sobota, 10 grudnia 2016

Szwecja w jeden dzień: Wycieczka z przewodnikiem.

Hej :). Krótkim słowem wstępu - jeśli jeszcze nie czytaliście poprzedniego wpisu, to koniecznie zacznijcie od niego, albowiem dzisiejszy post stanowi jego kontynuację :).

Godzina 07:30, piątek - z głośników umieszczonych w kabinie przy łóżkach rozbrzmiała się piosenka Roda Stewarta 'Sailing'. Lubię ten kawałek, więc taka pobudka absolutnie mi nie przeszkadzała. Tym bardziej, że pora znośna, bo dla przykładu do pracy wstawałam dwie godziny wcześniej... Po refrenie został wygłoszony komunikat dotyczący pory przypłynięcia do portu oraz zasad opuszczania kabin. Nas te procedury nie dotyczyły, ponieważ tego samego dnia wracaliśmy dokładnie tym samym statkiem do Gdyni i zostawialiśmy w kajucie nasze rzeczy. Na spokojnie przygotowaliśmy jeden z plecaków, wrzucając do niego jakieś batoniki i napoje, skorzystaliśmy z łazienki (mieszczącej się w kabinie), a następnie poszliśmy na górę obserwować poranne morze. Wrażenie robiło takie samo, jak ponad rok temu. No, może temperatura znacznie się różniła, było jakieś 25 stopni mniej! Dziękowałam sobie w duchu, że założyłam pod spodnie ciepłe, bawełniane rajstopy.


Kiedy minęliśmy twierdzę Drottningsskär, jednomyślnie stwierdziliśmy, iż czas wrócić do kabiny. Sprawdziliśmy jeszcze raz zawartość plecaka i udaliśmy się na kanapy przy punkcie informacji. Tam również znajduje się wyjście prowadzące na terminal.


Godzina 09:00 - dopłynęliśmy! Wszyscy sprawnie opuszczali pokład, więc już po chwili znaleźliśmy się na zewnątrz, gdzie czekał na nas przewodnik i autokar. No i śnieg! Co prawda dużo go nie było, jednak ta niewielka warstwa wystarczyła, aby obudzić radość w moim serduchu :). Szybko zajęliśmy dogodne miejsce w autokarze i cieszyliśmy się względnym ciepełkiem. Kiedy sprawy organizacyjne dopięto na ostatni guzik, drzwi się zamknęły i ruszyliśmy w podróż. Już od samego początku przewodnik raczył nas ciekawymi anegdotkami na temat Szwedów, ich zwyczajów, języka. Po kilkunastu minutach dotarliśmy do pierwszego przystanku - punktu widokowego Bryggareberget, z którego można podziwiać panoramę miasta. Była to dla nas nowość, gdyż podczas pierwszej wycieczki Szwecja w jeden dzień nie mieliśmy okazji dotrzeć do tego urokliwego zakątka Karlskrony.



Po małej sesji zdjęciowej ruszyliśmy dalej. Kolejna przerwa miała miejsce w Stortorget, o którym pisałam już kiedyś
TU. Przewodnik zabrał nas do Kościoła Świętej Trójcy, gdzie mogliśmy podziwiać jego wnętrze, typowe dla protestanckiego budownictwa kościelnego.



Po opuszczeniu budynku zaliczyliśmy króciutki spacer po rynku, gdzie po raz drugi w życiu mogliśmy przywitać się z Karolem XI, założycielem miasta.



Kolejne minuty mijały, a z nimi nasza wycieczka. Zza okna autokaru spoglądaliśmy na Dzwonnicę Admiralicji, po czym dotarliśmy do Kościoła Admiralicji, ponownie spotykając Rosenboma. Przewodnik oczywiście wygłosił legendę na jego temat, a następnie zabrał grupę na teren Nabrzeża Królewskiego. O wszystkich tych atrakcjach pisałam TU. Serdecznie zapraszam do zajrzenia w link i uzupełnienia informacji :).

Zmarznięci wróciliśmy do autokaru, który zabrał nas do Björkholmen, najstarszej dzielnicy Karlskrony. Przyznam, że moim marzeniem było odwiedzenie małych, kolorowych, drewnianych domków! Sama nie wiem, jak to się stało, że rok temu w ogóle o nich nie pomyśleliśmy. Niegdyś osiedle to zamieszkiwali stoczniowcy, rzemieślnicy i marynarze. Dziś jest to jedna z najdroższych dzielnic w mieście. Oczywiście wszyscy szaleli z aparatami i uchwycenie piękna tego miejsca bez osób trzecich w kadrze nie należało do najłatwiejszych. W pewnym momencie odpuściłam, bo wiedziałam, że na pewno przyjdziemy tam jeszcze raz w trakcie trwania tzw. czasu wolnego.





