Cześć Misiaki! Jeny, jak się cieszę, że mamy weekend. Dziś nawet nie przeszkadza mi niska temperatura na zewnątrz oraz brak słońca :). Po wywiązaniu się z domowych obowiązków, na resztę dnia wybrałam koc, herbatę i laptopa. No i bloga! W tę zimną, listopadową sobotę postanowiłam przenieść nas do stolicy województwa dolnośląskiego - WROCŁAWIA.
Wrocław był kolejnym miejscem, które odwiedziliśmy podczas naszej sierpniowej wycieczki. Dojechaliśmy do miasta koło godziny 19:00. Zatrzymaliśmy się na jakimś małym parkingu, odpaliliśmy aplikację Booking.com i zarezerwowaliśmy dwie nocki w Boutique Hotel's na ulicy Kwiskiej 1/3. Z czystym sumieniem możemy polecić to miejsce! Obsługa miła i pomocna, darmowy parking, czyste, przestronne i dobrze wyposażone (czajnik, telewizor, szafa, biurko) pokoje oraz łazienka, sklep spożywczy w pobliżu, no i przede wszystkim rzut beretem do przystanków komunikacji miejskiej! Jedynym mankamentem były pojedyncze łóżka, ale podobno tylko takie są w tym hotelu.
Jako, że byliśmy naprawdę zmęczeni, zrezygnowaliśmy z nocnych eskapad i postanowiliśmy zregenerować siły przed telewizorem. Dopiero następnego dnia ruszyliśmy na miasto. Po Wrocławiu poruszaliśmy się głównie tramwajami, choć zdarzyło nam się wsiąść też do autobusu. Wszystko zależało od celu podróży i od tego, jak pokierowała nami aplikacja Jakdojade. Za całodobowy bilet normalny Adaś zapłacił 11 zł, ja za to korzystałam jeszcze z uroków legitymacji studenckiej i kupiłam bilet ulgowy za 5,50 zł. Spacer zaczęliśmy od Starego miasta, a skończyliśmy w okolicach Dworca Głównego, zajeżdżając w między czasie do Muzeum Sztuki Cmentarnej, o którym napiszę w kolejnym poście. Jak się domyślacie, praktycznie w ogóle nie rozstawałam się z aparatem. Wszystkie kolorowe kamieniczki przyciągały mnie jak magnes. Wszystkie zielone zakątki, roślinki, figurki, kościoły...
Pewnie zauważyliście, że nie poruszyłam tematu sławetnych KRASNALI! Bez obaw :). Tym przeuroczym figurkom poświęcę osobny wpis. Swoje pięć minut będą też miały inne atrakcje - Stary Cmentarz Żydowski, Ogród Japoński i ZOO. To co? Widzimy się za kilka dni w towarzystwie małych skrzatów! Ściskam, Karolina.






















































