Hej hej! Wracam z kolejną częścią mojej małej skandynawskiej wycieczki. Mam nadzieję, że dotychczasowe historie przypadły Wam do gustu. Po podróży promem oraz poranku w Karlskronie przyszedł czas na malownicze Aspö :).
Na wyspę dostaliśmy się bezpłatnym promem, który zabiera nie tylko pasażerów pieszych, ale i zmotoryzowanych. Poruszający się o własnych nogach mają możliwość odbycia podróży w specjalnej kabinie, korzystając z niezwykle zadbanych siedzeń. Wyglądają tak, jakby nikt ich wcześniej nie używał! To zapewne efekt tego, iż Szwedzi niezwykle dbają o czystość, przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie. Na wyspę dotrzeć mogą również rowerzyści oraz kierowcy wraz ze swoimi samochodami. Przepłynięcie trwa mniej niż pół godziny, a kursy odbywają się co trzydzieści minut z obu miejsc (z Karlskrony i z Aspö). Warto zająć miejsce przy oknie, bowiem wówczas będziemy mogli obserwować uroki archipelagu.
Już podczas końcówki tego krótkiego rejsu ujawniają się widoki podkreślające piękno wyspy... Byłam zachwycona, w końcu uwielbiam takie malownicze tereny!
Na miejscu okazało się, że wyspę najlepiej zwiedzać poruszając się na rowerze. Zaraz po opuszczeniu promu naszym oczom ukazała się wypożyczalnia rowerów, jednak cena była powalająca. 130 koron za osobę to jednak troszkę za dużo, a biorąc pod uwagę fakt, że nasze nogi nie należą do schorowanych, postanowiliśmy wraz z Adamem ruszyć o własnych siłach na intensywny spacer. Rodzice przeszli się tylko kawałeczek i wrócili do Karlskrony najbliższym promem. My za to delektowaliśmy się bajecznymi widoczkami!
Oczywiście od samego początku nie mogłam przestać się zachwycać drewnianymi domkami letniskowymi, które są wizytówką wyspy. Ich różnorodność nie tylko pod względem konstrukcji, ale także z uwagi na kolorystykę i dekoracje, po prostu przenosiła mnie do raju.
Aspö jest drugą co do wielkości wyspą archipelagu, jednak liczy sobie niespełna 500 mieszkańców. Dopiero w sezonie letnim rozkręca się tu życie - efekt napływu licznych turystów :). Zainteresowanie podróżnych jest zrozumiałe, wyspa przecież zachwyca już podczas pierwszych kroków stawianych na tej malowniczej ziemi!
Kierując się drogą asfaltową dotarliśmy do punktu, z którego widać było piękny niebieski kolor wody. Nie zastanawiałam się dłużej - tak, idziemy tam! Chwilka spaceru boczną dróżką wśród miłych okoliczności otoczenia i dotarliśmy na miejsce.
Jak tam było cudooownie! Otaczająca nas przyroda wprawiała (przynajmniej mnie) w błogi stan uszczęśliwienia i zrelaksowania. Chwilę posiedzieliśmy na malutkim pomoście, zrobiliśmy kilka zdjęć, chwyciliśmy w płuca przyjemnie rześkie powietrze i ruszyliśmy dalej.
Oczywiście na naszej trasie pojawiły się kolejne przepiękne domki i dekoracje, od których standardowo nie mogłam oderwać wzroku. Ciekawe, ile razy zatrzymywałam się, aby w akcie podziwu pstryknąć jedną, ewentualnie dwie fotki danego obiektu... W pewnych momentach już odpuszczałam, ile przecież można uwieczniać drewniane domki na ograniczonej karcie aparatu!
Przemierzając malownicze tereny wyspy dotarliśmy w końcu do najciekawszego i najbardziej znanego na tym obszarze zabytku. Mowa o twierdzy Drottningsskär, stanowiącej część historycznego dziedzictwa UNESCO.
Wiosną oraz latem można tam zobaczyć chronione potężnymi murami stanowiska artylerii. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby też przespacerować się po bastionach oraz sprawdzić, jak wygląda twierdza w środku.
Latem można skorzystać z restauracji znajdującej się na obszarze obiektu. Co ważne, na terenie twierdzy odnajdziemy też bezpłatną toaletę! Warto z niej skorzystać, gdyż w pobliżu innej raczej nie spotkamy ;).
