartach książki, mają realistyczną otoczkę. Nic nie zostało napisane na siłę, jest dokładnie tak, jak w życiu - wszystko może się wydarzyć, zarówno w powieści, jak i za drzwiami naszego domu. Bohaterowie nie są sztucznie wykreowani, zachowują się naturalnie. Mają swoje wady i zalety. Jedynym minusem może być ich ilość. Czasami miałam wrażenie, że autorka mogła jednak ograniczyć liczbę wątków, czytałoby się wówczas o wiele wygodniej. Bardzo podobało mi się za to zawarcie niedługich, ale barwnych, interesujących opisów. Zdaję sobie sprawę, że wielu czytelników nie cierpi zagłębiać się w rozległych charakterystykach miejsc, wydarzeń, magii chwili. Sporo osób lubi konkrety, zwarte treści. W "Świele o poranku" autorka przekazuje w plastyczny sposób wszelkie opisy, nie przytłacza czytelnika długimi elaboratami. Na plus zasługuje też lekki styl, który mnie oczarował.

"Światło o poranku" to życiowa powieść. Mamy tutaj przyjemne wątki - o miłości, o drodze do niej, o pozytywnych przemianach, a także wątki niosące nutkę niepokoju - treści związane z niedomówieniami, z narzucaniem bliskim swojej woli, dyrygowaniem nimi... Według mnie drugi tom serii "Willa pod Kasztanem" to bardzo udana powieść obyczajowa. Skłania do przemyśleń, są wątki, które przeżywa się całym sobą, są też takie, które zaskakują, może nie w jakiś spektakulatny sposób, ale to akurat jest w porządku, bo do tej ciepłej i klimatycznej historii nie pasowałyby żadne usilne dodatki i udziwnienia. Polecam!

Za egzemplarz powieści "Światło o poranku"
serdecznie dziękuję Edipresse Książki.

sobota, 10 marca 2018

BRACIA SLATER: "Keela" L.A. Casey.

Hej Kochani! Wybaczcie moją chwilową nieobecność, tak się składa, że szalejące choróbska i mnie dopadły. Na szczęście wracam już do żywych i spieszę z kolejną recenzją :). "Bracia Slater" wciąż na tapecie! Ostatnio mieliście okazję zapoznać się z recenzją jednej z części tej pikantnej serii - mam tu na myśli tom zatytułowany "Alec". Tym razem chciałabym przejść do jego uzupełnienia, mianowicie do książki "Keela".


"Keela troszczy się o to, co kocha"

Keelę czeka przeprowadzka wraz z narzeczonym do większego domu. To jeden z najważniejszych dni w jej życiu. Niestety, kiedy jest się z kimś takim, jak Slater, nie można oczekiwać, że wszystko pójdzie pomyślnie, jak z płatka. Trzeba być przygotowanym na niespodziewane szaleństwo, a Alec właśni taki jest - spontaniczny. Robi co chce, działa pochopnie, nie pytając Keeli o zdanie. Nie myśli o następstwach swoich działań, konsekwencje w ogóle go nie obchodzą, przez co wybiera dość nieodpowiednią chwilę na niespodzianki. Niefortunny splot wydarzeń ściąga piekło. Nie brakuje kłótni, namiętności i innych aspektów związanych ze zobowiązującym do tego nazwiskiem SLATER. Co na to wszystko Keela?

"Keela" to całkiem udane dopełnienie poprzedniej części. Autorka zachowała książkę właściwie w tym samym stylu, co tom "Alec". Powieść (a właściwie powiastka, bo nie ma nawet 200 stron) nadal rozbawia, L.A. Casey nie zrezygnowała z akcentów humorystycznych, śmiesznych sytuacji czy pikanterii. Jeśli chodzi o wady, to miałam wrażenie, że chwilami do książki wkrada się chaos. Podobało mi się za to nakreślenie wątku, w którym facet jest tak bardzo zakochany w swojej kobiecie, że zapomina o jej potrzebach. Alec chciał dla Keeli wszystkiego, co najlepsze, jednak nie do końca mu się to udawało, bowiem dziewczyna nie za bardzo miała jak dojść do głosu w pewnych kwestiach, bo on wiedział lepiej. Keela nie nadążała za narzeczonym, tempo rozwoju ich związku było zbyt szybkie, przez co dziewczyna dusiła w sobie wiele emocji. Na szczęście, kiedy w końcu udaje jej się porozmawiać z partnerem, okazuje się, że Alec pozytywnie odbiera całą sytuację, rozumie jej wątpliwości.

