piątek, 26 lipca 2019

Gorący romans: C.D. Reiss "Shuttergirl".


Dwa różne światy. 
On - hollywoodzki idol będący u szczytu swojej kariery i sławy.
Ona - ceniona paparazzi, znana w tym świecie jako Shuttergirl.


Mająca na karku dwadzieścia pięć lat Laine pracuje jako fotograf gwiazd, a dokładniej jako paparazzi. Teraz rozwija swoją karierę, ale niegdyś została zraniona... Nie dość, że często trafiała do różnych rodzin zastępczych, zaliczyła także katastrofę w miłości. Kiedy ON odszedł, jej życie straciło sens, rozpadło się na kawałki. Laine udało się stanąć na nogi, wykreśliła GO z życia, nic już dla niej nie znaczy. Ogląda GO jedynie dzięki swojemu aparatowi. Przychodzi jednak dzień, kiedy obserwacja przez obiektyw zamienia się w spotkanie twarzą w twarz...

Michael to ten typ faceta, który w życiu dostaje wszystko. Od najmłodszego jego życie naznaczone było szczęściem. Rodzice dbali o jego przyszłość, zależało im, aby ich zdolny syn zaistniał w świecie publicznym. Jako nastolatek uczęszczał na tenisa - to właśnie wtedy poznał Laine. Ich uczucie rozwijało się w dobrym kierunku, jednak kiedy chłopak wyjechał bez pożegnania, zauroczenie i młodzieńcza miłość prysnęły niczym bańka mydlana.

Czy spotkanie po latach ponownie połączy dwa odmienne światy?

"Shuttergirl" to wciągający romans, który oczarował mnie fabułą, tłem, w którym rozgrywały się wydarzenia (świat niedostępny dla "zwykłego" człowieka), bohaterami... po prostu wszystkim. Muszę przyznać, że się nie zawiodłam. 

Uwielbiam książki, w których autorzy serwują czytelnikom mocną mieszankę wydarzeń i rollercoaster emocji. C.D. Reiss świetnie zrealizowała ten punkt, fundując odbiorcy zaskakujące zwroty akcji. Intrygujące charaktery bohaterów oraz ich postępowanie to kolejny plus powieści. Tutaj nie ma miejsca na nudę, kreacja postaci, ich decyzji oraz zachowań w moim odczuciu nie pozostawia nic do życzenia.

Łatwy w odbiorze styl autorki sprawia, że książkę wręcz się połyka. Chce się więcej i więcej. Do gustu przypadł mi zabieg rozdzielenia narracji na dwie osoby, a dokładniej na Laine i Michaela. Sprawia to, że lepiej rozumie się bohaterów, można się do nich "zbliżyć", poznać ich z różnych perspektyw.

"Shuttergirl" to nie tylko płomienny romans, to także powieść, w której autorka poruszyła kilka ważnych kwestii. Pomijając przybliżenie hollywoodzkiego świata, na karty powieści wplotła temat rodzin zastępczych. Z jednej strony mam odczucie, że przydałoby się go nieco bardziej rozwinąć, z drugiej zaś samo pojawienie się tego motywu już wnosi wartościowy pierwiastek do książki.

Najnowsza powieść C.D. Reiss to przyjemna, lekka, ale jednocześnie pełna emocji i wartości powieść, którą wręcz się pochłania w tempie ekspresowym. Polecam ją zwłaszcza dla miłośniczek i miłośników romansów. Co więcej, bardzo fajnie zgrywa się z tym letnim, wakacyjnym okresem ;).

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu



czwartek, 25 lipca 2019

Wzruszająca i pouczająca powieść: Agata Polte "Na przekór".


Walcz o swoje. Na przekór wszystkiemu.

Odkąd prawie zostałam potrącona na skrzyżowaniu, 
cały czas miałam wrażenie, że gram na loterii: 
uda mi się przejść albo nie...



