poniedziałek, 6 sierpnia 2018

"Jak upolować pisarza" Sally Franson.

Jest bezwzględna. Jest bezczelna. Nie polubisz jej od razu. 


Casey Pedergast zajmuje zaszczytne stanowisko dyrektorki kreatywnej w jednej z agencji reklamowych. Ma to szczęście, że lubi, a właściwie kocha swoje zajęcie, a inni cenią sobie jej robotę. W swojej pracy czuje się swobodnie, jak ryba w wodzie. Życie zawodowe rozwija się cały czas do przodu, Casey ambitnie pnie się po szczeblach kariery do celu, co nie powinno nikogo dziwić - jak lubi się luksus, trzeba na niego zapracować. A że to przychodzi czasem trudniej, a czasem łatwiej, to już inna bajka.

Pewnego dnia szefowa wyznacza Casey nietypowe zadanie. Natchniona wizją zatrudnienia pisarzy do poszczególnych kampanii reklamowych zleca Casey pozyskanie tych najbardziej znanych. Na pierwszy ogień idzie Ben Dickinson - oczywiście bardzo przystojny pisarz. Zadanie jest na tyle specyficzne, że pewne sprawy mogą układać inaczej, niż to było zaplanowane... Zderzenie świata literatury i rzeczywistości panującej w świecie reklamy może wymknąć się spod kontroli. Zwłaszcza, gdy do gry wchodzą uczucia.

Historia Casey, zabiegającej o podpisanie kontraktu przez Bena, to słodko-gorzkie spojrzenie na uczucia w świecie ludzi oddających się karierze zawodowej. Autorka w swej powieści poruszyła kwestię pracy w korporacji. Nie jest to pierwsza książka, w której trafiam na taką tematykę. Tym razem dotyczyła ona świata show-biznesu, jednak obojętnie, jakiej sfery by nie dotykała, ujawnia zawsze jedno - wspinanie się po szczeblach kariery mimo wszystko. Ludzie dla swojej pozycji zawodowej, a co za tym idzie polepszenia swojego bytu, potrafią zrobić wiele. Zatracają się w pracy, w swoich zadaniach, często też grają nie fair, a wszystko to dla awansu. Nie ma czasu na życie, na uczucia, na bycie sobą w pełni, na to, co jest naprawdę ważne. Podobnie było z Casey. Na początku nie darzyłam jej sympatią, jej sposób bycia nieco mnie drażnił. Bezwzględna, bezczelna, no po prostu NIE NIE NIE. W pewnym momencie coś się zmieniło i Casey sama zaczęła zauważać, że w życiu niektóre rzeczy są ważniejsze, niż praca. Nastąpiła przemiana bohaterki i nagle zaczęła być znośna, ba, nawet zaczęłam ją lubić.

"Jak upolować pisarza" to słodko-gorzka opowieść. Z jednej strony mamy obraz dążącej po trupach do celu Casey, która mogłaby posłużyć za odzwierciedlenie wielu osób pracujących w korporacjach i zbliżonych do nich zakładach, z drugiej zaś jesteśmy świadkami pokrzepiającej serce przemiany tejże bohaterki. Trochę goryczy wniósł też wątek związany z problemem hejtu. Ucieszyłam się zaś na wątek miłosny, choć dawka uczuć w tej książce nie jest powalająca. Jeśli szukacie stricte romansu, to nie tędy droga.

Książka przypadła mi do gustu, spędziłam przy niej kilka naprawdę przyjemnych i momentami emocjonujących chwil. Nie jest wybitnym dziełem, to po prostu niewymagająca, dobra lektura :).

Za egzemplarz "Jak upolować pisarza"
serdecznie dziękuję Wydawnictwu Znak

1 komentarze: