Cześć Misiaki :)! Na tapecie oczywiście nadal temat wycieczki, jednak powoli zbliżamy się do końca. Jak wspominałam w pierwszym poście dotyczącym wyprawy, nocowaliśmy u znajomych w Hoogezand. Z tego miejsca mieliśmy jakieś 15 km do Groningen, holenderskiego miasta. Nie planowaliśmy jakoś specjalnie go odwiedzać, ale z drugiej czemu by nie wykorzystać wolnej chwili i nie wybrać się tam na spacer? Druga taka okazja może już się nie pojawić! Tym sposobem w sobotę po obiedzie wyruszyliśmy odwiedzić sąsiednie miasto.
Groningen ulokowane jest w północnej części Holandii. Stanowi stolicę prowincji o tej samej nazwie. W mieście znajduje się renomowany uniwersytet, który został założony w 1614 roku. To dzięki niemu i programowi wymian studenckich Erasmus, do Groningen przybywa mnóstwo osób z różnych zakątków świata. Wśród miast partnerskich wyróżnia się m.in. Tiencin (Chiny), Tallinn (Estonia), Odense (Dania) czy chociażby Katowice (oczywiście Polska :P). Miasto zamieszkuje 200 tys. osób, z czego 50 tys. to właśnie studenci.
W Groningen znajduje się wiele ciekawych obiektów, np. mierząca około 100 metrów wysokości wieża Martinitoren. Zalicza się ją do jednych z najwyższych wież kościelnych w kraju. Na uwagę zasługuje także Grote Markt, miejsce, które pamięta lata dawnej świetności Groningen oraz Vismarkt, czyli Targ Rybny.
Fragment Grote Markt z wieżą Martinitoren.
|
Vismarkt. |
Miasto wiedzie w Holandii prym szczęśliwości. W roku 2006 przeprowadzono badania, na podstawie których Komisja Europejska wyciągnęła wniosek - mieszkańcy Groningen są najbardziej zadowoleni z życia w swoim mieście! Cenią sobie poziom opieki zdrowotnej, ofertę sportową i kulturalną, edukację i zagospodarowanie przestrzeni publicznej. Na uwagę zasługuje także jakoś powietrza, które dzięki komunikacji rowerowej nie jest zanieczyszczone.
Spacerując po Groningen czuliśmy się trochę jak w Amsterdamie, tylko takim jakby mniejszym :). Były rowery, kanały, specyficzna architektura. Tylko ludzi zdecydowanie mniej, dzięki czemu przyjemniej się spacerowało po mieście.
Oczywiście mieliśmy problem z parkingiem - wjechaliśmy przez przypadek do podziemnego należącego do jakiegoś sklepu, nie mieliśmy się już jak cofnąć, więc musieliśmy zapłacić 1 euro, żeby wyjechać z tego miejsca, bowiem po 25 minutach stawka znowu by wzrosła. Znaleźliśmy miejsce niedaleko Grote Markt, które teoretycznie było przeznaczone dla dostawczaków, jednak do piątku do bodajże godziny 19. Mieliśmy sobotę, więc zostawiliśmy auto obok innych zaparkowanych pojazdów i ruszyliśmy na spacer. Mandatu nie dostaliśmy (mam nadzieję, że nic nie przyjdzie do domu haha :D), więc chyba nie zgrzeszyliśmy.
Niestety, ale nie udało nam się kupić żadnej pamiątki w tym mieście. Wszystkie sklepy z gadżetami związanymi z podróżą były pozamykane... No cóż, nie można mieć wszystkiego! A co do pozostałych suwenirów - o tym, jakie przywieźliśmy z wycieczki dowiecie się już w następnym, ostatnim poście dotyczącym wyjazdu :). Trzymajcie się, przesyłam całusy, K.
Zawsze chciałam pojechać do Groningen, ale jest to takie miasto, do którego zupełnie jest mi nie po drodze. Słyszałam, że jest urocze i w sumie to patrząc na Twoje zdjęcia, zgadzam się z tym w 100 %! Vismarkt jest ciekawym miejscem i na pewno bym się tam pojawiła.
OdpowiedzUsuńW ogóle uwielbiam Holandię i zawsze chętnie się po niej poruszam. W tym roku nawet zaczęłam więcej jeździć rowerem, choć jeszcze pogoda nie w pełni dopisuje. Kiedyś nie zrobiłabym ponad 40 kilometrów na rowerze :D Teraz jest to możliwe, bo w tym kraju po prostu da się miło spędzić czas chociażby jeżdżąc bez sensu. Są do tego warunki :)
Te magnesy na końcu, piękne! :)
Ja strasznie żałuję, że nie trafiłam do Rotterdamu :D. Trochę też szkoda, że nie mieliśmy za dużo czasu na Groningen, bo chciałabym więcej zobaczyć w tym mieście.
UsuńŁatwość poruszania się rowerem po Holandii budzi moją zazdrość! Ach, magnesy piękne, ale i jakie piękne ceny :D!
Rotterdam marzy się również mnie! Moja mama też bardzo chce tam pojechać, ale jak na złość z mojej okolicy ciężko się tam dostać i zostaje jednak tylko samochód. Autokar nie jeździ, a ceny biletów na pociąg są dość przerażające, bo z tego co pamiętam z dwiema przesiadkami cena na osobę w jedną stronę to około 40-45 euro :o
UsuńO masakro, przecież to kupa kasy! Może faktycznie samochód będzie najlepszym wyjściem, pewnie są jakieś parkingi P+R jak w Amsterdamie i wyjdzie dużo taniej :).
UsuńPiękne zdjęcia! Zazdroszczę wycieczki :)
OdpowiedzUsuńŁadne miasteczko i ciekawa architektura:) Miasto szczęśliwości brzmi wspaniale! Ciekawe jakie miasto w Polsce zyskało by to miano?
OdpowiedzUsuńMyślę, że Gdynia mogłaby otrzymać to miano, o ile już nie otrzymała, bo pamiętam, że już coś na ten temat kiedyś czytałam :).
Usuńzupełnie inne życie, inne wszystko..
OdpowiedzUsuńWow,piękne miejsce,uwielbiam takie klimaty :) dlatego jeśli chodzi o Polskę to jestem fanka Wroclawia,mosty,kanaly,fajnie to wygląda :)
OdpowiedzUsuńWrocław to miasto, które pragnę odwiedzić :). Zachęciłaś mnie jeszcze bardziej tymi kilkoma słowami :D.
UsuńPamiątki może i nie zakupiłąs ale wspomnienia i zdjęcia zostaną na zawsze :) Super miejsce :)
OdpowiedzUsuńanonimoowax.blogspot.com
racja, troszkę przypomina Amsterdam z Twoich zdjęć! dla niektórych ten multum amsterdamskich turystów może być wielkim minusem, więc wtedy Groningen czeka, hehe. :D ciekawe, czy w Polsce kiedyś ta kultura rowerowa się nieco zmieni i powstanie więcej ścieżek rowerowych, a rowerzyści nie będą przyczyną tak wielu wypadków...
OdpowiedzUsuńCo ciekawe, widziałam niedawno stosunkowo tanie loty z Gdańska do Groningen :D! Mam nadzieję, że ścieżek będzie przybywać. Jeśli chodzi o rowery, to bardzo fajną opcją jest Green Velo w Polsce, może kiedyś wybiorę się w taką trasę ^^.
UsuńA tak w kwestii jeszcze rowerzystów, to faktycznie, czasami przyczyniają się do wypadków. Dziś np. na jednej z dróg mijałam dwóch rowerzystów, gdzie mają obok ścieżkę rowerową... A droga bardzo ruchliwa. Do tego spowalniają cały ruch, bo od razu wyprzedzić też się nie da :D.
Usuń