W życiu nie zawsze możemy liczyć na najbliższych. Czasem osoby, w których pokładamy nadzieje, potrafią nas zawieść. Laura przekonała się o tym kilkukrotnie. Najpierw odszedł jej ojciec, gdy była mała, później rozczarowała ją matka - wyjechała do Anglii pod pretekstem zarobkowym. Laura w pewnym momencie zrozumiała, że nie ma się co oszukiwać, rodzicielka po nią nie wróci... Na szczęście nie została całkiem sama. Mogła liczyć na babcię, która się nią zaopiekowała, przyjaciela Adama, co więcej, towarzyszył jej także przygarnięty kundelek o imieniu Loki oraz kot Ninja, będący symbolem lenistwa. Poza tym musiała się uczyć (za chwilę kończyła liceum) i pracować w klinice weterynaryjnej. Na horyzoncie pojawił się też Filip, zabawny chłopak, którego poznała zupełnie przypadkowo, a z którym świetnie się dogadywała.

Wszystko wygląda całkiem nieźle. Do czasu. Los przyszykował dla Laury kolejny cios...

"Na przekór" to ciepła historia, która chwyta za serce i wzrusza. Przyjemny w odbiorze styl sprawia, że książkę czyta się lekko. Autorka świetnie pociąga za sznurki, uruchamiając lawinę emocji. Kreacja bohaterów bardzo mi się podobała, mieli ciekawe osobowości, nie dało się ich nie lubić. Babcia Laury, kochana, mądra, urocza postać, wprost mnie rozczulała, zaś postępowanie matki dziewczyny budziło irytację, gniew, ale i żal, smutek względem głównej bohaterki. Najbardziej do gustu przypadła mi główna bohaterka, Laura. Mimo przykrości, jakie serwuje jej los, potrafiła dostrzegać w życiu dobre strony. Popełniała błędy, ale wyciągała z nich wnioski. Jak na swój wiek była bardzo dojrzała.

Powieść Agaty Polte nie jest zwykłą obyczajówką. Autorka stworzyła wartościową historię. Uczy, czym jest przyjaźń, taka prawdziwa, bezwarunkowa, nie dla profitów. Polecam tę książkę zwłaszcza dla młodzieży, która w dzisiejszych czasach często doświadcza ze strony rówieśników przykrości. Być może łatwiej byłoby zrozumieć innych, zobaczyć ich w lepszym świetle… 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.


PS. Na moim Instagramie @karlin6191 możecie wziąć udział w rozdaniu, w którym do wygrania jest właśnie ta powieść!

niedziela, 21 lipca 2019

Wciągający kryminał: Wojciech Wójcik "Miałeś tam nie wracać".


Młodość szybko przemija,
a za nią czai się śmierć...


W Hajnówce ginie tragicznie pracujący jako funkcjonariusz Straży Granicznej Krzysztof. Zamieszkujący aktualnie wraz z żoną stolicę Adam, jego przyjaciel z liceum, odkrywa, że mężczyzna próbował się z nim skontaktować przed śmiercią. Musiało to być coś ważnego, bowiem Krzysiek dzwonił do niego kilkanaście razy, a sami nie byli w stałym kontakcie... Adam po trzynastu latach wraca więc do Hajnówki. Przeglądając rzeczy Krzysztofa, odkrywa coś dziwnego, wręcz intrygującego. Zaraz po maturze Kasia, dawna miłość Adama, popełniła samobójstwo. Teraz on znajduje w rzeczach zmarłego jej zdjęcie. Sęk w tym, że na tej fotografii wcale nie wygląda na licealistkę...

Co czeka na Adama w Hajnówce? Jakie tajemnice ujrzą światło dzienne? Czy w śmierci Krzysztofa ktoś maczał palce? Co ze znalezionym zdjęciem?