Kto czytał książkę "Alec", obowiązkowo musi sięgnąć po "Keelę". Obie części Slaterów wplotły się w moje gusta, mam nadzieję, że kolejny tom będzie równie udany!

Za egzemplarz książki "Keela"
serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

poniedziałek, 5 marca 2018

Na dużym i małym ekranie #1.

Dwa miesiące nowego roku za nami, czas więc na małe podsumowanie kulturalne. Zgodnie z noworocznym planem chciałabym rozpocząć cykl "Na dużym i małym ekranie", w którym zamierzam poruszać temat filmów i seriali, jakie udało nam się obejrzeć w ciągu ostatnich tygodni. Przyznam, że początek roku nie obfitował jakoś specjalnie tego typu produkcje. Oglądaliśmy głównie programy na Discovery, TVN Turbo itp. W całym tym telewizyjnym szale udało nam się wygospodarować trochę czasu na filmy i seriale :). Zestawienie przedstawiam poniżej!

Kolaż powstał na bazie zdjęć z wyszukiwarki grafiki GOOGLE
1. DIRTY DANCING (1987)

Młoda, szesnastoletnia dziewczyna wraz z rodziną spędza wakacje w ekskluzywnym ośrodku wypoczynkowym. Frances poznaje tam bardzo przystojnego instruktora tańca. Przypadek sprawia, że zaczynają ze sobą współpracować. Mimo wielu różnic, między tą dwójką zradza się uczucie. Problemy jednak są na horyzoncie...

Wierzcie albo nie, ale dopiero w tym roku obejrzałam w całości ten jakże sławny film. Muszę przyznać, że stare produkcje mają coś klimatycznego w sobie. No i Patrick Swayze... :D. Film dopisuję do mojej listy ulubieńców i na pewno wiele razy będę do niego wracać.

2. BRIGHT (2017)

Światu, w którym żyją zarówno ludzie, jak i orki, wróżki czy elfy, grozi niebezpieczeństwo. Dwóch policjantów - człowiek i ork - zobowiązani są stawić złu czoła. W międzyczasie będą musieli pokonać różnice, które ich dzielą - nie tylko wynikające z odmiennego pochodzenia, ale i te osobiste.

Zaraz po obejrzeniu szukałam informacji odnośnie kolejnej części. Całe szczęście takowa ma się pojawić! Bardzo podobało mi się przedstawienie tak naprawdę "normalnej", znanej nam rzeczywistości w postaci zmieszania kilku światów - ludzi, elfów, orków. Tutaj jedna rasa jest w porządku, inną wytyka się palcami, zupełnie jak w życiu. Nie warto oceniać ludzi przez pryzmat klasy społecznej, bowiem ten, kto uznawany jest za wyrzutka, może okazać się być bardzo w porządku.

3. EMOTKI (2017)

W mieście Tekstopolis mieszkają i pracują emotki. Każda z nich ma za zadanie przedstawiać jedną, konkretną emocję - zupełnie jak w teraźniejszych komunikatorach. Niestety, Minek ma problem - on wyraża nie jedną, a wszystkie emocje. Jego "wada" nie wróży Tekstopolis dobrze. Aby ocalić miasto i siebie, Minek łączy się z przyjaciółmi i rusza w drogę pełną przygód.

Lubię bajki, choć teoretycznie już dawno z nich wyrosłam. "Emotki" to całkiem sympatyczna produkcja, jednak nie chwyciła mnie jakoś specjalnie za serce. W filmie pojawia się motyw bycia innym, niż wszyscy - oczywiście nie spotyka się to z aprobatą pozostałych. Zło chce wyeliminować dobro, ale tradycyjnie to drugie wygrywa.

4. BLACK MIRROR 4 (2017)

W każdym odcinku serialu prezentowane są historie osadzone w przyszłości. Każda z nich jest inna, opowiada o tym, co może wydarzyć się w przyszłości, jeśli ludzkość nie zmieni swojego podejścia do niektórych kwestii.

Moim zdaniem to najlepszy sezon serialu! Przyznam, że gdy jakiś czas temu oglądałam pierwszy odcinek pierwszej serii, pomyślałam sobie "CO TO ZA CHORA PRODUKCJA". Ciekawość jednak zwyciężyła i "Black Mirror" poznaliśmy z Adamem w całości. Niektóre odcinki były lepsze, inne gorsze. Każdy dotyczy odrębnej historii, nie trzeba oglądać ich w kolejności. Moim zdaniem można odpuścić sobie odcinek otwierający pierwszą serię, ale jak kto woli.

