Dzień dobry ;)! Sezon na "nie wychodzę spod cieplutkiej kołdry, bo zimno i szaro" uważam za otwarty. Niestety, taki stan trwa tylko chwilę, przecież nie można wiecznie się wylegiwać... Tym bardziej, że mam co robić, między innymi tu, na blogu. Zgodnie z zapowiedzią ze wcześniejszych postów dziś chciałabym powrócić do wrześniowej wycieczki. Drugiego dnia pamiętnego weekendu zamierzaliśmy wybrać się do Krakowa, jednak wcześniej mieliśmy koniecznie zobaczyć skansen kolejowy w Chabówce (obowiązkowy punkt miłośnika kolei czyt. mnie :D). Adam sprawdził trasę i okazało się, że możemy tam dojechać zahaczając o znajdujące się po drodze Wadowice. Oczy mi się zaświeciły na tę propozycję - nie mogłam odmówić! Tak więc poranne półtorej godzinki spędziliśmy w rodzinnym mieście papieża Jana Pawła II.
Oczywiście standardowo mieliśmy problem z zaparkowaniem, a dokładniej mówiąc, ze znalezieniem miejsca wolnego od opłat. Żeby już nie tracić czasu na błądzenie i szukanie takiej okazji, zajechaliśmy w końcu na płatny parking - 4 zł za godzinę. Plus był taki, że znajdował się on rzut beretem od tego, co nas najbardziej interesowało.
Na początek Plac Jana Pawła II, zwany niegdyś Placem Armii Czerwonej. Znajduje się on w centrum miasta, a mieszkańcy nazywają go często po prostu rynkiem. Biorąc pod uwagę to, że bardzo lubię różne fontanny, naturalnie ta z powyższego zdjęcia przykuła na chwilę moją uwagę. Czas na zrobienie pamiątkowego zdjęcia i ruszyliśmy w stronę Bazyliki Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny.
Najstarsza wzmianka o tym kościele sięga 1325 roku. Jego historia wydaje się być poniekąd ciekawa - ponad wiek później spłonął w trakcie wielkiego pożaru Wadowic. W połowie XV wieku postanowiono na zgliszczach świątyni postawić nowy, murowany kościół. Niestety, w roku 1726 wybuchł kolejny pożar, który także nie oszczędził tego budynku. Niecały wiek później kościół odbudowano ponownie.
Mimo, iż jakoś specjalnie za kościołami nie przepadam, ten jednak zrobił na mnie wrażenie. Imponujące ołtarzyki, piękne malunki na suficie, a także ściany zapełnione różańcami - wszystko to wydawało się niezwykle interesujące. Poniżej mała porcja zdjęć.
A to ja i Pomnik Jana Pawła II :D. Ciężko było się dopchać, bo praktycznie cały czas ktoś chciał sobie przy nim zrobić zdjęcie. Przed nami dwie zagraniczne kobietki urządziły w tym miejscu istną sesję. Na szczęście w końcu się udało i zrobiliśmy sobie pamiątkowe fotki. Myślę, że warto dodać, iż odsłonięty w 2006 roku pomnik mierzy 2,5 metra wysokości. Jeśli wybierzecie się do Wadowic, to z jego zlokalizowaniem nie będziecie mieć problemów. Pomnik znajduje się na Placu Jana Pawła II, zaraz po prawej stronie wejścia do bazyliki. O ile dobrze pamiętam, to otwarte drzwi na wysokości mojej głowy prowadziły do informacji turystycznej oraz kawiarni.
W korytarzu, na ścianie sąsiadującej z pomieszczeniem IT, widniało drzewo genealogiczne rodziny Karola Wojtyły. Po jego prawej stronie znajdowało się wejście do informacji, gdzie obsłużył nas naprawdę przemiły i pomocny pan, który powiedział, co warto zobaczyć w mieście, a także pokazał, jakie foldery można zabrać ze sobą. Po lewej natomiast mieliśmy do czynienia z zejściem do piwnicy... A tam czekała na nas boska kawiarnia!
Galeria Cafe, bo tak nazywało się to magiczne miejsce, zachwycała praktycznie każdym najmniejszym szczegółem. Stylowo urządzone wnętrze cieszyło oko przez całą naszą wizytę. Zamówiliśmy po kremówce (w końcu być w Wadowicach i ich nie skosztować to grzech) i usiedliśmy do jednego z niewielu wolnych stoliczków. Szczęście nam dopisało, ponieważ kiedy skończyliśmy jeść, kilka osób opuściło już lokal i mogłam swobodnie zrobić zdjęcia.
Niestety kiedy szukałam wolnego stoliczka, miejsce widniejące na powyższej fotografii było już zajęte. A szkoda, bo to chyba najlepszy zakątek kawiarni.
Tutaj coś dla postcrosserowych maniaków :). Wszystkie stoliki miały "coś" w swoim wnętrzu, co można było zobaczyć przez szybkę. W jednym umieszczono monety i banknoty, tam gdzie my jedliśmy wrzucono do środka kamienie, a tutaj - moc kartek i znaczków pocztowych! Muszę przyznać, że pomysł bardzo mi się spodobał. Zachęcam Was do odwiedzenia tego miejsca - pyszne ciacho, smaczna herbata, równie dobra czekolada na ciepło, no i rewelacyjny wystrój. Czego chcieć więcej?
Zadowoleni, z pełnymi brzuchami udaliśmy się do samochodu, aby w końcu ruszyć do celu numer dwa. Szykujcie się, już niedługo relacja z kolejowej wycieczki ;)! Póki co gorąco Was ściskam i życzę udanego dnia, przede wszystkim jak najmniej szarego. Pozdrawiam, K.
Byłam, widziałam ;) W końcu to nie tak daleko z Krakowa to grzechem byłoby nie być :D A za kremówkami nie przepadam (wiem, jestem dziwna :D ). Kawiarnia wygląda bardzo przytulnie! Muszę się kiedyś tam wybrać :D
OdpowiedzUsuńDlaczego dziwna, każdy ma inne upodobania. Ja np. nie pałam miłością do pączków - jem jednego jedynie w tłusty czwartek, a niektórzy wcinają je często i gęsto :D. Kawiarnia jest mega przyjemnym miejscem, no i mają tam nie tylko kremówki ;).
UsuńNie byłam nigdy w Wadowicach. Ale na pewno kiedyś odwiedzę to miejsce, tak dla nas ważne.
OdpowiedzUsuńWarto :). Obok bazyliki znajduje się także dom Karola, jednak nie starczyło nam czasu na zwiedzanie go - chyba około 70 minut z przewodnikiem.
UsuńW Wadowicach nigdy nie byłam. Gdy będę miała okazje na pewno zwiedzę te miejsca co ty :) Pocztówkę mam jedną właśnie z Bazyliką Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny. Te stoliki w kawiarni to super pomysł! Pewnie polowałabym na stolik z pocztówkami i znaczkami :)
OdpowiedzUsuńBazylika to jedna z wizytówek Wadowic, zapewne jeden z najczęściej pojawiających się obiektów na widokówkach :). Hehe może udałoby Ci się upolować ten stoliczek :)!
UsuńByłam w Wadowicach jakoś w niedługim czasie po śmierci papieża. Wówczas jeździł specjalny papieski pociąg na trasie Kraków-Wadowice. I chyba podróż tym pociągiem najmilej wspominam z tej wycieczki. Wadowice jakoś szczególnego wrażenia na mnie nie zrobiły. Za kremówkami i w ogóle z ciastkami z kremem nie przepadam, więc ja w Wadowicach zjadłam pizzę ;) Ta kawiarnia w Twoich zdjęć bardzo mi się podoba, a stoliki to już w ogóle rewelacyjny pomysł. Hmmm...może to pomysł jakiegoś postcrossera? :D
OdpowiedzUsuńWadowice kojarzą mi się, tak jak pewnie wszystkim Polakom, z Papieżem Janem Pawłem II. Chciałabym odwiedzić to magiczne miejsce. Piękne zdjęcia zrobiłaś i po raz kolejny przekonałaś mnie, żeby tam pojechać.
OdpowiedzUsuńA jeszcze zapomniałam napisać...a propos robienia sobie pamiątkowych sesji z pomnikami. Jakiś czas temu, w wakacje, poszłam na starówkę. Usiadłam sobie na ławeczce koło pomnika Syrenki Warszawskiej. A jakieś dwie panie, Azjatki, już nie takie młode, robiły sobie na wzajem zdjęcia z tą Syrenką. I jak wiesz, Syrenka trzyma w dłoniach miecz oraz tarczę a te kobiety robiły podobnie. Za tarczę służył im kapelusz a za miecz - parasolka ;) fajnie to wyglądało.