"Miałeś tam nie wracać" to moje drugie spotkanie z twórczością pana Wojciecha. O pierwszym mogliście przeczytać tutaj. Muszę przyznać, że i tym razem się nie zawiodłam. Ponad 600 stron świetnej lektury wciągnęło mnie w mroczny, trzymający w napięciu klimat. Wojciech Wójcik rewelacyjnie skonstruował zwartą fabułę, w której nie tylko ważny jest wątek kryminalny, ale i wątki społeczne. Autor ukazał, jak wygląda życie w małym miasteczku blisko granicy, na malowniczym Podlasiu. Przyznam, że bardzo chciałabym osobiście odwiedzić tę krainę, dzięki plastycznym opisom mogłam poczuć się tak, jakbym faktycznie się tam znalazła. 

Ciekawie wykreowani, zagadkowi bohaterowie, z interesującą charakterystyką psychologiczną oraz z bagażem tajemnic przyciągają uwagę czytelnika i idealnie komponują się z mrocznym klimatem, pełnym niejasności, budującym nieustannie uczucie grozy. Obok tej książki nie można przejść obojętnie. Każda strona intryguje, wzmagając tym samym chęć odkrycia skrywanych sekretów. 

"Miałeś tam nie wracać" to naprawdę świetna książka, przypadnie do gustu nie tylko miłośnikom kryminałów ;). 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

środa, 17 lipca 2019

PRZEDPREMIEROWO: Guillaume Musso "Zjazd absolwentów".

We francuskim Liceum Saint-Exupery'ego, które niebawem ma zostać rozebrane, po 25 latach odbywa się zjazd absolwentów. Do miasta przyjeżdża pisarz Thomas. Jego powrót nie jest związany z sentymentami, lecz wynika z pewnej konieczności. Wydarzenia z przeszłości dręczą jego sumienie i burzą wypracowany przez lata spokój. Wraz z przyjacielem Maximem obawiają się, że na jaw wyjdzie tragiczna prawda. W szkole przecież zostały ukryte zwłoki...

Zimą 1992 roku w kampusie Liceum Saint-Exupery'ego dochodzi do wydarzeń, od których nie będzie już odwrotu. Dziewięnastoletnia Vinca, jedna z najzdolniejszych uczennic, przyjaciółka Thomasa, znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Pojawia się motyw ucieczki z miłości - dziewczyna najprawdopodobniej opuściła miasto wraz z nauczycielem filozofii, Alexisem. Wskazują na to zeznania świadków oraz liczne dowody. Thomas nie może w to uwierzyć, co więcej, wie, że absolutnie nie jest to możliwe. Co się zatem stało z Vincą?

Thomas, odliczając dni do klęski swojej i Maxima, rozwiązuje zagadkę zaginięcia dawnej przyjaciółki - ukochanej. Na jaw wychodzą zaskakujące fakty...


"Zjazd absolwentów" to moje pierwsze spotkanie z twórczością cenionego Musso i z pewnością nie ostatnie! Ta książka oczarowała mnie do granic możliwości i już dziś mogę zapewnić, że znajdzie się w czołówce mojego rocznego podsumowania najlepszych książek przeczytanych w 2019 roku. Dlaczego?

Nieprzewidywalność. Musso oczarował mnie licznymi zwrotami akcji. Pomysł na tę historię jest rewelacyjny. Autor co rusz serwuje zaskakujące wątki, o których bym nigdy nie pomyślała, a które idealnie łączą się w całość. Absolutnie nie byłam w stanie przewidzieć tego, jak akcja rozegra się na kolejnych stronach, nie mówiąc już o rozwiązaniu zagadki. Jak to w trakcie czytania kryminałów w głowie pojawiały się pewne podejrzenia, jednak nie miały pokrycia w lekturze. To, co stało się z Vincą oraz inne, powiązane wydarzenia nieustannie mnie zaskakiwały i budziły głód kolejnego rozdziału.

Świetnie wykreowani bohaterowie. Ich kreacja z punktu psychologicznego fascynowała mnie na każdym kroku. Wszyscy mieli pewne tajemnice, sekrety, których za żadne skarby nie chcieli ujawniać. Najwięcej dowiadujemy się o głównym bohaterze - to do Thomasa właśnie poczułam największą sympatię, choć nie zmienia to faktu, że pozostałe postaci także przypadły mi do gustu. 

Przeplatające się przeszłość z teraźniejszością. Niekiedy, przy okazji innych lektur, zabieg ten budził we mnie znudzenie. Dobrze nakreślone nawiązania do przeszłości mogą być jednak przystępne w odbiorze, co udowadnia w swej najnowszej książce Musso. Przeskoki w czasie nie wprowadzały chaosu, wręcz przeciwnie, rozjaśniały w pewnym stopniu sytuację, choć nie dawały konkretnej odpowiedzi co do rozwiązania zagadki - do czasu.  

Wątki niekryminalne. Lubię łączenie wielu gatunków, Musso zrobił to znakomicie. Choć na tapecie jest rozwiązanie zagadki kryminalnej, to po drodze czytelnik mierzy się z fragmentami obyczajowymi i zahaczającymi o głębsze uczucia, czyli miłość.

"Zjazd absolwentów" to zdecydowanie najlepsza powieść kryminalna w mojej czytelniczej karierze! Uzależniająca, zaskakująca, rewelacyjna, satysfakcjonująca, napisana w świetnym, jakże przystępnym stylu. Pochłonęłam ją w tempie ekspresowym, żałując później, że to już koniec. Na szczęście z autorem spotkamy się jeszcze wiele razy! POLECAM, GORĄCO POLECAM!

Recenzja powstała w ramach współpracy z portalem Bookhunter.pl.



czwartek, 11 lipca 2019

WILLA POD KASZTANEM: Krystyna Mirek "Na strunach światła".

Wiosna to przepiękna pora roku. Natura często w spektakularny sposób budzi się do życia. Szczególnie pięknie prezentuje się w Willi pod Kasztanem. Majowy ogród mieni się kolorami, rozkwita, a razem z nim uczucia - miłość i związki. Teoretycznie wszystko układa się dobrze, jednak pewne zdarzenia z przeszłości psują ten porządek. Stare krzywdy, tajemnice, których nigdy nie wyjaśniono i chowane urazy zdecydowanie nie są składnikiem przepisu na szczęście. Kiedy do gry wchodzi matka Antka, zwana Królową Śniegu, robi się gorąco. Kobieta nie ma żadnych oporów, aby walczyć o swoje racje i prawa do domu. To nie koniec komplikacji, bowiem w międzyczasie rozwija się zakazana miłość, a jedna z naprawdę dobrych przyjaźni nie chce zaliczyć kroku wyżej - związku. 

Czy w przytulnej kuchni babci Kaliny, nierzadko pachnącej wyśmienitym ciastem, można jeszcze uporządkować uczucia i zaprowadzić ład w sercach bliskich jej osób? 


Trzeci tom "Willi pod Kasztanem" to pełna ciepła przyjemna historia, w której poznajemy losy bohaterów znanych nam z wcześniejszych części. Nie oznacza to jednak, że bez znajomości poprzednich nie warto sięgnąć po "Na strunach światła". Z powodzeniem można traktować tę powieść jako odrębną historię.

Willa pod Kasztanem to miejsce magiczne, sielankowe, takie, które kojarzy się z bezpiecznym i ciepłym azylem. Piękne otoczenie, ogród pełen kwiatów, a w centrum dom, z przekochaną babcią pichcącą pachnące ciasta w kuchni i zawsze przyjaźnie nastawioną do domowników i gości. Niegdyś wydarzyły się pewne krzywdy, które zaburzyły ten porządek. Babcia Kalina skorzystała na szczęście z drugiej szansy i dzięki temu Willa pod Kasztanem stała się tak przyjemnym miejscem. Pod jej dachem zamieszkał wnuk Antek i wnuczka Bianka. Wspaniała atmosfera zdaje się zagościć na stałe, Bianka wychodzi za mąż za sąsiada i decyduje się ułożyć życie właśnie w willi. Niestety, porządek burzy Królowa Śniegu, wciąż pamiętająca o swoich krzywdach. Zranione niegdyś uczucia nie pozwalają jej zaznać spokoju. Rozpoczyna się emocjonalny rollercoaster. 

