wtorek, 28 sierpnia 2018

Przepełniona emocjami powieść "Tyle miłości" Rebbeci Rosenblum.

Catherine Reindeer była kelnerką. Była, bowiem ktoś uprowadził ją spod restauracji, w której pracowała. Wydarzenie to zafundowało wstrząs nie tylko jej najbliższym. Również ludzie, którzy znali ją słabiej, przejęli się sytuacją. Droga do odzyskania wolności nie była łatwa, zwłaszcza dla Catherine. Jej stan psychiczny, niewyobrażalna trauma, jaką przeszła, nie pozwalają na "normalne" funkcjonowanie, takie, jak przed uprowadzeniem. Kobieta nie jest gotowa na życie "po"...

Thriller, który uzmysłowi wam, jak wielkie cierpienie
potrafi zadać człowiek drugiemu człowiekowi



"Tyle miłości" to pierwsza powieść Rebecci Rosenblum. To nie jest łatwa historia. Lęk, niepewność, żal, rozpacz, rozterki wewnętrzne bohaterów, pustka - to w dużej mierze wypełnia karty książki. Porwanie sieje spustoszenie w psychice ofiary. Catherine niejednokrotnie pogrąża się we własnych myślach, doświadczeniach, wspomnieniach. Dramatyczne wydarzenia nie pozwalają na szybki powrót do codzienności. Czytelnik jest świadkiem tego, jak trudną drogę musiała pokonać Cat, jakie emocje szargały nią i pozostałymi bohaterami. W pewnym momencie ten świat rozterek, dylematów, wewnętrznych monologów zmusza nas samych do refleksji na temat ludzkiego życia.

W moim odczuciu ogromną zaletą tej powieści jest podział narracji. Wydarzenia poznajemy głównie z punktu widzenia poszczególnych bohaterów. Wielowątkowa narracja tworzy jeszcze bardziej przystępny obraz tej niełatwej i trudnej historii, poznajemy ją dzięki temu z różnych perspektyw. Rebecca Rosenblum stworzyła ogromnie emocjonalną powieść. To nie jest typowy thriller, nie mamy tu do czynienia z trzymającymi dech w piersiach i wywołującymi dreszczyk zaskakującymi zwrotami akcji. Autorka skupiła się w głównej mierze na aspekcie uczuciowym, psychologicznym. Nie jest najprzyjemniejszy wymiar, ale wielce interesujący - ciężko oderwać się od tej historii, wierzcie mi.

Powiem szczerze, że nie takiego obrotu spraw się spodziewałam. Okładkowy opis ze słowem thriller nieco mnie zmylił, jednak absolutnie nie ujęło to mojej pozytywnej oceny względem pierwszej powieści Rebecci. "Tyle miłości" to świetna, choć trudna, zwłaszcza pod względem emocjonalnym, historia. Cieszę się, że mogłam po nią sięgnąć. 


Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

niedziela, 26 sierpnia 2018

A ŻYCIE SIĘ TOCZY: "Czas ucieka" Wiesławy Maciejak.

Teresa i Ksawery prowadzą spokojne, wręcz sielankowe życie w stolicy. Ich miłość kwitnie. Są jednak w życiu człowieka takie chwile, kiedy pewne wydarzenia burzą ład, równowagę. Takim momentem w życiu bohaterów okazuje się wyjazd Ksawerego do Londynu w sprawach służbowych. Ślub narzeczonych siłą rzeczy się przesuwa, ale ostatecznie dochodzi do skutku. Na światło dzienne wychodzi także informacja o córce Ksawerego z pewną kobietą...


"Największe wyzwania stawia przed nami codzienność"


"Czas ucieka" to drugi tom serii "A życie się toczy" pani Wiesławy Maciejak. Sięgając po tę książkę miałam nadzieję na przyjemną obyczajówkę. Moje oczekiwania zostały w pełni zaspokojone. Pani Wiesława pisze w sposób bardzo przystępny, można wyczuć w tej lekturze dojrzałość autorki. Pomysł na fabułę przypadł mi do gustu. Właściwie, to ciężko było mi się oderwać od lektury, połknęłam ją w szybkim tempie, tak dobrze mi się czytało na węgierskim urlopie :). W treści nie brakuje elementów humorystycznych, które dodają uroku całej tej historii. Na plus zasługuje autentyczna kreacja bohaterów. Teresa i Ksawery to zwyczajni, dojrzali ludzie, których spotykamy na co dzień, mijamy na ulicy, czasem mieszkają w sąsiedztwie lub żyją w naszych rodzinach. 