 


Godzina 12:00 - dotarliśmy do położonego na wyspie Stumholmen Marinmuseum, zwanego też Muzeum Marynarki Wojennej lub Muzeum Morskim. Jeśli chodzi o przydatne informacje, to warto zaznaczyć, iż wstęp do muzeum do końca tego roku jest bezpłatny. W środku znajdują się wieszaki na kurtki, a także szafki, zamykane po wrzuceniu monety (kaucja zwrotna). W tym momencie wraz z Adasiem zdecydowaliśmy się w pojedynkę zwiedzać to miejsce, aczkolwiek o ile się dobrze orientuję, mogliśmy nadal chodzić z przewodnikiem. Chcieliśmy jednak obejść wszystko na spokojnie, bez tłumu na ogonie.

Marinmuseum w sierpniu 2015 r.
Muzeum zostało otwarte w 1997 roku. Jedną z największych atrakcji jest podwodny tunel, z którego można z bliska podziwiać ponad 300letni wrak żaglowca. Ponadto w muzeum znajdują się liczne rekonstrukcje łodzi, mnóstwo eksponatów broni, scenki przedstawiające wydarzenia historyczne, ukazujące rozwój Marynarki Wojennej oraz polskojęzyczne tablice interaktywne.







Zwiedzający mają idealną okazję poznać kawałek szwedzkiej historii oraz zobaczyć z bliska ogromny eksponat łodzi podwodnej, który znajduje się w udostępnionej w czerwcu 2014 r. Hali Okrętów Podwodnych. 










A jeśli kogoś dopadnie zmęczenie, może skorzystać z kawiarenki lub po prostu udać się do specjalnych stref odpoczynku. Warto także zajrzeć do sklepiku z pamiątkami, choć my zdecydowaliśmy się na zakup suwenirów w miejskiej informacji turystycznej.

Godzina 13:00 - o tej porze zakończyliśmy zwiedzanie muzeum. Przewodnik dużo wcześniej zadeklarował, iż może dodatkowo wybrać się z chętnymi bezpłatnym promem na uroczą wysepkę Aspö. Propozycja ciekawa, jednak nie skorzystaliśmy z niej, ponieważ tę część archipelagu poznaliśmy rok temu (zapraszam do archiwalnego wpisu). Mieliśmy inne plany, m.in. przerwę na FIKĘ :). Ale o tym dopiero przeczytacie w kolejnym poście! Życzę Wszystkim dobrej nocki, pozdrawiam, Karolina.

11 komentarze:

  1. u mnie to działa tak, że kawałek, który ustawiam jako budzik, zaczyna mi się kojarzyć co raz gorzej, aż zaczynam się wzdygać, słysząc go :D zawsze chciałam odwiedzić Szwecję, taka jednodniowa wycieczka to świetny pomysł :D ale latem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi się takie kawałki nudziły zawsze i szybko je zmieniałam, teraz postawiłam na klasykę - standardowy budzik z mojej S3 działa na mnie najlepiej :D. Na promie jest inaczej, miło kojarzę tradycyjne budzenie na statku właśnie utworem Roda.
      Tak, latem na pierwszy raz będzie najlepiej się wybrać do Szwecji :).

      Usuń
  2. Szwecja bardzo mi się podoba, choć znam ją tylko ze zdjęć... bardzo brakuje mi podróży, choć wiem, że tymczasowo ich nie będzie to mam nadzieję, że kiedyś sobie to nadrobię!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadrobisz nadrobisz, czasem są takie miesiące bez wyjazdów, a potem sypią się jedna za drugą jakieś ciekawe podróże :).

      Usuń
  3. Te kolorowe domki są cudne, takie radosne :) Świetna wycieczka, aż zazdroszczę, chętnie jeszcze kiedyś wrócę do Szwecji. W 2011 spedziłam tam 2 tygodnie na zlocie skautów i codziennie robiliśmy sobie przerwę zwaną: Fika time :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocham Skandynawię właśnie za te kolorowe domki, normalnie człowiek się rozpływa widząc je w rzeczywistości, nie na zdjęciu :). Ale fajne, 2 tygodnie w Szwecji, super sprawa. Fikę też zaliczyliśmy, w następnym poście o niej napisałam :D.

      Usuń
  4. Ciekawa wycieczka, ale dzień to chyba zbyt krótko jak na pobyt w obcym kraju. Ja w Szwecji byłem prawie miesiąc, w Skanii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Karlskronę dzień w zupełności wystarczy :). Wow, zazdroszczę!

      Usuń
  5. Odwiedziliscie ciekawe miejsca :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zawsze piękne widoki ^^ zazdroszczę :D

    grlfashion.blogspot.com
    Zapraszam;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Podwodny tunel musi być super.

    OdpowiedzUsuń