Nie powiem, przyjemne, lekkie historie to coś, co pozwala mi zatopić się w idealnym, sielankowym, szczęśliwym świecie. Nieco przesłodzonym, ale jakże przyjemnym. I chociaż brzmi to wspaniale, to trwać w nieskończoność nie może. Pani Krystyna Mirek doskonale o tym wie, dlatego zaserwowała swoim czytelnikom garść rozterek uczuciowych, obok których nie da się przejść obojętnie. Pewne wątki zmuszają do przemyśleń, nawet głębszych, ale przy okazji też pokrzepiają serducho. Powieść obyczajowa, lekka, w tak przystępnym stylu można chyba uznać znak rozpoznawczy autorki. Realizm, bo o nim koniecznie muszę wspomnieć, stanowi niewątpliwy plus jej historii. Bohaterowie nie są przerysowani, dotykają ich problemy, jak każdego "zwykłego człowieka". Problemy, które nie są wyszukane, naciągane, to po prostu samo życie, dlatego też pewnie tak dobrze odbiera się tę historię.

Pani Krystyna kupiła mnie swoją twórczością już jakiś czas temu i zawsze chętnie sięgam po książki wychodzące spod jej pióra. I tym razem się nie zawiodłam. 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Edipresse Książki. 

poniedziałek, 8 lipca 2019

Zawsze można zacząć od nowa: Katherine Center "Milion nowych chwil".


Nawet jeśli Twoje życie rozpadnie się na kawałki, możesz zacząć wszystko od nowa.
Opowieść o odwadze, determinacji i miłości wywalczonej z wielkim trudem. 
Chwyta za serce, niesie nadzieję, bawi i wzrusza.




Margaret ma przed sobą świetlaną przyszłość. Właśnie skończyła studia i ma rozpocząć wymarzoną pracę. U jej boku stoi przystojny Chip, który lada moment zostanie licencjonowanym pilotem. Doskonałe życie na wyciągnięcie ręki.

Niestety. To, co na co tak ciężko pracowała, nagle zmienia swoją postać, obraca się wniwecz. Walentynkowy dzień miał być wspaniałym wspomnieniem. Maggie liczyła na to, że podczas wycieczki samolotem Chip wyciągnie pierścionek zaręczynowy, a potem staną na ślubnym kobiercu. Najpiękniejszy dzień w jej życiu zmienia się w koszmar. Pewna lekkomyślna decyzja zradza lawinę nieszczęść. Dziewczyna z poważnymi obrażeniami trafia do szpitala, gdzie zmuszona jest rozpocząć wszystko od nowa, dociera bowiem do niej to, że już nic nigdy nie będzie takie samo, jak dawniej. Odnalezienie się w nowej sytuacji będzie o tyle trudniejsze, że w pozornie idealnej rodzinie skrywane były przez wiele lat pewne sekrety...

"Milion nowych chwil" to piękna powieść obyczajowa, pełna uroku i romantyzmu. Nie jest to jednak typowe, przesłodzone "romansidło". To historia, w której pojawia się wątek przetrwania w codzienności, jaką serwuje nam życie, los. 

Jak można się domyśleć, Chip z wypadku wychodzi cały i zdrowy. Niestety, Maggie nie ma tyle szczęścia. Fatalny w skutkach wypadek kończy się przykrą diagnozą - kalectwem. I chociaż można byłoby się załamać, zdołować i nie wychodzić spod płaszczyka smutku i depresji, to autorka udowadnia, że nawet takie tragedie można przezwyciężyć. O dziwo w książce "Milion nowych chwil" odnajdziemy sporą dozę optymizmu i humoru. Maggie to bardzo pozytywna postać. Mimo, iż los nie był dla niej łaskawy, spotkała ją tragedia, narzeczony okazał się dupkiem, a w rodzinie skrywane były sekrety, bohaterka pogodziła się z sytuacją, wzięła się w garść i postanowiła rozpocząć życie na nowo. Nadal wierzyła w siebie.

