wtorek, 30 października 2018

PRZEDPREMIEROWO: "Ostrożnie z miłością" Samanthy Young.

Przypadek sprawia, że Ava i Caleb spotykają się na lotnisku. Dziewczyna czuje się tak, jakby wszystkie moce wszechświata sprzysięgły się przeciwko niej, a kropką nad "i" staje się poznanie Caleba - Szkota Sukinkota. Nie dość, że arogancko zajął jej upragnione miejsce w pierwszej kasie, narobił wstydu przy automacie z kawą, to jeszcze napatoczył się w Chicago, gdzie oboje mieli przymusową przesiadkę i nocleg w związku z problemami pogodowymi, przez które odwołano ich lot. Utarczki słowne, liczne przytyczki, w końcu doprowadziły do tego, że... rosnące napięcie sprowadziło ich oboje do łóżka. Deklarują się, jakoby był to jednorazowy wyskok, los jednak chce dla nich inaczej. Oni chyba także...


"Ostrożnie z miłością" to prawdziwa petarda! Zwariowałam na punkcie tej książki! Nie pamiętam, kiedy już pierwsza strona wywoływała u mnie wybuch śmiechu - a z tą powieścią właśnie tak było. Spora dawka humoru to jedno, ubaw wzbudzały również stosunki między bohaterami. Relacja love-hate to element wielu romansów, nie zawsze jednak jest dobrze nakreślony. Czasami ma się dość, tak bardzo irytuje. Samatha Young tak scharakteryzowała bohaterów i tak kreowała ich więź, że ciężko było poczuć jakieś negatywne emocje. Ba, z trudnością odrywałam się od lektury (niestety moja doba nie rozciąga się magicznie i czas na czytanie stanowi niewielką jej część, nad czym ubolewam bardzo, zwłaszcza przy takich książkach :P). Charyzmatyczna Ava, niedająca sobie w kaszę dmuchać, i początkowo tajemniczy, przystojny (ale nie tak cukierkowo, niczym grecki bóg, jak to w wielu powieściach bywa) i charakterny Caleb to połączenie idealne.

Najnowsza powieść Samanthy to pozycja obowiązkowa na długie, jesienne wieczory, dla wszelkich romantyczek i nie tylko. Prawdę powiedziawszy, to brakuje mi skali, aby ocenić tę książkę :D! Fabuła w 100% przypadła mi do gustu, kreacja postaci także, ale o tym już wspominałam. Pióro autorki również jest mi bliskie, "Ostrożnie z miłością" nie jest pierwszą powieścią Samanthy, z którą się spotykam, ale zdecydowanie jest jej najlepszą (wśród tych, które miałam okazję poznać). Wyczucie w opisach scen łóżkowych również zasługuje na plus. Autorka posługuje się takimi słowami, takimi opisami, które absolutnie nie budzą niesmaku. Wszystko w tej kwestii jest wyważone i odpowiednio dobrane.

Premiera powieści już jutro, dlatego gorąco polecam Wam udać się do sklepu po swój egzemplarz! Nie będziecie żałować, emocje gwarantowane. Książka zdecydowanie ląduje na półce ULUBIONE :).

Za egzemplarz "Ostrożnie z miłością" serdecznie dziękuję Burda Książki.


niedziela, 28 października 2018

PRZEDPREMIEROWO: Christina Lauren i jej "Dziki romans".

Harlow Vega nie stroni od romansów. Zaliczyła już nieplanowany ślub z przystojnym Kanadyjczykiem (szaleństwo i alkohol w Sin City zrobiły swoje). Dziki romans z Finnem był po prostu przygodą... Do czasu. Kanadyjczyk przybywa do rodzinnego miasta Harlow w celach biznesowych. Choć dziewczyna nie czuje się gotowa na głębsze uczucie, zaczyna dostrzegać, że mężczyzna ma w sobie coś więcej, coś, co ją pociąga. Oboje zarzekają się, że nie ma mowy o miłości, jednak z jednej namiętnej nocy rodzą się kolejne, aż w końcu rozumieją, że dzieli ich krok od głębszej więzi.

"Dziki romans" wydaje się być oklepaną historią. Motywów szybkich romansów i potem rodzącego się uczucia między bohaterami było wiele. Czy Christina Lauren zaprezentowała w swojej książce coś więcej, niż utarte już schematy? Cóż, muszę przyznać, że wiele wątków było przewidywalnych i jeśli ktoś szuka literatury wysokich lotów, to tutaj jej nie znajdzie. Natomiast jeśli ma się ochotę na małą, niezobowiązującą odskocznię od codzienności, to "Dziki romans", nawet swoją przewidywalnością, jest w takiej sytuacji całkiem ok.

