Pisarz Tom Kennedy stracił nagle żonę. Jej nieoczekiwana śmierć okazała się ogromnym ciosem, z którym nie potrafi sobie poradzić. Został sam z synem i nie jest mu lekko, zwłaszcza w chwilach, kiedy ciężko mu odnaleźć wspólny język z dzieckiem. Chcąc uciec od przeszłości i uporać się z bólem, z traumą, oboje postanawiają zmienić otoczenie. Za idealny cel obierają Senne Featherbank. Okazuje się jednak, że w miasteczku niegdyś rozegrały się dramatyczne wydarzenia. Dwadzieścia lat wcześniej opanował je seryjny morderca, polujący na małych, kilkuletnich chłopców. Zbrodniarz uprowadził i zamordował pięciu młodzików... Z racji swoich metod i zwyczajów, jakim było szeptanie pod oknami ofiar, prasa przydzieliła mu przydomek Szeptacza.
Nowy początek dla Toma i jego syna traci urok, kiedy w okolic wysypiska śmieci ginie mały chłopiec. Wszystko wskazuje na to, że koszmar sprzed lat powraca! Prowadzący sprawę detektywi odnajdują zbyt wiele podobieństw do działania Szeptacza. Tom traci nadzieję na powrót do normalności, a kiedy chłopiec zdradza ojcu, że pod oknem swojej sypialni słyszy szepty, wszystko się zmienia...
Kiedy w moje ręce trafiła klimatyczna paczucha, poczułam, że będzie się działo. Intrygująca okładka książki, zamknięte w małym pudełeczku zatyczki do uszu i zapowiedź przerażającej historii zrobiły na mnie wrażenie! "Szeptacz" to jedna z najbardziej wyczekiwanych premier tego roku - czy słusznie? Bestsellerowy pisarz Steve Cavanagh określił go mianem najlepszego thrillera kryminalnego ostatnich 10 lat.
Po dotarciu do ostatniej strony poczułam coś w stylu "wow, to było coś!". Coś fascynującego wciągającego bez granic. Coś przerażającego, poruszającego najciemniejsze zakamarki wyobraźni. Coś wzbudzającego niepokój, strach, odkrywającego te strony ludzkiej natury, o których niekoniecznie chcemy wiedzieć. Coś, co ściska gardło, szarga emocjami i mrozi krew w żyłach.
Fabuła "Szeptacza" jest tak skonstruowana, że nie sposób się od niej oderwać. Przeraża, niepokoi, ale i sprawia, że chce się więcej. Miałam wrażenie, że wpadłam w wir pędzącej akcji i nawet nie zauważyłam, kiedy dotarłam do końca. Ostatnimi czasy sięgałam głównie po powieści obyczajowe, "Szeptacz" okazał się rewelacyjną odskocznią. Ogromnie emocjonująca lektura przeniosła mnie do świata, którego nieodłącznym elementem był mroczny klimat. Przyznam szczerze - ogromnie ucieszyłabym się, gdyby tę mroczną aurę jak najszybciej przeniesiono z papieru na kinowy ekran. Prawa do ekranizacji zostały już zapewnione, także pozostaje tylko czekać!
"Szeptacza" polecam bez cienia wątpliwości. Tę książkę czyta się naprawdę dobrze, nie tylko ze względu na aurę, ale i styl autora, przemyślaną historię czy wątki psychologiczne. Idealna na długie, jesienne wieczory, które tylko podkręcą klimat.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Muza.
To kolejna, zachęcająca recenzja tej książki. Czeka już na mojej półce.
OdpowiedzUsuń