Autorka podkreśla fakt, że bez zaufania ciężko zbudować jest związek. Wiara w drugą osobę, w jej słowa i uczynki to ważny element relacji zakochanych w sobie osób, niezależnie od wieku. Miłość nie może istnieć bez zaufania, a o swoje szczęście trzeba walczyć. Jedyne, w moim odczuciu, co nie do końca może się wszystkim spodobać, to fakt, że czasem było zbyt sielankowo, zbyt idyllicznie. Ja tego potrzebowałam, takie elementy były mi w trakcie tej lektury potrzebne :).

"Czas ucieka" to świetna lektura na leniwe wieczory, zwłaszcza teraz, kiedy jesień powoli się zbliża i nic, tylko zaparzyć ulubioną herbatę, zawinąć się w ciepły kocyk i zatopić się w lekturze.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.


sobota, 25 sierpnia 2018

"Ta druga ja" Maha Gargash.

Madżid to głowa rodziny Nasimich. Swoją pozycję jednego z najbogatszych biznesmenów w Dubaju wypracował niekoniecznie w dobry sposób - firmę ukradł bratu, który już nie żyje. Teraz dręczą go koszmary. W dodatku relacje biznesmena z jego bratanicą i córką nie układają się po jego myśli. Dalal, córka z drugiego, sekretnego małżeństwa, marzy o karierze piosenkarki, co zdecydowanie nie jest po myśli Madżida. Mariam, córka jego brata, również ma zupełnie inny plan na życie, niż ten, który pasowałby jej surowemu stryjowi...


Kultura, zwyczaje i relacje w społeczeństwie i rodzinach arabskich budzą zainteresowanie w wielu kręgach. Niegdyś miałam okazję przeczytać książkę dotyczącą "ustawianych" przez rodziców małżeństw, bardzo mi się podobała i w pewnym stopniu zaspokoiła moją ciekawość co do określonych tradycji. Tym razem w moje dłonie wpadła historia podkreślająca to, w jaki sposób mężczyźni traktują kobiety w krajach arabskich. Płeć piękna ma mało do powiedzenia, głównie to mężczyźni kierują jej losem. Tak też było w przypadku rodziny Madżida, choć trzeba zaznaczyć, że do czasu. Bogaty biznesmen miał wiele - pozycję społeczną, pieniądze, szacunek dziecka i bratanicy... Sytuacja jednak się zmieniła, córka swoją muzyczną karierą naruszyła idealny wizerunek, jaki Madżid starał się utrzymywać w środowisku, a edukacja i późniejsza miłość bratanicy ściągnęła na nią kłopoty, rujnując jego plany względem jej przyszłości.

Autorka zaprezentowała obraz kobiet, które zapragnęły przeciwstawić się męskiej władzy. Bardzo podobało mi się takie podejście do tematu. Ucieszył mnie fakt, że Dalal i Mariam nie tylko chciały zmienić coś w swoim życiu, ale zabrały się za realizację swoich planów, za spełnianie marzeń. Z jednej strony można zrozumieć, że Madżid, jako mężczyzna z dumą chciał zapewnić "swoim" kobietom bezpieczeństwo, to, co najlepsze (w jego mniemaniu). Z drugiej zaś nie można nikomu narzucać swojej woli, człowiek powinien kierować się własnymi ścieżkami, tylko wtedy można być tak naprawdę szczęśliwym, nawet, gdy życie rzuca kłody pod nogi...

"Ta druga ja" to bardzo dobra książka, bezapelacyjnie trafiła w mój gust czytelniczy. Skusiła mnie tematyka, spodobała mi się okładka, zatrzymała mnie fabuła, język i interesująca kreacja bohaterów. Gorąco polecam, zwłaszcza paniom. 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.


niedziela, 12 sierpnia 2018

Ojciec chrzestny i Grey w jednym - "365 dni" Blanki Lipińskiej.

Sycylia. Wakacje Laury, które zapamięta na zawsze.


Laura to urocza, filigranowa, młoda menedżerka hotelarstwa, która trochę się już znudziła życiem. Również jej związek z Martinem nieco podupadł, zwłaszcza w kwestii namiętności. Chcąc to wszystko naprawić i odnaleźć sens życia, Laura wybiera się ze swoją drugą połówką oraz z przyjaciółmi na wakacje, podczas których ma też świętować swoje 29 urodziny. Niestety, w drugi dzień pobytu na Sycylii Laura zostaje porwana...

