Jak wiecie, kiedyś polskich autorów omijałam szerokim łukiem. Zeszły rok przyniósł trochę zmian - również w materii książkowej. Powoli zaczęłam przekonywać się do rodzimych pisarzy, dlatego też z pozytywnym nastawieniem rozpoczęłam pozycję autorki, z którą nigdy wcześniej do czynienia nie miałam - Hanny Cygler. Jesteście ciekawi, czy spodobała mi się "Tylko kochanka" :)? Zapraszam w takim razie do lektury!
Lena Walter, a właściwie niegdyś Magdalena Maj, choć wewnątrz wrażliwa, to należy do silnych kobiet. Jej życie nie zawsze było usłane różami. Pomyłka młodości echem przebiła się przez prowincjonalny Gniew, a wiadomo - ludzie lubią plotkować, wyszukiwać sensacji i wymyślać własne historie, szczególnie w takich mieścinach. Z pomocą rodziny postanowiła uciec od osądzających ją sąsiadów i wyjechała za granicę. Po latach różnie kształtującej się emigracji i układania życia na nowo kobieta wróciła do Polski, jednak nie uciekła od płatającego jej figle losu... W końcu na jej drodze pojawił się Jakub. Tajemniczy prawnik, który także doświadczył powrotu do kraju, bowiem przez wiele lat rozkręcał swoją karierę w Londynie. Początkowo wzajemnie nieufni, później przekonali się do siebie, zaczęli zwierzać się z przeszłości... Co ostatecznie wyniknęło z ich spotkania? Czy Lena pokona problemy, jakie pojawiły się na horyzoncie? Czy uratuje to, o co zabiegała w swoim życiu? Jaką rolę odegra w tym wszystkim Jakub?
Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że Hanna Cygler zafundowała swoim czytelnikom ckliwą opowiastkę miłosną o ludziach z niekoniecznie ciekawym bagażem doświadczeń. Owszem, temat uczuć w książce jest poruszany, ale nie tylko! Autorka zawarła w swojej powieści wiele różnych, ciekawych wątków. Ukazała, jaki wpływ na człowieka może mieć paskudne pomówienie i mieszczańskie plotki zawistnych sąsiadów. Ta obyczajowa powieść przenosi też czytelnika do czasów, kiedy ludzie dorastali w okresie przemian, kiedy uciekali za granicę, aby zafundować sobie lepszą przyszłość. Pokazuje, do jakich kroków byli zdolni szukając swojego miejsca na świecie. Udowadnia, jaką krzywdę niektórzy są w stanie wyrządzić drugiej osobie.
Muszę przyznać, że autorka totalnie zauroczyła mnie opisami klimatycznego Gniewu. Niektóre fragmenty pozwalały mi wyobrazić sobie przepiękne zakątki tego miasta. Do tej pory Gniew nie kojarzył mi się z niczym specjalnym. Znałam go jedynie zza szyby PKSu, którym czasem podróżowałam z rodzinnego Grudziądza do Gdańska. Miasto jakoś specjalnie mnie do siebie nie zachęcało, pamiętam zwykłe osiedlowe sklepiki przy przystanku i nic więcej. Kiedy zatopiłam się w lekturze, zaczęłam się zastanawiać, czy ja na pewno o TYM Gniewie czytam! Przeniosłam się w zupełnie inny świat :).
"Ludzie nie biegli, nie potrącali się w pędzie naprzód, szli powoli, co jakiś czas się zatrzymując i zamieniając kilka słów ze spotkanymi znajomymi. To był zupełnie inny świat niż ten, do którego przywykł".
Jeśli chodzi o bohaterów, to wiadomo - jednych można pokochać, innych znienawidzić. Ci zawarci w książce wzbudzili we mnie różne emocje. Spodobał mi się sposób, w jaki wykreowano główną bohaterkę, Lenę. Mogłoby się wydawać, że czasami postępowała lekkomyślnie i nie wyciągała lekcji z tego, co już wcześniej jej się przydarzyło. Była jednak silna i wbrew przeciwnościom losu i źle życzącym jej ludziom szła przed siebie, dążąc do realizacji celów. Nie poddawała się, a myślę, że wielu z nas w kryzysowych sytuacjach, które spotykały tę kobietę, powiedziałoby sobie "pas". Kolejny główny bohater, Jakub, mógłby być trochę mniejszym sztywniakiem. "Rozmawianie z tym facetem o czymkolwiek to jak ze ślepym o kolorach. Jak ściana! Można przy nim wyrywać sobie duszę, a ten stoi jak słup i nawet nie zająknie, by pocieszyć (...), przecież to zimny prawnik". Za skórę skutecznie zaszła mi z pozoru pomocna kuzynka Leny. Choć nie jest ona postacią pierwszoplanową, to postanowiłam o niej napomknąć, gdyż stanowi ona idealny przykład na to, jak czasem i rodzina potrafi kopać głębokie dołki pod nami...
Książkę uważam za udaną, to bardzo przyjemna lektura na niedzielne popołudnie. Ciekawie opisana przez autorkę historia wzbudziła moje zainteresowanie właściwie od samego początku. Zakończenie jest częściowo przewidywalne, ale o to przecież w takich powieściach chodzi :). Czy ktoś z Was miał już okazję zapoznać się z twórczością Hanny Cygler? Jeśli tak, to jakie są Wasze wrażenia? Ściskam gorąco, Karolina.
nie jest to literatura, w której gustuję najbardziej, ale zainteresowało mnie w Twoim opisie to, że akcja toczy się w Gniewie, który poza zamkiem wydaje mi się sennym miasteczkiem więc ciekawie byłoby przeczytać o miejscu, które znam. do tego na pewno atutem książki są bohaterowie, którzy wrócili z emigracji, to zdecydowanie aktualna tematyka i również problematyka. myślę, że jeśli kiedyś książka wpadnie mi w ręce to na pewno ją przeczytam :)
OdpowiedzUsuńNiedawno jechałam do domu, zwykłą krajówką i mijałam właśnie Gniew, aż miałam ochotę zboczyć z trasy i przejechać się przez to, wydające się być sennym, miasteczko :).
UsuńMnie też głównie ten Gniew zaciekawił, bo kiedyś często tam bywałam.
OdpowiedzUsuńCo do samej książki, to ja gustuję gównie w thrillerach i kryminałach, ale gdyby wpadła mi ręce, na pewno bym przeczytała :)
Obserwuję i zapraszam do siebie !
To ja podobnie jak ty jeszcze niedawno, dosyć rzadko czytam powieści polskich autorów... Ostatnio nadrabiam zaległości czytelnicze. Po skończeniu studiów w końcu mam czas żeby poczytać coś co chcę czytać :) Ale tych zaległości jest tyle, że trochę mi zajmie uporanie się z tymi najważniejszymi pozycjami na liście :) A ostatnio to już całkowicie wpadłam w sidła książek podróżniczych, tutaj akurat polskich autorów ;)
OdpowiedzUsuńHeh, ja także po skończeniu studiów więcej czytam :D. I też mam problem z zaległościami :P. Książki podróżnicze to akurat zrozumiała sprawa, tyle podróżujecie, to Wasza pasja :)!
Usuń