czwartek, 30 stycznia 2020

DWÓR NA LIPOWYM WZGÓRZU: Ilona Gołębiewska "Zaczekaj na miłość".

"Opowieść o tęsknocie za szczerym uczuciem,
szukaniu prawdy o sobie i zaufaniu do drugiego człowieka".


Klara Horczyńska, niespełna trzydziestoletnia modelka, robi oszałamiającą karierę w branży. Nagły wyjazd do Paryża przynosi kolejne sukcesy. Klara poznaje nowych ludzi ze świata mody, bierze udział w pokazach, a także w sesjach fotograficznych do znanych magazynów. Wydawałoby się, że wszystko układa się idealnie. Niestety, dobra passa zostaje przerwana, kiedy na jej głowę spada prywatny dramat, rozstanie z drugą połówką i zakończenie międzynarodowej kariery... 

Kryzys zmusza ją do powrotu do Polski. Klara marzy o spokoju, chce się zaszyć w swoich czterech kątach, uciekając tym samym przed światem. Ból jednak jest tak silny, że dziewczyna sobie z nim nie radzi. Pomocy i ukojenia szuka u troskliwej i pełnej ciepła babci Anieli. W ten sposób trafia na Podlasie do dworu na Lipowym Wzgórzu i zatrudnia się w Akademii Sztuk Anielskich. Kiedy odczuwa natchnienie i odkrywa na nowo skrywane talenty i pasje, los znowu z niej drwi - Klara otrzymuje informację o śmierci ojca, który w dzieciństwie się nią nie interesował. Bolesna przeszłość, odnalezienie krewnych, sekrety rodzinne, tajemniczy Jakub - co jeszcze czeka na dziewczynę?

Ilona Gołębiewska kolejny raz zafundowała swoim czytelnikom piękną, wartościową powieść obyczajową. Fabuła jest interesująca, każdą stronę pochłania się z ogromną ciekawością. To nie tylko zasługa samego kształtu tej historii. Podobała mi się kreacja bohaterów, zwłaszcza babci Anieli, przesympatycznej i przepełnionej pokładami ciepła kobiety doświadczonej i mądrej życiowo. Trzeba przyznać, że zarówno dwie poprzednie części Dworu na Lipowym Wzgórzu, jak i najnowsza, przepełnione są wartościowymi refleksjami, myślami. Myślę, że każdy mógłby odnaleźć w nich coś dla siebie i z nich skorzystać. Wisienką na torcie jest magiczna otoczka towarzysząca tytułowemu dworkowi. Tego miejsca nie sposób nie pokochać.

"Zaczekaj na miłość" wzrusza, sprawia, że czytelnik uśmiecha się i momentami zatrzymuje na chwilę, aby przemyśleć pewne kwestie. Obok tej książki nie można przejść obojętnie! Polecam Wam ją z całego serca, zarówno tę część, jak i poprzednie.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Muza.

poniedziałek, 27 stycznia 2020

Historia słynnego przemytnika "Chapo" - Andrés López López "Joaquín „Chapo” Guzmán. Król kobiet i narkotyków".


"Historia potężnego i groźnego handlarza narkotyków
Joaquína Archivalda Guzmána Loery – słynnego „Chapo”.

Okoliczności jego drugiej i ostatniej ucieczki z więzienia."


Słynny "Chapo" to chyba wszystkim dobrze znany boss kartelu narkotykowego. Część z Was może kojarzyć jego historię z serialu "El Chapo", który dostępny jest na platformie Netflix. Joaquín Guzmán dał się poznać jako meksykański, bezkompromisowy przestępca, zajmujący się handlem i przemytem narkotyków. To jeden z założycieli i przywódców kartelu z Sinaloi. W 2003 Departament Skarbu Stanów Zjednoczonych określił go mianem "najpotężniejszego handlarza narkotyków na świecie". Myśląc o "Chapo", w głowie rodzą się obrazy przepychu narkotykowego, kobiet, nielegalnych interesów. Droga Meksykanina do osiągnięcia pozycji najbogatszego i najpotężniejszego na świecie barona narkotykowego nie była jednak krótka i prosta. Bywała skrajnie niebezpieczna, zupełnie jak sam "Chapo".

Andrés López López w książce "Joaquín „Chapo” Guzmán. Król kobiet i narkotyków" przybliża czytelnikowi sylwetkę niebezpiecznego przemytnika. Skupia się na jego relacjach z kobietami (a trzeba przyznać, że trochę ich było), z rodziną, ze współpracownikami. Odbiorca ma szansę poznać przeszłość przestępcy, która poniekąd wpłynęła na dalsze losy "Chapo". To, że pewne wydarzenia wpływają na charakter i osobowość człowieka w dłuższej perspektywie czasu, to właściwie naturalna kolej rzeczy. Najbardziej podobało mi się jednak to, że autor podkreślił destrukcyjną rolę bogactwa. Im więcej "Chapo" miał, tym więcej chciał. Majątek, pozyskany w niebezpieczny i zdecydowanie niezgodny z prawem sposób, rozbudzał apetyt na kolejne pieniądze. Pobudki były różne. To nie była czysta gra. Przemyt, broń, zamachy, strzelaniny, morderstwa napędzały spiralę. Co ciekawe, w całej tej gangsterskiej otoczce, znalazło się miejsce na relacje rodzinne, przyjaźnie i miłość. Niestety, czasem i one musiały paść ofiarą niebezpiecznych machlojek... Niekiedy trzeba zapłacić najwyższą cenę za swoje wybory.

"Joaquín „Chapo” Guzmán. Król kobiet i narkotyków" to książka, która na podstawie postaci "Chapo" przybliża mroczny świat narkobiznesu. Autor uświadamia, jak potężne i niebezpieczne są mafie narkotykowe. Polecam nie tylko miłośnikom takiej tematyki.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.


wtorek, 21 stycznia 2020

GRANNA: Santa Maria.

Są takie gry, do których nieustannie się wraca. W dzieciństwie uwielbiałam chińczyka - wciąż mam przed oczami wspomnienia partii rozgrywanych z rodzicami przy drewnianym, kuchennym stole. Chińczyka nadal lubię, jednak wraz z wiekiem oczekiwania względem gier się zmieniły i o ile lubię od czasu do czasu sięgnąć po tytuł z kategorii familijnych, to nie przechodzę obojętnie obok pozycji ekonomicznych czy strategicznych. Dziś chciałabym się skupić na pozycji właśnie z ostatniej wymienionej kategorii. Kochani - zapraszam na recenzję gry SANTA MARIA autorstwa Eilifa Svenssona oraz Kristiana Amundsena Ostbiego.


SANTA MARIA - CEL GRY

Wyobraźmy sobie, że przypływamy do Nowego Świata razem z Krzysztofem Kolumbem. Na co czekać? Trzeba tworzyć kolonie i rozwijać je w jak najlepszym kierunku. To właśnie będzie naszym zadaniem - pozyskujemy surowce, handlujemy, korzystamy z przychylności mnichów etc. Możliwości rozwoju jest wiele, grunt to umiejętnie z nich skorzystać.

ZAWARTOŚĆ PUDEŁKA
  • 1 plansza główna - wspólna dla wszystkich graczy,
  • 4 dwustronne plansze kolonii - wersja podstawowa A oraz zaawansowana B, po jednej dla każdego z graczy,
  • 15 podwójnych żetonów terenu,
  • 15 potrójnych żetonów terenu,
  • 4 żetony ze stolicą - wykorzystywane w wersji zaawansowanej,
  • 3 żetony drogi,
  • 1 drewniany znacznik roku,
  • 24 żetony mnichów - po 6 na osobę,
  • 12 drewnianych znaczników graczy - po 3 na osobę,
  • 4 startowe żetony statków,
  • 12 białych kostek - służących do uruchamiania kolumn,
  • 12 niebieskich kostek - służących do uruchamiania rzędów,
  • 50 żetonów monet,
  • 10 żetonów uczonych,
  • 6 żetonów biskupów,
  • 30 żetonów statków - do handlu morskiego,
  • 72 żetony punktów szczęścia,
  • 60 znaczników surowców - drewno, zboże, cukier, diament oraz złoto. 

PRZEBIEG GRY

Na początek należy przygotować planszę główną
  • W miejscu przeznaczonym na żetony uczonych (1) oraz biskupów (2) kładziemy po 3 losowo dobrane kafelki odpowiadające danej grupie.
  • Na pierwszym polu toru religii (3) umieszczamy po jednym znaczniku każdego gracza. Poniżej znajduje się tor konkwisty (4) - postępujemy dokładnie tak samo.
  • Na osi czasu (5) zaznaczamy szarym znacznikiem rok - cała rozgrywka trwa dokładnie 3 lata, a poszczególne lata mogą różnić się czasem trwania w zależności od wykonywanych ruchów graczy. Poniżej znajduje się tabela z rozpiską punktacji dla graczy według pozycji na torze konkwisty
  • Po lewej stronie znajdują się doki dla statków (6) - na początek umieszczamy w tym miejscu startowe żetony statków (z brązowym statkiem), po realizacji zadań uzupełniamy doki pozostałymi żetonami statków (z białym statkiem).
  • Po prawej stronie planszy głównej zostały umieszczone pola wycofania się z rundy (7).
  • Rzucamy białymi kostkami - potrzebujemy 3 kości na każdego gracza, w przypadku 2 osób będziemy potrzebować 6 kości. Układamy pod planszą. 

Następnie przygotowujemy planszę kolonii, czyli planszę gracza:
  • Bierzemy jedną niebieską kostkę i nią rzucamy. Otrzymaną wartość umieszczamy przy odpowiednim wierszu.
  • Każdy gracz otrzymuje 2 sztuki drewna oraz monety: pierwszy 3, każdy kolejny jedną więcej od poprzednika.

Możemy rozpoczynać rozgrywkę. Każdy gracz ma do dyspozycji jedną z kilku opcji ruchu:
  1. Uruchomienie kolumny poprzez białą kość.
  2. Uruchomienie wiersza poprzez niebieską kość.
  3. Zakup żetonu terenu za surowce.
  4. Uruchomienie budynku za pomocą monet (w pierwszym roku kosztuje to 1 monetę, w każdym kolejnym o 1 więcej od poprzedniego okresu).

Dodatkowo można zamienić surowce na monety i odwrotnie, nie tracąc przy tym ruchu.

W zależności od wybranej opcji, będziemy zbierać surowce, przesuwać się na polu modlitwy (tym samym zbierając kolejne bonusy, m.in. dodatkową niebieską kość, możliwość wykorzystania żetonów uczonych/biskupów, realizacji zadań handlowych w porcie itd.).

NASZA OPINIA 

Przyznam się bez bicia, że to nasz planszówkowy numer jeden. Czasami rozgrywamy nawet dwie partie pod rząd. Oboje cenimy sobie tego typu klimaty, niegdyś spędzaliśmy godziny przed grami przeglądarkowymi, w których cel był ten sam - założyć kolonię, miasto, handlować.

Ogromnym plusem gry jest jej losowość. Każda partia będzie się od siebie różnić, dzięki czemu nie ma miejsca na rutynę i nudę. Zasady gry są klarowne - co prawda na początku przeraziła nas długa instrukcja, jednak po zagłębieniu się w jej lekturze i obejrzeniu filmu na YouTube wszystko stało się dla nas jasne. Santa Maria ma trzy warianty gry - podstawową wersję, zaawansowaną, a także wariant solo.

Poza samym sensem gry, do gustu przypadła nam także oprawa graficzna. Pomijając solidne wykonanie zawartości pudełka (Granna jak zwykle nie zawodzi), trzeba zaznaczyć, że ilustracje Gjermunda Bohne'a zdecydowanie cieszą oko. Gra prezentuje się wspaniale, dzięki czemu klimat rozwijania kolonii wyczuwalny jest od samego początku. 

Jedyny minus to brak możliwości wygodnej segregacji poszczególnych elementów. Chcąc uniknąć wielkiego bałaganu w pudełku, zaopatrzyliśmy się w woreczki strunowe, ułatwiające utrzymanie porządku :).

niedziela, 19 stycznia 2020

NA ZDROWIE: Agnieszka Cegielska "Naturalnie w kuchni".

Agnieszkę Cegielską pierwszy raz zobaczyłam w jednym z cykli telewizji śniadaniowej Dzień Dobry TVN. Opowiadała wówczas o soku z brzozy - jego pozyskiwaniu i właściwościach prozdrowotnych. To dzięki Agnieszce skusiłam się na to, co daje natura i pierwszy raz spróbowałam tego cuda. Wtedy zachwycałam się Agą z ekranu, dziś natomiast mam przed sobą książkę z jej przepisami. 


Agnieszka Cegielska od lat propaguje naturalny styl życia i czerpanie z dobrodziejstw natury. Nie powiem, żebym w stu procentach odżywiała się zdrowo, niestety do swojej diety przemycam czasem niepotrzebne kalorie. Nie zmienia to jednak faktu, że uwielbiam naturalną kuchnię i staram się jak najczęściej z niej korzystać. Naturalnie to zdrowo i smacznie. 

Książka Agnieszki Cegielskiej zawiera 60 przepisów na pyszne potrawy, które dobrze wpływają na organizm. W dobie zanieczyszczonego środowiska, smogu, chorób określanych mianem cywilizacyjnych, często przykładamy zbyt małą wagę do tego, co jemy. Ważne jest, aby nasza świadomość dotycząca prozdrowotnych właściwości składników naturalnych i życia w zgodzie ze środowiskiem stale się poszerzała. Powinniśmy częściej sięgać po bogate w składniki odżywcze owoce, warzywa, zioła czy kasze. A jeśli brakuje nam pomysłu, jak je połączyć ze sobą, aby stworzyć naprawdę ciekawe i smaczne danie, warto zajrzeć między innymi do książki "Naturalnie w kuchni". Znajdziemy tam przepisy na:
  • koktajle dodające energii,
  • śniadania na dobry początek dnia,
  • zdrowe dodatki i przekąski,
  • odżywcze zupy,
  • dania wzmacniające odporność,
  • słodkości (one także mogą być zdrowe!),
  • prozdrowotne napoje i napary.

Wszelkie treści zostały okraszone przyjemną dla oka oprawą graficzną, a fotografie potraw wprost pobudzają kubki smakowe :). Publikację polecam każdemu - zarówno osobom rozpoczynającym przygodę ze zdrowym odżywianiem, jak i tym, którzy od dawna zaznajomieni są z tematem, bo może się okazać, że akurat nie testowali jeszcze przypisów na tak pyszne potrawy, jakie serwuje Agnieszka.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Burda Książki.

piątek, 17 stycznia 2020

SERIA HARTWELL: Samantha Young "To, czego o mnie nie wiesz".

Dahlia McGuire prowadzi spokojne życie w sielankowym miasteczku Hartwell. Sama chciałabym tam zamieszkać, wierzcie. Takich miejsc nie chce się opuszczać. No chyba, że zadziała jakaś wyższa siła... Kiedy ukochany ojciec Dahlii jej potrzebuje, ta nie waha się i wraca do niego do Bostonu. Na miejscu czeka na nią coś jeszcze - musi zmierzyć się ze swoją przeszłością, w tym ze swoim eks, Michaelem Sullivanem. Przed laty złamał jej serce, ale Dahlia nie pozostała dłużna.

Michael rozstał się ze swoją żoną i jako rozwodnik próbuje uporządkować swoje życie. Zacząć od nowa nie jest łatwo, zwłaszcza, że na horyzoncie pojawia się Dahlia… Niestety (albo i stety), między tą dwójką nadal tli się uczucie. I kiedy Michael chce dać szansę tej relacji, Dahlia ucieka do Hartwell. Michael nie chce się poddać i rusza za ukochaną. W Hartwell czeka na nich wiele niespodzianek. To nie tylko wątpliwości w kwestii uczuć, ale i pewna afera...



"To, czego o mnie nie wiesz" to kolejna, świetna porcja literatury od jednej z moich ulubionych autorek, Samanthy Young. Ponownie zaserwowała czytelnikom wciągającą historię, mieszającą wątki obyczajowe, romantyczne i te z nutką erotyzmu. Przedstawiła historię pełną zaskoczeń, a w mojej ocenie nieprzewidywalność to zdecydowanie mocna strona powieści. Wychodzące na jaw sekrety, powroty do przeszłości, liczne tajemnice - jest naprawdę ciekawie.

Książkę pochłania się właściwie na jednym tchu. Styl autorki jest przystępny w odbiorze, ale to nie jedyny czynnik, jaki wpływa na płynne czytanie. Powieść naszpikowana jest przeróżnymi emocjami, począwszy od przyjemnych, aż do trudnych, skomplikowanych, co ze strony na stronę potęguje zainteresowanie. Nie zawsze jest kolorowo, czasem trzeba stawić czoła ogromnemu bólowi, zupełnie jak w życiu, a także zatrzymać się na chwilę i oddać refleksjom...

Samantha Young książką "To, czego o mnie nie wiesz" potwierdza swój kunszt pisarski. To kolejna świetna lektura, która wyszła spod pióra tej pisarki. W sam raz na długie, zimne, zimowe wieczory :).

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Burda Książki.
 

poniedziałek, 13 stycznia 2020

Życie warszawskiej singielki - Edyta Folwarska "Zbiór miłości niechcianych".

Oliwia jest młodą redaktorką w popularnym dzienniku. Można wręcz rzec, że ma wszystko, o czym marzą kobiety w jej wieku. Są jednak rzeczy, których nie zastąpią uroda, owocnie rozwijająca się kariera zawodowa czy dobra pozycja materialna. Jedną z takich rzeczy jest... MIŁOŚĆ. Życie w wielkim mieście pełne jest niespodzianek. Tam wszystko może się zdarzyć.


"Zbiór miłości niechcianych" to debiutancka powieść polskiej autorki, Edyty Folwarskiej. Pierwsze czytelnicze spotkanie i pełen sukces. Pisarka stworzyła historię, która ma w sobie coś przyciągającego. I chociaż na kartach tej książki nie znalazłam nic spektakularnego, wybitnego, to mimo to warto sięgnąć po tę pozycję, chociażby po to, aby zrelaksować się w "przysłowiową", leniwą niedzielę lub po prostu po trudnym, przepełnionym obowiązkami dniu. 

Oliwia ma wiele, ale nie ma najważniejszego - uczucia, miłości. Ledwo wyszła za mąż, a pech dał o sobie znać i poprowadził ją do rozwodu. Kolejni mężczyźni na jej drodze to kolejne nieudane relacje. Czasami naiwność Oliwii ściągała na nią te nieszczęścia, ale z drugiej strony człowiek spragniony wyjątkowego uczucia nie zawsze widzi wszystko klarownie. Sytuację ratowało zdystansowane podejście Oliwii, a także fakt, że mimo miłosnych niepowodzeń, nie oburzała się jak urażona dziewczynka, nie użalała się, nie zamykała się w sobie i dalej walczyła o swoje marzenia.

"Zbiór miłości niechcianych" czyta się bardzo dobrze. Autorka posługuje się lekkim piórem, co więcej, przemyca do tej historii wiele humoru. W mojej ocenie ten debiut jest jak najbardziej wart uwagi ;). 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Burda Książki.
 

niedziela, 12 stycznia 2020

PODSUMOWANIE 2019!

Po bardzo leniwym i niezobowiązującym początku roku, czas ruszyć z blogowaniem! Dziś przygotowałam dla Was podsumowanie ubiegłych 12stu miesięcy. Rok 2019 był dla mnie czasem nowych doświadczeń, czasem drobnych zmian, czasem realizacji marzeń. Minął niesamowicie szybko, a końcówka w ogóle znikała w oka mgnieniu. Najważniejsze jest jednak to, że kiedy wskazówki zegara wybiły godzinę 24:00, ja mogłam uśmiechnąć się na myśl o żegnanym roku. 