Massimo Toriccelli, obłędnie przystojny mężczyzna, przewodzi sycylijskiej mafii. Kilka lat wstecz, podczas walk bossów, został postrzelony. Jego stan był krytyczny, a kiedy w szpitalu był już prawie po drugiej stronie, ukazała mu się tajemnicza, nieznajoma postać. Postanowił wówczas, a właściwie był pewien, że ta dziewczyna będzie jego. Musi ją odnaleźć. Musi ją mieć. Musi mieć Laurę.

Kto porwał Laurę? Oczywiście, Massimo. Daje jej 365 dni na to, aby go pokochała. Czy Laura zostanie z mafijnym bossem i uchroni rodzinę przed niebezpieczeństwem?

Ja tu rządzę, a Ty musisz być moja.

Sięgając po tę książkę nie miałam jakichś wygórowanych oczekiwań. Zapowiadał się po prostu całkiem fajny erotyk z wciągającą fabułą. Poza tym, jako okładkowa sroka poczułam się zahipnotyzowana przez wzrok mężczyzny z okładki. Nadzieja bywa matką głupich... Cóż, trochę jest w tym prawdy, bo w sercu pojawiła się pewna doza rozczarowania. 

Po pierwsze, w moim odczuciu sam pomysł na historię był całkiem niezły. Czytając okładkowe streszczenie wyczuwałam potencjał w tej książce, naprawdę. Niestety, im dalej zagłębiałam się w lekturę, tym moje nadzieje rozpływały się bezpowrotnie. Język - aj, to bolało. Nie mogłam chwilami zdzierżyć wypowiedzi poszczególnych bohaterów, których swoją drogą polubić mi się nie udało, no nie było tej literackiej chemii, raczej żal w związku z ich przerysowanymi charakterami. Główna bohaterka wyrażała się w taki sposób, że czasem się zastanawiałam, czy ona ma na pewno 29 lat na karku. Styl autorki również nie wywarł na mnie pozytywnego wrażenia. Niby jest lekki i nawet szybko się czyta, ale mimo wszystko ciężko było mi przebrnąć przez pewne fragmenty, niekiedy też dobijała mnie nadmierna wulgarność. Czytałam wiele książek, gdzie autorzy nie szczędzili przekleństw i brutalności, jednak "365 dni" jak na mój gust są zbyt obficie w nie wyposażone. Szukając plusów w tej lekturze, pomyślałam o akcentach humorystycznych. Nie zarejestrowałam ich jakoś specjalnie dużo, aczkolwiek miło, że się pojawiły, zawsze topozytywne urozmaicenie. 

Cóż, "365 dni" nie jest wybitną lekturą. Komu ją polecam? Jeśli macie ochotę na niewymagającą historię, to czemu nie. Kto wie, może Wam się spodoba i będziecie oczekiwać więcej :)? 

Za egzemplarz dziękuję Edipresse Książki.

"Gwiazda północy" D.B. John.

Zdrajca, szpieg i przestępca 



Reżim panujący w Korei Północnej budzi wiele emocji, zwłaszcza tych negatywnych. Ten kraj skrywa w sobie sekrety, które nie każdemu dane jest poznać. Nie łatwo się tam dostać, a jeszcze trudniej jest się stamtąd wydostać...

Rok 1988. Podczas pobytu w Korei Południowej na plaży, posiadająca koreańsko-amerykańskie korzenie Soo-min zostaje porwana wraz ze swoim chłopakiem przez służby Korei Północnej. Nastolatkowie giną bez śladu. Mijają 22 lata. Bliźniaczka porwanej dziewczyny nie poddaje się i wciąż szuka swojej siostry. Kiedy odnajduje dowody wskazujące na to, że być może poszukiwana żyje w centrum koreańskiego reżimu, wyrusza do piekła, by ją odnaleźć.

Od pewnego czasu Korea Północna zaczęła we mnie wzbudzać zainteresowanie. Czytam artykuły, bardzo często przeglądam dostępne zdjęcia, dlatego też zdecydowałam się sięgnąć po "Gwiazdę północy". Lektura mnie nie zawiodła. W tej książce nie brakuje opisów obrazujących życie w Korei Północnej. Co więcej, wiele z tych fragmentów swą brutalnością mrozi krew w żyłach. Mimo to w "Gwieździe północy" jest coś takiego, co nie pozwala się od niej oderwać. To nie tylko trzymająca w napięciu akcja, to nie tylko szokujące fragmenty, to nie tylko nieszablonowość. Autor podszedł do tematu bardzo ambitnie, ta książka nie jest jakąś pozycją typu "byle zapełnić swój czytelniczy grafik". Język, którym posługuje się D.B. John jest przystępny, nie sądzę, aby mógł sprawiać problemy w odbiorze. Podobało mi się zamieszczenie na końcu książki słowniczka z wyrazami koreańskimi, które padły w treści książki.

Nie chcę za dużo zdradzać, ponieważ najlepiej jest samemu sięgnąć po tę pozycję. Zrobiła na mnie spore wrażenie i myślę, że w zdaniu promującym thriller jest wiele prawdy:

"Jeśli miałbyś przeczytać tylko jedną książkę w tym roku - to powinna być właśnie ta!"

Cóż mogę więcej dodać. Ta książka ma w sobie coś takiego, co sprawia, że jest niezwykle oryginalna. Zdecydowanie polecam.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.


sobota, 11 sierpnia 2018

ALABAMA SUMMER: "Nasze miejsce na ziemi" J. Daniels.

Mia i Ben mają dla siebie bardzo mało czasu. Lista ich obowiązków sprawia, że w ich życie wplata się dysharmonia. Co więcej, sprawy nie ułatwiają dwa małe szkraby biegające po domu. Rodzicielstwo to poważny etap w życiu człowieka, ciężko znaleźć czas dla siebie, a zwłaszcza na zbliżenia, które co rusz przerywają dzieci :). Co gorsza, Benowi przyznano nocne zmiany, sami rozumiecie, romantyzm gdzieś ulatuje... Zakochani (i zdesperowani) postanawiają wdrożyć w życie nieco szalone pomysły, a wszystko po to, aby w końcu móc się do siebie zbliżyć.


"Nasze miejsce na ziemi" to czwarty tom serii "Alabama Summer", którą pokochało wielu czytelników. Ja także odnalazłam w niej sporo przyjemności, dlatego bez wahania sięgnęłam po kolejny tom. J. Daniels jak zwykle nie zawodzi!

"Nasze miejsce na ziemi" to bardzo krótka, licząca niespełna 200 stron historia, która chwyci Was za serducho i będziecie ubolewać nad małą objętością książki :). Autorka posługuje się przyjemnym w odbiorze językiem, kreuje bohaterów, których nie sposób nie obdarować sympatią, a także dodaje nutkę pikanterii, rozgrzewającą nasze serca. J.Daniels stworzyła romans, w którym nie tylko zawarła bezkres uczuć związany z szaleńczo zakochaną parą, ale i ogromnie pozytywny obraz rodziny darzącej się ciepłymi uczuciami. Ben i Mia nie tylko pragną siebie na wzajem, ale troszczą się o siebie i o swoich chłopców. Rodzicielstwo nie jest łatwe, a takie urwisy, jak dzieci Bena i Mii potrafią dać w kość. Myślę, że obecność tego wątku w książce tylko dodaje jej plusów.

Jeśli jesteście ciekawi, co J. Daniels przygotowała dla swoich czytelników, śmiało sięgajcie po "Nasze miejsce na ziemi". Teoretycznie to kolejna część serii, ale w praktyce znajomość poprzednich nie jest niezbędna, aby zagłębić się w tej lekturze :). LEKKA, UROCZA KSIĄŻKA, IDEALNA NA WAKACJE!

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Edipresse Książki.

czwartek, 9 sierpnia 2018

WŁOCHY I DWA UCZUCIA: "Mgły Toskanii" Nataszy Sochy.


Jedna kobieta - dwie osobowości.



Życie Leny, dwudziestodziewięcioletniej kobiety, pracującej jako konserwator dzieł sztuki, wyznaczają dwa światy. Świat dwóch spokrewnionych ze sobą mężczyzn - ojca i syna. Lena, rozdarta pomiędzy swoimi uczuciami, nie potrafiąc podjąć jednej, konkretnej decyzji, decyduje się na podwójne życie.

Jedno toczy się u boku Igora, z którym Lena związana. Ich codzienność wydaje się być poukładana, ale do czasu. W związku ze swoją pracą Lena zmuszona jest wyjechać do Toskanii. Igor przeczuwa coś niedobrego, jednak daje jej kontakt do pewnej osoby mieszkającej tam na miejscu...

To właśnie w Toskanii zaczyna się drugie to życie Leny. Nowe miejsce fascynuje kobietę, co w pewnym stopniu zaciera tęsknotę za Igorem. Co więcej, w wyniku pewnych komplikacji kobieta poznaje Iana, ojca jej mężczyzny. Ich relacja ze zwykłej uprzejmości, serdeczności, przeradza się w coś więcej. Ian, będący również artystą, wywołuje na niej coraz większe wrażenie. Jest zupełnie inny z charakteru niż jego syn, ma zupełnie odmienne podejście do życia, do świata...

