wtorek, 22 grudnia 2015

Święta od kuchni...

Wiecie co?! Straciłam już wszelkie nadzieje na śnieg. Wiosenna temperatura w pierwszy dzień kalendarzowej zimy mówi sama za siebie. Cóż, święta muszą obyć się bez tego białego akcentu. Za to bez smacznej oprawy ani rusz! Kuchenne specjały to obowiązkowy punkt programu. Co jadamy na Wigilię oraz w następne dni? Zapraszam do lektury! 

1. Pierwszą potrawą, która tak naprawdę rozpoczyna wieczerzę, jest barszcz z uszkami. Mogłabym go jeść i jeść, jednak trzeba mieć jeszcze miejsce na inne smakowitości znajdujące się na świątecznym stole. Czasem zabieram ze sobą do Trójmiasta zamrożone uszka od mamy, aby potem zrobić sobie takie pyszności na szybko. 

źródło
2. Niekiedy równolegle z barszczem podawana jest zupa grzybowa z łazankami. Kilka lat temu posmakowałam jej pierwszy raz i już po inauguracyjnej łyżce wiedziałam, że polubimy się na wiele lat. Choć tak bardzo mi ona smakuje, to jednak przegrywa w rywalizacji z barszczem. Grzybową zjem innym razem (bo bardzo często jem ją po prostu na obiad).

źródło

3. Łosoś! Uwielbiam tę rybę i mogłabym ją jeść bez końca. Ostatnio zrobiliśmy sobie z Adamem naszą Wigilię (tę właściwą spędzamy osobno), podczas której na stole królował właśnie łosoś. Właściwie, to tylko przez chwilę, bo bardzo szybko zniknął z talerzy. Mój sekretny (i jednocześnie niezwykle łatwy) przepis pojawi się w poście odnośnie naszej wieczerzy.

źródło
4. Ryba w occie - kiedyś nie byłam tak pozytywnie do niej nastawiona, jednak smaki się zmieniają. Szczególnie, jak się ją spożywa na zmianę ze słodkim jabłecznikiem... Ale może temat moich specyficznych preferencji poruszymy innym razem. Tak jeszcze nawiązując do ryb - swego czasu lubiłam tę po grecku, aczkolwiek zeszła na dalszy plan.

5. Śledziczki, śledziczki! Uwielbiam je, łączy nas miłość do grobowej deski. Smakują mi koreczki z cebulką, jednak największą przyjemność sprawia mi ta rybka w sosie jogurtowym z cebulką i jabłkiem. To jest to... Niekiedy prosiłam mamę, aby zrobiła mi je na przyjazd do domu. Wiadomo, w weekend nie dawałam rady zjeść wszystkiego, tak więc zabierałam potem ze sobą na stację wielkie słoje pełne szczęścia.

źródło
6. Sałatka jarzynowa, czyli tak naprawdę standardowy element stołu podczas każdych świąt. Łatwa w przygotowaniu, smakuje praktycznie każdemu. Ją też przywoziłam w słoikach :D!

7. Pierogi, och tak! Kocham ruskie, ze szpinakiem, z kaszą gryczaną, ale podczas świąt muszą być te nafaszerowane kapustą i grzybami. Gdyby nie ograniczona pojemność mojego brzucha, na pewno nie skończyło by się na tych symbolicznych dwóch sztukach.

źródło
8. Zrazy, ale to już podczas świątecznych obiadów. Szczególnie cenię sobie te w wykonaniu mojej Babci. Wiadomo, mamy naszych rodziców karmią najlepiej. Pozostając jeszcze w temacie obiadów - chętnie sięgam też po schab ze śliwką.

9. Sernik - tak, czas na słodką odsłonę świąt! Nie wyobrażam sobie tych dni bez porządnego kawałka tego ciasta. Trudno, że idzie w boczki, takiej przyjemności nie da się oprzeć. Najlepiej smakuje mi zwykły sernik, bez żadnych ulepszeń, dziwacznych dodatków i przeróżnych polew. W środku akceptuję rodzynki, na górze ewentualnie lukier lub esy floresy z polewy czekoladowej.

źródło
10. Makowiec, ale do moich faworytów to on nie należy. Czasem jednak mi odbije i pytam wówczas mamę, gdzie schowała to ciasto. Zazwyczaj dowiaduję się, że właśnie tata zjadł ostatni kawałek. A ja akurat wyjątkowo miałam ochotę!

11. Kompot z suszu na ugaszenie pragnienia. Uwielbiam ten napój, ale tylko wtedy, kiedy nie cuchnie wędzonką. Niestety zdarza się, że składniki użyte do jego przygotowania pozostawiają wiele do życzenia...  

źródło
Tak mniej więcej wyglądają dania serwowane w moim domu. Oczywiście pojawia się ich więcej, np. tradycyjny karp, aczkolwiek nie jest on moim ulubieńcem. Ech, już się boję o swoją wagę :D! Na szczęście zaraz po nowym roku kończą się wszelkie okazje do celebrowania również jedzeniem, dlatego też styczeń będzie początkiem powrotu na zdrową ścieżkę dnia. Ostatnio skutecznie zaniedbuję ćwiczenia, na czego efekty pewnie długo czekać nie trzeba będzie.

