niedziela, 12 sierpnia 2018

Ojciec chrzestny i Grey w jednym - "365 dni" Blanki Lipińskiej.

Sycylia. Wakacje Laury, które zapamięta na zawsze.


Laura to urocza, filigranowa, młoda menedżerka hotelarstwa, która trochę się już znudziła życiem. Również jej związek z Martinem nieco podupadł, zwłaszcza w kwestii namiętności. Chcąc to wszystko naprawić i odnaleźć sens życia, Laura wybiera się ze swoją drugą połówką oraz z przyjaciółmi na wakacje, podczas których ma też świętować swoje 29 urodziny. Niestety, w drugi dzień pobytu na Sycylii Laura zostaje porwana...

Massimo Toriccelli, obłędnie przystojny mężczyzna, przewodzi sycylijskiej mafii. Kilka lat wstecz, podczas walk bossów, został postrzelony. Jego stan był krytyczny, a kiedy w szpitalu był już prawie po drugiej stronie, ukazała mu się tajemnicza, nieznajoma postać. Postanowił wówczas, a właściwie był pewien, że ta dziewczyna będzie jego. Musi ją odnaleźć. Musi ją mieć. Musi mieć Laurę.

Kto porwał Laurę? Oczywiście, Massimo. Daje jej 365 dni na to, aby go pokochała. Czy Laura zostanie z mafijnym bossem i uchroni rodzinę przed niebezpieczeństwem?

Ja tu rządzę, a Ty musisz być moja.

Sięgając po tę książkę nie miałam jakichś wygórowanych oczekiwań. Zapowiadał się po prostu całkiem fajny erotyk z wciągającą fabułą. Poza tym, jako okładkowa sroka poczułam się zahipnotyzowana przez wzrok mężczyzny z okładki. Nadzieja bywa matką głupich... Cóż, trochę jest w tym prawdy, bo w sercu pojawiła się pewna doza rozczarowania. 

Po pierwsze, w moim odczuciu sam pomysł na historię był całkiem niezły. Czytając okładkowe streszczenie wyczuwałam potencjał w tej książce, naprawdę. Niestety, im dalej zagłębiałam się w lekturę, tym moje nadzieje rozpływały się bezpowrotnie. Język - aj, to bolało. Nie mogłam chwilami zdzierżyć wypowiedzi poszczególnych bohaterów, których swoją drogą polubić mi się nie udało, no nie było tej literackiej chemii, raczej żal w związku z ich przerysowanymi charakterami. Główna bohaterka wyrażała się w taki sposób, że czasem się zastanawiałam, czy ona ma na pewno 29 lat na karku. Styl autorki również nie wywarł na mnie pozytywnego wrażenia. Niby jest lekki i nawet szybko się czyta, ale mimo wszystko ciężko było mi przebrnąć przez pewne fragmenty, niekiedy też dobijała mnie nadmierna wulgarność. Czytałam wiele książek, gdzie autorzy nie szczędzili przekleństw i brutalności, jednak "365 dni" jak na mój gust są zbyt obficie w nie wyposażone. Szukając plusów w tej lekturze, pomyślałam o akcentach humorystycznych. Nie zarejestrowałam ich jakoś specjalnie dużo, aczkolwiek miło, że się pojawiły, zawsze topozytywne urozmaicenie. 

Cóż, "365 dni" nie jest wybitną lekturą. Komu ją polecam? Jeśli macie ochotę na niewymagającą historię, to czemu nie. Kto wie, może Wam się spodoba i będziecie oczekiwać więcej :)? 

Za egzemplarz dziękuję Edipresse Książki.

2 komentarze: