O moim uwielbieniu twórczości Denise Hunter wspominam chyba przy każdej recenzji jej książki. Cóż, może i się powtarzam, ale naprawdę, pióro tej autorki bardzo dobrze mi się kojarzy. Wszystkie powieści Denise, po które miałam okazję sięgnąć, w pełni mnie zadowalały. To piękne historie romantyczne na tle obyczajowo-religijnym. Nie przeraźcie się tylko tym drugim członem - zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy wyznają tę samą wiarę. Autorka na szczęście nawiązuje do Boga w sposób nienachalny, wyważony. To sprawia, że jej powieści są wyjątkowe, dlatego też nie wahałam się, czy sięgnąć po kolejną część serii "Chapel Springs". Czy czwarty już tom cyklu, "Małżeństwo do poniedziałku", okazał się równie udany i utrzymał poziom poprzednich?
Abby i Ryan rozwiedli się kilka lat temu. Kobieta jednak nie poinformowała o tym fakcie swoich rodziców. Swego czasu ich stosunki uległy ochłodzeniu, relacje z ojcem nie należały do najprzyjemniejszych, dlatego też Abby nie zabiegała o kontakty z familią. Sytuacja zmienia się w momencie, gdy zbliża się impreza rocznicowa jej rodziców. Abby daje namówić się matce na udział w tym wydarzeniu. Tylko co teraz zrobić z tym, że ona i Ryan już nie są małżeństwem?
Ryan McKinley z jednej strony usiłuje zapomnieć o byłej żonie, z drugiej zaś nadal żywi do niej ciepłe uczucia. Tęsknotę za Abby potęguje fakt, że mężczyzna czuje się coraz bardziej samotny w nowym domu, tym, o którym ona zawsze marzyła. Kiedy do Ryana docierają wieści na temat imprezy byłych teściów, mężczyzna upatruje w tym wydarzeniu szansy od losu. Zjawia się u drzwi Abby i deklaruje chęć towarzyszenia jej podczas rocznicy rodziców. Właściwie, to komunikuje, że do Summer Harbor i tak pojedzie. To od niej zależy, czy z nią, czy bez niej. Abby nie odmawia. Wie, że wspólny wyjazd to dobry krok, zważywszy na to, że jej rodzice nie mają pojęcia o rozstaniu. Jak ułożą się relacje Abby i Ryana podczas rocznicowej imprezy? Co zmieni się w ich stosunkach? Czy będzie happy end?
Lektura "Małżeństwo do poniedziałku" Denise Hunter oczarowała mnie w stu procentach. Ta historia przyciąga, autorka pisze w rewelacyjny sposób, jej styl jest lekki, nie można się wręcz oderwać od kart powieści. Fabuła została przemyślana, tak samo jak kreacja bohaterów. Całość ma realistyczny wydźwięk, nic nie jest naciągane, dlatego też tak łatwo zatopiłam się w tej historii i emocjonalnie zżyłam z postaciami. Bardzo kibicowałam Ryanowi i Abby. Podobał mi się upór mężczyzny, za wszelką cenę starał się naprawić relacje z byłą żoną. Za rozpad małżeństwa winni byli oboje, ale najważniejsze, że impreza rocznicowa rodziców Abby ponownie złączyła ich drogi.
Uwielbiam powieści Denise za to, że pisarka nie skupia się powierzchownie na miłości, ale zagłębia się w emocje, wydarzenia i relacje poszczególnych bohaterów. Nadszarpnięte zaufanie i odbudowanie związku nie jest łatwą sprawą i na pewno nie da się tego wszystkiego naprawić od tak, jak przy użyciu czarodziejskiej różdżki. Potrzebny jest czas i praca nad relacjami, nad sobą samym. Małżeństwo to nie tylko miłość, to także sztuka kompromisu, wzajemna troska o potrzeby drugiej osoby, a czasami i spięcia, kłótnie, które trzeba koniecznie wyjaśniać, aby unikać kolejnych nieporozumień. Bardzo podoba mi się fakt, że Denise przemyca do swoich powieści wiele mądrych wskazówek, prawd. Jej książki to nie tylko sposób na miłe spędzenie czasu, to także okazja do refleksji, głębszych przemyśleń.