UsuńDzięki za pochwały :)! Wadowice warto zobaczyć chociażby ze względu właśnie na papieża. Hehe, co do anegdotki odnośnie syrenki, to mnie to w ogóle nie dziwi :D. Azjaci słyną z tego namiętnego robienia zdjęć, a takie pozowanie to aż miło się ogląda :D.
UsuńSwietna relacja. Grzechem byloby nie zjesc kremowki :)
OdpowiedzUsuńBardzo chciałabym kiedyś pojechać do Wadowic, to moje marzenie, mam nadzieję, że uda mi się je spełnić :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za spełnienie tego marzenia :)!
UsuńStolik z pocztówkami i znaczkami super:) Ciekawe czy te kremówki produkuje się w Wadowicach? Czy tez takie same można kupić w całej Polsce.
OdpowiedzUsuńTe, co my jedliśmy, były raczej robione na miejscu, tzn. w Wadowicach ;). Jedna dziewczyna z obsługi weszła w pewnym momencie z "dostawą" - wielką blachą kremówek, co daje mi podstawę wysnuć taki właśnie wniosek odnośnie tych ciastek ;P.
UsuńNiestety nigdy nie byliśmy w Wadowicach ale chcielibyśmy to nadrobić :) I oczywiście ja uwielbiam kremówki więc nie obyłoby się bez spróbowania! :) Kawiarnia wygląda naprawdę niesamowicie :)
OdpowiedzUsuńNiestety nigdy nie byłam, choć chętnie bym się wybrała. Wszystko mi przypadło do gustu, największe wrażenie zrobiła na mnie ściana z różańcami - już od lat poluję na różany różaniec i wiem, że w końcu będę musiała go sobie sprawić, mimo że mam już w domu i ten różaniec z komunii, i mały na palec taki, i jeden z Wilna, który znalazłam leżący na ziemi... i jeszcze dwa takie większe, wiszące, których w kieszeni to raczej by się nie nosiło :D Po drugie ta ściana z drzewem genealogicznym - bajka, uwielbiam takie elementy nawet w zwyczajnym domu! Po trzecie ta kawiarnia i stolik z wypełnieniem - świetny pomysł :)! Ja za kremówkami nie przepadam, jednak słyszałam, że te wadowickie smakują jednak zupełnie inaczej niż te w Polsce centralnej :D
OdpowiedzUsuńW Wadowicach było sporo sklepików z pamiątkami, gdzie z pewnością byś znalazła dla siebie różaniec :)! Ja kiedyś przywiozłam sobie taki malutki z wycieczki przed maturą do Częstochowy, potem w autokarze ksiądz mi go jeszcze poświęcił :).
UsuńKawiarnia wymiatała, chyba jeszcze nie byłam w tak urokliwym miejscu tego typu. Szczerze? Kremówki smakowały inaczej niż te, które kiedyś jadłam u siebie w Grudziądzu.
Aż wstyd się przyznać, że jeszcze nie byłam w Wadowicach.
OdpowiedzUsuńTo jeszcze jest do nadrobienia ;)!
Usuńbardzo bym chciała odwiedzić Wadowice, może gdy w końcu wybiorę się do Krakowa, co już planuję od miesięcy, to zahaczę i o miasto naszego papieża. :)
OdpowiedzUsuńściana z różańcami również zrobiła na mnie wrażenie, mimo że podobnie jak Ty nie przepadam za zwiedzaniem kościołów.
kawiarnie to coś, co ubóstwiam. <3 w Toruniu co jakiś czas odwiedzam nowe. myślę, że spodobałby Ci się wystrój Cafe Atmosphera w Toruniu. :D
Koniecznie wybierz się do Wadowic, jeśli już będziesz w tych stronach, to miejsce należy do takich, które mimo wszystko warto zobaczyć. Oooo dziękuję za wskazówkę odnośnie kawiarni! Jak tylko znowu pojawię się w Toruniu, to chętnie się tam wybiorę :D!
Usuńakurat jeśli chodzi o kawiarnie w Toruniu, to jestem już prawie specjalistką, hehe. Cafe Atmosphera znajduje się przy ul. Panny Marii, tylko z tego, co wiem, to zimą jest tam zimno i ciemno. :/ ale latem cudownie.
Usuń