Z twórczością Nataszy Sochy spotkałam się dwa razy. Najpierw urzekł mnie rewelacyjny duet z Magdaleną Witkiewicz "Awaria małżeńska", potem sięgnęłam już po solowy, zachowany w świątecznym klimacie utwór "Biuro przesyłek niedoręczonych", który okazał się być przyjemną odskocznią od codzienności. Teraz przyszła kolej na "Mgły Toskanii" - szczerze? Jestem na TAK!

W tej historii znajdziemy i miłość, i pasję, i piękną Toskanię. Nigdy tam nie byłam, ale dzięki autorce poczułam wyjątkowość tego miejsca. Nie tylko wizualną, ale i tę dotyczącą społeczeństwa, jego mentalności. Włosi cieszą się drobnostkami, dlatego też nie ma się co dziwić, że takie życie zafascynowało Lenę. W Polsce była przyzwyczajona do zupełnie innego stylu bycia, a obca kultura wywarła na niej bardzo pozytywne wrażenie. Na mnie także, miałam ochotę spakować się czym prędzej i wyjechać na wakacje do Toskanii!

Poza urokami malowniczej Toskanii, w książce znajdziemy nieco "cięższe" fragmenty. Autorka na karty swojej powieści przemyciła kilka prawd życiowych. Zastanawialiście się kiedyś, czym właściwie jest miłość? Każdy może mieć inną definicję tego słowa, wiązać z nim odmienne uczucia, przeżywać na swój własny sposób, w swoim czasie. A ten potrafi być ulotny... Warto więc doceniać każdą chwilę, wspomnienia to coś pięknego.

Co do rozterek głównej bohaterki, nie chciałabym zdradzać Wam szczegółów. Jedno jest pewne - to ogromnie ciekawy wątek. Ta książka nie jest słodkim romansem, owszem, dotyka sfery uczuciowej, co już wcześniej zaznaczyłam, ale sielankowa nie jest. Podsumowując, "Mgły Toskanii" jak najbardziej są godne uwagi! 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Edipresse Książki.



wtorek, 7 sierpnia 2018

Pimpek opowiada #2: 10 nieznanych faktów o mnie.

Hej chłopaki, dziewczyny i włochaci przyjaciele. Dawno nie plotkowaliśmy, a nie mogę pozwolić na to, aby moja rubryka wiała pustkami. Postanowiłem, że dla rozluźnienia i bliższego poznania opowiem Wam o kilku faktach z mojego życia.


1. Po całym dniu wrażeń lubię wygodnie ułożyć się w swym królewskim łożu i oddać się pod opiekę psiego Morfeusza. Klasyk, powiecie. Macie rację, ale klasykiem nie będzie już moje CHRAPANIE. Potrafię dać czadu, słyszałem, że podobno robię to głośniej, niż mój Pan. Chyba powinienem dostać jakieś trofeum czy coś, w końcu wiodę w tej kwestii prym.

2. Jak na Jaśnie Pana przystało, nie reflektuję na spacery po zmoczonej deszczem łące. Prawdę powiedziawszy, mokre krzaki też omijam, no chyba, że coś mi tam w tych gałązkach i listkach zapachnie. Cały czas czekam na przeciwdeszczowego softshella. Służba, gdzie mój płaszczyk, pytam się grzecznie?!

3. Nienawidzę odkurzacza. Słyszałem, że z tym gościem wiele psów ma średnie relacje. Niektóre się chowają, inne szczekają, a ja, jako prawdziwy obrońca, atakuję znienacka. Biegam od legowiska na dywan i przy każdej dogodnej okazji łapię szczotkę swoją paszczą. Przez te kilka miesięcy dorobiła się wielu śladów po moich ząbkach. Kiedy odkurzacz jest w stanie spoczynku, nadal skupiam na nim uwagę i krążę niczym strażnik. Trzeba bronić domu przed potworami!

4. Sygnał kartetki, tudzież straży czy policji oznacza dla mnie jedno - czas na wycie! Wydaję z siebie takie melodie, że spokojnie mógłbym wziąć udział w muzycznym show telewizyjnym. Lekka chrypka, barwa godna samca alfa, głębia i donośność głosu - zgarnąłbym najlepsze noty. Zacząłem nie najlepiej, pierwsze oznaki talentu ujawniłem tego samego dnia, w którym przeszedłem zabieg kastracji. Sił nie było najwięcej, ale po kilku dniach, kiedy już wracałem do formy, koncert dałem pierwsza klasa. Niestety, mą barwę zaprezentowałem jedynie do youtubowych nagrań, u nas takie wozy to rzadkość nad rzadkościami.

