wtorek, 28 lutego 2017

Jedz bez wyrzutów - jaglane Raffaello.

Bez ogródek przyznam, że Raffaello to moja wielka miłość. Mogłabym delektować się tymi wybornymi, kokosowymi kuleczkami na okrągło. Niestety, ilość pochłoniętych słodyczy z pewnością wcześniej czy później odbiłaby się na mojej wadze. Są jednak takie rozwiązania, które pozwalają choć troszkę oszukać nasze podniebienie i nie szkodzą figurze. Chętnie wertuję fit przepisy, szukając zdrowych zamienników moich ulubionych słodkości. Niedawno w końcu postanowiłam przygotować JAGLANE RAFFAELLO. Co z tego wyszło?


SKŁADNIKI:
  • 0,5 szklanki surowej kaszy jaglanej (około jedna torebka),
  • 1 szklanka mleka kokosowego/mleka roślinnego/wody,
  • 2,5 łyżki miodu,
  • 150-160 g wiórków kokosowych,
  • 1 łyżka oleju kokosowego.

PRZYGOTOWANIE:

1. Kaszę opłukujemy najpierw wrzątkiem, a potem zimną wodą. Wrzucamy ją do garnka i zalewamy mlekiem/wodą. Gotujemy tak długo, aż kasza wchłonie płyn. Całość musi być gęsta.
2. Do lekko ostudzonej kaszy dodajemy olej kokosowy, miód i wiórki (około 100-120 g). Mieszamy dokładnie i próbujemy uformować kulki. Jeśli masa nie będzie się wystarczająco sklejać, możemy ją zblendować. Wówczas powinno się udać.
3. Gotowe kuleczki obtaczamy w pozostałych wiórkach i wrzucamy na kilka godzin do lodówki (najlepiej na noc).

Zdrową wersję słynnych słodyczy zrobiłam pierwszy raz, ale na pewno nie ostatni. Adam kręcił na nie nosem, ale tym lepiej - więcej zostało dla mnie :D. Raffaello należy przechowywać w lodówce. Co do terminu ważności mogę powiedzieć jedynie tyle, że ostatnią kulkę zjadłam 5go dnia i było wszystko w porządku. To co? Pozostaje mi życzyć Wam smacznego :)! Słodkie pozdrowienia, Karolina.

PS. Wybaczcie jakość zdjęć, robiłam je na szybko wieczorową porą :P. Najzwyczajniej w świecie zapomniałam pstryknąć fotkę zaraz po przygotowaniu, kiedy było jeszcze więcej kuleczek i za oknem w miarę jasno.

poniedziałek, 27 lutego 2017

Jak malować paznokcie? Mój sposób na długotrwały efekt klasycznego manicure.

Piękne i kolorowe pazurki to wspaniała ozdoba kobiecych dłoni. Najwięcej przyjemności sprawiają one szczególnie wtedy, gdy ten wizualny efekt trwa długo. W tej kwestii największą popularnością cieszą się hybrydy. Mimo wszystko wiele przedstawicielek płci pięknej decyduje się na klasyczne lakiery - w tym i ja. Nie są one tak trwałe, aczkolwiek przy zastosowaniu się do kilku kroków można cieszyć się nimi dłużej, niż kilka dni.

1. Na suchą płytkę paznokcia nakładamy bazę w postaci odżywki. Tutaj bardzo ważna rada - sprawdźcie, czy Wasz produkt nie ma w swoim składzie formaldehydu. Niestety na własnej skórze przekonałam się, jak może on niekorzystnie wpłynąć na paznokcie. Przez prawie pół roku stosowałam rozsławioną niegdyś odżywkę 8 w 1 Eveline, która niestety posiadała ten związek chemiczny. Zdania na temat tego produktu były podzielone - niektórym użytkowniczkom od razu szkodził, inne wychwalały go pod niebiosa. Stwierdziłam, że skoro po kilku tygodniach wspomniana odżywka mi nie zaszkodziła, to już nic złego stać się nie powinno. To był błąd. Początkowo moje pazurki faktycznie się wzmocniły i pięknie rosły. Osiągnęłam wymarzoną długość, ale niestety długo się nią nie nacieszyłam. Paznokcie zaczęły się łamać, rozwarstwiać, a płytka straciła na blasku. Zmuszona byłam podjąć radykalny krok - spiłować wszystkie paznokcie na krótko. Z odżywką Eveline się pożegnałam, a jej miejsce zajęła Black Diamond Hardener Golden Rose. Mam nadzieję, że pomoże mi ona doprowadzić dłonie do porządku, przekopałam pół sieci szukając opinii na temat produktu bez formaldehydu. Poza tym odżywkę z GR polecała sama RLM ;).


2. Drugą i ewentualnie trzecią warstwę stanowi lakier. W tej kwestii musicie same wyłonić produkty godne uwagi. Niektórym dziewczynom służą jedne marki, innym totalnie one nie odpowiadają. Ja w swoich zakupach zawsze wybieram lakiery 60 seconds oraz Rita Ora z Rimmel, a także The Gel od Essence. Mają fajne, duże pędzelki, którymi łatwo się maluje i w ich przypadku właściwie jedna warstwa w zupełności wystarczy. Od niedawna korzystam też z produktów Semilac, jednak póki co ciężko mi wydać osąd. Ta relacja po prostu trwa zbyt krótko ;).






3. Ostatnia warstwa to top coat, czyli preparat pozwalający na piękny i trwały manicure. Swego czasu w Rossmannie ekspedientka poleciła mi żelowy top z Wibo, no i muszę przyznać, że sprawdza się rewelacyjnie pod względem przedłużania trwałości lakieru. Kolorowe pazurki noszę do nawet do 10 dni. Niestety, mam drobny problem z jego aplikowaniem. Łatwo jest przedobrzyć i nałożyć go zbyt wiele. Wówczas powstają paskudne pęcherzyki powietrza... Z drugiej strony nabierając go mniej nie trudno jest wpaść w kolejną pułapkę - smugi. Czasem ciężko wymierzyć odpowiednią ilość preparatu, o czym przekonałam się nie tylko ja, ale i dziewczyny z niektórych forów internetowych.



Postępując według tych wytycznych Wasze pazurki powinny długo cieszyć oko. Oczywiście pomiędzy poszczególnymi etapami należy odczekać na wyschnięcie poprzednich warstw. Warto pamiętać, aby podczas domowych prac nakładać na dłonie rękawiczki. Chemia zdecydowanie nie służy trwałości klasycznego manicure. 

Teraz zdradźcie mi drogie Panie, jakie są Wasze ulubione lakiery :)? Które trzymają się na Waszych pazurkach najdłużej, a które są totalnym nieporozumieniem? Jestem ciekawa opinii! Przesyłam pozdrowienia, K.

czwartek, 23 lutego 2017

Stół z powyłamywanymi nogami: Muminkowe szaleństwo #1.

Zawsze uwielbiałam te wieczory, kiedy na dobranockę emitowano w telewizji Muminki. Śmiało mogę stwierdzić, że była to moja ulubiona wieczorynka. Niedawno, w poszukiwaniu muminkowych gadżetów, trafiłam na sklep Stół z powyłamywanymi nogami. Na ekranie mojego komputera pojawiło się mnóstwo ciekawych produktów, wprowadzając mnie tym samym w ryzykowny stan zakupoholizmu. Na szczęście z moją silną wolą nie jest aż tak źle i w tym całym szaleństwie udało mi się zachować zdrowy rozsądek.


1. ZESTAW JESIENNO-ZIMOWYCH CZARNYCH HERBAT SMAKOWYCH - jak na herbatoholiczkę przystało był to obowiązkowy punkt programu. W uroczym kartoniku mieści się po 6 saszetek różnych wariantów herbat skandynawskiej marki Nordqvist. Wśród nich znajduje się wariant truflowo-czekoladowy, z pieczonym jabłkiem, śmietankowy, waniliowo-gruszkowy, z bergamotką i pomarańczą oraz z wanilią i czerwonymi owocami. Istna uczta dla podniebienia. Herbat jeszcze nie próbowałam - zostawiam je na wyjątkowe chwile, chcąc uczynić z ich picia mały rytuał.




2. KAWA MAMUSI MUMINKA CHOCO MINT - mielona kawa z aromatem miętowej czekolady, brzmi wybornie, prawda? Melduję, że w praktyce jest jeszcze lepiej, zarówno z jak i bez mleka.


3. KAKAO MUMINKÓW - kakao to jeden z naszych ulubionych napojów, które serwujemy zazwyczaj podczas weekendowych śniadań. Często jest to jakaś biedronkowa podróbka, ale od czasu do czasu można przecież sobie dogodzić. To lekko słodzone kakao w proszku wystarczy na około 26 kubeczków napoju.


4. OBIERACZKA DO CYTRUSÓW - jeny, jak ja nie lubię obierać skóry z dużych owoców! O ile z mandarynek schodzi bezproblemowo, o tyle pomarańczki i grejpfruty stawiają opór. Gadżet dostałam w prezencie.


Jak pewnie zauważyliście, w tytule postu pojawiła się #1, co raczej jednoznacznie sugeruje, że nie były to moje ostatnie zakupy w tym sklepie. Mam już upatrzonych kilka pozycji, a ich kupno odłożyłam na później. Oczywiście w następnym zamówieniu znajdą się kolejne herbaty, ale planuję też zakup pewnego naczynka.


Trzymajcie się ciepło i dajcie znać, czy coś Wam przypadło do gustu. Na mnie pora, czas delektować się pączusiami :D.  W tym roku zwiększyłam limit dzienny z jednej do trzech sztuk. Oczywiście w myśl tradycji im więcej pączków się dziś zje, tym większe powodzenie czeka w tym roku ;). Karolina.

wtorek, 21 lutego 2017

Kringle Candle: Wosk Pumpkin Latte.

Kiedy wstaję rano i jedyne, co widzę za oknem, to przecudowna szarość, od razu wiem, że dnia bez kawy na pewno nie przetrwam. Zwykle przygotowuję w naszym ekspresie ulubioną latte i ruszam do boju z obowiązkami. Prócz wybornego smaku, cenię sobie również zapach kawy. Bardzo się więc ucieszyłam, gdy już jakiś czas temu na stronie Goodies.pl wśród wosków Kringle Candle znalazłam PUMPKIN LATTE


Produkt to nic innego, jak połączenie zapachów aromatycznej dyni, ciepłego mleka i słodziutkiej wanilii. Wosk pozwolił mi na powrót do tej przyjemnej i magicznej chwili, kiedy pierwszy i właściwie jedyny raz w życiu delektowałam się dyniową kawą. Pumpkin Latte świetnie sprawdzi się w chłodniejszym okresie, ale też bardzo fajnie wpasuje się w klimat Bożego Narodzenia. Zapach jest intensywny, co właściwie mi odpowiada biorąc pod uwagę nasz metraż. Kringle są bardzo aromatyczne, szczególnie w porównaniu z produktami Yankee Candle, co do tego absolutnie nie mam wątpliwości. Wosk fajnie dzieli się na 5 części, z których każda cieszy nos przez co najmniej 4-5 godzin. 

Lubicie kawowe aromaty? Jeśli tak, koniecznie wypróbujcie Pumpkin Latte :). Buziaki, Karolina.

niedziela, 19 lutego 2017

Yankee Candle: Wosk Festive Cocktail.

Cześć! Jak mija Wam niedzielne popołudnie :)? U nas błogi relaks, oczywiście w zapachowej otoczce. Trochę świątecznej, bo dziś w naszym mieszkaniu króluje FESTIVE COCKTAIL, zapach z kolekcji HOLIDAY PARTY, którą swego czasu nabyłam na stronie sklepu Goodies.pl.


Produkt pochodzi ze świątecznej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic. Według obietnic producenta ma odzwierciedlać tartę wypełnioną górskimi jagodami w towarzystwie aromatu sosnowych gałązek. Jak to jest w praktyce? Wosk owszem, cieszy nos owocowymi nutami, jednak mam wrażenie, że czasem bliżej im do malinowej herbatki. Leśne sosenki są odczuwalne, ale w zdecydowanie mniejszym stopniu. Ogólnie produkt po rozpaleniu stwarza taką miłą, ciepłą, domową atmosferę, która przecież jest przeważającą częścią świąt. Wosk, oczywiście poza okresem Bożego Narodzenia, sprawdzi się też dobrze podczas chłodnych, ciemnych, zimowych wieczorów. Takich, jak dziś :). Intensywność można regulować poprzez wielkość kawałków, jakie wrzucacie do kominka. Skusicie się?

Lecę odpocząć przed poniedziałkiem... Nawet nie wiecie, ile rzeczy mam wpisanych na nowy tydzień w kalendarzu! Trzymajcie za mnie kciuki, żebym przypadkiem nie wybuchnęła :P. Ściskam, Karolina.

poniedziałek, 13 lutego 2017

LOVE? BIOLOVE!

Witam Was serdecznie! Dziś przygotowałam wpis głównie dla damskiej części obserwatorów, choć panowie również mogą go prześledzić, np. w poszukiwaniu inspiracji na prezent dla swojej drugiej połówki :). Nie owijając w bawełnę - chciałabym podzielić się z Wami moim niedawnym odkryciem, czyli kosmetykami naturalnymi polskiej marki BIOLOVE


Produkty BIOLOVE pierwszy raz w oko wpadły mi przypadkiem, kiedy przekopywałam sieć w poszukiwaniu opinii na temat godnych uwagi świec do masażu. Wspaniałe, zgrabne opakowania oraz ich niezwykle przyjazny design momentalnie wpadły mi w oko. Postanowiłam więc odnaleźć sklep posiadający w swojej ofercie właśnie te kosmetyki. Z żalem dotarłam do informacji, z których wynikało, że interesujące mnie produkty można dostać tylko i wyłącznie w drogeriach Kontigo, znajdujących się w Warszawie i jej okolicach (np. w Piasecznie). Pomyślicie - co za problem, przecież istnieje wysyłka. No niestety, na chwilę obecną Kontigo nie posiada sklepu online i nie prowadzi sprzedaży wysyłkowej, jednak w przyszłości ma się to zmienić :). Jak więc nabyłam swoje kosmetyki? Na szczęście okazało się, że mój tata wybierał się do Warszawy i mógł pomóc mi w nabyciu tych magicznych słoiczków... Zrobiłam więc małą listę i powiedziałam, co i jak. Muszę przyznać, że los okazał się być łaskawy nie tylko w związku z wyjazdem taty, ale i z cenami! Ku mojej radości masła i musy były w promocji, a ponadto tata dostał 15 % rabatu. Takie zakupy to ja rozumiem :). Mój pierwszy raz z BIOLOVE postanowiłam okrasić na próbę pięcioma kosmetykami z różnych kategorii. W przepięknie zapakowanej torebce znalazły się: 

1. Masło do ciała ZIELONA HERBATA - produkt stworzony na bazie masła shea, wzbogacony o zimnotłoczony olej arganowy. 



2. Mus do ciała BROWNIE Z POMARAŃCZĄ - kosmetyk o lekkiej konsystencji, którego zadaniem jest idealne nawilżenie ciała.



3. Mus do ciała CIASTECZKO - mus zawiera naturalne olejki i ekstrakt z kakaowca, co ma na celu nie tylko nawilżenie, ale i ujędrnienie oraz wyrównanie koloru skóry.



4. Peeling do stóp ZIELONA HERBATA - naturalny peeling wspomoże wygładzenie skóry stóp dzięki złuszczeniu martwego naskórka.



5. Świeczka do masażu POMARAŃCZOWO-WANILIOWA - intensywnie nawilżający i regenerujący produkt zawierający masło shea i olej kokosowy.



Kosmetyki nie zawierają silikonów, parabenów i konserwantów. Właśnie jestem na etapie wykańczania kilku starych balsamów i już za chwilę zabiorę się za wypróbowanie tych perełek. Na samą myśl jestem niezwykle podekscytowana! Na blogu na pewno pojawią się opinie na temat każdego z tych produktów. Czekajcie cierpliwie ;). Przesyłam buziaki, Karolina.

sobota, 11 lutego 2017

Fit śniadanie - zapiekana kasza jaglana z jabłkami.

Cześć Kochani! Mamy weekend, a co za tym idzie więcej czasu na przygotowanie smacznego śniadania. W tygodniu różnie z tym bywa, za to sobotnie i niedzielne poranki zdecydowanie należą do tych, kiedy budzi się we mnie kulinarna wena twórcza. Niedawno po raz pierwszy skorzystałam z przepisu znalezionego na blogu My Chcemy Jeść i od tamtej chwili dość często do niego wracam. Oczywiście podkusiło mnie, aby nanieść delikatne zmiany - jedna podyktowana była brakiem konkretnego produktu, druga własnym widzimisię.


Składniki:
  • 100 g surowej kaszy jaglanej,
  • 2 duże jabłka,
  • 1 łyżka miodu,
  • 1 łyżeczka cukru wanilinowego,
  • 1 czubata łyżeczka cynamonu,
  • garść posiekanych orzechów włoskich + kilka całych do dekoracji,
  • garść migdałów w płatkach.
Przygotowanie:

1. Kaszę gotujemy według przepisu. Odcedzoną z wody wrzucamy do miseczki i dodajemy miód, cukier wanilinowy i cynamon. Mieszamy.
2. Jabłka obieramy ze skóry i ucieramy na tarce o grubych oczkach. Dodajemy do kaszy.
3. Posiekane orzechy włoskie oraz migdały wrzucamy do miski i wszystko razem dokładnie mieszamy.
4. Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni. Kokilki lub inne naczynka żaroodporne wypełniamy masą z kaszą. Na wierzch rzucamy kilka całych orzechów oraz posypujemy migdałami w płatkach. Wrzucamy na 20 minut do piekarnika. 
5. Po wyciągnięciu warto chwilę odczekać do lekkiego ostudzenia, wtedy śmiało można zabierać się za degustację :).


Jaglanka w tej wersji smakuje bardzo dobrze zarówno na ciepło, jak i na zimno. Z powodzeniem nada się również na drugie śniadanie w pracy czy w szkole. Miłośnicy czekoladowych klimatów mogą posypać ją z wierzchu rozpuszczalnym kakao. Dla niektórych ciekawym rozwiązaniem będzie wkrojenie do masy banana, jednak ta opcja nie do końca przypadła mi do gustu. Być może gdybym zrezygnowała przy tym z jabłka, smakowałoby lepiej. Pozostaje mi więc przetestować ten i wariant :P. A Wy dajcie znać, jak zapatrujecie się na ten przepis! Życzę smacznego i do następnego. Karolina.

poniedziałek, 6 lutego 2017

Zimowe fotografie - mróz, mróz i jeszcze raz mróz.

Cześć Wszystkim! Nawet nie wiecie, co ze mnie za ofiara losu :P. Post miał pojawić się już w weekend, jednak przez swoje roztrzepanie nie udało dopełnić mi się tej przyjemności. Wyjeżdżałam do rodziców i w ostatniej chwili podjęłam decyzję, żeby wziąć innego, mniejszego laptopa. Zupełnie zapomniałam o tym, że na pierwszym miałam cały materiał zdjęciowy... Na szczęście w końcu mam wszystko, czego mi potrzeba! Zapraszam na szybki wpis :).


W środę ostro przymroziło, co nie umknęło mojej uwadze. Kiedy wracaliśmy ze sklepu, nie mogłam się nasycić widokami zza szyby samochodu. Choć przemarzłam do szpiku, dzielnie ruszyłam z Adasiem na spacer, oczywiście z aparatem w torbie. Gdy tylko doszliśmy do zaśnieżonej i zmrożonej łąki, natychmiast chwyciłam za sprzęt i dałam się ponieść chwili... Efekty możecie zobaczyć poniżej :).














Choć panująca aktualnie pora roku daje czasem popalić, to powiedzcie, jak tu jej nie kochać za takie widoczki? Jeśli lubicie zimowe zdjęcia, zapraszam Was do archiwalnego wpisu "Zimowe kadry...", który powstał rok temu. To co? Czas na ciepłą herbatkę :)! Buziaki, Karolina.

czwartek, 2 lutego 2017

Yankee Candle: Wosk Linden Tree.

Wosk LINDEN TREE to druga tartaletka z kolekcji Q1 2017, którą w ramach własnego prezentu urodzinowego zakupiłam na stronie Goodies.pl. Poza Cherry Blossom, mogłam skusić się jeszcze na Wild Mint, jednak odpuściłam sobie, ponieważ w mojej magicznej szufladzie znajduje się już mięta z Kringle Candle. Czy LINDEN TREE okazał się słusznym zakupem?


Po rozpakowaniu paczuszki jak zawsze zabrałam się za wąchanie produktów. Kiedy chwyciłam za ten wosk, poczułam lekkie rozczarowanie. Muszę przyznać, że moje oczekiwania były znacznie większe... Adaś skwitował wosk jednym słowem - "kiblowy". Zanim spiszę cokolwiek na straty, muszę to do końca wypróbować. Postanowiłam więc zaryzykować i rozpalić kominek. Wrzuciłam kawałek tartaletki i czekałam... Wosk Linden Tree mile mnie zaskoczył! Po pokoju zaczął rozchodzić się zapach kwitnącej lipy oraz nuty miodowe. Czułe nosy mogą wyczuć również aromaty cedrowe, a także piżmo. Świeżość przyjemnie wypełniła nasze mieszkanie.

Produkt dedykowany w szczególności fanom kwiatowych aromatów. Jeśli tęsknicie za wiosennym, rześkim dniem, śmiało możecie sięgać po Linden Tree. Mnie wosk nie rozkochał w sobie aż tak bardzo, aby wpadł do grona ulubieńców, jednak jest w porządku i pewnie jeszcze kiedyś decyduję się na zakup tego produktu. Pozdrawiam, K.

środa, 1 lutego 2017

Yankee Candle: Wosk Cherry Blossom.

Cześć Kochani :). Jakiś czas temu sprawiłam sobie na urodziny kilka produktów z internetowego sklepu Goodies.pl - standardowo woski i dla odmiany zapach do samochodu. Zawieszkę do auta prezentowałam już kilka miesięcy temu, po pierwszym zakupie, natomiast zapachowe tartaletki są dla mnie absolutną nowością. A właściwie były, bo obie zdążyłam rozpocząć krótko po otrzymaniu paczuszki. Dziś chciałabym zaprezentować produkt, który bardziej przypadł mi do gustu - CHERRY BLOSSOM z kolekcji Q1 2017.


Wosk pochodzi z kwiatowej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic. Po rozpaleniu go w kominku, mieszkanie otula żywy, wspaniały zapach kwiatów wiśni. Dodatkowo wyczuwalne są nuty drzewa sandałowego oraz aromat bergamotki, którą uwielbiam zwłaszcza w herbatach :). Tartaletka kusi zarówno pod względem zapachowym, jak i wizualnym. Kiedy tylko ujrzałam ją pierwszy raz na stronie, od razu zachwyciłam się etykietką. Są to zdecydowanie moje klimaty. Wosk jest intensywny, a przez to też wydajny, wystarczy niewielka ilość, aby wypełnić mniejsze pomieszczenie oryginalnym aromatem. Oczywiście posiadacze większych powierzchni muszą liczyć się z tym, że wosku trzeba do kominka dać troszkę od serca.

Czy ktoś z Was skusił się w tym roku na kolekcję Q1? Jak Wasze wrażenia? PS. W kolejce na blogu czeka też wosk LINDEN TREE, tak więc niebawem poznacie opinię na temat i tego produktu. Buziaki, K.