"Małżeństwo do poniedziałku" to naprawdę rewelacyjna powieść, którą szczerze polecam! Nie martwcie się, że jest to kolejna część serii, a Wy nie czytaliście poprzednich. Książkę można traktować jako osobną historię, nieznajomość wcześniejszych tomów nie sprawi Wam kłopotu w odbiorze najnowszego.
Ryan McKinley z jednej strony usiłuje zapomnieć o byłej żonie, z drugiej zaś nadal żywi do niej ciepłe uczucia. Tęsknotę za Abby potęguje fakt, że mężczyzna czuje się coraz bardziej samotny w nowym domu, tym, o którym ona zawsze marzyła. Kiedy do Ryana docierają wieści na temat imprezy byłych teściów, mężczyzna upatruje w tym wydarzeniu szansy od losu. Zjawia się u drzwi Abby i deklaruje chęć towarzyszenia jej podczas rocznicy rodziców. Właściwie, to komunikuje, że do Summer Harbor i tak pojedzie. To od niej zależy, czy z nią, czy bez niej. Abby nie odmawia. Wie, że wspólny wyjazd to dobry krok, zważywszy na to, że jej rodzice nie mają pojęcia o rozstaniu. Jak ułożą się relacje Abby i Ryana podczas rocznicowej imprezy? Co zmieni się w ich stosunkach? Czy będzie happy end?
Lektura "Małżeństwo do poniedziałku" Denise Hunter oczarowała mnie w stu procentach. Ta historia przyciąga, autorka pisze w rewelacyjny sposób, jej styl jest lekki, nie można się wręcz oderwać od kart powieści. Fabuła została przemyślana, tak samo jak kreacja bohaterów. Całość ma realistyczny wydźwięk, nic nie jest naciągane, dlatego też tak łatwo zatopiłam się w tej historii i emocjonalnie zżyłam z postaciami. Bardzo kibicowałam Ryanowi i Abby. Podobał mi się upór mężczyzny, za wszelką cenę starał się naprawić relacje z byłą żoną. Za rozpad małżeństwa winni byli oboje, ale najważniejsze, że impreza rocznicowa rodziców Abby ponownie złączyła ich drogi.
Uwielbiam powieści Denise za to, że pisarka nie skupia się powierzchownie na miłości, ale zagłębia się w emocje, wydarzenia i relacje poszczególnych bohaterów. Nadszarpnięte zaufanie i odbudowanie związku nie jest łatwą sprawą i na pewno nie da się tego wszystkiego naprawić od tak, jak przy użyciu czarodziejskiej różdżki. Potrzebny jest czas i praca nad relacjami, nad sobą samym. Małżeństwo to nie tylko miłość, to także sztuka kompromisu, wzajemna troska o potrzeby drugiej osoby, a czasami i spięcia, kłótnie, które trzeba koniecznie wyjaśniać, aby unikać kolejnych nieporozumień. Bardzo podoba mi się fakt, że Denise przemyca do swoich powieści wiele mądrych wskazówek, prawd. Jej książki to nie tylko sposób na miłe spędzenie czasu, to także okazja do refleksji, głębszych przemyśleń.
"Małżeństwo do poniedziałku" to naprawdę rewelacyjna powieść, którą szczerze polecam! Nie martwcie się, że jest to kolejna część serii, a Wy nie czytaliście poprzednich. Książkę można traktować jako osobną historię, nieznajomość wcześniejszych tomów nie sprawi Wam kłopotu w odbiorze najnowszego.
Za egzemplarz "Małżeństwo do poniedziałku"
serdecznie dziękuję Dreams Wydawnictwo.
serdecznie dziękuję Dreams Wydawnictwo.
Bardzo entuzjastycznie. Muszę przyznać, że przed lekturą Twojej notki nazwisko tej autorki raczej nie obiło mi się o oczy. ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, że autorka zagłębia się także w emocje.
OdpowiedzUsuń