środa, 13 grudnia 2017

Mroczny romans, od którego ciężko się oderwać - "King" T. M. Frazier.

"Bezdomna, głodna i zdesperowana Doe
nie pamięta, kim jest i skąd pochodzi.

Owiany złą sławą przestępca King
właśnie opuszcza więzienie."


King to bezwzględny facet z nieciekawą przeszłością. Biada temu, kto wejdzie mu w drogę. Ten typowy, władczy samiec alfa, w odwecie przyjmuje jedynie krew, pot albo seks. Czasem wszystko naraz. Teraz, kiedy odzyskał wolność, pragnie z niej odpowiednio korzystać.

Doe to zagubiona, bezdomna dziewczyna z ulicy. Ma jeden poważny problem - straciła pamięć. Amnezja wymazała z jej głowy to, kim jest, ale mimo wszystko ta wbrew pozorom charakterna dziewczyna nie poddaje się i za wszelką cenę stara się przetrwać. Pewnego dnia Nikki, jej koleżanka z ulicy, zabiera ją na imprezę organizowaną z okazji odzyskania wolności przez diabelsko przystojnego Kinga...

King ma przed sobą przyszłość, która dopiero się kształtuje. To, co czeka Doe, ma związek z jej przeszłością. De facto zapomnianą. Co wyniknie ze spotkania tych dwojga? Czy ich rozsądek będzie w stanie współpracować z sercem, zwłaszcza, że na horyzoncie pojawia się pożądanie? Od namiętności czasem ciężko uciec...

Na początek muszę zaznaczyć, że ta książka nie jest dla każdego. Osoby wrażliwe na wulgaryzmy raczej się z nią nie polubią. Ogólny charakter tego jakże niegrzecznego, mrocznego romansu może im nie przypaść do gustu. Fabuła powieści krąży między innymi wokół tematu narkotyków, z których handlem powiązana jest część bohaterów. Muszę przyznać, że ten wątek bardzo mnie ciekawił! W przeszłości wielokrotnie sięgałam po literaturę związaną z używkami. Lubiłam i nadal lubię taką tematykę. Do tego dochodzą tajemnice, intrygi, brutalność, ale i namiętność... To nie jest cukierkowa książka ze słodkim happy endem. Autorka pokusiła się o poruszenie kilku niełatwych tematów, które bądź co bądź bywają częścią życia niejednej osoby.

Bohaterowie wzbudzili moją sympatię. T. M. Frazier doskonale wiedziała, co robi, konstruując charakter postaci. Polubiłam nie tylko główną, pierwszoplanową parę, ale i osoby poboczne. Zżyłam się z tymi fikcyjnymi postaciami, przeżywałam z nimi wiele emocji, a największa kulminacja przypadła na zakończenie. Ostatnie strony sprawiły, że musiałam szukać szczęki na podłodze. "King" zdecydowanie zasłużył na to, aby zająć miejsce na półce z moimi ulubionymi książkami! Historia przedstawiona przez T. M. Frazier wciągnęła mnie w każdym calu, niecierpliwie czekam na kolejny tom z serii "The King"- "Tyran"!

Za egzemplarz powieści "King"
serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

3 komentarze:

  1. Słyszałam już trochę pozytywnych opinii o tej książce i chętnie po nią sięgnę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że aż tak w wciąga. Jestem na tak.

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam książki, które pochłaniają bez reszty czytelnika^^

    OdpowiedzUsuń