5. BALONYYY, HYYY! Uwielbiam, wręcz piszczę na ich widok. Parę razy graliśmy w trójkę w odbijanie, ale po niespełna minucie zabawa się kończyła, bo przebijałem balonik zębami. Ostatni raz zjadłem resztkę gumy i po tym wydarzeniu niestety już więcej balonów nie widziałem.

6. Skarpetki to niezwykle fajna część garderoby. Dość często podkradam Panu jego soksy, są dłuższe niż stopki mojej Pani. Kiedyś nawet ozdobiłem jedną dziurką. Taka moja artystyczna wizja, wiecie, ażurki. Jeśli szukasz rano skarpetek, które dzień wcześniej rzuciłeś gdzieś w nieładzie, jest duże prawdopodobieństwo, że znajdziesz je w moim legowisku.

Że niby mam oddać skarpetkę? Pfff!
7. Ej, zaraz, był listonosz? Dawaj pakę! Uwielbiam rozpakowywanie przesyłek. Tam jest FOLIA, niekiedy BĄBELKOWA! Szaleństwo. W ogóle lubię takie szeleszczące gadżety. Czasem wyciągam z kosza na reklamówki pojedyncze sztuki, ale raczej nie wiąże się to z aprobatą Karoliny i Adama.

8. Śmietnik to prawdziwa kraina skarbów. Kusi zapachami, co więcej, można w nim znaleźć smakołyki. Często muszę stawiać opór sześciopakom wody, stojącym na straży drzwiczek, za którymi kryje się magiczny kubeł. Jestem spryciarzem, więc często udaje mi się tam dostać i wyciągnąć niebieski worek. Potem zaczyna się buszowanie... Nie wiem, jakby moi Państwo nie mogli mi dać od razu tych wszystkich resztek?

9. Co jak co, ale trzeba przyznać, że przy jedzeniu wykazuję się pełną kulturą. Swojej karmy nie rozsypuję, a gdy moi Państwo zasiadają do stołu, nie przeszkadzam im w posiłku. Oczywiście od wszystkiego są wyjątki. Kiedy w domu pojawia się pizza, ciężko opanować mi instynkty. Zapachy są bardzo kuszące, nos kieruje mnie w stronę pudełka, oczy uciekają w drugą stronę, wiecie, że niby tam nie patrzę. Czasem pokusa zwycięża, wówczas delikatnie, zgrabnymi ruchami zbliżam się do smakowitych trójkątów i ostrożnie chwytam ząbkami za pizzę. Takich prób podjąłem dwie i obie były udane, mistrz gracji, co tu dużo mówić. Odejście z łupem jednak nie wychodziło, za słabo się kamuflowałem i mnie zauważali. Musiałem oddać trójkątny skarb. Dwa razy!

10. Uwielbiam szukać pyszności także poza domem. Nie to, żeby karmili mnie za mało, podobno robią to według wskazań na opakowaniu karmy i zaleceń weterynarza po mojej kastracji. Nie wiem czemu, ale zawsze następuje panika, kiedy mam już coś w pyszczku. Stoję nieruchomo i ani myślę o poluzowaniu szczęki. Zaciskam ile mogę i czekam aż odpuszczą. Niestety, nie odpuszczają. Najgorsze jest to, że kiedyś musiałem oddać całą dorodną piękną kiełbasę! Rozumiecie?!

PS. A Wasi czworonożni przyjaciele jakie mają tajemnice?

Pozdrawiam merdająco
Pimpek

IDEALNA NA LATO: "Nie ma mowy!" Helen Russell.

Dwie skłócone siostry. I wakacje, których nigdy nie zapomną…



Alice to typowy przykład zabieganej matki z wieloma zadaniami na głowie. W tym swoim małym chaosie jest święcie przekonana, że dobrze sobie radzi i ma wszystko pod kontrolą - opiekę nad dwójką dzieci, pracę jako dentystka i całą resztę obowiązków, w tym ustawianie do pionu swojego niezbyt ogarniętego męża. Alice ma poczucie, że musi być w swoich działaniach bezbłędna, nie ma miejsca na pomyłki i niedociągnięcia, organizacja to podstawa. Niestety, czar pryska pewnego dnia, gdy zalicza w pracy kompromitującą wpadkę. W głowie Alice zapala się lampka - tak, nie daje rady, czas odpocząć od skrupulatnego planowania i odstawić uczucie wiecznej irytacji na bok. Ulega namowom swojej lekkodusznej i spontanicznej siostry (będącej jej totalnym przeciwieństwem) i razem wyjeżdżają na wakacje do luksusowego SPA w poszukiwaniu chwili relaksu, odprężenia, szczęścia.