5. DARK (2017)

W mrocznym, niemieckim miasteczku dzieje się coś dziwnego... Jedno z dzieci ginie bez śladu. Niedługo później rozgrywa się kolejny dramat - w lesie przy tajemniczej i budzącej grozę jaskini znika następne dziecko. Odnajduje się za to ciało chłopca, który zaginął... 30 lat temu. Dramatyczne wydarzenia stopniowo ujawniają skomplikowane i nadszarpnięte relacje między czterema rodzinami na przestrzeni różnych lat...

Ten niemiecki serial z platformy NETFLIX zrobił na mnie ogromne wrażenie! Sporo osób uważa, że "Dark" jest podobny do "Stranger Things". Myślę, że pewne aspekty mogą się pokrywać, jednak to dwie różne produkcje - obie bardzo dobre, choć "Dark" jest moim zdaniem mroczniejszy. Serial trzeba oglądać uważnie, łatwo się pogubić w tym co, gdzie, kto i kiedy. Niecierpliwie czekam na kolejny sezon!

6. THE END OF THE F***ING WORLD (2017)

Produkcja ta powstała na podstawie komiksu o specyficznych nastolatkach. On ma zadatki na psychopatę, ona jest buntowniczką z charakteru. Dziewczyna namawia swojego kolegę, aby uciekli z miasta i uwolnili się od problemów rodzinnych. Ich wyprawa okazuje się jednak dość pechowa...

Serial raczej nie przypadł mi do gustu. Takie "nie wiadomo co", które na szczęście trwa jedynie kilka godzin (8 odcinków po 20 minut). Na pewno znajdą się obrońcy tej produkcji, twierdzący, że to parodia, że zawarto w niej metafory, że w tym wszystkim ukryto tam głębszy sens, że czarny humor jest w cenie. Ja kompletnie tego nie czuję. Jedyną rzeczą, która choć trochę wzbudza ciekawość, był niezbyt wyszukany wątek kryminalny. Podobno ma zostać nakręcony kolejny sezon.

7. PLANETA SINGLI (2016)

Romantyczna, szukająca prawdziwiej miłości Ania przypadkowo trafia na Tomka, będącego prezenterem pewnego reality show. Zbieg okoliczności sprawia, że dziewczyna postanawia wziąć udział w jego programie. Zamysł jest jeden - ukazać, jacy są tak naprawdę faceci z Internetu i jak naiwne bywają kobiety, gdy szukają w sieci ideału. Choć początkowo plan układa się pomyślnie, potem następuje totalny zwrot akcji...

Byłam na przedpremierowym seansie, oglądałam z DVD i teraz załapałam się na emisję w telewizji. To jeden z lepszych polskich filmów, a jak wiadomo, nie wszystkie komedie romantyczne wyprodukowane w naszym kraju należą do udanych. Świetna obsada, błyskotliwy humor, wątki wywołujące wzruszenie i zmuszające do refleksji. "Ważne są tylko te dni których jeszcze nie znamy"...

Mam nadzieję, że marzec i kwiecień przyniesie kolejne, ciekawe pozycje. Oglądaliście którąś z tych produkcji? A może macie coś fajnego do polecenia? Czekam na wieści! Pozdrawiam ciepło, K.

piątek, 2 marca 2018

BRACIA SLATER: "Alec" L.A. Casey.

Pamiętacie gorącą, erotyczną serię "Bracia Slater"? Swego czasu zaprezentowałam dwie pierwsze części cyklu - tom pierwszy "Dominic" i jego uzupełnienie "Bronagh". Przyszła pora poznać losy kolejnych bohaterów! Zacznijmy od Aleca.


Keela od zawsze nie była doceniana przez rodzinę. Robiła to, czego oczekiwała i chciała jej matka, a mimo to pozostawała w cieniu innych - wiecznie rywalizowała ze znienawidzoną kuzynką. Teraz Micah bierze ślub i oczywiście skupia na sobie całą uwagę... Keela musi więc znaleźć partnera na wesele kuzynki. Pomagając swojej najlepszej przyjaciółce, Aideen, przypadkowo poznaje Aleca - beztroskiego, aroganckiego przystojniaka. Dziewczyna decyduje się poprosić go, aby udał się z nią na wesele i udawał jej chłopaka. Slater zgadza się jej pomóc, ale nie ma nic za darmo. To typ faceta, dla którego kobiety są obiektem na jedną noc. Zgodnie ze swoimi upodobaniami wymyśla nieprzyzwoity sposób, aby Keela mogła się odwdzięczyć. Oboje dobrze wiedzą, że nie ma innego wyjścia...

"Alec zatrzymuje to, co posiada"

"Alec" w moim odczuciu stanowi o wiele lepszą lekturę, niż dwie poprzednie części serii o Slaterach. Zwłaszcza, że język jest mniej wulgarny. Owszem, nadal padają przekleństwa, ale nie jest aż tak "ostro", jak wcześniej. Język jest lekki w odbiorze, ale nie każdemu może przypaść do gustu. Zauważyłam też, że autorka zafundowała czytelnikom większą dawkę humoru. Fabuła jest interesująca, choć w pewnych chwilach łatwo przewidzieć, co może się wydarzyć - mam tu na myśli znajomość Keeli i Aleca, niby bez zobowiązań, a koniec końców między głównymi bohaterami zrodziło się uczucie. Kreacja bohaterów jest specyficzna - mamy tutaj do czynienia z niestereotypowymi, nieszablonowymi, charakternymi osobowościami. Ich postępowanie zaskakuje, czasem ciężko je zrozumieć, a niektórzy mogą czuć się nawet zdegustowani. Dlatego też uważam, że ta książka, a właściwie cały cykl, nie nadaje się dla czytelniczek szukających urokliwego romansu. To dość mocna lektura, raczej nie zafunduje Wam kojących serce scen uczuciowych. Keela to wbrew pozorom zadziorna dziewczyna, a Alec... To przecież Slater. Bezwzględny, bezpośredni, mówi to, co myśli.

Jeśli pokochaliście Dominica, Alec jeszcze bardziej Wam się spodoba. Już niebawem recenzja kolejnej części serii - "Keela" :). Bądźcie czujni!

Za egzemplarz powieści "Alec"
serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.



czwartek, 1 marca 2018

Musisz przeczytać! Jack London i jego "Biały Kieł".

"Niektórzy boją się wilków, ale czy ktoś się zastanawia,
co właściwie wilki myślą o ludziach?"


Kanada - piękne, malownicze krajobrazy, poszukiwacze przygód i zwierzęta. W środowisku głuszy i dzikich istot, ludzie i zwierzęta uczą się wzajemnej miłości i przyjaźni. Nawet najgroźniejsze stworzenia mogą okazać  się wspaniałymi i wiernymi towarzyszami, o ile człowiek potrafi je odpowiednio traktować, przede wszystkim z szacunkiem. Wśród mieszańców dziczy znajduje się Biały Kieł - w 1/4 pies, w 3/4 wilk. Kiedy zwierzę trafia pod opiekę ludzi, musi zmagać się z wieloma wyzwaniami. Z trudem przystosowuje się do życia w trybie domowym, zwłaszcza, że spotyka go sporo przykrości. Szczęśliwie w końcu odnajduje na swej drodze takiego człowieka, który ofiaruje mu dobro, wsparcie i radość.

"Biały Kieł" to propozycja z serii klasycznych bajek i opowieści dla dzieci, młodzieży i nie tylko. Jack London w swej książce zawarł wiele mądrych treści. Autor uczy, jak okazywać zwierzętom miłość. Natura jest nieposkromniona, ale i piękna. Człowiek może z nią żyć w zgodzie, wystarczy tylko odpowiednie nastawienie i szacunek dla drugiej istoty.

"Biały Kieł" wzrusza, bezapelacyjnie jest to naprawdę wspaniała i piękna książka. Mamy tutaj klasyczne starcie dobra ze złem, gdzie oczywiście wygrywa to pierwsze, choć nie od razu, bo w całej tej historii nie brakuje przeszkód w drodze do szczęśliwego zakończenia. Miłośnicy interesujących opisów będą zadowoleni, bowiem w powieści jest stosunkowo mało dialogów. Mnie, jako miłośniczkę czworonożnych przyjaciół, bardzo chwyciła za serce zwierzęca "postać" Białego Kła. Przeżywałam razem z nim wszystko to, co fundował mu los.

Po tę książkę można, a wręcz powinno się sięgnąć niezależnie od wieku. Oczywiście ilość lat na karku będzie wpływać na głębsze zrozumienie lektury, jednak najważniejsze, czyli to, jak znaczące jest odpowiednie podejście do drugiej istoty, widać jak na dłoni. Oferując komuś miłość, ciepło, empatię, możemy spodziewać się, że ta dobroć zaprocentuje. Autor, moim zdaniem, w rewelacyjny, wręcz mistrzowski sposób obrazuje w swej powieści wilczą naturę i relacje dzika przyroda-człowiek. POLECAM, POLECAM i jeszcze raz POLECAM!

Za egzemplarz powieści "Biały Kieł"
serdecznie dziękuję Zysk i S-ka Wydawnictwo.