LITERATURA

W 2019 roku przeczytałam 87 książek. To o 32 egzemplarze mniej, niż w roku poprzednim. W styczniu zaplanowałam sobie, że mimo ogromnych chęci, będę ograniczać przyjmowane propozycje recenzenckie. Ktoś może popukać się w czoło i powiedzieć, że jak to, przecież to taka okazja! Owszem, dla osoby kochającej czytać i mającej możliwość skusić się na to, czego opis wplata się w gusta, jest to okazja. Ale pracując na etacie, spędzając czas z ukochanym, troszcząc się o pupila, biegając na siłownię, mając pewne obowiązki itd. czasem ciężko zgrać swój grafik tak, aby móc pochłaniać książkę za książką, przygotować zdjęcia, napisać tekst. Poza tym są też pewne wydawnictwa, z którymi nie utrzymuję żadnych kontaktów, a których publikacje także mnie interesują i nierzadko takowe zamawiam po prostu do księgarni - na nie przecież też potrzebuję czasu.



Ach, prawie bym zapomniała. Łapcie dwa absolutne hity z mojej listy przeczytanych książek w minionym roku: "Zjazd absolwentów" Musso i prawdziwa perełka "Niedźwiedź i słowik" Arden <3. 


MUZYKA

Dzień bez muzyki jest dniem straconym. Serio. Nie ma dnia, abym nie rozsłuchiwała się w ulubionych kawałkach - chociażby w aucie. Co jakiś czas zmieniam zawartość schowka na płyty i przynoszę z domu kolejne krążki. W zeszłym roku udało mi się w końcu skompletować wszystkie albumy studyjne mojego ukochanego od lat zespołu Bullet For My Valentine, a także... Britney Spears! Grupa metalcore'owa i Księżniczka Popu to dość kontrastujące połączenie, ale nie zamykam się na żaden gatunek muzyczny. Słuchanie jednego, nie wyklucza drugiego, choć przyznam, że cięższe brzmienia są bliższe memu sercu. Wracając do Britney, poza albumami studyjnymi, do mojej kolekcji wpadły też dwa krążki z kompilacją jej największych hitów. Oczywiście rok 2019 to nie tylko czas uzupełnienia dyskografii BFMV czy BS. Na półkę CD trafiły też krążki takich artystów i zespołów, jak Panic! at the Disco!, Baranovski, Rita Ora



PS. Na moim fanpage znajdziecie serię, w ramach której co jakiś czas prezentuje słuchane przeze mnie danego dnia płytki. Łapcie LINK DO ALBUMU.

KONCERTY 

Idąc dalej muzycznym tropem, nie mogłabym nie wspomnieć o koncertach. W tym roku byliśmy na dwóch - tylko lub aż. Biorąc pod uwagę minione lata, kiedy w ogóle nie uczestniczyliśmy w tego typu wydarzeniach, nie jest to zły wynik. Przejdźmy do sedna - to będzie szybki akapit. W kwietniu dostałam z pracy bilety na jubileuszowy koncert Sylwii Grzeszczak TEN TOUR w Ergo Arenie w Gdańsku. Muszę przyznać, że było zacnie. Lubię piosenki Sylwii, to jedna z niewielu polskich artystek, które doceniam. 



Jeden koncert odhaczony, czas na drugi. W czerwcu kupowałam dla Adama prezent urodzinowy. Szczęśliwie okazało się, że w grudniu chłopaki z zespołu Nocny Kochanek będą grać w Gdyni. No to cyk, dwa bilety do koszyka, przelew i czekanie pół roku. Opłacało się! Było super, na pewno nie był to ostatni koncert tej ekipy, w którym braliśmy udział. Zaryzykuję stwierdzenie, że na żywo jest jeszcze lepiej, niż słuchając ich CD.