"Milion nowych chwil" to książka, którą polecam, zwłaszcza teraz, w okresie wakacyjnym. To bardzo przyjemna w odbiorze, pokrzepiająca serducho lektura, która niejednokrotnie wywołuje na twarzy uśmiech. Autorka swoją powieścią daje nadzieję na lepsze jutro. To, co wydaje się być końcem, tak naprawdę może być początkiem czegoś nowego. Z życia zawsze powinniśmy czerpać to, co najlepsze, powinniśmy łapać chwile, milion nowych chwil. Z każdego wydarzenia trzeba wysnuć odpowiednie wnioski, wyciągnąć naukę, aby później móc jeszcze bardziej doceniać to, co dobrego nas spotyka.



Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Muza.

 

niedziela, 7 lipca 2019

WCIĄGAJĄCA FANTASTYKA: A. Forge "Cmentarzysko".

Angelika marzy o wakacjach w Warszawie. Nie może już się doczekać podróży do dużego, fascynującego miasta, zwłaszcza, że na co dzień nastolatka zamieszkuje Kostuszę, małą mieścinę. Kiedy okazuje się, że zamiast lata w wielkim mieście, czekają na wakacje u nawiedzonej, ekscentrycznej ciotki, czuje się rozczarowana. Nie zdaje sobie nawet sprawy z tego, jak fascynujące i często niebezpieczne przygody będzie dane jej przeżyć. Ciotka bowiem mieszka przy cmentarzu. Niezwykłym cmentarzu...
PS. Pamiętajcie tylko, żeby nie skrobać w nieodpowiednie drzwi. Grozę pogrążoną we śnie bardzo łatwo obudzić. A raz obudzona może prędko nie zasnąć znowu.


"Cmentarzysko" totalnie mnie urzekło. Ta powieść fantasy wprowadziła mnie w tak magiczny klimat, że długo o niej nie zapomnę, zwłaszcza, że akcja została osadzona w Polsce. Tytułowe Cmentarzysko to królestwo rządzone przez Kostuchę. Zamieszkują je rzecz jasna ciemne, pozaziemskie moce, czyli upiory, demony, potwory. Zwykły człowiek, aby przekroczyć próg magicznego świata w postaci ciężkiej bramy, musi czekać na odpowiednią porę. Wchodząc do królestwa Kostuchy, śmiertelnik czyni to na własną odpowiedzialność, nie zawsze bowiem przygoda ta kończy się dobrze.

Debiutancka książka A. Forge to bardzo przyjemna w odbiorze fantastyka. Po ten gatunek sięgam najrzadziej, u mnie zdecydowanie królują powieści obyczajowe i romanse. Chwytając coś z innej półki oczekuję, że porwie mnie na tyle, abym nie żałowała swojego, innego niż standard, wyboru. "Cmentarzysko" skierowane jest głównie do młodzieży, choć ja ze swoją prawie trzydziestką na karku spędziłam przy tej książce naprawdę udany czas i bez cienia wątpliwości mogę ją polecić. Świetnie wykreowany, fantastyczny, niekiedy mroczny świat, porywająca fabuła wywołująca gęsią skórkę, bohaterowie, którzy budzą sympatię i sprawiają, że kibicuje się im w walce ze złem tworzą razem kompozycję godną uwagi. Styl autora jest łatwy w odbiorze, książkę czyta się płynnie, nawet mimo opisów, stanowiących często dla czytelników małą barierę. Tutaj absolutnie one nie przeszkadzają, pobudzają wyobraźnię, czyniąc w ten sposób książkę jeszcze bardziej atrakcyjną. Niewątpliwym plusem powieści jest także tzw. "drugie dno". Z jednej strony mamy do czynienia z fantastycznym światem, z drugiej zaś kryje się nawiązanie do trudnej tematyki śmierci.  

