wtorek, 7 sierpnia 2018

Pimpek opowiada #2: 10 nieznanych faktów o mnie.

Hej chłopaki, dziewczyny i włochaci przyjaciele. Dawno nie plotkowaliśmy, a nie mogę pozwolić na to, aby moja rubryka wiała pustkami. Postanowiłem, że dla rozluźnienia i bliższego poznania opowiem Wam o kilku faktach z mojego życia.


1. Po całym dniu wrażeń lubię wygodnie ułożyć się w swym królewskim łożu i oddać się pod opiekę psiego Morfeusza. Klasyk, powiecie. Macie rację, ale klasykiem nie będzie już moje CHRAPANIE. Potrafię dać czadu, słyszałem, że podobno robię to głośniej, niż mój Pan. Chyba powinienem dostać jakieś trofeum czy coś, w końcu wiodę w tej kwestii prym.

2. Jak na Jaśnie Pana przystało, nie reflektuję na spacery po zmoczonej deszczem łące. Prawdę powiedziawszy, mokre krzaki też omijam, no chyba, że coś mi tam w tych gałązkach i listkach zapachnie. Cały czas czekam na przeciwdeszczowego softshella. Służba, gdzie mój płaszczyk, pytam się grzecznie?!

3. Nienawidzę odkurzacza. Słyszałem, że z tym gościem wiele psów ma średnie relacje. Niektóre się chowają, inne szczekają, a ja, jako prawdziwy obrońca, atakuję znienacka. Biegam od legowiska na dywan i przy każdej dogodnej okazji łapię szczotkę swoją paszczą. Przez te kilka miesięcy dorobiła się wielu śladów po moich ząbkach. Kiedy odkurzacz jest w stanie spoczynku, nadal skupiam na nim uwagę i krążę niczym strażnik. Trzeba bronić domu przed potworami!

4. Sygnał kartetki, tudzież straży czy policji oznacza dla mnie jedno - czas na wycie! Wydaję z siebie takie melodie, że spokojnie mógłbym wziąć udział w muzycznym show telewizyjnym. Lekka chrypka, barwa godna samca alfa, głębia i donośność głosu - zgarnąłbym najlepsze noty. Zacząłem nie najlepiej, pierwsze oznaki talentu ujawniłem tego samego dnia, w którym przeszedłem zabieg kastracji. Sił nie było najwięcej, ale po kilku dniach, kiedy już wracałem do formy, koncert dałem pierwsza klasa. Niestety, mą barwę zaprezentowałem jedynie do youtubowych nagrań, u nas takie wozy to rzadkość nad rzadkościami.

5. BALONYYY, HYYY! Uwielbiam, wręcz piszczę na ich widok. Parę razy graliśmy w trójkę w odbijanie, ale po niespełna minucie zabawa się kończyła, bo przebijałem balonik zębami. Ostatni raz zjadłem resztkę gumy i po tym wydarzeniu niestety już więcej balonów nie widziałem.

6. Skarpetki to niezwykle fajna część garderoby. Dość często podkradam Panu jego soksy, są dłuższe niż stopki mojej Pani. Kiedyś nawet ozdobiłem jedną dziurką. Taka moja artystyczna wizja, wiecie, ażurki. Jeśli szukasz rano skarpetek, które dzień wcześniej rzuciłeś gdzieś w nieładzie, jest duże prawdopodobieństwo, że znajdziesz je w moim legowisku.

Że niby mam oddać skarpetkę? Pfff!
7. Ej, zaraz, był listonosz? Dawaj pakę! Uwielbiam rozpakowywanie przesyłek. Tam jest FOLIA, niekiedy BĄBELKOWA! Szaleństwo. W ogóle lubię takie szeleszczące gadżety. Czasem wyciągam z kosza na reklamówki pojedyncze sztuki, ale raczej nie wiąże się to z aprobatą Karoliny i Adama.

8. Śmietnik to prawdziwa kraina skarbów. Kusi zapachami, co więcej, można w nim znaleźć smakołyki. Często muszę stawiać opór sześciopakom wody, stojącym na straży drzwiczek, za którymi kryje się magiczny kubeł. Jestem spryciarzem, więc często udaje mi się tam dostać i wyciągnąć niebieski worek. Potem zaczyna się buszowanie... Nie wiem, jakby moi Państwo nie mogli mi dać od razu tych wszystkich resztek?

9. Co jak co, ale trzeba przyznać, że przy jedzeniu wykazuję się pełną kulturą. Swojej karmy nie rozsypuję, a gdy moi Państwo zasiadają do stołu, nie przeszkadzam im w posiłku. Oczywiście od wszystkiego są wyjątki. Kiedy w domu pojawia się pizza, ciężko opanować mi instynkty. Zapachy są bardzo kuszące, nos kieruje mnie w stronę pudełka, oczy uciekają w drugą stronę, wiecie, że niby tam nie patrzę. Czasem pokusa zwycięża, wówczas delikatnie, zgrabnymi ruchami zbliżam się do smakowitych trójkątów i ostrożnie chwytam ząbkami za pizzę. Takich prób podjąłem dwie i obie były udane, mistrz gracji, co tu dużo mówić. Odejście z łupem jednak nie wychodziło, za słabo się kamuflowałem i mnie zauważali. Musiałem oddać trójkątny skarb. Dwa razy!

10. Uwielbiam szukać pyszności także poza domem. Nie to, żeby karmili mnie za mało, podobno robią to według wskazań na opakowaniu karmy i zaleceń weterynarza po mojej kastracji. Nie wiem czemu, ale zawsze następuje panika, kiedy mam już coś w pyszczku. Stoję nieruchomo i ani myślę o poluzowaniu szczęki. Zaciskam ile mogę i czekam aż odpuszczą. Niestety, nie odpuszczają. Najgorsze jest to, że kiedyś musiałem oddać całą dorodną piękną kiełbasę! Rozumiecie?!

PS. A Wasi czworonożni przyjaciele jakie mają tajemnice?

Pozdrawiam merdająco
Pimpek

1 komentarze: