piątek, 11 września 2015

Święto Toruńskiego Piernika - część pierwsza.

Cześć i czołem! Wybaczcie mi tę stosunkowo długą przerwę, ale dopiero teraz dotarłam w końcu do domu, gdzie mogę spokojnie siąść do komputera i naskrobać dla Was post. W sumie będą dwa wpisy, gdyż nie potrafię wybrać mniej niż 50 zdjęć z ostatniego weekendu. Kiedy próbuję odrzucić jakąś fotografię, w głowie zapala mi się lampka - "przecież to też warto pokazać". Tak więc bez zbędnych dodatków zapraszam wszystkich zainteresowanych na podróż do Torunia, gdzie w miniony weekend obchodzono Święto Piernika!


Do miasta Kopernika wybraliśmy się w sobotę, czyli w pierwszy dzień eventu. Przygodę z piernikowym świętem rozpoczęliśmy po obiedzie w Karczmie Gęsia Szyja, gdzieś koło godziny piętnastej. Na początek postanowiliśmy wybrać się do nowo otwartego Muzeum Toruńskiego Piernika. Już na placyku przed budynkiem powitał nas świetny klimat związany z celebrowaniem święta. Na środku rozstawiono wielki stół, gdzie chętni mogli spróbować sztuki związanej z wyrobem pierników. Oczywiście nadzór nad tworzeniem ciastek sprawowały osoby zaznajomione z tematem. Na narzucie, a dokładniej na jej stronie skierowanej do nadchodzących gości powieszono materiałowe przepisy oraz informację na temat przypraw potrzebnych do przygotowania ciasta.



Efekt wizualny związany z wyglądem stoiska był powalający - mnóstwo garnuszków, obwiązanych dobranymi kolorystycznie wstążkami... Środek naczyń zapełniono przyprawami, między innymi laskami cynamonu, które podbiły moje serducho. Nie mogłam oderwać oczu od tych cudowności!!!





Na terenie muzeum rozstawiono jeszcze kilka małych, drewnianych stoisk, w których również można było tworzyć swoje własne pierniki. Belki takich kramików udekorowano toruńskimi przysmakami. 


Po dłużej chwili spędzonej na zewnątrz, postanowiliśmy w końcu wejść do budynku. Tam jedna z pań wręczyła nam pamiątkowe bileciki. Na parterze spodobała nam się pewna interaktywna tablica...


Na ekranie startowym zwiedzający mogli zobaczyć dużą mapę świata, a obok spis piernikowych przypraw. Po wybraniu interesującej nas roślinki pojawiała się informacja na jej temat - między innymi skąd pochodzi i jakie posiada właściwości.


Po wypróbowaniu możliwości tablicy, postanowiliśmy udać się dalej. Schody prowadziły zarówno na piętro, jak i do pomieszczeń poniżej parteru. Te jednak będą bohaterem kolejnego wpisu, dziś skupię się na atrakcjach znajdujących się na górze. Ekspozycję na piętrze nazwano "Piernik w salonie, kuchni, sklepie i klubie".


Mój pierwszy wielki zachwyt padł na sklep z okresu XIX i XX wieku. Po przeczytaniu tabliczki informacyjnej dowiedziałam się, że wyroby produkowane w zakładach piernikarskich sprzedawano głównie w sklepach firmowych, jakie rozmieszczano w różnych punktach miasta. Naturalnie konkurencja była czynnikiem, który powodował, że producenci przykładali niezwykłą wagę do wyglądu i wyposażenia punktów sprzedaży. Na półeczkach można dostrzec wiele atrakcyjnych opakowań. Podobno największym powodzeniem cieszyły się pierniki zapakowane w metalowych, ozdobnych puszkach. W ogóle mnie to nie dziwi, gdyż właśnie te eksponaty przykuły moją uwagę już na wejściu :D. Bardzo spodobała mi się także stylowa kasa sklepowa "National" z początku XX wieku.



Kolejnym pomieszczeniem, jakie odwiedziliśmy, był sklep PRL. W tym miejscu zwiedzający mieli okazję zobaczyć wnętrze sklepu oraz jego asortyment z okresu po 1945 roku. Tym razem waga sklepowa pochodzi z drugiej połowy XX wieku. 


Pod szkłem obok wagi umieszczono pieniążki, jakimi dawniej płacono podczas dokonywania zakupu. Na półkach znajdowały się opakowania ciastek, między innymi katarzynek, które swoją drogą bardzo lubię.


W drodze do kolejnego pomieszczenia natknęliśmy się na Żuka! To właśnie nim w czasach PRL-u transportowano do sklepów pierniki - najsłynniejsze toruńskie produkty.


Samochód cieszył się powodzeniem zwłaszcza u dzieciaków, które to chętnie zaglądały do jego środka ;). Obok znajdował się słup z ogłoszeniami itp. wycinkami z gazet.


W końcu dotarliśmy do klubokawiarni! Pomieszczenie zaaranżowano w stylu lat 50-80 XX wieku. Ekspozycja cieszyła oko między innymi pochodzącymi z lat 70tych wełnianymi sumakami, czyli ręcznie haftowanymi dywanami. 


Po zapoznaniu się z klubokawiarnią, naszym kolejnym celem był mijany już wcześniej klimatyczny gabinet właściciela fabryki. Oko cieszyły wiszące na ścianach dyplomy oraz portrety właścicieli z rodziny Weese, a także stylowe meble pochodzące z XIX/XX wieku - biurko, fotel, rewelacyjny telefon, maszyna do pisania czy też lampa z abażurem.



Po gabinecie przyszła kolej na salon mieszczański (XVIII-XIX w.). Produkcja oraz sprzedaż wówczas kosztownych wypieków pozwalały piernikarzom uzyskać wysokie dochody, co z kolei sprawiało, że stawali się oni członkami jednych z najbogatszych warstw mieszczańskich. Wnętrze ich mieszkań miało być wyrazem wysokiej pozycji społecznej.


Przechodząc przez ten zacny salon, trafiliśmy do ostatniego pomieszczenia znajdującego się n pierwszym piętrze muzeum. Kuchnia z przełomu XIX i XX wieku, bo o niej mowa, chwyciła mnie za serce. Moim oczom ukazała się typowa, mieszczańska kuchnia z dawnych lat, dokładnie taka, jaką czasami sobie wyobrażałam. Piec umożliwiający wyrób pierników, klimatyczny stół, rewelacyjny kredens oraz naczynia... Po prostu bajeczny widok! 



Na ścianie i kafelkach wisiał materiał wraz z ciekawym obrazkiem ;)! Kiedy pokazałam rodzicom zdjęcia, przypomniałam im czas ich młodości, bowiem w ich domach również w ten sposób ozdabiano cztery ściany kuchni.


Na zakończenie tej części relacji z Święta Toruńskiego Piernika chciałabym pokazać Wam jeszcze atrakcję multimedialną, jaką znaleźliśmy na stole kuchennym. 


Na zdjęciu powyżej możecie zobaczyć interaktywną książkę z przepisami na pierniki. Całkiem przyjemny, nowoczesny akcent w wiekowej kuchni :). 

Sklepiki, klubokawiarnia, salon i kuchnia... Wszystkie te pomieszczenia zachwycały oko, mimo, iż w gruncie rzeczy wolę muzea interaktywne, to jednak wizyta w tym miejscu nie rozczarowała mnie. Nie myślcie jednak, że to koniec! Jak zapowiadałam na początku, w najbliższych dniach możecie spodziewać się kolejnej części relacji z piernikowego święta. Musicie w końcu poznać atrakcje ukryte w piwnicy... Wystawa "Piernikowe korzenie - od formy do pieca" już niebawem! Trzymajcie się ciepło, do usłyszenia!

21 komentarze:

  1. Byłam w Muzeum Piernika, ale wygląda na to, że to całkiem inne muzeum :D To też chciałabym zwiedzić, świetnie wygląda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jest jeszcze jakieś inne, starsze :D. Szukaliśmy na nawigacji tego nowego i tamto też nam się wyświetliło. Niestety w tym, o którym mówisz, nie byliśmy.

      Usuń
  2. Mnie też nie dziwi, że pierniki zapakowane w ozdobne metalowe puszki miały największe wzięcie :) Sama uwielbiam takie puszki.
    Makatki kuchenne oczywiście wisiały u mojej babci w kuchni na ścianie, co doskonale pamiętam z lat dziecięcych.
    Całkiem fajnie się prezentuje to muzeum, a jak jeszcze pachnie tam piernikiem, to już w ogóle wspaniale. No właśnie, pachnie? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie puszki to kurde skaranie boskie. Stoję zawsze w sklepie i podziwiam, zastanawiając się jednocześnie, czy na pewno ta puszka jest mi potrzebna :D!
      Muzeum jest naprawdę świetne. Czy pachnie piernikiem? Tego dnia pachniało, zapewne przez te wypiekane wówczas ciacha :).

      Usuń
  3. Jeszcze nie byłam nigdy w Toruniu, ale jeśli się wybiorę to na pewno spróbuję tego piernikowego specjału.

    OdpowiedzUsuń
  4. jeszcze nie byłam w tym muzeum, a otworzyli je kilka miesięcy temu... na pewno się tam wybiorę, bo co jak co, ale Toruń chcę poznać jak najlepiej. :)
    masz rację, że te przyprawy wyglądają cudownie! i smakowicie. ;) i pięknie pachną. w zeszłym roku również można było natknąć się na garnuszki z przyprawami. ale w wówczas nie było jeszcze muzeum... :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie słyszałam, że to, które odwiedziłam, jest nowe. Koniecznie tam idź, jest świetnie! Z okazji święta wstęp był darmowy, ale w normalne dni ceny nie są jakieś wygórowane. Oj, te przyprawy to długo mi zostaną w pamięci :D!

      Usuń
  5. No, gratuluję udanej wycieczki i czekam na ciąg dalszy jej relacji ^^
    Ja, kiedy byłam w Toruniu, to rodzice skupili się nie tyle na piernikach, co na Planetarium ^^ Ale pierniki też jadłam i były pyszne ^^
    A ten sklep, który tak ci się spodobał - jest genialny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, postaram się jeszcze dziś naskrobać dalszy ciąg, ewentualnie jutro :D. Planetarium miałam okazję zobaczyć podczas jednej z wycieczek szkolnych. Ten sklep to chyba najlepsze pomieszczenie na górze :D! No i jeszcze kuchnia :D!

      Usuń
  6. Mieszkam w Toruniu i pracuję na naszej starówce, a zawsze po fakcie się dowiaduję, że u nas się coś dzieje xD Fajna relacja okiem kogoś, kto zawitał tu jako turysta. Mam wrażenie, że toruńczycy nie zawsze dostrzegają urok tego miasta i miło widzieć, że inni potrafią go docenić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze najciemniej pod latarnią :D. Wydaje mi się, że mieszkańcy danego miasta patrząc na nie z innej perspektywy mogą faktycznie nie doceniać pięknych miejsc, ponieważ częściej mają do czynienia z jakimiś nieprzyjemnymi wydarzeniami, które rzadko kiedy spotykają przyjezdnych... Mi się tam w każdym razie Toruń zaczyna podobać coraz bardziej :D

      Usuń
  7. Chyba muszę się udać na północ, bo co chwilę ktoś pisze o jakimś ciekawym muzeum i robi mi ochotę na zwiedzanie! :D
    Świetne miejsce :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha pakuj manatki i w drogę :D. Warto sprawdzać eventy w miastach, bo czasami można trafić na całkiem fajne wydarzenia.

      Usuń
  8. Muzeum wygląda ciekawie, a ta kuchnia jest słodka :) Uwielbiam pierniki i chętnie zjadłabym teraz jednego! Cynamon i inne przyprawy korzenne uwielbiam, mam w domu ich sporo, mogę je wąchać i smakować i nigdy chyba ich zbyt wiele :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o cynamon, to muszę przyznać, że dopiero od niedawna się do niego przekonuję :). Moje kubki smakowe dopiero się przyzwyczajają :D.

      Usuń
  9. No to mam pretekst, żeby znowu pojechać do Torunia :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kawał pięknej tradycji! Uwielbiam takie miejsca i eventy! :) Bardzo ciekawy wpis :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę przyznać, że od pewnego czasu częściej i chętniej uczestniczę w różnych eventach :)! Cieszę się, że wpis przypadł do gustu.

      Usuń
  11. byłam w Toruniu dwa razy :) szkoda, że nie wiedziałam o tym muzeum, następnym razem! :))

    OdpowiedzUsuń
  12. szkoda ale ten zuk to ostatni wypust prl a pierniczki katarzynki we wrocku byly na wage i zaden rarytas to nie byl, nomen omen zamiast slodyczy na kartki to bylo bez, co innego to biszkopciki z galaretka w czekoladzie także bez kartek MNIAM nazywane delicje to bylo ciezko złapac ale wyprawa do opola 80 km dawala spore szanse na zakup :D przysmaku, dzis ktos pakuje pierniki po cztery i udaja bosa, i owszem kupilem 2 opakowanioa jakop outlet w makro za 1.23 zł i mysle ze przepłaciłem 2 krotnie

    OdpowiedzUsuń