Kwestią, która nie może pozostać bez echa, są bohaterowie. Postać Harlow doprowadzała mnie momentami do białej gorączki. Nie polubiłam tej dziewczyny, jej zachowanie często nie wskazywało na to, że jest osobą dorosłą... Raczej bym mogła powiedzieć, że wciąż tkwiła w czasach nastoletnich, gdzie chwiejność emocjonalna bywa na porządku dziennym. Jeszcze. Inaczej sprawa miała się z Finnem, który od razu wzbudził we mnie sympatię. Kreacja jego charakteru zdecydowanie przypadła mi do gustu.

Sceny łóżkowe, ku mej uciesze, zostały opisane w sposób nie budzący niesmaku. W erotykach różnie to bywa, wiadomo - to dzięki zbliżeniom powieści te otrzymują ów miano, ale nie zawsze autorzy opisują je z rozwagą. "Dziki romans" w tej kwestii nie wzbudził we mnie negatywnych emocji. 

"Dziki romans" to powieść, która idealnie nadaje się na jesienną szarugę za oknem. Christina Lauren poprawia humor, ale nie zmusza do głębokich refleksji, to nie ten typ literatury. Szukacie niezobowiązującej powieści, która zapewni Wam rozrywkę podczas gorszego dnia? Śmiało, sięgajcie po "Dziki romans" :).

Za możliwość zapoznania się z historią serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

poniedziałek, 22 października 2018

"Czego nie powiedziałam" Małgorzaty Garkowskiej.

Pierwsze spotkanie Emilii i Roberta było zupełnym przypadkiem. Poznali się w biurze, gdzie pracowała kobieta. Młoda, jeszcze niepewna siebie Emilia i śmiały, zaradny Robert zakochują się w sobie bez pamięci. Stanowią udaną, zgraną parę, chemii w ich związku nie brakuje, ale w końcu wychodzi na jaw pewna kwestia, która nie pozwala na osiągnięcie pełni szczęścia. Marzenie Roberta w końcu rodzi kłamstwo, pojawiają się problemy, a Emilię nawiedzają wspomnienia z przeszłości, kiedy to miłość była dla niej najważniejsza i dla niej potrafiła wiele poświęcić. Wtedy nie wiedziała, że będąc gotową na wszystko, przyjdzie jej wiele zapłacić za swoje uczucia... Jakie będą konsekwencje tej całej sytuacji?


Emocje, emocje, jeszcze raz emocje. Oj, autorka może być dumna. "Czego nie powiedziałam" to świetna, wciągająca bez reszty lektura, która gra uczuciami czytelnika. Myślę, że to w dużej mierze zasługa realistycznego wydźwięku historii przedstawionej w książce. Pani Małgorzata poruszyła kwestie, które mogłyby dotyczyć każdej i każdego z nas, a często właśnie zdarzają się w naszym środowisku, najbliższym otoczeniu i nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy. Emilia nie mogła uszczęśliwić Roberta dzieckiem, co więcej, jej bolesna przeszłość dawała o sobie znać - powiem szczerze, że było mi bardzo żal tej bohaterki. Autorka tak skonstruowała charaktery poszczególnych postaci, że bez problemu się do nich zbliżamy i zżywamy się. Poza tym, pierwszoplanowa narracja z punktu widzenia Emilii, jej rozterki wewnętrzne i obawy pozwalały na jeszcze głębsze zatopienie się w lekturze.

W "Czego nie powiedziałam" odnajdziemy jasne i ciemne strony codzienności. Jest miłość, ale pojawia się też nutka goryczy. Autorka prowadzi historię niespiesznie, dzięki czemu możemy się na chwilę zatrzymać i niektóre kwestie przemyśleć. Mogą bezpośrednio nas nie dotyczyć, ale nigdy nie wiadomo, co przyniesie nam los. Co byśmy zrobili, gdybyśmy znaleźli się w takiej TRUDNEJ sytuacji?

Jestem oczarowana tą powieścią mimo, że pewne wątki nie należą do najprzyjemniejszych i najłatwiejszych. Pani Małgorzata już drugi raz chwyciła mnie za serducho, lubię jej pióro i pomysły na fabułę. Powiem krótko - warto sięgnąć po tę książkę :).

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

wtorek, 16 października 2018

"Dom przy Foster Hill" Jaime Jo Wright.

Dwa lata temu los odebrał Kaine męża. Mężczyzna zginął w podejrzanych okolicznościach. Niestety, mimo przeczuć kobiety, jakoby ten wypadek nie był przypadkiem, nie zostało przeprowadzone śledztwo wyjaśniające okoliczności zdarzenia. Prośby Kaine pozostawały bez odzewu. Pragnąc rozpocząć nowe, bezpieczne życie, Kaine przeprowadza się do miasteczka w stanie Wisconsin, gdzie kupuje stary dom, skrywający w swych ścianach sekrety. Co zrobi Kaine, gdy będzie musiała stawić czoła prawdzie?

