Cześć Misiaczki! Wróciłam z moich małych wakacji cała i zdrowa, więc czas również na powrót na bloga! Informowałam w ostatnim wpisie, że gdy już dojdę do komputera, będzie trochę na słodko i trochę podróżniczo. Zacznę więc od pierwszej obietnicy, którą niestety musiałam odrobinę zmodyfikować. Chciałam umieścić zupełnie inny przepis, jednak pech chciał, że zdjęcia zostały w Gdańsku, a ja aktualnie grzeję tyłeczek u siebie w mieście. No nic, poradzimy sobie!
Od kilku dni wysoka temperatura za oknem zdecydowanie daje się we znaki. Co tu dużo mówić, człowiekowi nie chce się nic robić, a co dopiero stać w kuchni i przygotowywać ciasta, korzystając oczywiście z mega nagrzanego piekarnika. Nie nie nie! To absolutnie nie wchodzi w grę. Jednak co począć, kiedy mamy ogromną ochotę na jakąś słodycz, na przykład z biszkoptem... Odpowiedź jest prosta - zamiast niepotrzebnie nagrzewać kuchnię, ruszamy po prostu do najbliższego sklepu i kupujemy na przykład Petitki :). Czy to wszystko? Ależ skądże. Do gry wchodzą moje ulubione od pewnego czasu składniki.
Przygotowujemy trzy niewielkie miseczki. Do każdej wrzucamy po 3-4 pokruszone biszkopty. Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej, a gdy przestygnie łączymy z mascarpone. Powstałą masę dzielimy równomiernie do miseczek, można pomieszać z przygotowanymi wcześniej kawałkami ciastek. Górę posypujemy migdałami w płatkach, a następnie dekorujemy borówkami amerykańskimi.
Tak przygotowany deser powinien wylądować w lodówce na chociażby pół godziny, gdyż chłodny smakuje lepiej, szczególnie kiedy za oknem szaleją upały. Pozostaje mi życzyć Wam smacznego i do zobaczyska! Niebawem uraczę Was bardzo słoneczną Szwecją. Pozdrawiam tym razem chłodno ;)!
Temperatura za oknem chyba przegrzała mi mózg, bo ja dzisiaj upiekłam ciasto ze śliwkami....i nie pytajcie mnie jaką temp. przy rozgrzanym piekarniku miałam w kuchni, bo nie wiem, ale to było gorsze niż sauna!
OdpowiedzUsuńOdważna jesteś :D! Ale w nagrodę za wytrwałość przynajmniej miałaś pyszne ciasto :D.
UsuńO matulu! Ja tu myślę nad ciastami, a Ty zasypujesz czytelników przepisami na desery bez pieczenia. Co prawda borówek nie lubię, ale nie pogardziłabym takim deserem na przykład z malinami. Teraz są masakryczne upały, czas więc to wypróbować. ;)
OdpowiedzUsuńJasne, możesz śmiało zamiast borówek użyć malin albo innych owoców :).
Usuńoo, dziękuję za post z tą cudowną przekąską <3 dziś cały dzień spędziłam na plaży, ale borówki czekają, więc może jutro pobiegnę po resztę składników i zrobię taką pyszotę. <3 a wspominałam Ci, że ja ciasto piekłam, a co tam. :D bo w sumie niewiele było w domu, a do marchwiaczka, oprócz takich podstawowych składników typu jajka, mąka, proszek do peiczenia potrzeba po prostu marchewki i cynamon. :))
OdpowiedzUsuńczekam na szwedzki post! :)
Zazdroszczę Ci tej plaży!!! Jak jest dzień typowo plażowy, to kurde zawsze coś jest takiego, co uniemożliwia mi wylegiwanie się na piasku :D. Muszę też zrobić to marchewkowe ciasto, ale błagam - nie teraz! Kolejna odważna babka z Ciebie haha :D!
UsuńAle w to lato na pewno poplażujesz! W końcu mieszkasz w Gdyni. Ale teraz niektóre plaże są pozamykane, bo sinice, chyba wszystkie w Trójmieście oprócz Orłowa, ale pewna nie jestem...
UsuńA w Jelitkowie widziałam nawet kogoś z borówkami na plaży, hihi. :D
Podobno niedziela ma być ostatnim dniem, kiedy temperatury będą powyżej 30 stopni...
Gdańsku :D! Chociaż w Gdyni mieszkać to moje marzenie :D! Póki co jestem w Grudziądzu :P. Pech chce, że za każdym razem, kiedy za oknem mamy bajeczną pogodę, to zawsze nie mogę na tę plażę się wybrać z różnych powodów. Jak dla mnie niech niedziela jest tym dniem, aczkolwiek nie pogardzę 25ma stopniami ciepla i pieknym sloneczkiem w kolejnym tygodniu :D.
UsuńJak tylko dorwę borówki muszę to zrobić! ♥
OdpowiedzUsuńW lidlu są w promocji chyba haha :D!
UsuńJak tylko dorwę borówki muszę to zrobić! ♥
OdpowiedzUsuńIdealnie, bo mam w domu borówki :D Muszę spróbować, bo brzmi świetnie!
OdpowiedzUsuńŻyczę smacznego, mam nadzieję, że się nie rozczarujesz :)!
Usuń