A Wy jakie potrawy w szczególności uwielbiacie :)? Pochwalcie się! 

PS. Wszystkie zamieszczone zdjęcia pochodzą z internetu, nie stanowią one mojej własności. Pod każdą fotografią znajdziecie link źródłowy. Pozdrawiam!

11 komentarze:

  1. Nie lubię barszczu, u mnie na szczęście zamiast barszczyku jest grzybowa. Za łososia razem z R. dalibyśmy się pociąć.. A rolada z łososiem? U nas długo nie postoi.. :) My mieszkamy u Babci mojego R., więc zabieranie jedzenia z domu w słoiczkach to nie dla mnie. Bo to w końcu "typowa Babcia", która nie pozwoli być głodnym.. :) A moja ulubiona potrawa wigilijna? Może ryba po grecku? Albo pierogi? W zeszłym roku jadłam na wigilii lazanie ze szpinakiem, też dobry pomysł :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rolady z łososiem jeszcze nie robiłam na święta, w tym roku Wigilia odbywa się u cioci, więc może ona przygotuje te pyszności :D. Ja już nie zdążę z pichceniem.
      Z barszczem to różnie właśnie bywa, dlatego kiedy spotykamy się w większym gronie, podawana jest dodatkowo grzybowa.
      Ooooo ale macie dobrze z tym jedzonkiem :). Co do lazanii ze szpinakiem - jadłam niedawno w Biowayu, PYSZNOŚCI!!!

      Usuń
  2. U mnie dania są podobne - jedynym wyjątkiem są śledzie, których nienawidzę (moja mama również :) ). Kompotu z suszu również, ale inne osoby go lubią, więc jednak się on się u nas pojawia. Z ryb obowiązkowo karp (uwielbiam!) i łosoś w galarecie :) Zawsze też jest barszcz, choć jeśli chodzi o mnie to wolałabym jednak grzybową :)
    Aż nie mogę się doczekać co zaserwują mi w tym roku w Austrii, bo można powiedzieć, że będę tam na 2 z 3 takich "kolacji wigilijnych". Wiadomo, że na tej "właściwej" będę jeszcze w Polsce, ale przez kolejne 2 dni będę już z chłopakiem u jego rodziny, a tam będą czekać na mnie 2 "niewłaściwe" wigilie (chociaż "niewłaściwa" dziwnie brzmi :D)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o kompot z suszu, to w tym roku trochę się zawiodłam... Coś było zdecydowanie przewędzone, na niepełnej szklance się historia skończyła. Karpi jakoś do mnie nie przemawia (te ości!). Ojejku to sporo masz okazji do przejedzenia się hah :D! Właściwa-niewłaściwa, wiadomo, o co chodzi :).

      Usuń
  3. I zrobiłam się głodna. Pierogi, mniam!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. uwielbiam uszka z grzybami. barszczyk też. i wszelkie ryby na wszelki sposoby. i zasmażaną kapustę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja w tym roku spędzam święta u dziadków, gdzie zwykle jest ogrooooooom jedzenia. Mnóstwo ciast, potraw postnych i niepostnych. Normalnie boję się, że bez moich jogurtów naturalnych i owsianki długo nie pociągnę, że będę jeść i jeść, i jeść, no i wszystko pójdzie w pupę. A już w styczniu studniówka! Normalnie przed wyjazdem do dziadków tak się przejmowałam... Tym bardziej, że mam naciągnięte ścięgno i nie mogę od kilku tygodni ćwiczyć. Ale powiedziałam sobie: raz, nie zawsze! Jak wrócę, to będę chodzić na basen, poza tym dużo wody, zielonej i miętowej herbaty, spacery i mam nadzieję, że za dużo nie przytyję. :)
    Co do potraw to uwielbiam wigilijne jedzenie, bo jest bezmięsne. Podobnie jak Ty lubię grzybową, barszcz z uszkami, łososia... Poza tym jeszcze kocham łazanki, krokiety, pierogi z kapustą i grzybami, sernik, piernik. Za to nie jestem fanką śledzika czy ryby w occie bądź po grecku.
    Za to kompot z suszu to tylko u drugiej babci. Ale dla mnie jest on troszkę za słodki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie martw się, będziesz wyglądać idealnie na studniówce, a świąteczne kalorie spalisz mimo braku intensywniejszych ćwiczeń :)! Poza tym właśnie, święta są od tego, by trochę zaszaleć :D. Krokiety bardzo lubię, z kapustą i grzybami są najlepsze :D!

      Usuń
  6. Łosoś król mojego stołu - najlepszego jadłam będąc w Szwecji :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeśli chodzi o potrawy wigilijne to uwielbiam smażone ryby, śledzie i barszcz z uszkami. Z ciast bardziej lubię makowiec niż sernik. A do picia to oczywiście kompot ze gruszek.

    OdpowiedzUsuń