piątek, 9 czerwca 2017

"Kobieta na schodach" - najnowsza powieść Bernharda Schlinka.

Z twórczością Bernharda Schlinka spotkałam się pierwszy raz w maju tego roku. "Lektor" dał mi do zrozumienia, że mam do czynienia z wybitnym pisarzem, który nie chwyta się lekkich tematów. Sięgając po kolejną książkę, zatytułowaną "Kobieta na schodach" tylko się w tym utwierdziłam.


"Przejmujący w ascetycznym ujęciu Schlinka obraz gry pozorów, bliskości w obliczu nieodwołalnego, odchodzenia, utraty".

Zrównoważone i uporządkowane życie niemieckiego prawnika, właściciela kancelarii, nagle się zmienia. Mężczyzna w jednym z australijskich muzeów zauważa obraz, który od wielu lat uznawano za zaginiony. Dzieło przedstawiało schodzącą po schodach nagą kobietę. Była nią pewna siebie, atrakcyjna Irene, która swego czasu wiele znaczyła dla prawnika, jednak zniknęła z jego życia od tak, bez słowa. Główny bohater postanawia odnaleźć kobietę, w której niegdyś się zakochał.

Informacja o odnalezieniu obrazu nie była zaskoczeniem tylko dla niemieckiego prawnika. Wiadomość ta zainteresowała również dwóch innych mężczyzn, którym Irene także zawróciła w głowie. Pewnego dnia czworo bohaterów spotyka się ze sobą nad australijską zatoką. Panowie chcą odzyskać to, co rzekomo im się należało. Każdemu jednak przyświeca inny cel. Tylko jeden z bohaterów postanawia wykorzystać szansę na odświeżenie ciepłych relacji między nim a dawną ukochaną. Czy uda mu się odnowić uczucie? Jak zakończy się ta historia?


Podobnie jak "Lektor", "Kobieta na schodach" nie należy do lekkich i prostych powiastek, przez które można przelecieć w kilka godzin. To opowieść z przesłaniem, które należy samemu odnaleźć po przeanalizowaniu przedstawionej przez autora historii. Schlink swoją powieścią zmusza do refleksji i interpretacji niektórych metafor. Sięgając po najnowszą powieść Bernharda mamy szansę na zapoznanie się z pozycją ukazującą, jak własne wybory i doświadczenie ostatecznie kształtują ścieżkę życiową. Jest to właściwie uniwersalna prawda, aczkolwiek nie każdy zdaje sobie z tego sprawę, jak wielką moc mają te słowa. Tylko człowiek może zmienić swoją przyszłość, ale musi chcieć, musi wykazać się odwagą. Musi być także gotów na to, jak zmienny i przewrotny potrafi być los.

Jeśli chodzi o bohaterów książki, to muszę przyznać, że chwilami nieco mnie denerwowali. Irene zdawała się bez wyrzutów wykorzystywać swoją urodę i pewność siebie w kontaktach z mężczyznami. Ci z kolei zachowywali się momentami jak naiwne dzieci, wierząc w uczucie z jej strony. Jak to w życiu bywa, tak i w książce pewne zachowania okazywały się mieć jednak drugie dno. Czytelnik, po poznaniu niektórych faktów, zaczyna rozumieć motywy postępowania bohaterów.

"Kobieta na schodach" łączy w sobie cechy kryminału i powieści o życiu. Początek książki zdecydowanie rozpoczyna się jak kryminał, natomiast wzruszające zakończenie oscyluje wokół tematyki związanej z miłością. Muszę przyznać, że Schlink ponownie mnie nie zawiódł.

Za możliwość przeczytania książki "Kobieta na schodach"
serdecznie dziękuję Wydawnictwu Rebis.


6 komentarze:

  1. Muszę w końcu poznać prozę tego autora. Koniecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. ooo, ooo, to książka, która zdecydowanie powinna mi się spodobać. dodam ją sobie do mojej rosnącej w niewyobrażalnym tempie listy książek do przeczytania :D

    OdpowiedzUsuń
  3. piękne zdjęcia :) czytałam już Lektora, więc jestem zainteresowana również tą książką :D pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaintrygowałaś mnie tą książką...
    Pozdrawiam. :)

    windowofmfashion.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytałam jeszcze nic tego autora :)

    OdpowiedzUsuń