Kiedy Alice z Melissą lecą na miejsce, okazuje się, że ta druga znacząco zmodyfikowała plany. Siostry nie wylądowały w SPA, a na totalnym duńskim odludziu, gdzie miały przez tydzień szkolić się pod kątem przetrwania... przystosowanym dla wikingów. Tu zaczyna się zabawa - paskudna pogoda, chodzenie na bosaka, zero komórek i masa innych zasad, które przyświecają wikingom.

Czy wspólna podróż skłóconych sióstr do krainy wikingów sprawi, że zmienią swoje nastawienie i się pogodzą? Czy Alice zwolni tempo i stanie się szczęśliwsza?

"Nie ma mowy!" to ogromnie pozytywna lektura. Świetnie bawiłam się podczas jej czytania. W powieści nie brakuje akcentów humorystycznych, co rusz wybuchałam śmiechem. Ta historia ma w sobie coś ciepłego, coś, co podnosi na duchu. Uśmiech wywołują nie tylko wydarzenia rozgrywające się na kartach powieści, ale i osobliwi bohaterowie. Postaci te (głównie kobiety) z miejsca wzbudziły u mnie pozytywne odczucia. Zdecydowanie zasługują na sympatię czytelnika.

Pod płaszczykiem naprawdę zabawnej historii autorka przemyciła trochę fragmentów, które między wierszami skłaniają do refleksji. Czy jesteśmy szczęśliwi? Czy w tej całej codzienności nie biegniemy trochę za szybko? Może czasem warto jest na chwilę przystopować, odpuścić sobie nieco i po prostu poczuć się lżej, bez całego bagażu obowiązków, które niekiedy sami na siebie usilnie ściągamy.

"Nie ma mowy!" to lektura idealna na okres wakacyjny. Lekki styl autorki sprawia, że nawet nie zauważa się dotarcia na koniec tej historii. Przystępny język, duża dawka komizmu, wzbudzające sympatię postacie, ciekawa i wciągająca historia - jestem na TAK!

Za egzemplarz powieści "Nie ma mowy!"
serdecznie dziękuję Burda Książki

poniedziałek, 6 sierpnia 2018

"Jak upolować pisarza" Sally Franson.

Jest bezwzględna. Jest bezczelna. Nie polubisz jej od razu. 


Casey Pedergast zajmuje zaszczytne stanowisko dyrektorki kreatywnej w jednej z agencji reklamowych. Ma to szczęście, że lubi, a właściwie kocha swoje zajęcie, a inni cenią sobie jej robotę. W swojej pracy czuje się swobodnie, jak ryba w wodzie. Życie zawodowe rozwija się cały czas do przodu, Casey ambitnie pnie się po szczeblach kariery do celu, co nie powinno nikogo dziwić - jak lubi się luksus, trzeba na niego zapracować. A że to przychodzi czasem trudniej, a czasem łatwiej, to już inna bajka.

Pewnego dnia szefowa wyznacza Casey nietypowe zadanie. Natchniona wizją zatrudnienia pisarzy do poszczególnych kampanii reklamowych zleca Casey pozyskanie tych najbardziej znanych. Na pierwszy ogień idzie Ben Dickinson - oczywiście bardzo przystojny pisarz. Zadanie jest na tyle specyficzne, że pewne sprawy mogą układać inaczej, niż to było zaplanowane... Zderzenie świata literatury i rzeczywistości panującej w świecie reklamy może wymknąć się spod kontroli. Zwłaszcza, gdy do gry wchodzą uczucia.

Historia Casey, zabiegającej o podpisanie kontraktu przez Bena, to słodko-gorzkie spojrzenie na uczucia w świecie ludzi oddających się karierze zawodowej. Autorka w swej powieści poruszyła kwestię pracy w korporacji. Nie jest to pierwsza książka, w której trafiam na taką tematykę. Tym razem dotyczyła ona świata show-biznesu, jednak obojętnie, jakiej sfery by nie dotykała, ujawnia zawsze jedno - wspinanie się po szczeblach kariery mimo wszystko. Ludzie dla swojej pozycji zawodowej, a co za tym idzie polepszenia swojego bytu, potrafią zrobić wiele. Zatracają się w pracy, w swoich zadaniach, często też grają nie fair, a wszystko to dla awansu. Nie ma czasu na życie, na uczucia, na bycie sobą w pełni, na to, co jest naprawdę ważne. Podobnie było z Casey. Na początku nie darzyłam jej sympatią, jej sposób bycia nieco mnie drażnił. Bezwzględna, bezczelna, no po prostu NIE NIE NIE. W pewnym momencie coś się zmieniło i Casey sama zaczęła zauważać, że w życiu niektóre rzeczy są ważniejsze, niż praca. Nastąpiła przemiana bohaterki i nagle zaczęła być znośna, ba, nawet zaczęłam ją lubić.

