Michael Keane, zastępca szeryfa, ratuje pewnego mężczyznę przed popełnieniem samobójstwa. Ściąga go z krawędzi mostu nad Eagle River, przysparzając sobie tym bohaterskim czynem utrapienia związanego ze sławą wśród mieszkańców. Gorączka medialna nie trwa zbyt długo, bowiem na horyzoncie pojawia się kolejny problem. Spokój mieszkańców spokojnego Hidden Springs burzą zdjęcia martwej dziewczyny, które przychodzą pocztą. Sporo na to wskazuje, że za ten czyn odpowiada niedoszły samobójca. Michael Keane próbuje rozwiązać zagadkę, jednak zbrodniarz wodzi go za nos i wyprzedza o krok. Napływają kolejne zdjęcia, a wśród ofiar zastępca szeryfa rozpoznaje znajome mu osoby… Czy bliskim Michaela grozi niebezpieczeństwo?
"Śmierć przychodzi pocztą" została wydana jako drugi tom serii "Zagadki Hidden Springs", jednakże znajomość pierwszego nie jest niezbędna do zapoznania się z recenzowaną dziś książką. To osobna historia i można ją czytać niezależnie. A warto, bowiem wciąga i z każdą stroną budzi ciekawość!
Urzekł mnie klimat małego miasteczka, gdzie wszyscy są sobie życzliwi. Ich ekscentryczność rozczuliła moje serce. Różnorodne charaktery urozmaicały treść. Mnie najbardziej do gustu przypadła oczywiście postać główna, po prostu nie da się nie polubić Micheala Kreane'a. To mężczyzna o interesującym wnętrzu, głębokiej wierze i przede wszystkim oddany małomiasteczkowej społeczności.
"Śmierć przychodzi pocztą" to idealna pozycja dla fanów kryminałów bez krwawych wątków i długich opisów. Ann H. Gabhart zafundowała swoim czytelnikom wciągającą zagadkę do rozwiązania. Autorka nie odkrywa zbyt szybko kart, napięcie buduje stopniowo, wraz z kolejnymi wskazówkami i zwrotami akcji wzbudza ciekawość. Nie brakuje emocji, zwłaszcza, że wśród mieszkańców grasuje pomyleniec postępujący według nikomu nieznanego schematu. Nie wiadomo, kto będzie następny, poczucie bezpieczeństwa zostało rozwiane…
Bardzo mile spędziłam z tą książką czas i mogę ją śmiało polecić. Idealna pozycja na wolną niedzielę, tudzież inny dzień tygodnia ;).
Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Dreams.
0 komentarze:
Prześlij komentarz