sobota, 20 stycznia 2018

Kartka z pamiętnika #7.

Hej Misiaki! Jeny, nawet nie wiem, kiedy mi zleciał ostatni tydzień... Nie to, żebym o nim źle myślała, bo nie miałam powodów do zmartwień. Zmieniłam telefon, prawie zwyciężyłam z Adasiem w kręgielni, biblioteczka wzbogaciła się o nowe książki, w końcu spadł też tak długo wyczekiwany przeze mnie (i nie tylko) śnieg. Jedyne, czego mi brakowało, to snu! Na szczęście od tego jest weekend. I od kilku innych rzeczy także, przecież to kilkadziesiąt godzin "wolnego" :).

W piątek przyjechałam do Grudziądza. W końcu udało mi się wyrwać do Staropolskiej, kawiarni, która urzeka nie tylko wnętrzem (czemu ja nie zrobiłam zdjęcia?!), ale i wybornym menu. Kolejny raz skusiłam się na pyszną, rozgrzewającą herbatę pomarańczową. Właściwie to na dwie takie herbaty. Wieczór minął w miłym towarzystwie, zorganizowałyśmy sobie z dziewczynami taki mały #zlotczarownic po latach. 


W sobotę z rana wyciągnęłam mamę na shopping. Mogłabym to nazwać taką małą tradycją, bowiem przy każdej wizycie wyskakujemy do galerii. Na celowniku miałam dwie sukienki z sieciówki ORSAY, niestety ta w moim rozmiarze okazała się mieć zbyt krótkie rękawy i musiałam ją sobie odpuścić. 


Obeszłyśmy kilka sklepów (w tym mój ulubiony NEW YORKER, w którym o dziwo nie znalazłam nic dla siebie, jak żyć?), jednak nic nas nie urzekło. Już miałyśmy wychodzić, ale mama zaciągnęła mnie do H&M. Sprawdziła się teoria, że najlepsze zakupy to te nieplanowane. Przeglądając wieszaki trafiłam na świetny, świąteczny dół od piżamy. Decyzję mogłam podjąć tylko i wyłącznie jedną - BIORĘ!


W niedzielę wszyscy świętują Dzień Babci - ja wtedy wracam w godzinach popołudniowych do Gdańska, wiec Babcię odwiedziłam już dziś, razem z mamą. Standardowo na gości czekały słodkie pyszności. Od zawsze uwielbiałam biszkoptowy omlecik z bitą śmietaną i owocami. Babcia o tym doskonale wie i za każdym razem kupuje dla mnie to cudo. Nawiasem mówiąc, za bitą śmietaną nie przepadam, jednak w tym wydaniu smakuje naprawdę wybornie!


Po wszelkich zakupach, wizytach i obiadku, zabrałam się w końcu za "Hotel Pod Jemiołą". Książkę zamówiłam grubo przed premierą, a jak zwykle po odbiorze nie miałam czasu do niej zajrzeć. Powiem na razie tyle - wciąga! I to bardzo. Na pewno naskrobię dla Was recenzję :).


No dobra, to byłoby na tyle! Wracam cieszyć się weekendem, póki jeszcze go trochę zostało! W przyszłym tygodniu czeka mnie sporo godzin przed komputerem i nie mam tu na myśli mojej pracy, a bloga. Poza nowymi postami, mam do nadrobienia Wasze stronki :). Trzymajcie się więc ciepło i oczekujcie mych wizyt :D. Przesyłam moc uścisków, Karolina.

3 komentarze:

  1. Piękna sukienka :) ja dzisiaj odwiedzam babcię, jak tylko wrócę z Krakowa :) pozdrawiam! I czekam na recenzję książki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tez musze sie rozejrzec za dolem od pizamy :P

    OdpowiedzUsuń