"Jak upolować pisarza" to słodko-gorzka opowieść. Z jednej strony mamy obraz dążącej po trupach do celu Casey, która mogłaby posłużyć za odzwierciedlenie wielu osób pracujących w korporacjach i zbliżonych do nich zakładach, z drugiej zaś jesteśmy świadkami pokrzepiającej serce przemiany tejże bohaterki. Trochę goryczy wniósł też wątek związany z problemem hejtu. Ucieszyłam się zaś na wątek miłosny, choć dawka uczuć w tej książce nie jest powalająca. Jeśli szukacie stricte romansu, to nie tędy droga.

Książka przypadła mi do gustu, spędziłam przy niej kilka naprawdę przyjemnych i momentami emocjonujących chwil. Nie jest wybitnym dziełem, to po prostu niewymagająca, dobra lektura :).

Za egzemplarz "Jak upolować pisarza"
serdecznie dziękuję Wydawnictwu Znak

środa, 1 sierpnia 2018

CZARNY KOT - tajemnica na czterech łapach.

W przesądy jakoś specjalnie głęboko nie wierzę, horoskopy czytam z ciekawości i dla frajdy, ale są aspekty, które zbijają mnie z tropu. Poza miksem piątku z pechową trzynastką, moją uwagę od zawsze przyciągał czarny kot. Odkąd pamiętam, kiedy tylko go zauważałam, nawet w oddali, zmieniałam kurs. Przecięcie mi drogi przez czarnego sierściucha równało się z niepowodzeniem. Przetestowane na własnej skórze, stąd moja reakcja bywa taka sama - tam, gdzie przechadza się pechowy kot, tam moja noga nie przekroczy magicznej granicy. Dlaczego czarny kot kojarzy się ludziom w taki sposób? Fakty i mity, legendy i wierzenia na ten temat w różnych kulturach przedstawia pięknie wydana książka "Tajemniczy czarny kot" Nathalie Semenuik.

"Kot może zostać waszym przyjacielem,
jeżeli jesteście tego godni,
ale nigdy waszym niewolnikiem"
Theophile Gautier



Czarny kot nie miał łatwego żywota. W dzisiejszych czasach kojarzy się nam co najwyżej z pechem lub po prostu z czarnym sierściuszkiem. Niestety, wieki temu ludzie zupełnie inaczej go postrzegali. Jego historia jest dość burzliwa i zmieniała się z biegiem stuleci. W czasach starożytności zajmował ważne miejsce w wielu kulturach. Egipcjanie czcili czarne koty, oddawali im szacunek. Średniowiecze przyniosło im z kolei marny los, były bowiem kojarzone z czarownicami, a co za tym idzie ze złymi mocami. Niektóre z podań szokują, człowiek w imię swoich wierzeń potrafił przeprowadzać okrutne obrzędy, którymi tylko i wyłącznie krzywdził te bogu ducha winne zwierzęta. Na szczęście nie we wszystkich okresach historii czarne koty kojarzyły się źle - mam tu na myśli wcześniej wspomniany Egipt czy działania Ludwika XIII, który dążył do zmiany negatywnego sposobu, w jaki ludzie postrzegali te zwierzęta. Na przestrzeni lat kocie piękności bywały również inspiracją do stworzenia dzieł literackich, filmowych i artystycznych.

Na koniec chciałabym nawiązać do formy, w jakiej został wydany tytuł. Od pierwszej chwili, kiedy tylko wyciągnęłam książkę z koperty, byłam oczarowana. Wspaniała, elegancka oprawa, a do tego bogato ilustrowane wnętrze - ta pozycja nie tylko prezentuje się efektownie, ale i doskonale nadaje się na prezent. Jestem oczarowana, i treścią (swoją drogą bardzo przystępnie przekazaną), i pod kątem wizualnym. Ach, zapomniałabym! Format książki jest mniejszy, niż standardowy, z powodzeniem można ją wrzucić do torebki, nie zajmie wiele miejsca, a przyniesie sporo przyjemności w wolnych chwilach. POLECAM!

Za egzemplarz przepięknie wydanej publikacji "Tajemniczy czarny kot"
serdecznie dziękuję Oficynie Wydawniczej Alma-Press.