100 lat temu dla Ivy dom przy Foster Hill nie oznaczał nic pozytywnego. Z miejscem tym wiązały się nieprzyjemne, bolesne wspomnienia, które ożyły, gdy w pobliżu wspomnianego domu pojawiło się ciało nieznanej kobiety. Ivy rozpoczęła swoje śledztwo, chcąc poznać jej tożsamość. Przy okazji musiała odnowić kontakty z mężczyzną, który wcześniej złamał jej serce. Czy kobiecie udao się poznać rozwiązanie zagadki? 


Powieść "Dom przy Foster Hill" autorstwa Jaime Jo Wright pozytywnie mnie zaskoczyła. Mroczny dom na okładce książki i zagadkowe streszczenie zasiało we mnie nutkę dreszczyku, sugerującego, że mogę mieć do czynienia z literaturą grozy. Owszem, w książce nie brakuje rosnącego napięcia i wyraźnie wyczuwalnej atmosfery zagrożenia, jednak są elementy, które nadają również obyczajowy ton tej powieści. Dla mnie bardzo miłym zaskoczeniem okazał się wątek romantyczny. Ucieszył mnie również fakt, że autorka stworzyła dwie historie, które się ze sobą wiązały. Z jednej strony współczesność, z drugiej wydarzenia sprzed 100 lat - zabieg ten sprawił, że tajemniczy dom poznaje się z dwóch perspektyw. Zatapiałam się w lekturze z zainteresowaniem, zaciekawiona śledziłam współczesność, myśląc już o przeszłości, i odwrotnie. Elementy układanki z biegiem akcji powoli zaczynały do siebie pasować, choć nierzadko było to złudne wrażenie. Czasem szczególiki potrafiły zbić mnie z tropu, to zdecydowanie plus, bowiem dzięki temu nie było mowy o przewidywalności.
Książki Wydawnictwa Dreams zawsze wypełnione są w większym lub mniejszym stopniu elementami wiary. W "Domu przy Foster Hill" nie brakuje nawiązań do Boga, do wiary w ludzi, do odnajdywania sensu istnienia, własnego "ja". Autorka nie stroni też od poruszania ważnych, ale i trudnych tematów życiowych, które mogą stać się częścią każdej i każdego z nas. Jedną z takich kwestii jest przemoc dotykająca kobiety.

Od powieści Jaime Jo Wright ciężko było się oderwać. To kawał niezłej literatury - wciągająca, dobrze przemyślana fabuła, ciekawa kreacja postaci, jak najbardziej przystępny styl autorki, interesujące wątki i istotne, życiowe tematy idealnie się ze sobą komponują. Polecam, zwłaszcza teraz, kiedy za oknem szybko robi się ciemno :).

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Dreams.

niedziela, 7 października 2018

Kartka z pamiętnika #8.

Witam wszystkich w październiku :). Wiem wiem, już pierwszy tydzień nowego miesiąca zmierza ku końcowi, ale dni biegną tak szybko, że nawet nie zauważyłam, kiedy w końcu przyszedł weekend. Standardowo bardzo się z niego ucieszyłam, choć przyznam, że nie pogardziłabym jeszcze jednym, dodatkowym dniem. Sobota to taki czas, kiedy u nas nadrabia się zaległości z tygodnia i niewiele z niej zostaje, a sama niedziela to zdecydowanie za mało. Niby codziennie przemycamy przyjemności do swojego grafiku, ale dopiero jeden, calusieńki dzień tylko dla siebie w pełni raduje. 
W ostatnią niedzielę wybrałam się na utrzymaną w jesiennym klimacie małą, rodzinną sesję. Uwielbiam pstrykać fotki, o czym już wielokrotnie wspominałam. Poniżej zamieściłam kilkanaście zdjęć z wypadu do parku :). Małemu Miłoszkowi robiłam już kiedyś sesję w domu, teraz przyszła pora na wyjście z rodzicami w teren. Maluch ma mnóstwo energii i uchwycenie go w kadrze nie należało do najłatwiejszych zadań :D.













Uwielbiam lato, ale jesień także zajmuje szczególne miejsce w moim serduchu. Te wspaniałe kolory, które zalewają miasta i wsie, świece sączące leniwe światło wieczorami, kubki gorącego kakao i sezon sweterkowy - dla mnie kompilacja idealna! Od czasu do czasu książka pod ulubionym, włochatym kocykiem lub jakaś planszówka wieczorową porą i wszystko wygląda inaczej. A właśnie, widzieliście wpis na temat Superfarmera? Niedawno rozpoczęłam nim serię postów na temat gier, możecie więc spodziewać się kolejnych prezentacji planszówek :).

Uciekam nacieszyć się niedzielą, a Wam życzę wspaniałego dnia! Buziaki, Karolajna.