PODRÓŻE 

W tym roku odwiedziliśmy chyba najwięcej krajów w naszej karierze podróżniczej. W czerwcu wybraliśmy się do Anglii by zwiedzić m.in. Londyn, Oxford,  Windsor (PIERWSZY RAZ LECIAŁAM SAMOLOTEM!), a pod koniec sierpnia wyruszyliśmy w nasz dwutygodniowy #eurotrip. Zatrzymaliśmy się w Austrii (w Muttersie pod Innsbruckiem), we Włoszech (zobaczyliśmy Jezioro Braies, Jezioro Garda, Weronę, Wenecję, Florencję, Sienę, San Gimignano, Pizę, La Spezię, Portovenere, San Terenzo, Lerici, Bonassolę, no i główny cel naszej podróży - cudowne i magiczne Cinque Terre) oraz w Czechach (gdzie szwendaliśmy się po Mieście Skalnym). 



Zaniedbaliśmy za to podróże po Polsce. Jedynie w maju odwiedziliśmy Warszawę i jesienią poszwendaliśmy się po kaszubskich lasach. Wyjazd do stolicy był o tyle owocny, że znaleźliśmy chwilę na odwiedzenie przecudownej wystawy róż




Śmiałam się, że wyjątkowo nie odwiedziliśmy Szwecji. Przez wcześniejsze trzy lata raz do roku pływaliśmy promem Stena Line do Karlskrony. Mnie to miasteczko zauroczyło bardzo. Mawia się, że nie ma tam co robić. Owszem, ilość atrakcji jest ograniczona, ale ja w tym przypadku nie nastawiam się na zwiedzanie konkretnych punktów. Ja po prostu tam odpoczywam. Czy to zimą, latem, czy jesienią. No właśnie, nie byliśmy tam jeszcze wiosną. Może po tym roku przerwy uda mi się namówić Adama na jeszcze jeden rejs ;)? Dwa z trzech wyjazdów do Szwecji opisałam na blogu - znajdziecie je w zakładce W TERENIE.

PIMPEK I PIERWSZE ADOPCINKI

W zeszłym roku świętowaliśmy pierwszy wspólny rok z Pimpeuszem. Powstały stosowne wpisy - podsumowujący czas spędzony razem KLIK oraz unboxing wyjątkowego prezentu dla Pimpka KLIK. Powoli szykujemy się do obchodów drugiej rocznicy, w tym do drugej edycji Paczuchy Pimpucha



ZMIANA SAMOCHODU

W marcu sprzedałam swoje pierwsze autko. Dla mnie, osoby sentymentalnej, był to nieco smutny moment, zwłaszcza, że lubiłam Śnieżynkę. Patrząc jednak z praktycznego punktu widzenia i okazji, jaka się nadarzyła z nowym pojazdem, podjęłam słuszną decyzję. No i w kombiaka można zapakować więcej zakupów, a jak wiadomo, ja uwielbiam je robić! 

ZAPOWIEDZI 2020

Czego możecie spodziewać się w tym roku? Na pewno większego urozmaicenia tematyki. Kontynuując zeszłoroczne postanowienie, zamierzam decydować się na współprace książkowe jeszcze bardziej wybiórczo. Poza literaturą, będę prezentować Wam wszystkie cudowne miejsca, które odwiedziliśmy podczas naszych podróży <3! Do tego możecie czekać na  planszówki, które uwielbiam, właściwie to niektóre nawet kocham, a także kolekcje płyt CD, bo chciałabym nie tylko wrzucać fotki z auta, ale i rozwinąć się na temat danych krążków w nieco dłuższej formie. Pojawi się też wiele wpisów dotyczących psów - wielokrotnie dostawałam we wiadomościach prywatnych pytania dotyczące przygotowania wyprawki dla psa, karmienia pupila, nauki pewnych sztuczek czy zachowań. Będę dzielić się z Wami wizytami w punktach gastronomicznych (czyt. kawiarnie, restauracje) - do tej pory wrzucałam luźne wpisy na FB i na IG, tak samo jak w przypadku płyt chciałabym przybliżyć tematykę jeszcze bardziej. Nie zabraknie polecajek kosmetycznych i luźnych wpisów lifestylowych. Trzeba będzie odświeżyć kącik kuchenny i zająć się spożywką godną uwagi. Będzie WIELE NOWOŚCI!!! DO ZOBACZENIA KOCHANI!