Na koniec chciałabym pochwalić rewelacyjną oprawę książki. Estetyczna okładka i ilustracje zamieszczone na kartach powieści zdecydowanie cieszyły oko i stanowiły idealne dopełnienie całości. Podpis autora i numer egzemplarza limitowanego również trafiły w moje serducho ;).

Recenzja powstała w ramach współpracy z portalem Bookhunter.pl.



poniedziałek, 1 lipca 2019

BEZLITOSNA SIŁA: Agnieszka Lingas-Łoniewska "Kastor".


Jedyną, wspólną nadzieją na to, by się wyswobodzić z sideł przeszłości,
jest miłość silniejsza od wyroków losu.

 
Konstanty Lombardzki jest bogatym biznesmenem, pozbawionym empatii. Typowy twardziel, poza firmą, zajmuje się także walkami MMA, gdzie znany jest jako "Kastor". Na obu polach odnosi zwycięstwa. Bezwzględny charakter mężczyzny zrodził się w wyniku wydarzeń, które rozegrały się w jego życiu. Konstanty nadal walczy z demonami przeszłości. Dla niego nie ma już miłości, nie wierzy w to uczucie. 

Anita Sokół także nie może pochwalić się usłaną różami przeszłością. Zatrudnia się jako sprzątaczka w biurze Konstantego, choć to nie wystarcza, aby mogła spłacić swoje długi. Dorabia w klubie jako hostessa. Gdy Kastor spotyka tę skromną, wrażliwą dziewczynę, coś w nim pęka…

Czy w świecie pełnym brutalności znajdzie się miejsce na miłość, która pozwoli pokonać wszechobecne zło?

Książka "Kastor" otwiera serię "Bezlitosna siła" - cykl opowiadający o mężczyznach uprawiających walki MMA. Każdy z nich ma pewien mroczny bagaż doświadczeń, przeszłość, która nie opuszcza ich niczym cień. Autorka w tej serii tworzy także obraz kobiet, które padły ofiarami przemocy ze strony płci przeciwnej. Wsparcie odnajdują w fundacji FemiHelps.
 
Spotkanie z "Kastorem" uważam za bardzo udane! Pani Agnieszka Lingas-Łoniewska nie bez powodu określana jest mianem dilerki emocji. Napisała kolejną, świetną książkę. I choć mamy tutaj romans, który z natury kojarzy się raczej z pozytywnymi odczuciami, powinien oznaczać coś przyjemnego, to jednak podczas lektury spotykamy się z trudnymi kwestiami. Brutalne walki, patologie, przemoc, również w stosunku do kobiet - konkretna mieszanka, sprawiająca, że od "Kastora" ciężko się oderwać.
 
Sekrety, skomplikowana przeszłość i rodzące się uczucie - pani Agnieszka Lingas-Łoniewska zafundowała swoim czytelnikom prawdziwy wachlarz emocji. Przyznam szczerze, że najbardziej do serca przypadła mi relacja Konstantego i Anity. On rozpoznał w niej dziewczynę z klubu, ona zaś nie miała pojęcia o podwójnym życiu prezesa, w którym się zakochała. Dzięki Anicie, Konstanty zaczął otwierać się na uczucia, okazało się, że ma serce i duszę zdolne do miłości. Relacja ta sprawiła, że dziewczyna zaczęła wierzyć w siebie, w swoją siłę, która pomagała jej ruszyć do przodu. Oczywiście na tej dwójce nie kończy się liczba bohaterów. Jest ich znacznie więcej i każdy ma ważną rolę w tej powieści.
 
Lubię styl autorki, jej książki czyta się płynnie, z przyjemnością, w sam raz na leniwą niedzielę. Trochę mroku, troch humoru, no i przede wszystkim uczucia. Czekam na kolejny tom z serii "Bezlitosna siła", a póki co mogę Wam polecić "Kastora" :).
 
Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Burda Książki.