Po opuszczeniu Drottningsskär udaliśmy się jeszcze na mały spacer po wyspie, po czym nie chcąc tracić czasu ruszyliśmy na powrotny kurs promu. Przecież czekała na nas jeszcze Karlskrona!
Z całą odpowiedzialnością mogę wszystkim polecić cudowną wyspę Aspö! To miejsce jest tak urokliwe, że po prostu nie da się w nim nie zakochać. Zachwyt gonił zachwyt, każda drobnostka budziła moje zainteresowanie. Momentami wyspę porównywałam do "takiej malowniczej wioseczki". Jeśli na niebie króluje błękit, a słońce nie chowa się za chmurami, to nie ma co się zastanawiać. Taka pogoda to znak, aby wyruszyć poznawać inne zakątki, nie tylko samo centrum Karlskrony :).
Czas pożegnać się z Wami, niedługo wracam z kolejnym, ostatnim już postem dotyczącym Szwecji. Dobrej nocki, życzę miłych snów ;)! Karolina.
Faktycznie, niezwykle malownicza... Te domki <3 Ta twierdza bardzo mi sie spodobała, lubię takie klimaty :) Mam nadzieję, że kiedyś to zobaczę na własne oczy :)
OdpowiedzUsuńDomki to w ogóle kosmos :D! Twierdza faktycznie, robiła wrażenie. Podobno mury mają 5 metrów grubości :O! Życzę Ci z całego serducha, abyś zobaczyła te wszystkie cudowności na własne oczy ;).
Usuńszwecja przypomina mi norwegie :)
OdpowiedzUsuńTo pewnie za sprawą tych wszechobecnych, drewnianych domków :).
UsuńTwój post uzmysłowił mi, że jeszcze nie byłem na żadnej wyspie. A takie drewniane domki można spotkać także w Atlantyckiej Kanadzie.
OdpowiedzUsuńNo to musisz nadrobić braki :). Będę musiała poszukać informacji o miejscu, o którym wspominasz :).
UsuńTo mi przypomina Nynashamn! Piękna woda, piękne domki... tylko łódek mi brakuje. ;) A ten pomost to chyba tylko dla Was był, hehe, bo nikogo innego na horyzoncie nie widać. :D
OdpowiedzUsuńW Sztokholmie niestety czysto nie było, mogę wręcz powiedzieć, że ulice były pełne brudu i niestety można się było natknąć na wielu żebraków...
Łódeczki też były, ale nie trafiły do folderu "na bloga" :D. Hehe poszczęściło się nam :D! Chociaż szczerze powiedziawszy tłumów na wyspie nie było. Samochody rzadko nas mijały (swoją drogą bardzo powoli i bezpiecznie, pieszy był ewidentnie ważniejszy, nie to co w Polsce...). Uuuuuu to widać nie wszędzie można spotkać się z takim ładem :(.
UsuńJeeeej! Te domki! :D Są przecudne! gdybym miała możliwość to i za 5 min wsiadłabym w samolot/auto/statek/hulajnoge czy tratwę, ale żeby to wszystko w tej chwili zobaczyć na własne oczy! :D
OdpowiedzUsuńHehe fajnie, że i Tobie przypadły do gustu :D. PS. Zdjęcia nie oddają w pełni tego, co można było odczuć na miejscu... Tam to była po prostu BAJKA!
UsuńUwielbiam robić zdjęcia, szczególnie, jak gdzieś jadę...pstrykam niemal cały czas, a to aparatem, a to telefonem. Chcę w ten sposób zatrzymać każdą chwile moich podróży.
OdpowiedzUsuńMam dokładnie tak samo :). Chociaż czasami chowam sprzęt i delektuje się już tylko tym, co widzę na własne oczy, a nie przez oczko od aparatu :).
UsuńAle tam jest pięknie! Uwielbiam te ich kolorowe, drewniane domki! Od razu przywołują mi w pamięci Muminki i Dzieci z Bullerbyn :)
OdpowiedzUsuńWnętrza twierdzy też prezentują się ciekawie. Ciekawe, czy kiedyś będzie mi dane zobaczyc to wszystko na własne oczy?
O tak, te kolorowe domki przynoszą same pozytywne emocje i myśli :). Dzieci z Bullerbyn - właśnie przypomniałaś mi, że książka czeka na półce, aż do niej powrócę po latach :). Trzymam kciuki, aby i Tobie udało się to wszystko zobaczyć :)!
Usuń